Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacek Kotarbiński
‹Sztuka rynkologii›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSztuka rynkologii
Data wydania17 stycznia 2014
Autor
Wydawca One Press
ISBN978-83-246-7993-5
Format260s. 158x235
Cena39,90
Gatuneknon‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Brzydkie słowo marketing
[Jacek Kotarbiński „Sztuka rynkologii” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Sztuka rynkologii” stanowi doskonały przykład na to, że lekkie pióro i znajomość tematu nie zawsze wystarczą, by stworzyć porywający tytuł.

Daniel Markiewicz

Brzydkie słowo marketing
[Jacek Kotarbiński „Sztuka rynkologii” - recenzja]

„Sztuka rynkologii” stanowi doskonały przykład na to, że lekkie pióro i znajomość tematu nie zawsze wystarczą, by stworzyć porywający tytuł.

Jacek Kotarbiński
‹Sztuka rynkologii›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSztuka rynkologii
Data wydania17 stycznia 2014
Autor
Wydawca One Press
ISBN978-83-246-7993-5
Format260s. 158x235
Cena39,90
Gatuneknon‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
„W debacie publicznej słowo „marketing” dosięgło swoistego poziomu dna. Kiedy tarzało się w mule, piszczało i miało obłęd w oczach – podniosłem, wytarłem, pocieszyłem, przytuliłem i napisałem tę książkę.” – tak kończy się „Sztuka rynkologii”, tymczasem właśnie od tego fragmentu mogłaby się zaczynać. Jacek Kotarbiński podjął się trudnego zadania odkłamania stereotypów marketingu i marketingowca, jakie funkcjonują w naszym społeczeństwie. Kim bowiem jest w naszych oczach pracownik działu marketingu? Kimś, kto chce nam wcisnąć ciemnotę, przekonać do tego, że sprzedawany przez jego firmę szajs nie tylko szajsem nie jest, ale wręcz imponuje solidnością oraz innowacyjnością. Co gorsza, w ten sam sposób myśli (o ile myśli) wielu właścicieli, zatrudniając nie tyle specjalistów, co właśnie fachowców od wciskania kitu (pół biedy, gdyby ci właściciele mieli akurat firmy szklarskie).
W tym momencie na scenę wkracza Kotarbiński, ale spokojnie – zanim zacznie wymachiwać szabelkę i tłumaczyć nam, czym tak naprawdę jest marketing i na czym polega jego stosowanie, najpierw przeprowadzi nas przez cały proces, na końcu którego stoi dzisiejsze postrzeganie tego, co stoi za słówkiem na „m”. Rys historyczny obliczony na grubo ponad sto lat bywa ciekawy, ale też irytujący. Przede wszystkim został niepotrzebnie rozwleczony o rzeczy oczywiste – czy naprawdę trzeba nam tłumaczyć od podstaw budowę polskiego kapitalizmu, przypominać, jaką popularnością cieszył się handel, nazwijmy to, „straganiarski"? Albo że można było stosunkowo łatwo dorobić się na handlu zagranicznymi towarami? Rozumiem mnogość interesujących przykładów oraz chęć ich wykorzystania, ale „Sztuce rynkologii” zdecydowanie przydałaby się również inna sztuka – skreśleń.
Druga część książki to już danie (terminologię kucharską stosuję nieprzypadkowo – skorzystał z niej również autor) właściwe – autor serwuje krytykę firm, które nie wiedzą, czym tak naprawdę powinien zajmować się ich dział marketingu. Tu także przykład ściele się gęsto (ciężko otworzyć książkę na stronie, na której Kotarbiński nie cytuje kogoś lub – częściej – samego siebie), pokazując, z jak absurdalnym rozumieniem marketingu mamy często do czynienia. Żeby jednak krytyka była uzasadniona, należy powiedzieć nie tylko „jak jest”, ale też „jak powinno być”. I tu największa wartość książki Kotarbińskiego, który w sensowny (czytaj: zrozumiały dla laika) sposób tłumaczy, czym faktycznie powinien zajmować się marketing i ludzie z nim związani. Wymienia przy tym ponad 20 kluczowych(!) kompetencji marketera, co daje pewne pojęcie o tym, jak szerokie może być spektrum działania takiej osoby. Głównym przesłaniem autora wydaje się stwierdzenie, że marketing to przede wszystkim zarządzanie rynkiem, a nie proste tworzenie narzędzi podnoszących sprzedaż – bo w dłuższej perspektywie firma odniesie korzyści raczej z tego pierwszego, choć doraźnie szybciej może zyskać na drugim.
A na czym zyskałaby omawiana książka? Z pewnością na nieco bardziej przejrzystym układzie i wtłaczaniu mniejszej liczby odnośników, cytatów, etc. Styl jest przystępny, ale nie zawsze idzie za nim logika wywodu – np. fragment o tym, jak ma się nazywać osoba zajmująca się marketingiem, poprzedza (skądinąd zgrabna) myśl mówiąca o tym, że „pionierów poznajemy po strzałach w plecach”. Nierozwinięte w dalszym toku narracji zdanie pozostaje zabiegiem czysto efekciarskim, bardziej rozpraszającym niż pozwalającym się skupić na lekturze. Zresztą całe wydawnictwo sprawia wrażenie przesadzonego – nie w treści, ale właśnie w formie. Nieco rozczarowanym można poczuć się też pod sam koniec, gdy Kotarbiński tłumaczy, że książka nie jest „klamrą spinającą zagadnienie”, ale raczej „poszukiwaniem bramy, otwarciem dyskusji” – dość interesujące stwierdzenie jak na dzieło zatytułowane „Sztuka rynkologii”. Interesujące, ale niestety prawdziwe. Czytelnicy zajmujący się zagadnieniem nie od dziś nie znajdą tu odkrywczych dla nich tez, raczej odczują znudzenie wyjaśnianiem wyjaśnionego i znanymi przykładami. Lekturę polecić można adeptom początkującym oraz tym, którzy stoją po złej stronie marketingowej mocy. Być może zrozumieją, że nie uprawiają zawodu polegającego na obsłudze pojemnika z kitem.
koniec
16 sierpnia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Zapomną o nas
— Daniel Markiewicz

Mistrzostwo formy
— Daniel Markiewicz

Walc nasz (zbyt) powszedni
— Daniel Markiewicz

Odmienne stany moralności
— Daniel Markiewicz

Czytając (dobre) science fiction
— Daniel Markiewicz

Całodobowe szczęście
— Daniel Markiewicz

Nieustające wakacje
— Daniel Markiewicz

Trudna miłość
— Daniel Markiewicz

Szeptanie traumy
— Daniel Markiewicz

Magiczna apokalipsa
— Daniel Markiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.