Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake
‹Po drugiej stronie gwiazd›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPo drugiej stronie gwiazd
Tytuł oryginalnyThe Far Side of The Stars
Data wydania4 lutego 2008
Autor
Wydawca ISA
CyklPorucznik Leary
ISBN978-83-7418-178-5
Format448s. 135×205mm
Cena34,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Po drugiej stronie gwiazd

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake
« 1 12 13 14 15 16 »

David Drake

Po drugiej stronie gwiazd

– Mistrzyni Sand – zaczęła. – Rozumiem wagę tego zadania dla… dla Republiki. Nie chciałabym jednak udzielać odpowiedzi natychmiast, gdyż w tej chwili brzmiałaby ona negatywnie.
Sand spokojnie pokiwała głową.
– Szanuję pani troskę, mistrzyni – oznajmiła. – Będę oczekiwała odpowiedzi, jak tylko będzie pani mogła jej udzielić.
Chorąży udała się do drzwi, które służący otworzył przed nią w milczeniu. Zastanawiała się, ile czasu zajmie jej podróż tramwajem stąd do Portsmouth…
– Mundy? – zapytała szefowa wywiadu. Adele obejrzała się za siebie. – Czy podjęcie decyzji przyszłoby ci łatwiej, gdyby Klimovowie zatrudnili jako kapitana porucznika Leary’ego zamiast Mona?
Adele uśmiechnęła się, choć tylko ten, kto znał ją naprawdę dobrze, doszukałby się w tym grymasie humoru.
– Owszem – odparła. – Ułatwiłoby to sprawę. Lecz szansa na to, że Daniel pozbawiłby kolegę oficera etatu, którego tamten rozpaczliwie potrzebuje, jest mniejsza niż na przyjęcie przez Daniela religii wymagającej życia w celibacie.
Wciąż się uśmiechała, gdy służący odprowadził ją do drzwi wyjściowych, gdzie oczekiwał na nią porucznik Wilsing.
Rozdział piąty
Tramwaj dojeżdżał tylko do bramy Portu Jeden. Pod wiatą leżało trzech pijaków. Jeden z nich wyprostował się na widok wysiadającego Daniela.
– Przepraszam, poruczniku, ale czy nie mógłby pan zafundować kolejki staremu kosmonaucie? – zawołał. – Byłem matem artylerzystą na Burke, zanim nie straciłem ramienia na Xerxesie Dwa.
Na przystanku działało tylko jedno pasmo świetlne; żebrak siedział w cieniu, a przemawiał głosem tak chropawym, że Daniel nie przysiągłby, czy to faktycznie mężczyzna. Fakt, brakowało mu lewego ramienia, choć równie dobrze mógł je stracić wskutek wypadku po pijanemu, a nie podczas wielkiej wiktorii admirała Cawdrey’a nad Sojuszem całe pokolenie temu.
– Oczywiście, mój dobry człowieku – odrzekł Daniel, grzebiąc w sakiewce w poszukiwaniu florena. Znalazł piątaka… i rzucił go pijaczkowi. – Nie wiesz może, gdzie cumuje Księżniczka Cecile? Przyleciała z…
– Keja Siedemnasta; to trzecia z prawej, idąc od bramy – odezwał się inny pijak. Mówił stłumionym głosem, ponieważ naciągnął wełnianą czapkę na twarz. – Przylot zero osiem jeden siedem dziś rano z systemu Strymonu, pozostawiona do pełnej dyspozycji.
– Och? – mruknął Leary. – Dziękuję, sir.
Sięgnął po drugą monetę. Pierwszy obdarowany uniósł pięcioflorenówkę w jedynej dłoni.
– Dziękujemy, poruczniku, ale tylko za tyle zdołamy wypić tej nocy. Więcej by nam ukradziono, podrzynając przy okazji gardła. Powodzenia, sir.
Wartownik przy bramie rozmawiał z kilkoma cywilami. Zasalutował niedbale porucznikowskim oznaczeniom na berecie, który Daniel założył do munduru Drugiej Klasy. Leary wkroczył na ogrodzony teren.
Port Jeden miał znaczenie historyczne: stąd wystartowały statki, dzięki którym Cinnabar powrócił do gwiazd po tysiącu lat Przerwy, która zakończyła pierwszą fazę podboju wszechświata przez Ludzkość. Przez kilka stuleci pozostawał głównym kosmodromem rozwijającej się Republiki, lecz korzystano zeń nawet po utracie znaczenia. Obecnie pełnił rolę rynku staroci, gdzie starsze pamiątki po działającej na wyobraźnię przeszłości ustępowały miejsca nowym – lub po prostu innym. Wujek Stacey pamiętał wznoszące się we wschodniej części ceglane baraki, zbudowane jeszcze przed Przerwą, teraz jednak piętrzyły się tam druciane klatki Szybkich Napędów.
Zatokę wypełniały statki, po siedem przy kei. Cumowały tak blisko siebie, że nie mogłyby wystartować, nie uszkadzając sąsiadów; w tym celu odholowywano je na środek basenu. Rzecz jasna, wiele z nich w ogóle nie nadawało się do lotu. Zgromadzone w Porcie Jeden jednostki miały czasami przeszłość, ale nigdy przyszłości, przynajmniej nie w FRC.
Księżniczka Cecile wyróżniała się niczym klejnot w błocie. Reszta jednostek zadowalała się jednym światłem na dziobie lub rufie, lecz pomocniczy generator korwety wciąż działał. Nie tylko paliły się światła pozycyjne, keję oświetlał również blask bijący z otwartych luków. Woda zatoki marszczyła się, a rozproszona poświata przywodziła na myśl wspomnienia romantycznej przeszłości.
Z części dziobowej słychać było muzykę. Pieśń pochodziła ze Wschodnich Przylądków, regionu, gdzie znajdowały się posiadłości Learych. Męskie trio śpiewało przy akompaniamencie fletu.
Daniel spodziewał się jedynie wachty portowej w minimalnej obsadzie… i w takim samym stanie upojenia alkoholowego jak ich towarzysze, przepuszczający w okolicznych tawernach zaliczki od naganiaczy i czekający na poranną paradę. Lecz u wejścia na okręt ujrzał tuzin pogrążonych w rozmowie kosmonautów w udekorowanych wstążkami uniformach wyjściowych.
Trap prowadził z nabrzeża do głównego włazu. Daniel ruszył w jego stronę. Woetjans – nie można było z nikim pomylić olbrzymiej pani bosman; na jej czapce pyszniły się wstążki, z których każda upamiętniała jeden port, do którego zawinęła podczas swej trzydziestoletniej służby w FRC – dostrzegła go i się wyprostowała. Nacisnęła guzik na rubidowym nadajniku, zwisającym jej z szyi na łańcuszku – oznace jej stanowiska – i system łączności ogólnej korwety nadał sygnał „Kapitan na pokładzie”. Śpiewy na dziobie ustały, a zgromadzeni przy wejściu stanęli na baczność.
Daniel Leary poczuł przyjemny dreszcz. Nie sądził, aby kiedykolwiek zapomniał o tym uczuciu, nawet gdyby wnosili go umierającego na noszach na pokład dowodzonego przezeń okrętu.
– Spocznij! – zawołał, stąpając ciężko po wąskiej i chybotliwej kładce. Szedł, wyprostowany jak takielarz, ani razu nie patrząc w dół. FRC szkoliła swych aspirantów tak, by potrafili wykonać każde zadanie należące do prostych marynarzy. Oficerowie, którzy nie potrafili chodzić po rejach przy wydętych przez promieniowanie Casimira żaglach lub wymienić uszkodzonych przewodów silnika na przyspieszającym okręcie, nie zasługiwali na dowodzenie kosmonautami, którzy to umieli.
Uśmiechnął się do grupki, stając na niklowo-stalowym Pokładzie C Księżniczki Cecile. Po prawej znajdowała się opancerzona zejściówka na poziomy B i A, po lewej zaś korytarz do siłowni i magazynów. Nawet unoszący się na wodach zatoki okręt sprawiał wrażenie żywego. Nie istniało inne uczucie porównywalne z pobytem na pokładzie gwiazdolotu, a dla kosmonautów pokroju Daniela Leary’ego nie było uczucia lepszego.
– Wiecie, że nie jestem już kapitanem – zwrócił się do marynarzy. – Pomyślałem sobie, że wstąpię na pokład starej dziewczynki jako cywil.
– Jasne – odezwała się Woetjans – pan nie jest kapitanem, a ja takielarzem.
Mat artylerzysta Sun – służący jako artylerzysta na korwecie, gdzie nie przysługiwała wyższa szarża na tym stanowisku – wyciągnął kwadratową butelkę o wydłużonej szyjce, zamiast etykietki miała medalion wytłoczony w rubinowym szkle.
– Proszę, sir – zaproponował. – Och… wszystko w porządku. Barnes i Dasi pełnią służbę i są trzeźwi.
– Nawet bez tego byłoby w porządku, Sun – oznajmił Daniel. – Przynajmniej tego wieczoru.
Wszyscy byli trzeźwi lub prawie trzeźwi, choć prawdopodobnie wlali w siebie więcej alkoholu od szczura lądowego, który uznałby, że ma już dosyć. Wśród nich była Vesey – jedna z dwójki aspirantów z lotu na Strymon. Z początku Daniel przeoczył jej drobną sylwetkę pomiędzy Barnesem a Dasim, którzy wrócili na Cinnabar wraz z Learym – na pokładzie zarekwirowanego strymońskiego kutra. Obaj takielarze – oraz kilku innych marynarzy z tej grupy – przyszli na Księżniczkę Cecile z tych samych powodów, co Daniel.
Porucznik napił się z butelki. Brandy była wyśmienita, choć nie potrafił rozpoznać marki. Podał butelkę Sunowi, lecz mat artylerzysta rzucił tylko: „Ja już piłem, sir” i wskazał na czworo mechaników, którzy pojawili się na korytarzu. Jedna z nich miała flet wetknięty do kieszeni kombinezonu. Daniel podał jej brandy.
– Aspirant Dorst wkrótce wróci, sir – powiedziała Vesey. Była szczupła i jasnowłosa, niemal o połowę mniejsza od swego kolegi, a zarazem kochanka, choć porucznik Leary nie zamierzał działać in loco parentis wobec swych aspirantów i mieszać się do takich spraw. – Jak tylko wylądowaliśmy, poszedł odwiedzić matkę, to wszystko.
Vesey okazała się być zdolną astrogatorką, nie tylko biegłą w obliczeniach, lecz także obdarzoną przynajmniej cieniem wyczucia Matrycy, co uczyniło Stacey’a Bergena, a w mniejszym stopniu też jego siostrzeńca, Daniela Leary’ego, legendą FRC. Dorst nie dorównywał Vesey inteligencją ani wiedzą, ale był solidny jak skała; ten przymiot również wysoko ceniono u oficerów FRC.
– A więc, Woetjans… – zaczął Daniel, starając się nie być oczywistym. – Porucznik Mon mówił mi, że podczas powrotu ze Strymonu nie obyło się bez kłopotów?
Bosman zrobiła kwaśną minę.
– Bywało gorzej, sir – wymamrotała, nie patrząc mu w oczy.
« 1 12 13 14 15 16 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.