Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arcydzieła na celowniku: Nieznośna ciężkość grafomanii
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Powieść jest przykładem tego, jaki skutek odnoszą czynności wykonywane przez niepowołane do tego osoby. Pewien czeski muzyk postanowił oto napisać coś oryginalnego i spłodził romans filozoficzny. Może gdyby skupił się na przygrywaniu do kotleta w zadymionej, praskiej knajpie efekt były mniej przykry dla otoczenia. Powieść bowiem szwankuje niemal na każdej płaszczyźnie: językowej, koncepcyjnej i fabularnej.

Andrzej W. Sawicki

Arcydzieła na celowniku: Nieznośna ciężkość grafomanii
[ - recenzja]

Powieść jest przykładem tego, jaki skutek odnoszą czynności wykonywane przez niepowołane do tego osoby. Pewien czeski muzyk postanowił oto napisać coś oryginalnego i spłodził romans filozoficzny. Może gdyby skupił się na przygrywaniu do kotleta w zadymionej, praskiej knajpie efekt były mniej przykry dla otoczenia. Powieść bowiem szwankuje niemal na każdej płaszczyźnie: językowej, koncepcyjnej i fabularnej.
Zacznijmy od samej historii. Tomasz, lekarz neurochirurg, w wolnych chwilach zajmuje się miłosnymi podbojami, jest do tego stopnia uzależniony od seksu, że prowadzi jednocześnie wiele romansów. Ha! Ciekawe, playboy w komunistycznej Czechosłowacji, a to dobre, ale chyba na czeską komedię, a nie na poważną rozprawę o egzystencji. Autor nie odrobił lekcji z epoki, powinien najpierw poczytać, jak żyło się ludziom w tamtych czasach. Kto miałby czas na erotyczne eskapady, kiedy kupienie rolki papieru toaletowego wiązało się z wielogodzinnym staniem w kolejce? Może Tomasz podrywał Prażanki stojąc pod mięsnym w oczekiwaniu na transport mortadeli? Rozumiem, że autorowi nie chciało się poczytać o historii Czech, ale realia epoki wypada sprawdzić.
Życie Tomasza komplikuje pojawienie się Teresy, skromnej, wrażliwej kelnerki, która o zgrozo, akceptuje naszego dandysa takim jaki jest. Teresa jest postacią tragiczną, ale jej tragiczność autor uszył grubymi nićmi i to dość nieporadnie. Teresa jest zakompleksiona i zaszczuta, wychowała ją bowiem ekscentryczna, nie kochająca matka, której paskudny charakter objawiał się publicznym puszczaniem gazów i chodzeniem nago po mieszkaniu. Nie da się ukryć, że brzmi to absurdalnie. Autor nie opanował podstaw tyczących tworzenia postaci tragicznych. Teresa, by była autentyczna, powinna w dzieciństwie być gwałcona przez ojczyma i bita przez szkolne koleżanki. Jeśli autor czyta tę recenzję, to niech zanotuje. Dam tu jeszcze kilka rad dla początkujących pisarzy.
Tomasz zakochuje się w Teresie, ta dzięki jego wpływowi powoli się zmienia, nabiera pewności, podejmuje pracę jako technik fotograf. Tomasz uspokaja się, ale tylko pozornie. Nieposkromiona chuć pcha go w ramiona innych kobiet, a szczególnie często w ramiona Sabiny, awangardowej malarki. Jakie szanse ma Teresa w konfrontacji z piękną artystką? I tu autor się nie popisał. Zamiast rozbudować wątek walczących o względy Tomasza kobiet, dać jakiś wątek sensacyjny, coś pchającego akcję i wciągającego czytelnika, autor rozmywa cały konflikt. Teresa co prawda dąży do konfrontacji i odwiedza Sabinę w jej atelie, ale nic z tego nie wynika. Pisarz nie powinien tak zaniedbywać jedynego ciekawego wątku, to poważny błąd. Jak napisałem wyżej, zalecam w tym wypadku zastosowanie jakiegoś triku chwytającego za serce, najlepsza byłaby walka dwóch bohaterek. Niechby one złapały się za kudły w tym atelie i wpadły w farby. Umazane w kolorowych mazidłach zaczęłyby rwać na sobie ubranie, miętosić swoje biusty, wreszcie ten, tego, stałby się kochankami. To by dało kopa całej akcji!
Tymczasem nadchodzi Praska Wiosna, do Czech, z „bratnią pomocą” wkraczają wojska Radzieckie. Na praskich ulicach pojawiają się sowieckie czołgi. Czeszki w ramach walki z najeźdźcą defilują przed wyposzczonymi sołdatami ubrane w spódniczki mini, Teresa robi błyskawiczną karierę reportera, biegając po barykadach z aparatem w garści. Tomasz publikuje polityczny, ostry artykuł. Nasz jurny pan doktor trafia na czarną listę i dostaje nakaz napisania lojalki. Odmawia, co według filozofii zawartej w całej książce i tak nie ma znaczenia. Pojedyncze decyzje nie mają bowiem żadnego znaczenia, przy lekkości bytu, którego doświadczamy.
Pominę tę filozofię dla ubogich milczeniem, bo szkoda słów. Grajek jednak zawsze pozostanie grajkiem, a nie prawdziwym pisarzem-filozofem, jak na przykład Jacek Dukaj.
Tomasz zostaje wyrzucony ze szpitala, wyjeżdża razem z Teresą do Szwajcarii. Jak na złość podąża za nimi Sabina. Tomasz podejmuje praktykę i dalej skacze sobie z kwiatka na kwiatek. Sabina, jak przystało na artystkę, jest odpowiednio rozwiązła i prócz Tomasza znajduje sobie jeszcze jednego kochanka – Fritza. To kolejna tragiczna postać tej powieści. Fritz kończy marnie, ale w głupi sposób. Umiera, pobity przez przypadkowego rzezimieszka. Ja wiem o co chodziło autorowi, chciał znów podkreślić tę swoją filozofię. Co by Fritz nie zrobił, jego udział w marszu lekarzy w Birmie i tak nie miał sensu. Jakiejkolwiek nie podjąłby decyzji i tak wszystko to furda! Tylko, że ten ciekawy, nie da się ukryć, motyw też został skopany. Fritz powinien zginąć zastrzelony przez wietnamskich żołnierzy, to byłoby takim rodzynkiem, elementem dramatu wojennego. Strzelanina bardzo zdynamizowałaby historię. Epizod na wietnamskiej granicy kończy się jednak nijako, choć tak, wiem, to też ma związek z tymi bzdurami o egzystencji.
Teresa ma dość wybryków Tomasza, a szczególnie zapachu kobiecego krocza (nie swojego), który od niego nieustannie czuje. Wraca zatem do Pragi. Tomasz orientuje się, że ją kocha i podąża za wybranką. Znów stawia się komunistom za co dostaje zakaz wykonywania zawodu, podejmuje pracę jako myjący okna, a Teresa wraca do kelnerstwa. Ich losy mają symbolizować ciężką dolę czeskiej inteligencji degradowanej i niweczonej przez system. Autor znów nie sprawdził realiów epoki. Proszę mi powiedzieć, jak Tomasz utrzymałby się z mycia okien w komunie? Kogo stać było na myjącego okna, czym by mu płacił? Pasztetową i szarym mydłem?
Tomasz jest zapraszany do mycia okien przez dawnych pacjentów i kochanki. Zalicza także każdą spotkaną w czasie pracy kobietę. Jakby chcąc podkreślić degenerację tego inteligenta autor opisuje szczegółowo jego seksualne upodobania. Jak rozumiem słabość do damskich odbytów na nawiązywać do tytułu powieści? Takie mrugnięcie do czytelnika? Słabe. Żart w złym guście. Puszczać oko też trzeba umieć i robić to z większą elegancją.
Teresa próbuje zakosztować smaku zdrady i idzie do łóżka z Inżynierem. Kolejny zmarnowany wątek, napisany zupełnie bez polotu. Zdrada Teresy powinna być zagrana mocniejszym akordem, może Inżynier powinien być brutalny lub perwersyjny, a Teresa powinna odkryć swoje upodobanie do ostrego seksu z elementami sado-masochistycznymi? To by pasowało do jej postaci, jak ulał, zaciekawiłby też czytelnika. Autor musi się jeszcze wiele nauczyć o budowaniu napięcia i sposobu w jaki operuje się scenami seksu. Powinien więcej czytać, a skoro zabiera się za śmiałą erotykę niech sięgnie po pisma Markiza de Sade.
Nie będę dalej opisywał tej żałośnie poprowadzonej akcji, bo nie chcę wszystkiego zdradzać, ale o pomstę do nieba woła zakończenie powieści. Śmierć bohaterów została jedynie zasugerowana rozdział wcześniej, a sam koniec to opis wycieczki do innego miasta. Gdzie grzmiący, powalający finał? Gdzie suspens, zaskoczenie? Wreszcie puenta? Czy autor sobie wyobraża, że czytelnik śledzi jego filozofie groteskowo wmontowane w ciąg wydarzeń i łapie przesłanie bez wyjaśnień? Autor powinien wziąć do siebie powiedzenie, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczął, ale jak kończy. Finał powinien pozostawić czytelnika zadowolonym i pełnym oczekiwania na następną część. W dzisiejszych czasach nie likwiduje się bohaterów, powieść powinna być jedynie zachętą do nabycia całego, co najmniej siedmiotomowego cyklu. To fundamentalne!
Na zakończenie jeszcze sprawa języka. Na romans jest zbyt ciężki, a jak na opowieść filozoficzną zbyt przezroczysty. Niemal przez cały czas rozumiałem o czym czytam, nie musiałem się zastanawiać nad sensem wypowiedzi. Brak było niejednoznaczności, zagmatwania na poziomie formy. Zbyt mało rwanych lub bełkotliwych zdań, przerwanych ciągów przyczynowo-skutkowych, nieklarownych myśli i mroku. To kładzie powieść, jako artystyczną. Szczególnie brak mroku. Za głównonurtowe dzieło nie zostanie zatem uznane, a na powieść popularną się nie nadaje, bo zbyt tragiczne. Miłość została przysłonięta seksualnymi wybrykami, a akcja zabita filozoficznymi wywodami. Trzeba jednak przyznać, że te ostatnie przynajmniej udało się podać autorowi w miarę dyskretnie, bez wielostronicowego smędzenia.
Myślę, że autor ma potencjał i jeśli będzie słuchał rad bardziej oczytanych i wybitniejszych autorów, jeszcze coś z niego będzie. Powinien jednak jeszcze poćwiczyć realia epoki, budowanie napięcia i kreślenie sylwetek psychologicznych bohaterów. I dużo, dużo czytać. Mniej internetu, a więcej książek.

Zaskoczony recenzją? Domyślasz się, jaka powieść jest opisywana, ale coś ci nie gra? Przeczytaj najpierw wprowadzenie Anny Brzezińskiej, a dowiesz się, o co chodzi w tej zabawie!

Andrzej W. Sawicki – chemik zawodowo zajmujący się badaniami nad syntezą substancji aktywnych leków. Debiutował w 2004 r. na łamach Fahrenheita, do tej pory opublikował kilkanaście opowiadań i powieść. Obecnie literacko próbuje dać upust jednej ze swoich zaniedbanych pasji – historii wojskowości. Mundur fascynował go od dziecka, do tego stopnia, że w pamiętnym 1981 roku na ochotnika wstąpił do Zuchów. Służbę socjalistycznej ojczyźnie kontynuował do samego jej końca jako harcerz. Dużo później sympatia do militariów i wojska znów się odezwała i sprowokowała go do nie uchylenia się przed obowiązkiem służby wojskowej i radosnego udania się „w kamasze”. Obecnie trwa na straży macierzy jako podchorąży rezerwy Wojska Polskiego. Jako, że karierę zbrojną ostatecznie zakończył, pozostało mu realizowanie wojskowej pasji już tylko literacko i raczenie czytelników swoimi fantastycznie modyfikowanymi wizjami historii oręża polskiego. Z naciskiem na przygody „leśnych chłopców”, przez szczególne upodobanie do partyzantki i buntowniczych zrywów.

koniec
6 grudnia 2010

Komentarze

16 II 2011   19:13:48

Ledwo pamiętam, czytałem "Nieznośną lekkość bytu" w chyba 85 albo 86 roku. W tamtych latach - rewelacja i nowość.
Teraz już chyba bardziej jako ciekawostka i cień tamtych klimatów.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Stary człowiek już nie może
— Maciej Guzek

Bezwolna czarownica
— Anna Brzezińska

Dorobkiewicz, czyli Zbrodnia i kara

Dorobkiewicz
— Michał Krzywicki

Zniszcz mnie!
— Anna Brzezińska

Tegoż autora

Bóg jest z nami
— Andrzej W. Sawicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.