WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Król Bólu |
Data wydania | 25 listopada 2010 |
Autor | Jacek Dukaj |
Wydawca | Wydawnictwo Literackie |
ISBN | 978-83-08045-37-4 |
Format | 824s. 145×205mm; oprawa twarda |
Cena | 59,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Król Bólu i pasikonikJacek DukajKról Bólu i pasikonikKról wyglądał przez świetliki na ruchliwe ulice, wspinał się na krzesło, przyciskał twarz do szyby; dźwięki miasta nie docierały do wnętrza. Z obrazu dedukował wrażenia, których nie doświadczał. Co czują ludzie przytuleni do siebie? Co czuje dziecko w ramionach matki? Co czują ludzie, gdy biją się ze sobą, ten bity i ten bijący? Co czuje człowiek, stojąc w deszczu z odkrytą głową? Bolało go ciepłe słońce, bolała zimna szyba, ale patrzył. Odnajdywał potem w wyznaniach ludzi normalnych opisy identycznych kompulsji. Drapią paznokciami gojące się rany, które przez to otwierają się na nowo i bolą tym bardziej – ale oni nie potrafią się powstrzymać, drapią mimo to, drapią dlatego. Zrywają strupy. Wygryzają skórę spod paznokci, do krwi, do kości. Drażnią chore zęby, językiem, palcami, sztućcami, gdy tylko ból przygaśnie, by zaraz powrócił, ostrzej, mocniej, więcej, więcej, więcej bólu. Tak wyglądało całe życie Króla. Matka przyłapała go pod świetlikami – i oto pojawiła się w pokoju Króla tiwipeta, a potem także konsola. Ze ściszonym dźwiękiem, na minimalnej ostrości i jasności – oglądał obrazy z miliona ulic, tysiąca miast; zaiste, było to okno na świat. Z nałożonego na kanały zagraniczne programu tłumaczącego uczył się języków. Alfabet poznał z nagłówków na kanałach newsowych. Przeglądarka TV/net rzucała go po sieci, przekierowywana szeptanymi pytaniami, w końcu samą zmianą rytmu oddechu. Konsolę dostał, gdy pokazał matce, że umie czytać. Wiedziała, czego się spodziewać po plastusiowym dziecku. Konsola była holograficzna, bezdotykowa, ale oczywiście samo przyzwyczajanie rąk i palców do nowych ruchów bolało. Głód jednak znowu okazał się silniejszy. Wtedy to, podczas pierwszych wizyt w sieci, wpisał ID, które pozostało z nim na zawsze: KING OF PAIN, KRÓL BÓLU, desperacka przechwałka dziecka, które czyni ze swej odmienności powód do chwały. Usłyszał piosenkę i wiedział, że to o nim. I have stood here before in the pouring rain With the world turning circles running ’round my brain. I guess I always thought you could end this reign But it’s my destiny to be the King of Pain. Potem – lata potem – pojawił się kaptur. Zastanawiające, jak dobrze potrafił udawać normalnego człowieka, skryty w ciele proxyka, wykapturzony z własnego ciała. Naturalność odruchów, których wykształcić przecież nie mógł – całe to uczuciowe i behawioralne oprzyrządowanie sytuacji fizycznej bliskości – zastępował staranną grą, kopiowaniem zachowań podpatrzonych u obcych ludzi: w sieci, na proxyku. Zdawał sobie sprawę, że to, z czym tu walczy, to rodzaj autyzmu. Nie było ekspertów od neurologii plastusiów – kto szybciej zrozumie właściwości nowej struktury mózgu, jeśli nie sami plastusie? Król wyczytał, że ponadprzeciętna aktywność neurogleju kory czołowej, zakrętu obręczy i móżdżku charakteryzuje właśnie autystów. Być może więc to człowiek autystyczny byłby następnym stadium ewolucji Homo sapiens – gdyby Homo sapiens nadal ewoluował. Król Bólu studiował intymność jak antropologowie studiują fenomeny ekstremalnych subkultur. Na początku istotnie kierowała nim wyłącznie chęć poznania stosownych algorytmów zachowań, by móc tym skuteczniej je naśladować. Szybko jednak zdobył się na uczciwe wyznanie: zazdroszczę. Zazdrościł tego, do czego nie miał dostępu; to naturalne. Czy można jednak zazdrościć uczucia, do którego samemu nie jest się zdolnym i którego się w ogóle nie rozumie? Dniami i nocami oglądał voyeurystyczne filmy pochodzące z wszechobecnych kamer publicznych i prywatnych, na których to filmach ludzie nieświadomi ukrytej za obiektywem widowni, przyłapani przez obiektyw w przerwie na lunch, na ulicy, na pikniku, w restauracji, w ogrodzie przydomowym – odgrywali swoje rytuały intymności. Głównie pary zakochanych (hetero- czy homoseksualnych, bez znaczenia), ale także większe rodziny, matki z dziećmi, synowie i ojcowie, a zwłaszcza rodzeństwa. Jak się do siebie odnoszą, co mówią, czego nie mówią, jak milczą, jak reagują na siebie, jak odczytują wzajem swoje zachowanie, z urwanego słowa, z krótkiej miny, z gestu prawie niezauważalnego, z rzeczy, których Król Bólu faktycznie nie był w stanie zauważyć. Skarby najcenniejsze w jego kolekcji stanowiły nagrania nie tyle sytuacji intymności, co sytuacji, w których podglądane osoby w intymność dopiero wchodzą: na początku sobie obce (to potrafił rozpoznać), na końcu porozumiewające się już bez słowa i bez gestu, podświadomie (to też rozpoznawał); ale ten punkt, granica, moment zmiany i przyczyna zmiany – jak oni to robią! – pozostawały dla Króla Bólu nieprzenikalnym sekretem. Być może to jak z jazdą na rowerze: owa wiedza jest nie do przekazania w słowach, trzeba doświadczyć, żeby pojąć. Najoczywistszym progiem intymności wydaje się seks. Kiedy Król Bólu go przekroczył? Ba, w tym cała rzecz, że progi istniały w czasach jego dziadków, pradziadków, a teraz są jedynie łagodne pochylnie. „Nie można być dziewicą w połowie” – otóż można, w połowie, w jednej trzeciej, w kilku procentach. Co jest ważniejsze: uczestnictwo ciała czy pamięć doświadczenia? Znajdź próg, jeśli potrafisz. Najpierw były te voyeur-filmy – potem komputerowe gry, nowele – potem seks pod kapturem w VR, z postaciami zarządzanymi przez programy – potem w VR z postaciami zarządzanymi przez innych ludzi – potem pod kapturem na dorodnym męskim proxyku, z wysokiej klasy (bo drogą) prostytutką. Upewnił się wcześniej, że operuje ona na własnym ciele. Sam nagrał całe doświadczenie – by studiować je tygodniami równie pilnie. I powtarzał ten schemat przez lata, stopniowo rozbudowując swą grę i dodając etap niby-przypadkowego poznania i uwiedzenia. Nie płacił już kobiecie (nie otwarcie, nie bezpośrednio), nie potrafił jednak wskazać, w którym momencie skończyła się prostytucja, a zaczęło – co? coś innego, nie-prostytucja. 4e33a była, jak dotąd, najbardziej ambitnym ćwiczeniem Króla. W zdumienie wprawiali Króla Bólu ludzie, którzy zdawali się tę sferę życia całkowicie sobie lekceważyć. Nie byli na nią ślepi czy upośledzeni, jak Król; świadomie odrzucali to, czego on im tak zazdrościł. Przed Janką nie musiał się kryć. – Pani Dulska strikes back! – naśmiewała się z niego. – Imam byłby z ciebie dumny! Jeszcze trochę i zaczniesz mi prawić kazania o świętości dziewictwa! – Nie mówię przecież o grzechu, nie mówię o żadnych kategoriach moralnych. Ale wszystko, co robisz, czego doświadczasz – wpływa na ciebie i zmienia cię. Równie dobrze możesz się posługiwać terminami neurologicznymi, skoro rażą cię religijne metafory. Musisz zadać sobie pytanie: czy chcę się stać taką osobą? „Przespałam się z tym, przespałam się z tamtym”. Jakbyście się pozdrowili w tłumie. – Urodziłam się w stazie, nawet kataru od nich nie złapię. A zresztą, kto się nie pieprzy na proxykach? – To nie ma znaczenia! Ciało to detal. Jak bardzo jesteś w stanie zbliżyć się do drugiego człowieka? Wejdziesz mu do głowy? Poznasz myśli? Poznasz uczucia? Nigdy. Widzisz proxyków, rozmawiasz z proxykami, dotykasz proxyków – nawet jeśli ich jeźdźcy akurat się w nich urodzili, dla ciebie wszyscy ludzie poza tobą samą zawsze będą proxykami. Ciało to detal; to czy tamto, bez znaczenia. Ale wstyd ciała, ale bariera nagości, fizycznej i psychicznej, bariera zażenowania, lęku przed odsłonięciem, przed opuszczeniem maski – ona oddziela sytuacje konwencjonalne od sytuacji intymności. Jeśli wszystko jest normalne, swobodne, łatwe i bezstresowe, jeśli tak samo jesz ze znajomym śniadanie i uprawiasz seks – nigdy się do nikogo naprawdę nie zbliżysz. Ten ból, który czasami nazywamy wstydem, czasami zdradą, czasami upokorzeniem, ten ból nie jest więzieniem, z którego za wszelką cenę musisz się wyrwać – on jest pierwszym warunkiem intymności. Śmiała się. – A wszystko przez to, że urodziłeś się z rozregulowanym systemem nerwowym! Nikt nie ceni owego dobra równie wysoko, jak ci, co są go pozbawieni. Ból jest jedynym uczuciem, które nie dopuszcza intymności. Można dzielić z kimś szczęście, można dzielić przyjemność, smutek, gniew, zazdrość, można dzielić miłość, można nawet dzielić wstyd – ale z nikim nie można dzielić bólu. Ból jest dyscypliną samotności i drogą do wnętrza duszy. Król Bólu, niepostrzeżenie dla niego samego, stał się prawdziwym kapłanem intymności. Tylko czasami przeważał cynizm i ironia: może dlatego tak dobrze mu to wychodzi, może dlatego pozostaje proxyk Króla Bólu nie do odróżnienia od proxyków normalnych ludzi – ponieważ w istocie wszyscy naśladują sztuczność sztucznością i w ogóle nie ma czegoś takiego jak „naturalna intymność”? Są jedynie teatry, w których widzowie i aktorzy się na moment zapominają – oraz teatry złe, teatry z głośnymi suflerami, przesadnym makijażem i tekturową scenografią, w których wszyscy wykonujemy mechaniczne gesty i recytujemy puste słowa, jednocześnie myśląc o czymś zupełnie innym. Chodzi zatem o to, by grać z przekonaniem, grać z wiarą w szczerość własnej gry. Czyż wybitni aktorzy nie doprowadzają się do płaczu samą myślą o płaczu, czyż nie popadają na scenie w stany histeryczne i euforyczne? Granica jest rozmyta, trudno powiedzieć, gdzie kończy się symulacja uczucia, a zaczyna uczucie. Być może więc tym właśnie jest intymność, w ten sposób ją sobie wmawiamy: pierwsze słowa są niezręczne, pierwszy dotyk nas krępuje, uciekamy przed jego/jej wzrokiem, ale gramy dalej, ćwiczymy tę grę, idzie coraz sprawniej, coraz krótsze wahanie przed kolejnymi kwestiami, coraz łatwiej spływają z warg zdania, które jeszcze niedawno brzmiały nam kiczowato i pretensjonalnie, coraz mniej sami sobie się dziwimy, i gramy dalej, gramy dalej – już chwilami zapominając, że gramy. Być może tak właśnie rodzi się intymność. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Człowiek przekraczający
— Daniel Markiewicz
Piołunnik
— Jacek Dukaj
Oko potwora
— Jacek Dukaj
Linia oporu
— Jacek Dukaj
O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz
Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek
Przeczytaj to jeszcze raz: My nie marzniemy
— Anna Nieznaj
Przeczytaj to jeszcze raz: Dryf
— Beatrycze Nowicka
Nanomagia i chłopięce marzenia
— Beatrycze Nowicka
Wieczność porasta rdzą
— Justyna Lech
Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska
Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk
Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz
No to już jest szczucie ludzi, no ;-) Przecież to ponad 3 tygodnie do premiery...