Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lee Goldberg
‹Detektyw Monk jedzie na Hawaje›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDetektyw Monk jedzie na Hawaje
Tytuł oryginalnyMr. Monk Goes to Hawaii
Data wydania27 marca 2007
Autor
Wydawca Rebis
CyklDetektyw Monk
ISBN978-83-7301-999-7
Format320s. 110×175mm
Cena19,90
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Detektyw w raju (a czytelnik w piekle)
[Lee Goldberg „Detektyw Monk jedzie na Hawaje” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Na początku był serial telewizyjny. Potem Lee Goldberg wpadł na pomysł przeniesienia postaci detektywa Monka na karty powieści. Z ciekawości sięgnąłem po jedną z nich, o zachęcająco brzmiącym tytule „Detektyw Monk jedzie na Hawaje”. Tuż po rozpoczęciu lektury moje optymistyczne „zachęcenie” się skończyło.

Daniel Markiewicz

Detektyw w raju (a czytelnik w piekle)
[Lee Goldberg „Detektyw Monk jedzie na Hawaje” - recenzja]

Na początku był serial telewizyjny. Potem Lee Goldberg wpadł na pomysł przeniesienia postaci detektywa Monka na karty powieści. Z ciekawości sięgnąłem po jedną z nich, o zachęcająco brzmiącym tytule „Detektyw Monk jedzie na Hawaje”. Tuż po rozpoczęciu lektury moje optymistyczne „zachęcenie” się skończyło.

Lee Goldberg
‹Detektyw Monk jedzie na Hawaje›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDetektyw Monk jedzie na Hawaje
Tytuł oryginalnyMr. Monk Goes to Hawaii
Data wydania27 marca 2007
Autor
Wydawca Rebis
CyklDetektyw Monk
ISBN978-83-7301-999-7
Format320s. 110×175mm
Cena19,90
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Nigdy nie przepadałem za kryminałami, ale serial o detektywie Monku przekonał mnie do siebie humorem i specyficznym klimatem, jaki roztaczał wokół siebie odtwórca tytułowej roli, Tony Shalhoub. Talentów komicznych temu panu nie sposób odmówić, a że grana przez niego postać opętana była przeróżnymi obsesjami, to i wniósł dużo świeżości do skostniałej formuły zagadka – śledztwo – rozwiązanie zagadki. Lee Goldberg podjął się niezwykle trudnego zadania, jakim było ujęcie w ramy powieści tej radosnej, momentami nawet maniakalnej atmosfery. I, niestety, poległ.
Wydarzenia obserwujemy z perspektywy asystentki detektywa, Natalie Teeger. Pani jest tak miła, że prowadzi nas za rączkę niemal przez całą fabułę, uważnie dbając, byśmy ani na moment nie zboczyli z wytyczonej ścieżki. A Monk? Cóż, jest go całkiem sporo. Teoretycznie wszystko w jak najlepszym porządku – malutkie (te większe zresztą też) obsesje, przymus parzystości liczby przedmiotów w grupie, zabawa w dopasowywanie orzeszków do ich skorupek. Sęk w tym, że to, co śmieszyło na szklanym ekranie, ujęte w formę powieści wygląda żałośnie sztucznie i nie umywa się do poziomu, jaki obserwowaliśmy, zasiadając przed telewizorem. A porównywać w tym wypadku nie tylko można, ale i trzeba – zdjęcie i napis na okładce wręcz krzyczą do czytelnika Tak, to ja, detektyw Monk! Ten sam, którego przecież uwielbiasz, kup mnie!. Niestety – detektyw może i ten sam, ale nie taki sam.
Goldberg nie zajmuje się zbytnio rysami charakterologicznymi bohaterów, wychodząc najwyraźniej z założenia, że czytelnik i tak będzie miał przed oczami tych serialowych. Sama intryga prowadzona jest w sposób przypominający szukanie igły w hali sportowej, z tą tylko różnicą, że drogę do igły wyznaczają wielkie, odblaskowe strzałki. Akcja robi się naprawdę ciekawa dopiero pod sam koniec, wtedy jednak jeszcze boleśniej uświadamiamy sobie, z jaką słabizną mieliśmy do czynienia wcześniej. I że ktoś nas tu chyba zrobił w balona…
Otrzymaliśmy strawny kryminał – i niewiele więcej. Przyzwoitą dawkę średniego humoru – i niewiele więcej. Lekturę, podczas której nie zgrzytamy zębami – i niewiele więcej. Takich „niewiele więcej” można wymienić jeszcze przynajmniej kilka. Papierowa wersja „Detektywa Monka” sprawdza się o tyle, o ile siedzimy właśnie w pociągu trasy Łódź-Poznań i znajdujemy w swoim przedziale właśnie ową książkę. W innym wypadku odradzam, szczególnie fanom sympatycznego detektywa.
Plusy:
  • można poczytać w stanie uporczywego znudzenia
Minusy:
  • nudę da się zabijać również na inne sposoby…
  • … nie wydając na to ani złotówki, a tym bardziej dwudziestu złotówek
koniec
9 marca 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

O miłości, owszem, o detektywach – niekoniecznie
Wojciech Gołąbowski

16 V 2024

Parker Pyne, Hercules Poirot, Harley Quin i pan Satterthwaite… Postacie znane miłośnikom twórczości Agaty Christie wracają na stronach wydanych oryginalnie w Wielkiej Brytanii w 1991 roku zbiorze „Detektywi w służbie miłości” – choć pod innym tytułem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Zapomną o nas
— Daniel Markiewicz

Mistrzostwo formy
— Daniel Markiewicz

Walc nasz (zbyt) powszedni
— Daniel Markiewicz

Odmienne stany moralności
— Daniel Markiewicz

Czytając (dobre) science fiction
— Daniel Markiewicz

Całodobowe szczęście
— Daniel Markiewicz

Nieustające wakacje
— Daniel Markiewicz

Trudna miłość
— Daniel Markiewicz

Szeptanie traumy
— Daniel Markiewicz

Magiczna apokalipsa
— Daniel Markiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.