Lake opisuje epizody znacząco wyłamujące się z obrazu „myśliwskiej Afryki” – swoje kontakty z gorylami i pawianami, wojny, jakie z tymi ostatnimi prowadził, i pokój, jaki z nimi zawarł. W nich widział coś więcej niż tylko zwierzęta. Tak jak pięćdziesiąt lat później Douglas Adams.
Janusz A. Urbanowicz
Gorzka Afryka
[Alexander Lake „Zabójcy w Afryce. Prawda o czatujących dzikich zwierzętach i myśliwych wypisujących o nich niestworzone historie”, Douglas Adams, Mark Cawardine „Ostatnia okazja, by ujrzeć” - recenzja]
Lake opisuje epizody znacząco wyłamujące się z obrazu „myśliwskiej Afryki” – swoje kontakty z gorylami i pawianami, wojny, jakie z tymi ostatnimi prowadził, i pokój, jaki z nimi zawarł. W nich widział coś więcej niż tylko zwierzęta. Tak jak pięćdziesiąt lat później Douglas Adams.
Alexander Lake
‹Zabójcy w Afryce. Prawda o czatujących dzikich zwierzętach i myśliwych wypisujących o nich niestworzone historie›
Alexander Lake był postacią jak wyjętą z awanturniczych romansów. Urodzony w 1893, wyjechał do Afryki wraz z rodzicami w wieku lat 15, w wieku lat 18 został zawodowym myśliwym dostarczającym mięso karawanom kupieckim, a następnie zdobył uprawnienia przewodnika wypraw myśliwskich. W sumie spędził w Afryce ponad 30 lat.
Zabójców w Afryce wydał w roku 1953. Jest to książka o polowaniach afrykańskich, ale niewiele ma wspólnego ze wspomnieniowymi myśliwskimi przechwałkami, których sztandarowym egzemplarzem są bufonowate „Zielone wzgórza Afryki” Hemingwaya. Alexander Lake nie polował dla przyjemności zabijania. Był zawodowcem – polował dla mięsa bądź też likwidował zwierzęta niebezpieczne dla ludzi. Organizował też wyprawy myśliwskie dla bogatych dyletantów z Europy, dzisiaj nazwalibyśmy to turystyką myśliwską.
Polskie wydanie książki otwiera wprowadzenie autorstwa Mike’a Resnicka. Resnickowi książka Lake’a objawiła Afrykę. Opublikowane kiedyś w „Fantastyce” opowiadanie „Łowy na jednorożca z karabinem i kamerą” („Stalking the Unicorn with Gun and Camera”, włączone też do wydanej w Polsce przez Iskry powieści „Łowy na jednorożca”) jest hołdem dla, i żartobliwym pastiszem stylu Lake′a widocznego już w otwierającym „Zabójców w Afryce” tekście „Prawda o afrykańskich łowach”. Lake rozpoczyna książkę, spokojnie analizując sytuacje, w których ginęli myśliwi, i systematycznie punktuje błędy przez nich popełnione. Jednak dalej przechodzi do kreślenia szerszego obrazu afrykańskich polowań. Lekkim, potoczystym językiem myśliwskich gawęd opisuje swoje rozliczne przygody, zwyczaje zwierząt i myśliwych. Zwłaszcza tych ostatnich – organizując wyprawy myśliwskie, widział wielu z nich. Ci, którzy strzelają do wszystkiego, co ma cztery nogi, używając największych dostępnych kalibrów, zdobywają jego pogardę. Ale byli też tacy, dla których ma uznanie i szacunek. Tych pierwszych było więcej. Lake pozostawia pewne rzeczy w niedopowiedzeniu, dziwiąc się tylko niektórym zwyczajom swoich klientów i rozważając ich błędy myśliwskie, często okraszone smakowitymi anegdotami. Ale z fragmentów buduje się gorzki obraz Afryki – kontynentu eksploatowanego tak przez kolonizatorów, jak i autochtonów. Obraz Afryki, jakiego nie wyniesiemy z wycieczek czy reportaży.
Lake opisuje też epizody znacząco wyłamujące się z obrazu „myśliwskiej Afryki” – swoje kontakty z gorylami i pawianami, wojny, jakie z tymi ostatnimi prowadził, i pokój, jaki z nimi zawarł. W nich widział coś więcej niż tylko zwierzęta. Tak jak pięćdziesiąt lat później Douglas Adams.
„Ostatnia okazja, by ujrzeć” jest bez wątpienia najważniejszą książką Douglasa Adamsa. Znany fantastyczny humorysta wraz z Markiem Cawardine’em oraz ekipą BBC wyruszył w podróż dookoła świata, aby opisać sytuację zagrożonych gatunków zwierząt. Podział ról jest w książce dość widoczny – Adams pisał narrację, Cawardine robił zdjęcia i tworzył warstwę naukową.
Douglas Adams, Mark Cawardine
‹Ostatnia okazja, by ujrzeć›
Jednym z bardziej znanych i fotogenicznych gatunków zagrożonych są goryle górskie. Aby je ocalić, zrobiono z nich atrakcję turystyczną; przyzwyczajono do obecności ludzi, aby słono płacący turyści mogli przyjechać i popatrzeć na goryla z bliska. Z bardzo bliska – jeśli goryl sobie tego życzy. Scena wzajemnego oglądania się pomiędzy Adamsem i gorylem to lektura obowiązkowa dla każdego, kto zastanawia się, jak będzie wyglądał kontakt między różnymi, ale jakże podobnymi gatunkami.
Podobnie jak goryle traktuje się warany z Komodo, zwane też przez Anglosasów smokami. Te wielkie potwory uczyniono zwierzętami domowymi karmionymi jak w zoo. Dla chcących je zobaczyć turystów przyszykowano trybuny i lądowisko helikopterów. Ale nawet taka cena przetrwania jest niska. Inne gatunki nie mają tak łatwo.
Znamienna jest opowieść o tym, jak autorzy przybyli do pewnego ośrodka badawczego opisać sytuację pewnego zagrożonego gatunku nietoperzy; na miejscu okazało się, że nietoperze mają się relatywnie dobrze. Jest ich około tysiąca. A są w tym samym miejscu gatunki, których nie pozostało nawet sto egzemplarzy. Gatunki chronione, rozmnażane, reintrodukowane benedyktyńską pracą biologów i wolontariuszy.
Większość z opisanych w książce zagrożonych gatunków to przedziwne gatunki endemiczne. Wyewoluowały w zamkniętych ekosystemach izolowanych wysp, gdzie nie miały naturalnych wrogów. Dopóki nie pojawił się człowiek.
Najliczniejszym gatunkiem ptaków na Ziemi był niegdyś amerykański gołąb wędrowny, którego wielkie stada dwa razy do roku przelatywały nad Ameryką Północną. Wystrzelano go doszczętnie jeszcze w XIX wieku – dla samej przyjemności strzelania do niego. Podobnie było z wielkim, nielotnym, niejadalnym, madagaskarskim gołębiem – ptakiem dodo. Wybito go do nogi w wieku XVIII wieku. W „Holistycznej agencji detektywistycznej Dirka Gently’ego” Douglas Adams daje swoim bohaterom maszynę czasu. Dopiero po przeczytaniu „Ostatniej szansy, by ujrzeć” zrozumieć można, dlaczego udają się na Madagaskar, zobaczyć ostatniego dodo.
Nosorożce, na które polował Alexander Lake, podczas wizyty Adamsa są już gatunkiem zagrożonym – pewnej konkretnej odmiany pozostało dziewiętnaście sztuk. I tak dalej, i tak dalej. Opowieści o ginących gatunkach okraszone są podróżniczymi anegdotami – wyłaniający się z niej obraz rozpadu struktur społecznych zdekolonizowanej Afryki jest jeszcze bardziej przygnębiający niż u Lake′a.
Ludzie, którzy próbują tych gatunków bronić, mówią często wprost – nie ma teraz wielkich szans na odwrócenie trendu, ale czekają na to, co przyniesie przyszłość, na nowe techniki inżynierii genetycznej, na klonowanie. Zanim te narzędzia otrzymają, mogą tylko powstrzymywać upadek. I mieć nadzieję, że kiedy będą mieli narzędzia, będzie jeszcze co ratować.