Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake
‹Po drugiej stronie gwiazd›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPo drugiej stronie gwiazd
Tytuł oryginalnyThe Far Side of The Stars
Data wydania4 lutego 2008
Autor
Wydawca ISA
CyklPorucznik Leary
ISBN978-83-7418-178-5
Format448s. 135×205mm
Cena34,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Po drugiej stronie gwiazd

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake
« 1 13 14 15 16 »

David Drake

Po drugiej stronie gwiazd

– Skoro tak – wtrącił się Sun – to bywałaś w gorszych miejscach ode mnie, za co dziękuję Wszechmogącemu. – Odwrócił się do Daniela. – Sir, przeszliśmy z panem przez piekło, lecąc na Sexburgę przez kilkanaście dni w Matrycy, przysięgam, że tak było, i mieliśmy mniej kłopotów z okrętem, niż przypuszczałem. Mon sprowadził nas z powrotem i, cóż, cholernie się cieszę, że czuję stały ląd pod stopami. Cholernie się cieszę.
– Amen – mruknął Główny Inżynier Pasternak, który właśnie przyszedł z siłowni. Na pokładzie Sissie musiała przebywać jedna trzecia załogi, co stanowiło spory procent, jak na jednostkę, która po długiej podróży właśnie zawinęła do swego portu ojczystego. W korytarzu wejściowym zrobiło się tłoczno, lecz do czasu wyładowania zapasów na pokładzie korwety nie znalazłoby się większego pomieszczenia.
– Ba! – zawołał porucznik. – Nie żałuję, że poddałem ją wtedy takim obciążeniom, lecz wiecie równie dobrze jak ja, że stały się przyczyną połowy kłopotów, jakie mieliście podczas lotu powrotnego.
Mechanik, który właśnie brał łyka z butelki, zakrztusił się. Być może alkohol dostał mu się do nosa.
– Mon wspomniał, że mieliście pasażerów – ciągnął Daniel. – Jacy byli?
Kosmonauci popatrzyli po sobie. Po dłuższej chwili ciszę przerwała Vesey.
– Cóż, Klimovowie nie są źli, sir. Jak na cudzoziemców. Całkiem otwarci ludzie, oboje.
– Trzeźwi są w porządku – powiedziała Woetjans, patrząc prosto na Daniela. – Kiedy hrabia trochę w siebie wleje, a robi to często, zdarza mu się zapomnieć, iż nie jest na Nowym Swierdłowsku i nie ma do czynienia z domowymi niewolnikami. Cisnął butelką w obsługującego go marynarza… i spotkał się za to z pokładem.
– To byłem ja, sir – przyznał się Timmons, niski, tryskający humorem technik, który nigdy nie okazywał więcej porywczości niż farba na grodzi. Wbił zakłopotany wzrok w pokład. – Przepraszam, sir.
– Za co? – zapytała bosman. – Zdezerteruję do Sojuszu w dniu, w którym jakiś czarnuch uniknie kary za uderzenie cinnabarskiego marynarza. Ale – spojrzała twardo na Daniela – jeżeli Klimov będzie kapitanem, a nie pasażerem, to uderzenie go oznaczałoby bunt i otwarty właz dla tego, kto to uczynił. Tak to właśnie jest, prawda, sir?
– Znam oficerów FRC, którzy tak właśnie postąpili, Woetjans! – rzucił ostrym tonem Leary. – Ty również, jak przypuszczam.
– Tak jest, albo nawet jeszcze gorzej – dodał ze śmiechem Sun. – Kapitan Reecee strzeliła do żaglomistrza, kiedy wyszliśmy z Matrycy cztery dni świetlne od miejsca przeznaczenia. Na szczęście była równie kiepskim strzelcem, jak on astrogatorem.
– Reecee była oficerem FRC, Sun – zauważyła Woetjans. – Nie czarnuchem!
– Amen – powtórzył Pasternak, puszczając w obieg retortę z przezroczystym płynem, najprawdopodobniej alkoholem technicznym z systemu hydraulicznego. Standardowy napój w siłowni.
– Nie znam Klimova… – powiedział Daniel. Vesey napiła się i podała mu retortę. – Jeżeli Sissie spodobała mu się na tyle, żeby ją kupić, jak twierdzi Mon, to przynajmniej mamy podobny gust.
Wziął ostrożnie mały łyczek, a po chwili większy, gdy upewnił się, że płyn rozrobiono wodą. Stężony alkohol palił w ustach i gardle jak połykane rozżarzone węgle, lecz mechanicy i inżynierowie nie zawsze zawracali sobie głowy rozcieńczaniem.
– Mon wspomniał również, że Klimov zamierza zaoferować najwyższe stawki – kontynuował były kapitan Księżniczki Cecile, nie spuszczając wzroku z Woetjans, gdy podawał retortę stojącemu obok mechanikowi. Wszyscy wiedzieli, o czym mówił. Mon był jego kolegą i oficerem, którego szanował…
– Cóż, nie zapłaci jej mnie – oznajmił dobitnie Sun. – Mam papiery mechanika, a poza tym jest mnóstwo statków kupieckich, które z radością przyjmą na pokład artylerzystę od porucznika Leary’ego.
– Pensje są w porządku, sir – powiedziała przepraszająco Ellie Woetjans, zmierzając do tego samego, co Sun. – Ale rzecz w tym – machnęła ręką – że nie ma kosmonauty, który opuścił statek z pełnymi kieszeniami. Pewnie, część zostawia większość wypłaty rodzinom…
Bosman Woetjans mogła rozmyślnie użyć liczby mnogiej. To nie żart, że kosmonauci mieli rodziny na każdej regularnie odwiedzanej planecie.
– …a inni wydają ją w barach, niemniej wszyscy ją wydajemy. Dodatkowy floren tygodniowo niewiele znaczy, zwłaszcza gdybyśmy mieli nie wrócić.
Cóż, bardzo bezpośrednio powiedziane, nawet bez Pasternakowego „Amen”!
– Sir? – odezwał się Dasi. I on, i Barnes byli olbrzymimi i całkowicie godnymi zaufania mężczyznami. Nie należeli może do najbłyskotliwszych w FRC, lecz byli wystarczająco doświadczeni, by każdy z nich został dobrym bosmanmatem, gdy Daniel ponownie ogłosi zaciąg.
– Tak? – zachęcił go Leary. Usłyszał zatrzymujący się za bramą wagonik tramwaju. Nie obejrzał się za siebie, lecz sądząc po rozpromienionej Vesey, nadchodzącym mężczyzną był aspirant Dorst.
– Co powinniśmy zrobić, sir? – zapytał zatroskanym głosem Dasi. Timmons podał mu butelkę, jednak tamten okazał się zbyt poruszony, by to zauważyć. – Czy powinniśmy polecieć z tym czarnuchem i panem Monem? Czy pan by tego chciał?
Porucznik westchnął, machnięciem ręki odprawiając powracającą od Pasternaka retortę.
– Dasi – zaczął. Potoczył wzrokiem po twarzach na korytarzu; znanych mu i zafrasowanych. – Wy wszyscy. Kiedy służyliśmy razem na Księżniczce Cecile, nigdy nie wątpiłem, że wykonacie każdy rozkaz, jaki wam wydam.
Wyprostował się w formalnym, paradnym „spocznij” – postawie, w jakiej przyjmowałby ich defiladę z trybuny honorowej.
– Nie mam ani prawa, ani chęci wydawania wam teraz rozkazów – dokończył. – I ja, i wy, wszyscy mamy decyzję do podjęcia, lecz uczynimy to indywidualnie, gdyż nie jesteśmy dłużej kapitanem i załogą.
– Tym gorzej dla Mona – podsumowała Woetjans. – Ale raczej znajdzie sobie gdzieś koję.
Daniel odchrząknął.
– Będę się zbierał – oznajmił. – Ja…
Poczuł ucisk w gardle; zapiekły go oczy. Ten przeklęty płyn hydrauliczny!
– Pojawię się na jutrzejszej ceremonii – obiecał, wyrzucając z siebie pospiesznie słowa. – Koledzy kosmonauci, nigdy nie było okrętu, który miałby więcej szczęścia do załogi niż Księżniczka Cecile!
Odwrócił się i ruszył na przystanek, o włos unikając zderzenia z Dorstem, którego nie zauważył zwilgotniałymi oczyma. Wiwaty załogi Sissie towarzyszyły mu do samej bramy.
• • •
Adele usłyszała zamykające się drzwi wejściowe i pomruk głosów. Otworzyła swój gabinet i wyszła na korytarz, gdy Daniel rozpoczynał wspinaczkę po schodach.
– Danielu, mogę prosić cię na słówko? – zawołała. Było to głupie, gdyż i tak ewidentnie zmierzał do jej komnat. Poprosiła odźwiernego, żeby przysłał go na górę natychmiast, jak tylko się zjawi, niezależnie od pory. – Zaszły pewne okoliczności i chcę prosić cię o poradę.
– Dobrze się czujesz, Adele? – zapytał przyjaciel. Po wejściu do domu zdjął beret; widoczna w padającym ze schodów świetle twarz miała twardy, opanowany wyraz, jaki widziała u niego na mostku Księżniczki Cecile podczas akcji, lecz bardzo rzadko w innych przypadkach. – Przepraszam, że nie było mnie tutaj, kiedy… och… wróciłaś.
– Och, nic się nie stało – zapewniła go, marszcząc z namysłem brwi. – Po prostu miałam kilka pytań odnośnie do moich planów, które… och. Och. Rozumiem, co miałeś na myśli.
Wpuściła go do gabinetu i uświadomiła sobie, że panował w nim bałagan. Na większości płaskich powierzchni walały się książki i papiery; zbierała informacje o Boskiej Federacji, a część dokumentów dostępna była jedynie w postaci drukowanej. Niemniej czekając na Daniela, oczyściła drugie krzesło.
– Wydarzenia, kiedy wróciłam do domu? – Wzruszyła ramionami. – Odźwierny weźmie kilka dni wolnego, jak przypuszczam. Poza tym wszystko jest, cóż, w normie. Spodziewałam się przesłuchania przez władze, ale najwyraźniej wszystko zamieciono pod dywan.
Zaraz po powrocie do domu Mundy naładowała pistolet. Spoczywał teraz w jej kieszeni, nie z prawdziwej potrzeby, lecz dla poczucia bezpieczeństwa, jakie jego niewielki ciężar dawał jej podświadomości. Uzależniła się od tej małej broni jak od narkotyku. Najlepiej odpędzała nocne koszmary, choć sama była ich przyczyną.
– Tak – potwierdził Daniel. – Przyjechaliśmy z Hoggiem podczas sprzątania. Przeprowadzający je ludzie sprawiali wrażenie fachowców.
Adele zamknęła drzwi i przesiadła się z własnego, prostego krzesła na wyściełany fotel po drugiej stronie biurka o obciągniętym skórą blacie. Na przyniesionej wcześniej przez służącego tacy czekała butelka wina i dwa kieliszki.
« 1 13 14 15 16 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.