Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Poul Anderson
‹Genesis / Olśnienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGenesis / Olśnienie
Tytuł oryginalnyGenesis / Brain Wave
Data wydania16 listopada 2010
Autor
PrzekładMartyna Plisenko
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-055-2
Format500s. oprawa twarda
Cena45,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Genesis

Esensja.pl
Esensja.pl
Poul Anderson
« 1 2 3 4 »

Poul Anderson

Genesis

3
Wszyscy w Clement uznali ten pomysł za szaleństwo. Centralna sztuczna inteligencja przeprowadziła błyskawiczną kalkulację i zgodziła się z tym. Potencjalny zysk nie był wart ryzyka utraty sprzętu, nie wspominając już o ludzkim życiu. Komandor Gupta zabronił.
Christian Bannock nie zrezygnował. On i Gimmick pracowali w sposób doskonały, nieosiągalny dla pojedynczego człowieka albo samej maszyny. Opóźnienie spowodowane znalezieniem i sprowadzeniem na planetę zastępstwa, następnie czas spędzony na ponownym zbieraniu informacji, prawdopodobnie zrujnuje całe przedsięwzięcie, choćby tylko ze względu na dodatkowe koszty. Ponadto Christian, jako niezależny wykonawca miał dużą swobodę. W ramach ograniczeń, których, jak twierdził, nie przekraczał, w razie nagłego wypadku mógł zażądać wszystkiego, czego potrzebował.
Jego pośpiech i zdecydowanie pokonały ich opór. Dwie godziny później był w drodze.
Czekał. Pojazd prowadził się sam. Jego program zawierał mapę topograficzną, a satelity pomiarowe dostarczały niezbędnych detali. Śledząc trasę za pośrednictwem stacji komunikacyjnych, inteligencja w bazie od czasu do czasu zarządzała zmianę kursu, a to pozwalało uzyskać lepszą prędkość. Nie mógł też rozmawiać z towarzyszącym mu robotem. Nie skonstruowano go do myślenia, miał za to siłę i zręczność. Na miejscu jego działaniami pokieruje inteligencja. Tymczasem jego korpus zajmował kabinę przeznaczoną dla co najmniej trzech ludzi.
Poza tym było mu dość wygodnie. Bezwonne powietrze krążyło w zamkniętym obiegu. (Pamiętał jeszcze zapach kwiatów, sosnowych igieł i kobiecych włosów rozświetlonych słońcem). Temperatura zmieniała się nieznacznie – pozwalało to utrzymać czujność i było korzystne dla zdrowia. (Pamiętał plażę, spienione fale oceanu, chłodny wiatr na swojej twarzy, sól na wargach i ciepło bijące od nagrzanej wydmy.) Metal wokół niego brzęczał i drżał, pokład pod stopami kołysał się i podskakiwał, gdy pojazd gnał z pełną prędkością po kamienistym podłożu. Fotel, do którego był przypięty, łagodził większość wstrząsów, a te, których nie zdołał zamortyzować, w grawitacji Merkurego nie miały wielkiego znaczenia. W gruncie rzeczy ten ruch był dość uspokajający, jakby siedział w kołysce. (Pamiętał łódź wspinającą się na fale i nurkującą w dół, rumpel w ręce, żagiel na maszcie celującym w niebo.)
Dopadło go wyczerpanie. Zjadł i wypił coś, rozłożył siedzenie i zasnął. Miał dziwne sny. W jednym z nich spytał Gimmicka: „Czy ty kiedykolwiek marzysz? To znaczy wtedy, kiedy nie jesteśmy połączeni”, a robot odpowiedział: „ Nauczyłeś mnie tego.” A może to było jakieś wspomnienie? Spędzili razem ładnych parę lat i odwiedzili różne dziwne miejsca.
Obudził się odświeżony, pełen werwy, porozciągał mięśnie, skorzystał z toalety, zjadł jeszcze trochę zimnych racji i znów usiadł. Kiedy poprosił o podanie przewidywanego czasu dotarcia do celu, wehikuł płaskim głosem oznajmił „Około trzech godzin.”
Zmarszczył brwi. Nie miał zbyt wiele czasu przed wschodem słońca. Jednak wiedział o tym od początku, mógł tylko mieć nadzieję. A napuchnięty dysk słońca zajmie cały horyzont za mniej więcej piętnaście godzin.
Wyjrzał na zewnątrz. Siedząc w grubym pancerzu wehikułu niewiele mógł zobaczyć, ale elektronika tworzyła mu dobrą symulację. Nagle poczuł się tak, jakby dach pojazdu zniknął, a on sam siedział pod gołym niebem, nagi i niewrażliwy na temperaturę. Tak mógł postrzegać świat anioł.
Nie, tylko człowiek. Teraz nie dzielił ze swoim partnerem jego odczuć. Jednak przez chwilę zatracił się w tej wizji.
Na północy jaśniało coś w rodzaju świtu, w sąsiedztwie słońca światło zodiaku błyszczało mocniej. Wznosiło się nad skałami i kraterami jak ogromne, delikatnie perłowe skrzydło rozpływające się pośród gwiazd. Pas galaktyki, lodowa rzeka sięgająca po krańce świata przyćmiła je. Wszędzie lśniły i migotały gwiazdy, całymi tysiącami oblepiały czarne niebo. Choć Christian widywał je bardzo często, przez chwilę czuł, że jego wolny duch szybuje w górę, w majestacie ich wiecznej ciszy.
Zaskoczył go nagły błysk. Nisko nad północno-zachodnim zboczem pojawił się niebieski diament. Christian wpatrywał się w otaczający go złotawy pyłek. Ziemia, pomyślał, i jej księżyc. Dom.
Czy księżyc oświetla dziś niesiony wiatrem pył, prochy Ellen?
Wspomnienia dopadały go czasem bez ostrzeżenia. Już dawno wyleczył się z żalu. Miewał inne kobiety przed nią; miewał też kobiety po niej. Ale to dla niej zostawił kosmos i zajął się inżynierią na Ziemi. Nie chciał zostawiać jej na całe miesiące i lata, nawet kosmos nie był tego wart. Gdy umarła – roboty nie potrafiły zapobiec każdemu bezsensownemu wypadkowi – a on rozsypał zawartość urny na polach, które tak kochała, wrócił w kosmos. Ich syn był dorosły i już go nie potrzebował. Zajął się nową technologią łączenia człowieka z maszyną i rzadko wpadał z wizytą. Ale od czasu do czasu nachodziły go wspomnienia, a to nadal bolało.
Może tak było lepiej. Oczywiście chętnie płacił tę cenę. Mimo wszystko na Ziemi czuł się uwięziony. A gwiazdy…
Znów popatrzył w górę. Poczuł wielką tęsknotę. Przemierzył cały Układ Słoneczny. Czekał na niego wszechświat.
Z gniewem odsunął te uczucia. Nie chciał użalać się nad sobą. Człowiek dotrze do gwiazd, na pewno, ale to nie zdarzy się za jego życia, i nie będą to ludzie z krwi i kości, ale maszyny. Czujące, wrażliwe, niosące ze sobą całe dziedzictwo historii, ale nie do końca ludzkie.
Jej duch odszedł. W kabinie nagle stało się zbyt cicho.
Nie był sentymentalny. Jeśli chciał przetrwać, nie mógł sobie na to pozwolić. Jednak tępak pozbawiony emocji także nie przetrwa. To oznacza, że trzeba znaleźć sposób na wypełnienie pustego czasu – gry i programy komputerowe to za mało, trzeba zająć się czymkolwiek, nauką języka, kaligrafią, albo tworzeniem dzieł sztuki czy zgłębianiem filozofii. Christian Brannock śpiewał ballady, a kilka z nich sam skomponował.
Wziął ze sobą swoją gitarę. Dzięki optyce pojazdu nadal miał wrażenie, że jest na zewnątrz, ale pamiętał, gdzie jest instrument. Sięgnął i wyciągnął go. Pudło i struny zalśniły, kiedy położył gitarę na kolanach. Zagrał akord i zaczął śpiewać.
Kiedyś w naszych sercach
Rozpaliliśmy płomień
By ogrzać zmarznięte dłonie
I schylić się ku sobie
Pragniemy wciąż na nowo
Dotyku ciał i serc
Pewności, że już nigdy
Nie rozstaną się.
Nie. Przestał grać. Napisał tę piosenkę w czasach swojej młodości spędzonej na Ziemi, później bardzo spodobała się Ellen. Jakiś czas temu, już na Marsie, wrócił do niej. Śpiewając ją tutaj czuł, że to jakoś nie na miejscu.
Dlaczego miotał nim taki niepokój? Dlatego, że groziła mu utrata Gimmicka? Przecież Gimmick był tylko maszyną. No, może nie „tylko”…
Christian musiał się przygotować do pracy. Przeszedł do nieco starszego i bardziej sprośnego repertuaru.
W Amsterdamie była dziwka,
Co na imię miała Marta…
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Olśnienie
— Poul Anderson

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.