Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michał Krzywicki
‹Plagi tej ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPlagi tej ziemi
Data wydania3 października 2008
Autor
Wydawca RUNA
ISBN978-83-89595-45-4
Format416s. 125×195mm
Cena29,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Plagi tej ziemi

Esensja.pl
Esensja.pl
Michał Krzywicki
« 1 2 3 4 5 10 »

Michał Krzywicki

Plagi tej ziemi

– Dla swoich braci znad wschodniej Łaby zrobiłbym wszystko, oddałbym nawet połowę swojego majątku – Niklot wyrwał młodego księcia z zamyślenia.
– Połowę? – Jaksa się zdziwił.
– Z drugą bym wyjechał. – Niklot wyszczerzył zęby w pogardliwym uśmiechu. – Ale ty to, książę, rozumiesz. Wesprzesz mnie na jutrzejszym wiecu?
Książę obodrycki zwołał wszystkich przedstawicieli plemiennych, by wzorem swoich przodków decydowali o najważniejszych sprawach Połabia. Do Dobina zjeżdżali Czrezpienianie, Doleńcy i Ranowie, przybyli już Obodryci i Sprewianie. Wszyscy mieli prawo, ale i obowiązek postanowić o wojnie bądź pokoju. Niklot wierzył, że w jedności siła. Chciał przekonać wszystkie plemiona, by wsparły go w walce z Albrechtem Niedźwiedziem i Henrykiem Lwem.
– Dlatego tu jestem – uspokoił Jaksa księcia.
– Odpłacę za wsparcie. Twój głos się liczy. Książę z odległego Kopnika!
Przystanęli ponownie, tym razem na dłużej. Niklot przez chwilę gmerał przy kroczu, nie mogąc poradzić sobie ze spodniami, aż w końcu rozległ się imponujący szum książęcej uryny. Gdy Niklot skończył, oparł się o drzewo, by odsapnąć.
– Gościłem w państwie Piastów. – Jaksa stanął blisko księcia. Zamyślił się na chwilę wpatrzony w ścianę lasu, w pożółkłe od słońca liście. – Widziałem świątynie, których wieże sięgają nieba. Upokorzoną przez klechę ciżbę. Słyszałem pełne pokory modlitewne pieśni. Pieśni niewolników! Nie nasza to melodia. Dla naszych przodków i dla nas tu jest świątynia – wskazał na drzewa. – Tam gdzie Prowe i Trzygław, gdzie śpiewają mamuny i boginki. A szum rzeki tam, gdzie kąpią się topielice, tak właśnie brzmi moja pieśń. Za Łabą i Odrą modlą się już w obcym języku, ale ja nadal rozumiem tylko skowyt wilka.
Niklot pokiwał ze zrozumieniem głową i splunął.
– Niedługo, młody książę, zapolujemy na Sasów. Już niedługo.
• • •
Rzeka Hawela zewsząd otaczała Brennę. Zarówno siedzibę książęcą na Ostrowie Tumskim, jak i podgrodzie, okolono wysokim wałem. Od północy grodu strzegły bagna. Po drugiej stronie rzeki znajdował się Pardwin, zamieszkany przez rybaków, sieciarzy, rzeźników, w większości tych, którzy od lat przybywali na słowiańską ziemię aż zza Łaby. Dalej, na zachód od Pardwina, rozciągało się wzgórze. Znajdowała się tam świątynia Trzygława, zbudowana na planie prostokąta. Chroniący ją kamienny wał stanowił granicę sacrum, którą mogli przekroczyć tylko kapłani i ich ofiary. Jednak od zeszłej zimy nie spalono na wzgórzu żadnej żertwy.
W świątyni panował półmrok. W jej centrum stał dąb. Mieszkańcy Brenny mówili, że jego korzenie czerpały wodę z dna rzeki i więziły utopione w Haweli dziewice. W cieniu dębu stał Trzygław o drewnianym martwym obliczu.
Księżna Petrysa siedziała pod ścianą świątyni. Zamyślona, przyglądała się, jak kapłan rozrzuca wokoło suszone zioła. Ich zapach mieszał się z wonią zatęchłej krwi żertw, które jeszcze ostatniej zimy spłonęły na ołtarzu. Teraz płomień ledwie się tlił; jego cienie tańczyły po osowiałej, pomarszczonej zgryzotą twarzy księżnej. Myślała o mężu. Pomimo że książę Przybysław przyjął chrzest ostatniej zimy, wiedziała, że nie opuszczały go wątpliwości. Od dwudziestu lat dzierżył władzę nad ziemią Stodoran i sąsiednich Płonian, kiedy to po śmierci Henryka Gotszalkowica król duński uczynił go księciem. Przybysław miał jednak większe ambicje niż rządzić tylko plemieniem. Wraz z chrztem w Lesce pod Magdeburgiem otrzymał od margrabiego saskiego Albrechta Niedźwiedzia insygnia królewskie, nikt jednak prócz samych Stodoran tego nie uznał. Zresztą sam książę nie okazywał nigdy swojemu preceptorowi wdzięczności za okazaną łaskę. Zapomniał podziękować także żonie za wstawiennictwo u potężnego Askańczyka, czego Petrysa nie omieszkała mu nie raz wypomnieć.
Niemieckie rycerstwo pod przewodnictwem panów saskich, takich jak Albrecht Niedźwiedź, szerzyło chrześcijaństwo na wschód od Łaby. Niemłody już, bo mający cztery tuziny lat na karku, ambitny Askańczyk prowadził książąt i grafów z Cesarstwa Niemieckiego na żyzne słowiańskie ziemie. Nad Bałtykiem kraina Wagrów, niegdyś pogańska, została szmat czasu temu podbita, nowe granice przesunięto aż po Lubekę nad Trawną. Niemieccy rycerze wykupywali dzierżawy dalej na wschód, w samym sercu połabskiej ziemi, aż pod Brenną. Na południe od grodu, na Ziemi Suchej nie tak dawno osiedliło się dwóch niemieckich rycerzy. Budując wzmocnione forty, tworzyli boże wyspy w morzu pogaństwa. Petrysa wyczekiwała dnia, kiedy to morze wyschnie, a pogańskie świątynie zostaną zburzone już na zawsze.
A książę Przybysław, choć przyjął chrzest, zbyt przychylnie patrzał na starych bogów i ich kapłanów. Tego też nie mogła znieść.
– Twój mąż słabnie, pani. – Kapłan wydawał się zatroskany.
Od chwili przyjęcia przez władcę Brenny chrześcijaństwa nie darzył go zaufaniem. Był przekonany, że złe wody, które dręczą księcia, są skutkiem chrztu.
– Obawiasz się, że jest zbyt słaby, by trafić do Nawii? – zakpiła.
– Jeżeli pomagasz mu tak, jak szepczą ludzie, rychło zejdzie z tego świata. Musi ci bardzo zależeć, żeby trafił do waszego nieba. – Zgrzytnął zębami i nie czekając na reakcję księżnej, kontynuował: – Zresztą, co księciu po życiu, kiedy Sasi nałożą mu na kark chomąto?
– Nie odpowiadał na jego pytania – prychnęła, wskazując na Trzygława.
Drewniany posąg wydawał się tak samo stary jak książę. Może i na niego już czas.
Trzy głowy okuto w blachy, mające imitować srebro. Trzy twarze. Ale jedno ponure oblicze. Oczy Trzygława kapłan przewiązał chustą.
– Zasłoniłeś mu oczy, kapłanie, żeby nie widział grzechów.
– Nie mierz naszych bogów wedle swoich praw, księżno – przestrzegł ją kapłan. – Wystarczy, że na nasze pohańbienie przekonałaś księcia, by przyjął chrzest. Trzygław nie skrywa wzroku przed grzechem, tylko przed naszą hańbą!
– To gdzie teraz ma patrzeć? No, gdzie? – Podsunęła kapłanowi palec niemal pod nos. – Chrzest przyjęli na Wolinie, w Dyminie, i w Kamieniu, a także w Szczecinie.
Kapłan, zrezygnowany, opuścił głowę, tym samym przyznając jej rację.
Petrysa cieszyła się, że kiedy minie lato, a niechby nawet zima, on i jemu podobni odejdą w pohańbieniu już na zawsze. Na wschodnim brzegu Łaby osiedlali się chrześcijanie, w państwie Piastów od kilku pokoleń krzewiono wiarę w prawdziwego Boga. Los Połabia został przesądzony. Od wielu lat Sasi przekonywali roztropnych do nowej religii modlitwą, niepokornych karali mieczem. Tych książąt, których nie poruszyła bojaźń boża, do przyjęcia chrztu przekonywała polityka. Łatwo przewidzieli korzyści, jakie niesie godność chrześcijańskiego księcia.
– Ale posągi Trzygława nadal tam stoją. A książę Warcisław w Szczecinie chrzest przyjął i zaraz potem zdechł – rzekł kapłan.
Imię jej ojca wyrwało ją z odrętwienia.
– Został zamordowany. – Wzięła się pod boki.
– Zdechł – powtórzył z naciskiem kapłan. – Tak jak zdycha twój mąż.
– Ja też zdechnę?
– Tak jak każdy zdrajca.
– Uważaj – przestrzegła go. – Nadal jestem twoją księżną.
– Może tak, a może nie – powiedział hardo. – Niedługo stare bogi powrócą.
– A skądże ty to mógłbyś wiedzieć? Nowy Bóg jest silny.
Do świątyni wszedł strażnik grodowy Stępota. Cherlawy był, wąski w ramionach. Tylko ruda broda nadawała mu pozory godności, a kilka grubych blizn na twarzy mogło odstraszyć niejednego śmiałka. Chwalił się, że miał już trzy tuziny wiosen na karku, ale nikt mu nie wierzył.
W ręku złowróżbnie ściskał topór.
Kapłan udawał, że go nie dostrzega. Roztarł w dłoni zioła i wrzucił do ognia. Zasyczało, a po świątyni rozniósł się słodki zapach miodu.
– Chrześcijański Bóg jest tchórzem – oznajmił spokojnie. – Pozwolił przybić się do krzyża. Poza tym jest samotny. A Trzygław ma Młodego Pana Jarowita, dobrze mu na Wołogoszczy i w Dyminie, w kącinach, pod chatami prawowiernych grodzian u Czrezpienian. Także u nas w świątyni na Obli złożono jego tarczę i włócznię. Prowe roztacza opiekę na ziemi wagryjskiej i Świętowit ma swój dom na Arkonie. Silne to bogi i naszemu Trzygławowi sczeznąć nie dadzą.
Kapłan miał rację.
Po wschodniej stronie Łaby pulsowały rzeki, w których korytach – niczym w żyłach najbardziej hardych wojów – przetaczała się z wolna niepoświęcona woda. Książę Niklot w Dobinie, na północ od Łaby bronił czci zwierzynieckiego jeziora, strzegł obodryckich kącin ukrytych w leśnych ostępach. Dalej na wschód, swoich puszcz strzegli Czrezpienianie. Wielu z nich jednak przyjęło już chrzest. Pogańska pozostała Arkona nad Bałtykiem. A dumni Ranowie strzegli swej wyspy przed najazdami Duńczyków. Poświęcono natomiast rzekę Hawelę i strzegącą ją Brennę, gdzie zasiadał książę Przybysław, główny oponent Niklota.
« 1 2 3 4 5 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Plagi tej ziemi, rozdział II
— Michał Krzywicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.