„Wszelkie podobieństwa do jakichkolwiek, zarówno żyjących, jak i zmarłych osób, mogą być wyłącznie przypadkowe”, deklaruje Peter Ayckroyd w krótkim posłowiu do swej powieści „Hawksmoor”. A jakież to osoby? Tytułowy Nick Hawksmoor, detektyw policyjny, nie jest bynajmniej główną postacią książki, pojawiając się dopiero w drugiej jej połowie. Nie, bardziej znamienity od niego jest jego imiennik sprzed wieków.
Ani słowa więcej
[Peter Ackroyd „Hawksmoor” - recenzja]
„Wszelkie podobieństwa do jakichkolwiek, zarówno żyjących, jak i zmarłych osób, mogą być wyłącznie przypadkowe”, deklaruje Peter Ayckroyd w krótkim posłowiu do swej powieści „Hawksmoor”. A jakież to osoby? Tytułowy Nick Hawksmoor, detektyw policyjny, nie jest bynajmniej główną postacią książki, pojawiając się dopiero w drugiej jej połowie. Nie, bardziej znamienity od niego jest jego imiennik sprzed wieków.
DYER, Nicholas. 1654 – ok. 1715. Architekt angielski, najwybitniejszy uczeń sir Christophera Wrena […] [Kościoły, które zaprojektował] świadczą o jego zdolności panowania nad imponujących rozmiarów abstrakcyjnymi kształtami, jak również o jego niemal romantycznej wrażliwości na linie, które łączyły masywność z cieniem. […] Zmarł w Londynie zimą 1715, jak się przypuszcza, na skutek podagry, choć nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące jego śmierci i pogrzebu.
Jego to myśli i słowa, spisane w formie pamiętnika, przewijają się przez całą powieść. Jak skromnie przyznaje na jej początku:
Nie rozporządzam darem narracyi, przeto również i to opowiadanie o mnie samym zostanie zapewne przez wszystkich uznane za marną opowieść zimową, zamiast żeby ich przepełniło lękiem przed innym światem i postawiło oko w oko z powszednimi grozami, które dotychczas lekce sobie ważyli […].
Ów inny świat to przede wszystkim świat mroku, w którym rządzą pradawne bóstwa – jak Baal-Berith – i siedem demonów, którym, kryjąc się pod płaszczem budowniczego kościołów, postawił wiekuiste pomniki. Bo Nicholas Dyer jest, rzeklibyśmy dziś, satanistą. W pełni świadomym ziemskich tego konsekwencji:
Wiedziałem wszak, iż wszystkie ustawy były przeciwko mnie: […] że mianowicie wspomaganie, zatrudnianie bądź nagradzanie jakichkolwiek złych duchów jest ciężkim przestępstwem, […] każda osoba posługująca się magią bądź czarami, jako też wszyscy jej pomocnicy, wspólnicy i doradcy, gdy zostaną uznani winnymi takowego przestępstwa, poniosą karę śmierci jako zbrodniarze, bez prawa do duchowej posługi.
Ale ów napawający lękiem inny świat to także ten sam skrawek lądu po przetoczeniu się przezeń kilku wieków. Bo Londyn czasów Dyera nierozerwalnie wiąże się z Londynem czasów Hawksmoora; te same lub zbliżone imiona i nazwiska, te same problemy takich samych ludzi. Znów Nicholas ma pomocnika Waltera, samotna gospodyni szuka chętnego do ogrzania łoża, wałęsające się dzieci padają ofiarą swych rówieśników… i rąk zabójcy kryjącego się w mroku. Dyer przyznaje się do popełnionych rytualnych mordów; kto jednak zabija w tych samych miejscach, bez pozostawiania śladów, za czasów Hawksmoora? Nie tylko przeskoki narracji, prowadzone w stylu, który czytelnicy Esensji mogą znać z opowiadania Wojciecha Zawistowskiego „
Inkarnacje”, sugerują ścisły związek historii rozdzielonych wiekami, swoiste „non omnis moriar” w wykonaniu Dyera, wyznającego:
I oto nachodzi mię zastanowienie: czyżbym żył w jakowymś śnie?
Powieść nie jest łatwa w odbiorze. Przeplatanie czasów, wątków i bohaterów jest tylko jednym z problemów, w dodatku nieznacznym. Większym jest użyty język, wymagający uwagi i koncentracji czytelnika. Współczesna narracja trzecioosobowa sąsiaduje ze stylizowanymi wspomnieniami architekta, gdzieniegdzie do tego łącząc się z zapisem w formie dramatu, z didaskaliami i wymienieniem dramatis personae. Ustami swego bohatera autor wyznaje:
Słowa winny być wydobywane z mroku i traktowane z dbałością, wzbogacane sztuką oraz z wprawą korygowane. Praca i czas są tymi narzędziami, które w każdym działaniu służą perfekcji. […] Gdybym był pisarzem, to starałbym się zagęścić potok mego dyskursu, aby przestał być prosty i łatwy. Wybrałbym właśnie styl kwiecisty i pompatyczny! […] Posługiwałbym się zawiłymi zdaniami i dziwnie brzmiącymi terminami, żeby mowa moja jawiła się słuchaczom jako oślepiająca błyskawica, która na nowo wzbudzi w nich uczucia grozy, szacunku i pragnienia.
Wzbudzić uczucia grozy autorowi się we mnie nie udało. Powieść odebrałem jako filozoficzną, obyczajową raczej, niż grozę czy horror. Nic tu bowiem – poza zdemaskowaniem – nie grozi bohaterom, a postacie drugo- i trzecioplanowe giną stosunkowo szybko i na ogół bez specjalnego nastroju narracyjnego. Uczucie szacunku? Owszem, budzi szacunek umiejętność tak zagmatwanego pisania, przeplatania czasów i wątków, ale większym szacunkiem darzę jednak tych, którzy z takiego poplątania potrafią wyjść zwycięsko. Jak bowiem kończy się powieść? Nie przynosząc żadnych rozwiązań… Wreszcie – pragnienie? A tak, chętnie sięgałem po szklaneczkę w trakcie lektury… Wątpię jednak, czy autorowi akurat o to chodziło.
Według okładki, „talent Petera Ackroyda wręcz oszałamia” Anne Rice. Mnie jakoś nie. Może to kwestia tłumaczenia, może gustu. A może jej opinia dotyczy innej książki tego autora?
– To doprawdy głupota i szaleństwo przykładać wagę do pochwał – mówi Walter.
– A przy tym najlepsze rzeczy mają najmniej admiratorów – dodaję – gdyż więcej jest na tym świecie osłów niźli ludzi wartościowych i zdolnych.
Cóż, nie zostanę admiratorem „Hawksmoora”, nie uważając się jednak za osła. Po prostu pozwolę sobie mieć inny gust. „Groza – powiadam na to cicho – to kompas naszej sztuki”, rzecze autor ustami Dyera. Mój kompas wskazuje jednak nieco inny kierunek.
Wolałbym raczej, aby moje dzieło pozostało skryte w mroku, niż żebym miał im ujawnić moje poczynania, albowiem im mniejszą przypisują mi wartość, tym większą cieszę się swobodą działania.
No dobrze. Pomińmy milczeniem błąd składu czy też brak fragmentu powieści na stronie 299, gdy akcja ze zdania na zdanie nagle przenosi się w zupełnie inne miejsce, skacząc w czasie przynajmniej o godzinę. Nie zastanawiajmy się też, co takiego wydarzyło się na Śląsku i kim był odwołany stamtąd lord Peterborough.
Na temat „Hawksmoora” ani słowa więcej.