Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ken Kesey
‹Pieśń żeglarzy›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieśń żeglarzy
Tytuł oryginalnySailor Song
Data wydanialipiec 2003
Autor
PrzekładWojsław Brydak
Wydawca Rebis
ISBN83-7301-054-8
Format516s. 128x197mm, oprawa twarda
Cena45,-
Gatunekfantastyka, obyczajowa
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Otwórz oczy
[Ken Kesey „Pieśń żeglarzy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Sebastian wychodzi z założenia, iż „Lot nad kukułczym gniazdem” arcydziełem jest, a Kesey kończy się na tej książce i kropka. Tak jakby każdy pisarz musiał produkować się na jedno kopyto. „Lot…” jest, i owszem, arcydziełem, ale Kesey napisał oprócz niego kilka rzeczy równie istotnych – tyle że zupełnie INNYCH, nie będących takimi gorszymi „Lotami…”, tylko całkiem osobną parą kaloszy. „Lot…” wpisuje się zapewne w nurt beatników, a na pewno jest wstrząsającym studium łagrowo-psychiatrycznym. „Czasami wielka chętka” to realistyczna epopeja z życia drwali, o obłędnej dynamice i dzikiej narracji. „Pieśń żeglarzy” to czystej wody fantastyka, dla odmiany zdrowa psychicznie.

Marta Bartnicka

Otwórz oczy
[Ken Kesey „Pieśń żeglarzy” - recenzja]

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Sebastian wychodzi z założenia, iż „Lot nad kukułczym gniazdem” arcydziełem jest, a Kesey kończy się na tej książce i kropka. Tak jakby każdy pisarz musiał produkować się na jedno kopyto. „Lot…” jest, i owszem, arcydziełem, ale Kesey napisał oprócz niego kilka rzeczy równie istotnych – tyle że zupełnie INNYCH, nie będących takimi gorszymi „Lotami…”, tylko całkiem osobną parą kaloszy. „Lot…” wpisuje się zapewne w nurt beatników, a na pewno jest wstrząsającym studium łagrowo-psychiatrycznym. „Czasami wielka chętka” to realistyczna epopeja z życia drwali, o obłędnej dynamice i dzikiej narracji. „Pieśń żeglarzy” to czystej wody fantastyka, dla odmiany zdrowa psychicznie.

Ken Kesey
‹Pieśń żeglarzy›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieśń żeglarzy
Tytuł oryginalnySailor Song
Data wydanialipiec 2003
Autor
PrzekładWojsław Brydak
Wydawca Rebis
ISBN83-7301-054-8
Format516s. 128x197mm, oprawa twarda
Cena45,-
Gatunekfantastyka, obyczajowa
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Gdyby nie przyrodzony mi z powodu płci oraz poniekąd rasy brak zdolności honorowej, to wyzwałabym Sebastiana Chosińskiego na udeptaną ziemię. Wyzwałabym, szargnął albowiem moją świętość, recenzując tak, a nie inaczej „Pieśń żeglarzy” Kena Keseya – moją ulubioną książkę fantastyczną, jedną z najlepszych znanych mi powieści amerykańskich i, moim zdaniem, najciekawszą rzecz, jaką Kesey napisał.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Sebastian wychodzi z założenia, iż „Lot nad kukułczym gniazdem” arcydziełem jest, a Kesey kończy się na tej książce i kropka. Tak jakby każdy pisarz musiał produkować się na jedno kopyto. „Lot…” jest, i owszem, arcydziełem, ale Kesey napisał oprócz niego kilka rzeczy równie istotnych – tyle że zupełnie INNYCH, nie będących takimi gorszymi „Lotami…”, tylko całkiem osobną parą kaloszy. „Lot…” wpisuje się zapewne w nurt beatników, a na pewno jest wstrząsającym studium łagrowo-psychiatrycznym. „Czasami wielka chętka” to realistyczna epopeja z życia drwali, o obłędnej dynamice i dzikiej narracji. „Pieśń żeglarzy” to czystej wody fantastyka, dla odmiany zdrowa psychicznie.
Postmodernizm, zdiagnozowany przez Sebastiana w „Pieśni żeglarzy” tonem zbliżonym do zarzutu, nie rzucił mi się w oczy. To książka bez szczególnych bajerów, bez dzikich zabiegów formalnych i bez sklejania wszystkiego ze wszystkim. Nie mogę też zgodzić się z całkiem jawnym zarzutem, że to „mydlana opera z tundrą w tle”; jeśli Sebastianowi „Pieśń żeglarzy” kojarzy się przede wszystkim z „Przystankiem Alaska”, bo dzieje się w Kuinak, to pewnie O. Henry, Karol May, „Tańczący z wilkami” i trzeciorzędne westerny to dla naszego dzielnego recenzenta też jeden pies (koń?), bo traktują o Dzikim Zachodzie, Indianach, kowbojach, krowach i takich tam pierdołach.
Lokalizacja powieści jest całkiem nieprzypadkowa i ma wiele wspólnego z zupełnie niedostrzeżonym przez Sebastiana „zmaganiem się z najistotniejszymi problemami współczesnego świata”. „Pieśń żeglarzy” ukazuje Amerykę w niedalekiej przyszłości – w bardzo ciekawym stadium rozwoju, przypominającym trochę „Zamieć” Stephensona. „Pieśń…” pokazuje jednak realia nie centrów cywilizacji, a jej obrzeży – zamiast cyberpunkowych gadżetów mamy więc poczciwe zodiaki do pływania, cessny do latania i kutry do połowu halibuta. Miejsce zostało, jak dla mnie, wybrane celowo i nie stanowi bynajmniej „dyżurnego tła egzotycznego” – to właśnie te obrzeża mają szansę poradzić sobie w sytuacji… No, jak na powieść fantastyczną przystało, pojawia się oczywiście SYTUACJA, której bohaterowie i cały ich światek będą musieli stawić czoła. Co do „drążenia zawiłości ludzkiej psychiki”, której też jakoś Sebastianowi w „Pieśni…” brakuje, to owszem, nie ma tu ani świrologii „Lotu…”, ani grzebania w emocjach „Wielkiej chętki”. Jest za to choćby doskonale przedstawiona reakcja małej, zapyziałej społeczności na Wielkie Zło, które przypływa z zewnątrz i przed którym nie ma ucieczki. Można się tylko bronić, jeśli komuś się zechce; jeśli wszystkim się zechce.
Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Sebastian w poszukiwaniu najistotniejszych problemów oraz zawiłości istotnie wymiękł po kilkudziesięciu stronach, przez co nie został ani trochę wzbogacony. Współczuję. Ominęła go i boska scena podania wrednej ekologistce magicznej herbatki, i Carmody tańczący hornpipe’a, i indiańska orgia rodzinna z azotanem amylu (nie dla wrażliwych), i romantyczna w swej prostocie sytuacja, w której pewien szczeniak musiał zwolnić łóżko dla ważniejszych celów. Ominął go wreszcie nieśpieszny finał, w którym cywilizacja załamuje się po cichu, nie z wielkim BUM, tylko z delikatnym sykiem. Alaska sobie poradzi…?
Przechodniu, nie daj się zwieść – przeczytaj „Pieśń żeglarzy” czym prędzej. Jeśli podziwiasz Keseya za „Lot nad kukułczym gniazdem”, to wiesz, że tego autora stać na wiele – nie licz wszakże na klon tamtej powieści. Jeśli nie podziwiasz albo nie znasz, to przeczytaj po prostu dla kawałka solidnej fantastyki. Bez ufoków i bez neurowszczepów, za to z ciekawą grą w „co będzie, jeżeli”.
koniec
14 stycznia 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Autor jednego dzieła
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

If I were P. Jackson
— Marta Bartnicka

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Idź i weź ze sobą dzieci
— Marta Bartnicka, Konrad Wągrowski

Chała z Karaibów
— Marta Bartnicka

Wszystko o Adamie
— Marta Bartnicka

Miłość, klapsy i czerwone pisaki
— Marta Bartnicka

Nie takie złe
— Marta Bartnicka

Wolność spawacza
— Marta Bartnicka

Neo Potter
— Marta Bartnicka

Spółka od jointów
— Marta Bartnicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.