Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Matthew Woodring Stover
‹Ostrze Tyshalle’a, część 1›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstrze Tyshalle’a, część 1
Tytuł oryginalnyBlade of Tyshalle
Data wydania23 września 2009
Autor
PrzekładWojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec
Wydawca MAG
CyklAkty Caine’a
ISBN978-83-7480-148-5
Format488s. 135×205mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ostrze Tyshalle’a, część 1

Esensja.pl
Esensja.pl
Matthew Woodring Stover
1 2 3 5 »
Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszej części powieści Matthew Woodringa Stovera „Ostrze Tyshalle’a,”. Książka należąca do cyklu „Akty Caine’a” ukazała się nakładem Wydawnictwa MAG.

Matthew Woodring Stover

Ostrze Tyshalle’a, część 1

Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszej części powieści Matthew Woodringa Stovera „Ostrze Tyshalle’a,”. Książka należąca do cyklu „Akty Caine’a” ukazała się nakładem Wydawnictwa MAG.

Matthew Woodring Stover
‹Ostrze Tyshalle’a, część 1›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstrze Tyshalle’a, część 1
Tytuł oryginalnyBlade of Tyshalle
Data wydania23 września 2009
Autor
PrzekładWojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec
Wydawca MAG
CyklAkty Caine’a
ISBN978-83-7480-148-5
Format488s. 135×205mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
ZERO

1
Tylko w jeden sposób mogę wam wyjaśnić, dlaczego nigdy więcej mnie nie zobaczycie: muszę wam opowiedzieć o Harim.
Oto jak wyobrażam sobie rozmowę, której skutkiem było wrzucenie mojej osoby w życie Hariego Michaelsona. Nie było mnie przy niej, nie znam jej rzeczywistego przebiegu, ale mam jej obraz przed oczami, mocny i wyrazisty jak uderzenie otwartą dłonią w policzek. Dobry taumaturg musi mieć potężną wyobraźnię, wyczuloną na szczegóły. A ja jestem najlepszym absolwentem Konserwatorium.
Rozmowa wyglądała tak:
– Wszystko widać we wskazaniach telemetrii – mówi Administrator Wilson Chandra, dyrektor Konserwatorium.
Wyciera spocone dłonie w rąbek chlamidy. Mruga. Dym z cygara gryzie w oczy. Oblizuje wargi (mięsiste i zawsze spierzchnięte) i patrzy w dół, na szeregi magów-uczniów, skoncentrowanych i pogrążonych w medytacji. Nawiasem mówiąc, nie ma mnie wśród nich. To początkujący.
– Jest świetny w przedmiotach teoretycznych, opanował westerling, zna kulturę i folklor Pierwszego Kontynentu, ale, jak pan widzi, z trudem utrzymuje alfę, pierwszy stopień podwyższonej świadomości – ciągnie Chandra. – Beta, niezbędna dla skutecznego rzucania czarów, jest dla niego nieosiągalna, a ćwiczymy przecież dopiero drugi poziom dekoncentracji, czyli przybliżony odpowiednik warunków w prywatnym pokoju w gospodzie w dużym mieście. W związku z tym nie wydaje mi się…
– Zamknij się, z łaski swojej – przerywa mu drugi mężczyzna na technomostku. – Chryste Panie, ależ ty potrafisz być męczący…
– Ehm… – Administrator Chandra przeczesuje palcami przerzedzone włosy, które nawet w klimatyzowanym wnętrzu są mokre od potu. – Jak pan sobie życzy, Biznesmenie.
Biznesmen Marc Vilo, Patron ucznia, o którym rozmawiają, przygryza grube cygaro i podchodzi do okna, żeby mieć lepszy widok. Jest niski i kościsty, ma krzywe nogi, maniery dokera i nerwową zajadłość kogucika szkolonego do walki. Wielokrotnie oglądałem go w programach w sieci. W konserwatywnym skafandrze i płaszczu nie prezentuje się szczególnie imponująco. Wrażenie robi dopiero jego historia: urodził się w rodzinie Handlowców, przejął rodzinny interes (firmę transportową z trzema ciężarówkami) i przemienił go w spedycyjnego giganta Vilo Intercontinental, po czym odkupił kontrakt rodziny od opiekującego się nią Patrona, wkupił się do kasty Biznesmenów i w wieku czterdziestu kilku lat stał się jednym z najbogatszych mieszkańców zachodniej półkuli – nie licząc, rzecz jasna, Uprzywilejowanych. Programy sieciowe nazwały go Szczęśliwym Miliarderem.
Właśnie dlatego Administrator Chandra jest teraz na technomostku. Zwykle pochłaniają go znacznie ważniejsze obowiązki niż zabawianie odwiedzających Konserwatorium Patronów, ale pierwszy protegowany Marca Vilo jest zwyczajnie słaby i grozi mu odpadnięcie z roku. Administrator chciałby złagodzić wstrząs i zrobić jak najlepsze wrażenie, żeby Biznesmen się nie zniechęcił i w przyszłości zechciał jeszcze sponsorować kolejnych uczniów. Jakkolwiek by na to patrzeć, on, Chandra, też prowadzi tu interes. Sponsorowanie Aktora bywa niezwykle lukratywnym zajęciem, jeśli tylko ten Aktor odniesie sukces; mój ojciec wie o tym najlepiej. Administrator chce, żeby Vilo nie zniechęcił się pierwszą chybioną inwestycją, ponieważ nie ma powodów przypuszczać, że następne będą równie nieudane.
– Sprawia również pewne… hm… kłopoty natury wychowawczej…
– Kazałem ci się chyba zamknąć?
Vilo nie odrywa wzroku od swojego protegowanego: Hariego Michaelsona, szczupłego dziewiętnastolatka, Robotnika z San Francisco. Chłopak klęczy na sfatygowanej plastikowej macie o wymiarach metr na metr. Dłonie trzyma stulone w Technice Trzech Palców. Z trzydziestu uczniów w sali tylko on jeden ma zamknięte oczy. Przylepione do skroni sondy, przekazujące informacje do komputerów Konserwatorium, są bezlitosne: udało mu się wprawdzie spowolnić rytm oddechu do trzech wdechów na minutę, ale tętno ma powyżej osiemdziesięciu, produkcję adrenaliny siedemdziesiąt osiem procent powyżej optimum, a wykres EEG ostry jak potrzaskane szkło.
Vilo wyjmuje z ust niedopałek cygara.
– Dlaczego w ogóle posłaliście go na szkolenie magijne?
– Rozmawialiśmy już o tym, kiedy go przyjmowaliśmy, Biznesmenie. Wyniki testów pamięci i wizualizacji przestrzennej sytuują go na granicy geniuszu; pod względem intelektualnym jest materiałem na znakomitego adepta, bez dwóch zdań. Jest jednak niezrównoważony emocjonalnie, skłonny do irracjonalnych wybuchów gniewu, oraz ponadprzeciętnie agresywny. Nie wiem, czy pan o tym słyszał, ale w jego rodzinie zdarzył się przypadek choroby psychicznej: jego ojciec został z jej powodu zdegradowany z kasty Pracowników.
– Co z tego? Znam tego dzieciaka, dwa lata dla mnie pracował. Owszem, ma trudny charakter, ale kto go nie ma? Jest bystry i twardy jak zelówki moich butów, do diabła. – Vilo uśmiecha się drapieżnie. – W jego wieku byłem taki sam.
– Musi pan zrozumieć, Biznesmenie, że podjęte przez nas kroki mają na celu wyłącznie chronienie pana przed nietrafioną inwestycją w chłopaka, który najprawdopodobniej nie przeżyje pierwszego transferu.
– No i? To jego kłopot, nie mój. Pieniądze… – Vilo spluwa tytoniem na dywan. – Pieniądze to nie problem.
– Przykro mi to mówić, ale nigdy nie będzie dobrym czarownikiem. A standardy Studia są mocno wyśrubowane. Komisja Egzaminacyjna ocenia uczniów niezwykle surowo. – Chandra wykonuje taki gest, jakby chciał ująć Marca Vilo pod łokieć i wyprowadzić go z technomostku. – Może zainteresowałby pana nasz nowy program pilotażowy: szkoła kapłańska. To specyficzna odmiana treningu, mająca tę zaletę, że przyszły adept wchodzi w trans magijny wyłącznie w ściśle kontrolowanych warunkach, pozorując rytuał religijny…
– Co ty mi tu chrzanisz… – Vilo znów wkłada do ust ogryzek cygara. – Władowałem w tego chłopaka kupę kasy, naprawdę kupę kasy, i gówno mnie obchodzą wasze standardy i egzaminy. Dzieciak skończy tę waszą popierdółkę, a potem wyślecie go do Nadświata. Koniec, kropka.
– Obawiam się, że nie będzie to możliwe…
– Chcesz, żebym wyszedł na kłamcę? – Oczy Vilo stają się nagle małe i złowrogie, jakby zapadały mu się w głąb twarzy. Kolejne słowa brzmią jak uderzenia młota: – Tego właśnie chcesz, Administratorze?
– Proszę mnie zrozumieć, Biznesmenie… Od czternastu miesięcy uczestniczy w szkoleniu magijnym. Zostało mu jeszcze tylko dziesięć, po których albo zda egzamin, albo na dobre odpadnie. Tymczasem jego postępy…
Vilo wraca do okna. Bardziej interesuje go żarzący się wiśniowo czubek cygara niż bełkot Chandry.
– Twoi rodzice mieszkają… w Chicago, tak? Macie tam taki ładny drewniany domek przy Fullerton, na zachód od Clark.
Chandra nieruchomieje jak skamieniały. Lodowaty pot ścieka mu po kręgosłupie.
– Zgadza się, Biznesmenie…
– Musisz zrozumieć, że mnie nie zdarzają się chybione inwestycje. Czy to jasne? Hari ma dostać swoją szansę.
– Biznesmenie, ja… – Nadludzkim wysiłkiem woli Chandra opanowuje drżenie głosu i zmienia temat: – Są jeszcze inne możliwości…
– Słucham.
– Proszę o wyrozumiałość, Biznesmenie. Może zanadto pospieszyłem się z twierdzeniem, że Michaelson nie ma szans. Skierowaliśmy go na kurs Magji Bitewnej, która jest przecież najtrudniejszą ze szkół. Jest jednak takie miejsce, gdzie jego… hm… agresywny charakter może mu się przydać. Za pańskim pozwoleniem, Biznesmenie, sugeruję, żeby załatwić mu nauczyciela.
– Jak to, to on nie ma nauczycieli? To za co ja płacę, do cholery?!
– Ależ oczywiście, że ma nauczycieli. Z naszego personelu. Sęk w tym, że on nie najlepiej reaguje na bezpośrednie zalecenia przełożonych. Kiedyś nawet…
Chandra postanawia przemilczeć brutalne pobicie Instruktora Pullmana przez Michaelsona. Ja o tym słyszałem, podobnie jak większość uczniów Konserwatorium; przez cały rok nie mieliśmy lepszej historii do opowiadania. Chandra uważa, że sprawa została załatwiona raz na zawsze, a Pullman po prostu się doigrał: narzucanie się chłopakowi z taką dysfunkcją psychoseksualną jak u Michaelsona było do tego stopnia nierozważne, że powinno być karalne. A co na to uczniowie? Cóż, Pullman lubił sobie pomacać i wielu z nas miało ochotę zrobić z nim to, co zrobił Michaelson.
– Miałem raczej na myśli innego ucznia, kogoś, kto nie miałby nad nim władzy… Jak pan zapewne zauważył, Michaelson nie uznaje autorytetów… Dlatego myślałem o kimś, kto mógłby się z nim… zaprzyjaźnić.
– A co, mało ma przyjaciół?
– Proszę pana… – Chandra parska nerwowym śmiechem. – Michaelson w ogóle nie ma przyjaciół.
I wtedy postanowił mnie wezwać.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.