Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pat Conroy
‹Fatalny sezon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFatalny sezon
Tytuł oryginalnyMy losing season
Data wydania7 listopada 2006
Autor
PrzekładJerzy Chociłowski
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-751-3
Format476s. 125×183mm
Cena29,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Życie (prawie) jak mecz
[Pat Conroy „Fatalny sezon” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Fatalny sezon” Pata Conroya to nietypowa książka o sporcie. Ba, niektórzy stwierdzą, że sport, koszykówka, jest tu tylko tłem wspierającym przekaz pewnych idei i wartości. Będą mieli sporo racji, ale mimo wszystko ogromna część z 470 stron to opisy poszczególnych meczów, przygotowań do nich, atmosfery w szatni itp. Tworzą one (plus parę innych rzeczy) książkę co najmniej hermetyczną, a w pewnym momencie wręcz nużącą.

Jakub Gałka

Życie (prawie) jak mecz
[Pat Conroy „Fatalny sezon” - recenzja]

„Fatalny sezon” Pata Conroya to nietypowa książka o sporcie. Ba, niektórzy stwierdzą, że sport, koszykówka, jest tu tylko tłem wspierającym przekaz pewnych idei i wartości. Będą mieli sporo racji, ale mimo wszystko ogromna część z 470 stron to opisy poszczególnych meczów, przygotowań do nich, atmosfery w szatni itp. Tworzą one (plus parę innych rzeczy) książkę co najmniej hermetyczną, a w pewnym momencie wręcz nużącą.

Pat Conroy
‹Fatalny sezon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFatalny sezon
Tytuł oryginalnyMy losing season
Data wydania7 listopada 2006
Autor
PrzekładJerzy Chociłowski
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-751-3
Format476s. 125×183mm
Cena29,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pat Conroy to autor znany (również w Polsce) głównie dzięki przebojowej ekranizacji powieści „Książę przypływów” z Nickiem Nolte i Barbarą Streisand. Za jego szczytowe osiągnięcia uważa się „Wielkiego Santiniego” i „Władców dyscypliny” – książki również zekranizowane, choć nie z takim komercyjnym sukcesem. We wszystkich tych powieściach, a również i w „Fatalnym sezonie”, Conroy kręci się wokół tego samego tematu – swojej biografii. Starsze książki to beletryzacje wątków z życia autora, z bohaterami fikcyjnymi, lecz przeżywającymi podobne historie i problemy jak pisarz. Zajmowały się one różnymi aspektami jego biografii: od, kładących się cieniem na całe życie i wszystkie wybory Conroya, stosunków z ojcem-tyranem („Wielki Santini”), przez opis życia w wojskowym college’u Cytadela („Władcy dyscypliny”), po analizę stosunków brat-siostra, skażonych dorastaniem w dysfunkcyjnej rodzinie („Książę przypływów”). „Fatalny sezon” to dla odmiany autobiografia – pisarz nie kryje tu za wymyślonymi imionami ani siebie, ani żadnej postaci ze swojego życia, z despotycznym trenerem koszykówki i znienawidzonym ojcem na czele. Znów patrzy na swoją biografię z nowego punktu widzenia (choć po raz kolejny wraca do czasów nauki w Cytadeli), obserwując swoje życie przez pryzmat koszykówki, która stała się dla niego ucieczką, radością, celem i spełnieniem. Zanurzamy się wraz z autorem w otchłań strasznego dzieciństwa, naznaczonego brutalnością i przemocą psychiczną ojca, niepotrafiącą się przeciwstawić matką, wreszcie, ciągłymi przeprowadzkami i niemożnością znalezienia swego miejsca. Mimo niskiego wzrostu, to koszykówka (trochę za sprawą ojca, byłego koszykarza, który znęca się nad Patem, twierdząc cały czas, że jest „gówno warty” i nigdy nie będzie dobrym zawodnikiem) staje się, dzięki ogromnej motywacji, samozaparciu i pracy, sposobem na przeżycie w chorym świecie. Od podstawówki po college, w każdym mieście, do którego trafia, bohater stara się być w szkolnej drużynie i zawsze walczyć o zwycięstwo, choć często kończy się to sromotnymi porażkami, a później – szyderczym śmiechem i razami ojca. W takich warunkach kształtował się charakter Conroya i jego nowa pasja – pisanie.
Książka ma właściwie jedną, ale za to bardzo istotną zaletę – jest napisana wspaniałym językiem. Conroy czaruje słowem, pływa swobodnie po głównym nurcie fabuły, lekko dryfując w stronę kolejnych dygresji, zmieniając czas akcji i punkty widzenia. Czy to mowa o okrucieństwie i przemocy, czy o pierwszych zauroczeniach, czy o zabawnych sytuacjach, nieczęstych w wojskowym college’u (prawdziwą perełką jest scena z chłopcami w szatni, którzy naigrywają się ze swojego groźnego trenera – naprawdę nietrudno wczuć się w ich sytuację i wraz z nimi parskać śmiechem), czy wreszcie o walce na boisku – czytelnik daje się porwać, wciągnąć i zauroczyć. Ukoronowaniem, i prawdziwym majstersztykiem, jest scena rozmowy ze swoim alter ego – Willem – bohaterem „Władców dyscypliny”, tłumacząca potrzebę stawienia czoła swoim demonom osobiście, bez pośrednictwa fikcyjnych postaci.
Niestety, „Fatalny sezon” jest doskonałym potwierdzeniem tezy, że dopiero oba główne elementy składowe książki, historia (pomysł, fabuła, jakkolwiek to nazwiemy) i warsztat autora, tworzą kompletne dzieło, a gdy oba są na wysokim poziomie, książka ociera się o wielkość. W literaturze rozrywkowej jest możliwa taka niekompletność, np: science-fiction, nawet słabo napisane, może się obronić nowatorskim pomysłem, a thriller, nawet oparty na wtórnym pomyśle, może wciągać i trzymać w napięciu dzięki umiejętnościom pisarskim autora. Będą to tylko czytadła, ale spełniające swoje podstawowe cele i dające przyjemność z lektury. W literaturze pięknej, powieściach obyczajowych, to niestety niemożliwe, bo rodzi się wtedy… nuda. I o ile warsztat (w tym przypadku, to, lekko pejoratywne określenie, jest nie na miejscu – pióro Conroya czasem ociera się o mistrzostwo) jest w „Fatalnym sezonie” na bardzo wysokim poziomie, o tyle fabuła trochę kuleje. Oczywiście, w przypadku autobiografii ciężko mówić o fabule jako takiej, ale mimo to zaprezentowana historia powinna być interesująca i spójna. Tu tego brakuje.
Przede wszystkim kontrowersyjny jest pomysł ciągłego opowiadania tej samej historii. Nie podejrzewam tu autora o chłodną kalkulację i marketingowe powielanie dobrze sprzedających się pomysłów, raczej o chorobliwą potrzebę samooczyszczenia, wyznania swoich grzechów i problemów poprzez literaturę. Super, tylko czy nie wystarczy pamiętnik, trzeba tym raczyć szerokie rzesze czytelników? O ile poprzednie książki Conroya kryły się pod fikcyjną fabułą, rozważały różne aspekty tego samego trudnego dzieciństwa, o tyle „Fatalny sezon” miesza to wszystko ze sobą i opowiada te same historie po raz wtóry, tyle że już bez kamuflażu. Oczywiście, znaczy to również, że dla kogoś nieznającego prozy Pata Conroya, zapowiada się to na doskonałe spotkanie z jego literaturą, swego rodzaju ekstrakt z pozostałych, popularnych i dobrze przyjętych książek. Niestety, i to jest chyba największa wada tej powieści, autor pisze ją wyraźnie pod swoich stałych fanów. A przynajmniej nie dba o to, czy ktoś zna jego wcześniejsze prace, czy nie. Bardzo często odwołuje się do swoich wcześniejszych książek, do tego, jak tam zostały przedstawione wydarzenia, wyjaśnia, co było prawdą a co przekłamaniem, czy wreszcie – konfrontuje samego siebie ze swoimi fabularyzowanymi wersjami. Sprawia to, że „Fatalny sezon” jest prawdopodobnie wielką gratką dla miłośników Conroya – swego rodzaju „behind the scenes”, reportażem zza kulis, okazją do pokazania „jak było naprawdę” i dobrą zabawą w wyszukiwanie odpowiedników, np.: postaci. Dla pozostałych, znających prozę autora, ale nie padających przed nim na kolana, będzie to zapewne znudzenie, wywołane przerabianiem ciągle tych samych wątków. W najgorszej sytuacji są czytelnicy spotykający się z Patem Conroyem po raz pierwszy – dostaną książkę niekompletną i niesamodzielną, silnie osadzoną w kontekście wcześniejszych powieści, a przez to niesatysfakcjonującą.
To ostatnie wrażenie potęgują niespójna myśl przewodnia i chaotyczne zakończenie. Właściwie to ciężko stwierdzić, jaki jest przekaz tej książki, bo wspominanej przez wydawcę na okładce „klęski, będącej najtrudniejszym i bezkompromisowym nauczycielem, pokazującym, że życie jest trudniejsze niż gra”, niestety w powieści nie widać. Są problemy, ale nie ma porażek. Młody Conroy ma trudne życie i w domu, i w koszarach, ale wszystko to zostawia jakby na boku, najważniejsza jest koszykówka. A tam, wbrew tytułowi, czytelnikowi przedstawione zostają wspaniałe, magiczne chwile, wznoszenie się na wyżyny swoich możliwości (nie tylko przez bohatera, ale też jego kolegów czy przeciwników), czarowanie umiejętnościami, zatopienie się w radości gry. Porażka jest tylko wspomniana, po zachwytach nad grą, skwitowana jednym, dwoma zdaniami. Jak się dowiadujemy już we wstępie, fatalność ostatniego sezonu Conroya w barwach Cytadeli zawiera się w rozpadzie psychicznym drużyny i w słabym bilansie końcowym. Niestety, przez ponad 400 stron, jedynym złem w drużynie jest trener, rozpadu więzi między zawodnikami nie widać, a ogromna większość meczy wydaje się być wygrana, entuzjastycznie opisywane są nawet ta zakończone porażką. Chaos powoduje włączanie treści związanych z trudnym ojcem, wymaganiami college’u czy wreszcie, w epilogu (pisanym z perspektywy współczesnego Conroya), z wartościami patriotycznymi i zasadami wyniesionymi z Cytadeli. Te pierwsze, choć najbardziej frapujące (a jednocześnie najbardziej szokujące: jeśli ktoś nie lubi bólu i niesprawiedliwości – bardzo perfidnych i przejmujących, bo związanych z codziennym życiem rodzinnym – to książki Conroya nie są dla niego), to stanowią tylko tło dla koszykarskich zmagań. Te ostatnie, dla odmiany, są zupełnie z innej bajki (m.in. odniesienia do Wietnamu) i zupełnie nie wiadomo, po co zostały tutaj przylepione.
Wreszcie czytelników, nieinteresujących się koszykówką ani niemających z nią na co dzień do czynienia, książka ta może zwyczajnie znudzić. Zbyt wiele jest tu opisów meczów i poszczególnych akcji. Co gorsza, i tu nie ratuje nawet uwielbienie koszykówki, zbyt wiele w nich szczególnej atmosfery, wznoszenia się na wyżyny, magicznych akcji. Choć pięknie opisane, to w pewnym momencie czytelnik ma wrażenie, że cały czas ogląda ten sam mecz, który szczególnie zapadł w pamięć nastoletniemu rozgrywającemu. Ciężko uwierzyć, że po kilku dekadach każdy szczegół został zapamiętany (na koniec autor przyznaje się do konstruowania fabuły z okruszków archiwalnych artykułów i wspomnień kolegów), a każdy mecz był odbierany jako wyjątkowy. A nawet jeśli, to choćby nie wiem jak się starał, to nie przekaże tego uczucia czytelnikowi – chyba, że jest nim ktoś z jego dawnych partnerów, który odnajduje znajome wydarzenia i bez problemu swoimi wspomnieniami przydaje im emocjonalnej głębi. Taka właśnie jest cała książka – sprawiająca wrażenie pisanej tylko i wyłącznie dla siebie, nie dla czytelnika. Odnajdzie się w niej być może wąska grupa znajomych Conroya, pierwowzorów postaci i, ze względu na nawiązania do wcześniejszych powieści, zagorzali fani jego twórczości.
„Fatalny sezon” to z pewnością dobra książka, być może nawet bardzo dobra, napisana w świetnym stylu. Niestety, jest zbyt niespójna a zarazem hermetyczna, a czytelnik musiałby spełnić zbyt wiele warunków (miłośnik koszykówki, fan wcześniejszych książek Conroya, znający mentalność amerykańskiego południa i szkół wojskowych, nie bojący się czytać o okropieństwach dysfunkcyjnej rodziny), aby w pełni cieszyć się z obcowania z lekturą, nie tylko na poziomie języka, ale też fabuły.
Plusy:
  • język i styl
Minusy:
  • za dużo opisów koszykówki
  • chaotyczne zakończenie
  • pisana dla siebie, nie dla czytelników
koniec
22 listopada 2007
P.S. Dla czytelników znających i lubiących koszykówkę, książka jest ciekawym smaczkiem ze względu na czas akcji. Historia rozgrywa się w latach 60. Ówczesna koszykówka, jak ktoś spojrzy na stare filmy, wyglądała bardzo archaicznie i powolnie. Lecz, czytając o „oszałamiających dryblingach”, „błyskawicznym wychodzeniu w górę” itp., właściwie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nie wiem, na ile autor „skaził” swoje wspomnienia współczesną koszykówką (chociaż grający ówcześnie z pewnością odbierali nawet ten „powolny” basket jako dyscyplinę dynamiczną i szybką), ale takie właśnie odczucie ma czytelnik, dając się wciągnąć w wir gry i czytając o dryblingach, snajperach, zasłonach… ma przed oczyma współczesną koszykówkę – niewiarygodną prędkość Allena Iversona czy idealne rzuty z odchylenia Michaela Jordana. Cokolwiek szokujące są momenty, gdy autor mówi o budzących sensację nielicznych Murzynach, o pierwszych rzutach z jednej ręki i Pacie Conroyu wykonującym osobiste sposobem dolnym…

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Więcej wszystkiego co błyszczy, buczy i wybucha?
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Nieprawdziwi detektywi
— Jakub Gałka

O tych, co z kosmosu
— Paweł Ciołkiewicz, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka

Przygody drugoplanowe
— Jakub Gałka

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ludzie jak krewetki
— Jakub Gałka

Katana zamiast pazurów
— Jakub Gałka

Trzy siostry Thorgala
— Jakub Gałka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.