Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Jedenaście pazurów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJedenaście pazurów
Data wydania4 listopada 2010
Wydawca superNOWA
ISBN978-83-7578-027-7
Format474s.
Cena33,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kociarka

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Patykiewicz
Przedstawiamy fragment opowiadania Piotra Patykiewicza „Kociarka” pochodzącego z antologii „Jedenaście pazurów”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa superNOWA.

Piotr Patykiewicz

Kociarka

Przedstawiamy fragment opowiadania Piotra Patykiewicza „Kociarka” pochodzącego z antologii „Jedenaście pazurów”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa superNOWA.

‹Jedenaście pazurów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJedenaście pazurów
Data wydania4 listopada 2010
Wydawca superNOWA
ISBN978-83-7578-027-7
Format474s.
Cena33,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Powolnym, procesjonalnym krokiem przemierzaliśmy asfaltowy szlak, biała przerywana linia fosforyzowała w świetle latarni i nielicznych rozświetlonych okien. Od dzieciństwa znałem tutaj każdy zakamarek, a jednak rozglądałem się podekscytowany, jakby noc wydobywała z powszedniości jakiś nowy, ukryty wymiar. Czułem się jak neofita sekretnej profesji, która wynagradza wiernych nędzą, samotnością i ludzkimi wyzwiskami. Oczekiwałem wtajemniczenia; musiała przecież istnieć jakaś przyczyna, dla której Kociarka poświęciła tak wiele.
Stukot chodaków umilkł w dole schodów, przed drzwiami zsypu. Z ulgą zrzuciłem torbę z ramienia, wyprostowałem się; dopiero teraz poczułem, że krew przeciekła przez brezent, zwilgotniała koszula lepiła się do pleców. Zrozumiałem, dlaczego staruszka nawet w gorące czerwcowe noce nosiła skórzany płaszcz.
– Wejdziesz ze mną. Nie odzywaj się bez potrzeby. – Z przepastnej kieszeni wydobyła pęk kilkudziesięciu kluczy, nanizanych na metalowe kółko; bez wahania wybrała właściwy. – Trudno zdobyć ich zaufanie, ale jeśli będziesz cierpliwy, na pewno ci się uda.
Wsunęliśmy się do środka. Kociarka zamknęła drzwi, ale nie zapaliła światła. Po upalnym dniu wypełnione kubły cuchnęły straszliwie, zasłoniłem usta i nos chusteczką. Staruszka bez trudu poruszała się w nieprzeniknionym mroku, przy każdym pochyleniu skrzypiał płaszcz. Pomrukując coś do siebie niezrozumiale, rozstawiła na betonowej posadzce spodeczki.
Potem zapadła cisza, jedynie z przewodu zsypowego dobiegały dźwięki odległej muzyki.
Niemal krzyknąłem, gdy tuż za moimi plecami trzasnęła uchylona klapa kubła. Zrozumiałem, że z otwartego okienka pod sufitem zeskoczył kocur, za nim już majaczył cień następnego.
Nadchodziły zewsząd – wyłaziły zza kontenerów, skradały się miękko po rurach ciepłowniczych, szeleściły w papierzyskach. Niewiele widziałem, ale odczuwałem ich obecność, jakby na wysokości moich kolan falowała ciemność. Żaden nie miauknął, nie otarł się o nogawkę; miałem wrażenie, że jestem bardzo uważnie obserwowany. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze nie zyskałem ich akceptacji. Obawiałem się poruszyć, żeby nie przydeptać któregoś.
Niespodziewanie na parking przed blokiem zajechał samochód. Okienko było na poziomie chodnika, więc blask reflektorów liznął sufit i przeciwległą ścianę; zanim zgasł, zobaczyłem dziesiątki rozjarzonych kocich ślepi, które wpatrywały się we mnie z chłodnym zaciekawieniem. Gdy wróciła ciemność, poczułem się nieswojo. Po omacku poszukałem za sobą klamki, ale drzwi były zamknięte na klucz.
– Proszę pani… – wyszeptałem – chcę stąd wyjść.
Nie odpowiedziała. Doznałem irracjonalnego, klaustrofobicznego lęku, zrobiło mi się duszno i gorąco. Koty zapewne wyczuwały mój strach – woń potu, drżenie łydek, szybki oddech; wokół mnie gęstniał nagrzany, wrogi mrok.
I nagle pojąłem, że już po wszystkim – zwierzęta rozpierzchły się bezszelestnie, w zamku zgrzytnął klucz. Przez otwarte drzwi napłynęła do zsypu niebieskawa poświata miejskiej nocy.
– Pierwsze koty za płoty. – Staruszka dobrotliwie szturchnęła mnie laską w pierś. – Nie wpadłeś w panikę, to najważniejsze.
Podniosłem torbę, z przyjemnością wystawiłem rozpaloną twarz na chłodne podmuchy.
– Wcale się nie przestraszyłem – skłamałem, zawstydzony jak mały chłopiec.
– A powinieneś. Gdyby koty uznały, że jesteś dla mnie zagrożeniem, bez wahania wydrapałyby ci oczy. Nawet ja nie mogłabym ich powstrzymać.
Nie wiedziałem, czy mówi prawdę, czy tylko bawi się moją niepewnością. Osobliwa rzecz – wcale nie miałem jej tego za złe. Rozluźniłem się, minione przerażenie spłynęło wzdłuż kręgosłupa zimnym dreszczem.
Czułem, że żyję.
• • •
Tej nocy wszystko było dla mnie nowe. Poznawałem blokowisko od spodu, od jego najciemniejszej strony, której istnienia wcześniej nawet nie podejrzewałem. Niemal każdy budynek miał własną kocią kolonię; rządził tam instynkt drapieżcy, rozgrywały się ciche polowania i głośne walki o samicę. Takie enklawy pierwotnej dziczy trwały wbrew ludzkiemu dążeniu do porządkowania świata, nieokiełznane, niezbadane, niewytłumaczalne. Nawet ci, którzy zapuszczali się tam od czasu do czasu – śmieciarze, członkowie ekip remontowych, zbłąkani pijaczkowie – nie mieli pojęcia, co naprawdę ich otacza. Widywali kątem oka nieuchwytne cienie, słyszeli szmery, odwracali się na pięcie z uczuciem nagłego niepokoju, lecz by przeniknąć głębiej, zrozumieć więcej, brakowało im odwagi i wyobraźni.
Kociarka była moją przewodniczką i jednocześnie gwarantką bezpieczeństwa. Nie domyślałem się, co mogłoby mi zagrażać, ale czułem, że to coś realnego, bliskiego, o co mogłem otrzeć się w mroku. Z każdym kolejnym zejściem do piwnicy czy zsypu umacniałem się w przeświadczeniu, że stosunek tej kobiety do kotów kryje w sobie coś znacznie poważniejszego, niż tylko zwykłą troskę o to, żeby nie były głodne. Nie przypominała nawiedzonej miłośniczki zwierząt; przeklinając szpetnie, rzucała kamieniami w bezdomne psiska, na moich oczach zatłukła laską w kącie śmietnika wielkiego szczura. Dźwigała swoje kocie jarzmo cierpliwie, bez uśmiechu, ale i bez skargi.
koniec
3 listopada 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zrozumieć kota
— Miłosz Cybowski

Szczyt piramidy
— Artur Baniewicz

Kot Szrekingera
— Jaga Rydzewska

NIETAK
— Mirosława Sędzikowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.