Miasto przyjemnych dziwaków [Władysław Zambrzycki „Kwatera Bożych Pomyleńców” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nigdy bym nie przypuszczał, że opowieść dziejąca się podczas Powstania Warszawskiego może mieć w sobie tyle ciepła i humoru. Władysław Zambrzycki w „Kwaterze Bożych Pomyleńców” udowadnia, że można pisać o tragicznych wydarzeniach bez niepotrzebnego patosu.
Miasto przyjemnych dziwaków [Władysław Zambrzycki „Kwatera Bożych Pomyleńców” - recenzja]Nigdy bym nie przypuszczał, że opowieść dziejąca się podczas Powstania Warszawskiego może mieć w sobie tyle ciepła i humoru. Władysław Zambrzycki w „Kwaterze Bożych Pomyleńców” udowadnia, że można pisać o tragicznych wydarzeniach bez niepotrzebnego patosu.
Władysław Zambrzycki ‹Kwatera Bożych Pomyleńców›Wydaje się, że umiejscowienie akcji książki w okupowanej Warszawie skazane jest albo na schemat martyrologiczno-bogoojczyźniany, albo na brutalny realizm. Jeśli jeszcze dodać do tego Powstanie Warszawskie, prawdopodobieństwo ucieczki od skojarzeń rodem z akademii ku czci spada wręcz do zera. Czy można zatem powiedzieć, że nie potrafimy mówić o historii inaczej niż z zadęciem i patosem odstraszającym wszystkich rozsądnych czytelników? Zwolennicy tego rodzaju stereotypów powinni przeczytać „Kwaterę Bożych Pomyleńców” – niezwykle mądrą i dowcipną powieść, której akcja toczy się podczas ostatniego polskiego powstania. Chociaż słowo „akcja” w tym wypadku może być pewnym nadużyciem. Treścią „Kwatery…” są bowiem rozmowy czwórki przyjaciół: Wincentego, Tatara, Quadratusa i Afrykandera – warszawskich inteligentów spotykających się w wypożyczalni książek „Na Żurawiej” i snujących niespiesznie swe fascynujące opowieści. Każdy z bywalców lokalu jest postacią co najmniej niebanalną: Wincenty – doktor nauk humanistycznych (chociaż został nim przez nieuwagę), właściciel wypożyczalni i ogromnego zbioru starodruków; Tatar – jak wskazuje przezwisko, potomek polskich Tatarów, inżynier optyk, wynalazca i były legionista; Afrykander – specjalista od chorób tropikalnych, przed wojną mieszkający w Afryce Środkowej; Quadratus – dziennikarz, kolekcjoner traktatów matematycznych pisanych przez rozmaitych szarlatanów. „Warszawa była miastem przyjemnych maniaków”, mówi w pewnym momencie jeden z bohaterów. Święta prawda: czwórka z Żurawiej pasuje do tego stwierdzenia jak ulał. To prawdziwi inteligenci i erudyci w jeszcze przedwojennym znaczeniu tego słowa, a przy tym niezwykle sympatyczni i serdeczni ludzie, dodatkowo obdarzeni sporym poczuciem humoru, pozwalającym patrzeć na świat z dystansem i optymizmem, co w powstańczej Warszawie nie jest bynajmniej łatwe. Równie niepospolite jak cechy charakteru są życiorysy „bożych pomyleńców”. Wszyscy mają już swoje lata, za młodu dużo podróżowali i niejedno widzieli, a zdobyte w ten sposób doświadczenie w połączeniu z oczytaniem sprawiają, iż nigdy nie brakuje im tematów do rozmów. W niewielkiej wypożyczalni książek na Żurawiej omawiane są rozmaite zagadnienia: od zjawisk nadprzyrodzonych i seansów spirytystycznych przez teorię ewolucji aż do natury cudów i kwestii religijnych. Poznajemy też liczne epizody z życia czwórki przyjaciół, takie jak awantury wywołane przez Quadratusa w niewielkim państewku Moresnet 1), przypadkowy doktorat Wincentego czy seanse spirytystyczne, w których uczestniczył Tatar, a także kapitalne figle, jakie mieli w zwyczaju płatać. Dość chyba wspomnieć o sprzedaży portretów Kopernika jako św. Alabastra, patrona ziemi kurpiowskiej, tudzież o zmyślonej biografii Biedermaiera („Wiec Biedermaier nie żył? Szkoda chłopa, dobry był stolarz…”). Chociaż takich historyjek i anegdot mamy w powieści Zambrzyckiego mnóstwo, a każda jest inna, to wszystkie mają jeden wspólny element – są niezwykle ciepłe i optymistyczne. Częściowo wynika to z ustalenia, jakie starsi panowie poczynili na samym początku („zakaz poruszania tematów przygnębiających”), a częściowo z cech charakteru rozmówców: pogody ducha, rozsądku i przede wszystkim z niezwykłego poczucia humoru. Mimo że lwią cześć książki zajmują konwersacje w wypożyczalni na Żurawiej, będącej ostoją spokoju wśród wojennego piekła, jest to też opowieść o Powstaniu Warszawskim. Opowieść, dodajmy, podana nie wprost i nie w sposób, do jakiego przywykliśmy, karmieni obrazami z telewizyjnych migawek. Nie widzimy akowców, harcerzy, czołgów, kanałów ani Sowietów na prawym brzegu Wisły, a pierwszy niemiecki żołnierz pojawia się dopiero w ostatnim rozdziale. Powstanie jest wyraźnie na drugim planie, ale nie sposób o nim zapomnieć – przez cały czas coś nam przypomina, że dookoła szaleje wojna. Odgłosy wybuchów, zdawkowe relacje sąsiadów, braki w zaopatrzeniu, fragmenty obwieszczeń dowództwa Armii Krajowej – to elementy, z których autor składa obraz walczącego miasta. Taka wizja jest być może niepełna, lecz z pewnością nie traci przez to na sugestywności, a ponadto umożliwia spojrzenie na ten tragiczny moment polskiej historii z nieco innej perspektywy. Widzimy tutaj Powstanie oczami zwykłych mieszkańców Śródmieścia, dla których oznacza ono przede wszystkim budowę barykad z płyt chodnikowych, jedzenie kaszy-pluj i konieczność czerpania wody z kopanych naprędce studni. Taki sposób ukazania walczącego miasta jest doskonałym tłem dla rozmów Wincentego i jego przyjaciół. Zamiast wielkich słów i hurrapatriotyzmu otrzymujemy pogodne gawędy i cichy heroizm zwykłych ludzi – forma idealnie zgodna z treścią. Chociaż „Kwatera Bożych Pomyleńców” doczekała się już czwartego wydania, wciąż pozostaje powieścią mało znaną. Za PRL-u było to zrozumiale; autor nie cieszył się sympatią władz, w związku z czym nakłady zaliczały się do tych niższych, ponadto książka ucierpiała na skutek licznych ingerencji cenzorskich. Dziś na szczęście czasy mamy inne, więc „Kwatera…” doczekała się pierwszego w dziejach pełnego wydania oraz premiery na deskach Teatru Telewizji 2). Jest to więc najlepszy moment, aby sięgnąć po tę książkę i zagłębić się w mały świat czwórki przedwojennych inteligentów. Świat, w którym nade wszystko ceni się humor, gawędziarski talent i zdrowy rozsądek. 1) Moresnet – niewielkie (2,7 km²) terytorium sporne miedzy Niemcami a Belgią, będące de facto niepodległym państwem. Istniało w latach 1815-1919.
2) „Kwatera Bożych Pomyleńców” reż. Jerzy Zalewski; występują: Jerzy Trela, Daniel Olbrychski, Jan Peszek, Jerzy Radziwiłowicz, premiera 6 kwietnia 2009 r.
|