WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Tarcza Przeznaczenia |
Tytuł oryginalny | Shield of Destiny |
Data wydania | 30 lipca 2007 |
Autorzy | Eric Flint, David Drake |
Wydawca | ISA |
Cykl | Belizariusz |
ISBN | 978-83-7418-159-4 |
Format | 480s. 115×175mm |
Cena | 33,90 |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Tarcza PrzeznaczeniaDavid Drake, Eric Flint
David Drake, Eric FlintTarcza Przeznaczenia– Malawianie się nie spieszą, bo nie liczą na zaskoczenie. Ich armia jest jak młot, który nas zmiażdży. Kiedy dotrą do Peroz-Szabur, przerzucą statki na Tygrys. I otoczą bez problemu perską stolicę, Ktezyfont. – A jaka jest reakcja Persów? – zapytał Germanikus. – Z tego, co mówił mi Baresmanas – odparła Irena – imperator Chozroes zamierza ufortyfikować się w Babilonie. – W Babilonie?! – krzyknął Kasjan. – Przecież nie ma już Babilonu! Miasto stoi puste od wieków! – Potrząsnął głową. – To tylko ruiny. Irena się uśmiechnęła. – Miasto, owszem. Ale mury Babilonu ciągle stoją. I są tak samo mocne jak w czasach Hammurabiego i Aszurbanipala. – A czego Persowie chcą od nas? – zainteresowała się Antonina. Irena zerknęła na Chryzopolisa. Prefekt pretorów był obecny przy wstępnej rozmowie z Baresmanasem, która dotyczyła tej kwestii. – Chcą sojuszu z Rzymem i pomocy wojskowej. Najwięcej żołnierzy jak tylko się da. Mamy pomóc Chozroesowi w Babilonie. – Skinął na Sitasa. – Persowie nie liczą na to, że pomożemy im wyprzeć Malawian ze wschodnich prowincji. Ale, cóż… desperacko potrzebują naszej pomocy w Mezopotamii. – Ile oddziałów mielibyśmy im wysłać? – zapytał Justynian. Chryzopolis wziął głęboki oddech. – Proszą o czterdzieści tysięcy. Całą Armię Syryjską i pozostałe dwadzieścia tysięcy z Anatolii i z oddziałów europejskich. W komnacie nagle podniósł się hałas. – To niedorzeczne! – wołał Sitas. – To połowa całej rzymskiej armii! – To zupełnie pozbawi obrony deltę Dunaju – sarkał Germanikus. – Wszystkie bałkańskie plemiona zbiorą się do kupy i za miesiąc będziemy mieć ich na karku. – Zwrócił się do Belizariusza. – Chyba nie bierzesz ich propozycji poważnie! Belizariusz potrząsnął głową. – Nie, nie biorę, Germanikusie. Chociaż brałbym, gdybym sądził, że jesteśmy w stanie dać im taką siłę. – Generał znów wzruszył ramionami. – Lecz wiem, że po prostu nie damy rady. Musimy utrzymywać stały garnizon nad Dunajem, tak jak powiedziałeś. I niestety musimy trzymać armię Sitasa w pobliżu Konstantynopola. Jak wszyscy doskonale wiemy, nowa dynastia ciągle nie umocniła się na tronie. Większość szlachty szuka okazji do kolejnego przewrotu, a jeżeli będą sądzili, że to może się udać, nie zawahają się ani chwili. Germanikus szarpnął się za brodę. – W danej chwili nie mamy żadnych wolnych oddziałów z wyjątkiem Armii Syryjskiej i Armii Egiptu. – Nawet tego nie mamy – wtrąciła się Teodora. – W Egipcie także doszło do sytuacji kryzysowej. – Popatrzyła na swoją wywiadowczynię. – Powiedz im o wszystkim. – Tak jak wszyscy wiecie – zaczęła Irena – były patriarcha Aleksandrii, Tymoteusz IV, został zamordowany podczas powstania Nika, w tym samym czasie, co poprzednik Antoniusza – Epifanios. Sprawców nie odnaleziono, ale jestem prawie pewna, że to sprawka malawiańskich zabójców. – Przy pełnej akceptacji i pomocy ultra ortodoksyjnych sił Kościoła – dodał Justynian z mocą. Kobieta kiwnęła potakująco głową. – Po trzech miesiącach walk grecka szlachta w Aleksandrii wybrała nowego patriarchę. To ultra ortodoksyjny mnich o imieniu Paweł. Następnego dnia znów zaczęły się prześladowania. Od tamtej pory w Aleksandrii wrze jak w kotle. Niemalże codziennie dochodzi do ulicznych bójek i zamieszek, zazwyczaj pomiędzy ortodoksyjnymi i monofizyckimi mnichami. Dostaliśmy te wieści dopiero wczoraj. – A co, do diaska, robi Armia Egiptu? – spytał rozzłoszczony illyryjski generał. – Wzięli stronę nowego patriarchy – odparła Irena. – Zgodnie z moimi doniesieniami głównodowodzący naszych sił jest zaufanym doradcą Pawła. – To generał Ambrozjusz, prawda? – chciał się upewnić Hermogenes. Irena skinęła głową. – Znam tego łajdaka! – ryknął Sitas. – Na polu walki nie jest wart złamanego grosza. To polityk aż po czubki palców. A do tego ambitny jak sam szatan. Prefekt pretorów westchnął ciężko. – A więc to tyle, jeżeli chodzi o Armię Egiptu. Nie możemy wysłać ich do Persji. – Jest jeszcze gorzej, Chryzopolisie – odparł Belizariusz. – Będziemy musieli posłać oddziały do Egiptu, żeby naprawić sytuację. – Myślisz, że powinniśmy interweniować? – Z pewnością tak. Egipt jest największą i najbogatszą prowincją Rzymu. W odległej przyszłości, mam nadzieję, Egipt stanie się bastionem naszej morskiej operacji na Oceanie Indyjskim. Ostatnia rzecz, na jaką możemy sobie pozwolić, to niezadowolony i podminowany tłum. – W tej kwestii całkowicie się zgadzam z Belizariuszem – poparła go cesarzowa. – Antoniusz poradził mi – skinęła w stronę Kasjana – żebym wysłała do Aleksandrii diakona Teodozjusza. Ma on zastąpić Pawła na stanowisku patriarchy. To umiarkowany monofizyta. Członek szkoły seweriańskiej podobnie jak Tymoteusz. Chryzopolis zmarszczył brwi. – Jak zamierzasz wymusić na Aleksandrii zmianę patriarchy? Po raz pierwszy od chwili, w której zaczęło się spotkanie, Teodora uśmiechnęła się szeroko. Ale w wyrazie jej twarzy nie było nawet śladu radości. – Zamierzam połączyć nowe ze starym. Znasz zapewne porządek religijny założony przez Michała z Macedonii. Michał zaproponował, że wyśle do Egiptu kilka setek swoich wyznawców, żeby stanowili przeciwwagę istniejącego tam obrządku monastycznego. – Tak, to poskutkuje doskonale, jeżeli chodzi o innych mnichów mieszających na ulicach – mruknął Hermogenes. – Ale co z Armią Egiptu…? – Nimi zajmie się Kohorta Teodoryjska – postanowił Belizariusz. Na te słowa w komnacie zaległa martwa cisza. Wszystkie oczy zwróciły się na Antoninę. Drobna Egipcjanka wzruszyła ramionami. – Obawiam się, że to wszystko, czym dysponujemy w chwili obecnej. – To nie wszystko – przerwał generał i popatrzył na Hermogenesa. – Myślę, że możemy zabrać ci jeden z legionów i wysłać do Egiptu razem z grenadierami jako wsparcie piechoty. A ja dam Antoninie pięć setek katafraktów i już mamy kawalerię. Tamten skinął głową. Germanikus zmarszczył brwi i wodził wzrokiem od Antoniny do Belizariusza i z powrotem. – Myślałem raczej, że zechcesz użyć grenadierów w Persji – skomentował. – Stanowczo nie – powiedziała Teodora, zanim generał zdołał się odezwać. – Kohorta Antoniny to nasza jedyna siła uzbrojona w broń prochową, nie licząc małego oddziału Belizariusza, posługującego się rakietami. Grenadierzy nigdy nie brali udziału w prawdziwej walce. Nie zamierzam ryzykować, że utracimy ich w Persji. Nie na tak wczesnym etapie wojny. Germanikus skrzywił się jeszcze bardziej. – A więc kto…? – Ja – odparł Belizariusz. – Ja i wszystkie oddziały, które nie będą potrzebne gdzieś indziej. – Potarł podbródek. – Myślę, że możemy zabrać jakieś pięć, a może sześć tysięcy ludzi z Armii Syryjskiej, do tego jest jeszcze moja ochrona. – Mogę ci dać dwa tysiące katafraktów – przerwał mu Sitas i popatrzył na Germanikusa. Dowódca Armii Illyryjskiej zamrugał niepewnie. – Prawdopodobnie mogę dać ci pięć setek żołnierzy. Ale obawiam się, że nie więcej. Zanosi się na kłopoty z północnymi barbarzyńcami w przyszłym roku. Malawianie z pewnością będą rozrzucać złoto pełnymi garściami. Hermogenes zakończył rachunki, prowadzone na palcach, i podniósł głowę. – To kiepska armia, Belizariuszu. Będziesz miał… tylko tysiąc katafraktów, jeżeli pięć setek oddasz Antoninie. Belizariusz skinął głową. Hermogenes wydął policzki. – Plus dwa tysiące od Sitasa i pięć setek od Germanikusa. To trzy i pół tysiąca ciężkiej kawalerii. Armia Syryjska da ci prawdopodobnie trzy czy cztery tysiące piechoty i może dwa tysiące jezdnych. Ale to lekka kawaleria, łucznicy, a nie katafrakci z lancami. – W najlepszym razie dziesięć tysięcy – podsumował Germanikus. – Zgadzam się z przedmówcą, to za mało na armię. Trak wzruszył ramionami. – To wszystko, co mamy. – Nie podoba mi się pomysł, żeby Belizariusz sam dowodził tą armią – odezwał się Chryzopolis. – To najlepszy strateg Cesarstwa. Tak naprawdę powinien zostać tutaj, w stolicy. – Nonsens! – warknął Justynian i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Podobnie jak jego żona nie czuł jednakże radości. I podobnie jak ona uśmiechał się pierwszy raz dzisiejszego wieczoru. – Chcecie sojuszu z Persją, prawda? – zapytał. – Nie będą zadowoleni, że możemy im zaoferować zaledwie kilka tysięcy ludzi. Ale Belizariusz z pewnością ich skusi i uatrakcyjni ofertę. – Po raz pierwszy w jego głosie zabrzmiały lżejsze tony. – I przestań się marszczyć, Chryzopolisie! Widzę twoją skwaszoną minę tak, jakbym ciągle miał oczy. Pochylił się do przodu i zacisnął dłonie na poręczach krzesła. Przesunął „spojrzeniem” pustych oczodołów po zgromadzonych w sali ludziach. I przez jedną ulotną chwilę wszystkim zdawało się, że były cesarz naprawdę może ich widzieć. – To ja zrobiłem z tego człowieka generała – oświadczył Justynian. – To jedna z niewielu decyzji w moim życiu, której nigdy nie żałowałem. Opadł na oparcie fotela. – Persowie będą zachwyceni. Możecie mi wierzyć. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski
Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec
Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz
Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski
Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz