Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Pod dobrą gwiazdą. Opowiadania›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPod dobrą gwiazdą. Opowiadania
Data wydania9 listopada 2009
Wydawca Znak
ISBN978-83-240-1292-3
Format336s. 144×205mm; oprawa twarda
Cena42,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ta wstążeczka powinna być czarna
[„Pod dobrą gwiazdą. Opowiadania” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Rzadko zaglądam w głąb tak zwanego głównego nurtu, ale tuż przed Bożym Narodzeniem w ręce wpadła mi antologia polskich opowiadań zatytułowana „Pod dobrą gwiazdą”. Już sama okładka sugeruje, że ma to być prezent zawierający teksty pełne świątecznej atmosfery, w domyśle – ciepła i optymizmu. Akurat…

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ta wstążeczka powinna być czarna
[„Pod dobrą gwiazdą. Opowiadania” - recenzja]

Rzadko zaglądam w głąb tak zwanego głównego nurtu, ale tuż przed Bożym Narodzeniem w ręce wpadła mi antologia polskich opowiadań zatytułowana „Pod dobrą gwiazdą”. Już sama okładka sugeruje, że ma to być prezent zawierający teksty pełne świątecznej atmosfery, w domyśle – ciepła i optymizmu. Akurat…

‹Pod dobrą gwiazdą. Opowiadania›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPod dobrą gwiazdą. Opowiadania
Data wydania9 listopada 2009
Wydawca Znak
ISBN978-83-240-1292-3
Format336s. 144×205mm; oprawa twarda
Cena42,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tak przygnębiających tekstów nie czytałam chyba od czasu „Księgi jesiennych demonów” Jarosława Grzędowicza. Tematem prawie połowy opowiadań jest rozpad, starość, samotność, śmierć. W innych mamy „tylko” samotność. Albo „tylko” zaginięcie dziecka. Albo „tylko” ciągnącą się za ludźmi niemiłą przeszłość. A kilka opowiadań jest zwyczajnie bez sensu. W każdym razie ja żadnego sensu nie umiałam się dopatrzeć ani w „Tysiącu przeszkód” Jerzego Pilcha ani w „Oblubieńcu” Wojciecha Bonowicza. Jeden tekst jest pozbawionym akcji zapisem rozmowy z „pierwowzorem niewykorzystanej postaci literackiej” – właściwie nie tyle rozmowy, co rozważań filozoficzno-etycznych nadających się raczej na esej. Drugi tekst sprawia wrażenie rozdziału wyjętego na chybił trafił z powieści obyczajowej. Mamy tam miłość dwójki młodych ludzi, w tle jakieś niesnaski rodzinne – generalnie nie wiadomo, o co właściwie chodzi i co z tego wynika.
Opowiadanie Jacka Podsiadło pod ciut pretensjonalnym tytułem „Che tienne longo verso” powstało chyba tylko po to, żeby autor mógł się popisać swoją erudycją oraz wyrafinowanym gustem muzycznym. Treść jest następująca: bohaterka jedzie samochodem do gacha, po drodze zabiera najpierw autostopowiczkę, a potem autostopowicza i prowadzą błahe, urywane rozmowy na tematy, w których autor może się popisać swoją erudycją oraz wyrafinowanym gustem muzycznym. Głębią psychologiczną jest to, że autostopowiczka podoba się właścicielce samochodu. Autostopowicz chyba nie, bo w ostatniej scenie idzie się wysikać w krzaki. Na tym koniec – nagły, jakby autorowi po prostu z akapitu na akapit znudziło się popisywanie swoją erudycją oraz wyrafinowanym gustem muzycznym.
„Do kresu” Pawła Huelle jest tekstem dość oryginalnym na tle pozostałych. Poznajemy tam perypetie urzędnika, który zamiast do własnego mieszkania trafia na wieczorek spirytystyczny, w wyniku czego wyrusza w podróż morską, co prowadzi do jeszcze dziwniejszych wydarzeń. Całość nastrojem przypomina nieco przedwojenne powieści przygodowe, choć niektóre sceny nasycone są niepokojącym oniryzmem. Zakończenie zaś... to jeszcze inna bajka.
Jako się rzekło, sporo opowiadań dotyczy starości. W „Róży zbawienia” Stefana Chwina mamy precyzyjny zapis otępienia starczego stopniowo dopadającego słynnego profesora literatury, który w końcu trafia do hospicjum, nie wiedząc już, kim jest i co się dzieje. Literacko jest to autentyczna perełka, nie ukrywam – padłam na kolana przed stylem autora, ale po co właściwie czytać takie teksty? Na zasadzie „i nas to czeka” czy jak? I to jeszcze w antologii wigilijnej!
Bohaterem opowiadania „Sindbad się starzeje” Krzysztofa Vargi również jest – niespodzianka! – starzejący się mężczyzna, ale nie aż tak drastycznie jak u Chwina. Po prostu patrzy łakomie na młode dziewczyny, które ze znudzeniem traktują go per „wujku”. W ładnym, nastrojowym i niezwykle obrazowym „Placu w Iraklionie” Wita Szostaka mamy dla odmiany starą kobietę, na szczęście w tym tekście starość nie jest głównym tematem: autor bardzo ciekawie przedstawił sytuację, w której dwie zupełnie nieznające się osoby (kelner w greckiej tawernie i kobieta dokarmiająca gołębie) mają – czy raczej mogą mieć, bo poznajemy tylko decyzję kelnera o powrocie do domu, nie wiemy, czy została wprowadzona w czyn – w jakiś nieuchwytny sposób wpływ wzajemnie na swoje losy.
Marek Bieńczyk w „Klinice nad jeziorem” portretuje co prawda nie starość lecz wiek średni, jednak mimo wszystko bije z tego opowiadania aura samotności i zrezygnowania, nie rozproszona bynajmniej niejasnym finałem.
„Jezioro” Anny Onichimowskiej opowiada o losach mężczyzny, któremu umarła żona, on jednak nadal rozmawia z nią tak, jakby żyła, a nawet zamawia w Japonii lalkę będącą jej idealną kopią. Na zakończenie dowiadujemy się, że bohater utonął (a może utopił się?) w jeziorze, które tak kochała jego żona. Tonie w sposób nad wyraz poetycki, mijając złote karpie-dusze, które żonie przyśniły się, kiedy jeszcze żyła, ale wskazówka kiczowatości i melodramatyczności zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do czerwonej linii.
A w dwóch kolejnych opowiadaniach już chyba tę linię przekracza. Są to „Makatka” Jana Grzegorczyka oraz „Jedna krótka historia” Joanny Szczepkowskiej. W pierwszym samotna kobieta spotyka na spacerze z psem miłego, samotnego pana, który okazuje się... ubekiem, co ją przesłuchiwał kiedy w czasach licealnych popełniła czyn antyustrojowy. A sympatyczny to był ubek, młody i współczujący taki, i teraz bohaterka rozdarta jest wewnętrznie (znaczy – nie wie, czy się z nim przespać czy nie), bo nie ma pojęcia, czy robił to dla dobra śledztwa czy ze szczerego serca. I musi się telefonicznie poradzić znajomego, bo gdzieżby tam kobiecy rozumek ogarnął takie komplikacje... A tytuł „Makatka” odnosi się do tego, że bohaterka w sercu ma makatkę z napisem „Bóg, Honor, Ojczyzna” i boi się, że zniknął z niej już Bóg, a teraz, po romansie z ubekiem, zniknie także Honor i Ojczyzna i zostanie pusta makatka... Natomiast w „Jednej krótkiej historii” dowiadujemy się listownie po latach, że pewna kobieta nie jest naturalną córką mężczyzny, którego uważała za ojca. W tym momencie cisną mi się na klawiaturę imiona w rodzaju „Ricardo” czy „Manuela”, ale wyzłośliwiać się nie wypada, bo opowieść dotyczy Powstania Warszawskiego i jeszcze by mi została w sercu pusta makatka.
„Ludek” Kazimierza Orłosia również może być uznany za tekst nieco kiczowaty, mamy w nim bowiem małego chłopca, który zostaje bezpowrotnie zgubiony na Dworcu Centralnym w Warszawie przez lekko menelowatego (ale kochającego) dziadka, który go zabrał na żebry, podczas gdy matka-pijaczka leżała w szpitalu. Mimo nieco dydaktycznej tematyki opowiadanie jest naprawdę dobrze napisane, a bohaterowie budzą współczucie. Myślę, że ten tekst znacznie lepiej sprawdziłby się jako lektura szkolna niż rozmaite „Antki” i „Anielki” – też zwraca uwagę na problemy społeczne, a przynajmniej realia są zrozumiałe dla młodzieży.
Mikołaj Łoziński w „Restauracji” użył całkiem ciekawego chwytu: na samym początku dowiadujemy się, że narrator nie żyje. Jako duch jest świadkiem wigilijnej wieczerzy swojej niesympatycznej, skłóconej rodziny, która doprowadziła do upadku jego wypieszczoną restaurację – jako scenka rodzajowa wypada to nieźle, jednak zakwalifikować ten tekst do tomu o tytule „Pod dobrą gwiazdą” mógł chyba tylko masochista.
Do opowiadań ze śmiercią w tle można by zaliczyć „Celtyckie wdowy” Kazimierza Kutza, wszelako nie wiem, czy stwierdzenie, że narzeczonemu serce bić przestało, nie jest przypadkiem jakąś wyrafinowaną przenośnią. W każdym razie ten promieniujący urokliwym klimatem retro tekst traktuje o dwóch Ślązaczkach postanawiających zaręczyć swoje wchodzące w dorosłość dzieci – myślę, że jako obyczajowy obrazek jest interesujący dla czytelników pochodzących z innych stron Polski i innych czasów, w każdym razie ja przeczytałam go z ciekawością (swoją drogą, zadziwia mnie wyjątkowo niekonsekwentne, wręcz losowe używanie wyrazów śląskich w tym tekście). Wszelako ktoś, kto od opowiadania tak znanego twórcy oczekuje ciekawego, znaczącego lub choćby tylko sensownego zakończenia, prawdopodobnie się rozczaruje. No, chyba żeby to zatrzymanie akcji serca potraktować dosłownie, wtedy mamy zaiste zaskakujący finał, jakim jest nagła śmierć narzeczonego podczas uroczystych zaręczyn.
Śmierć, przemijanie i rozpad występują również w opowiadaniu Eustachego Rylskiego „Szara lotka”, choć – o dziwo – ten tekst nie wywarł na mnie szczególnie przygnębiającego wrażenia, może przez brak emocjonalnej łączności z bohaterami. Poznajemy w nim losy germańskiego rodu osadników, stopniową degenerację od potomków dumnych rycerzy poprzez zasiedziałą, niemal mieszczańską szlachtę aż po upadek, przypieczętowany zejściem ostatniego potomka na bandycką drogę. Tytułowa szara, żurawia lotka jest klamrą kompozycyjną niczym piórko spadające z nieba w filmie „Forrest Gump”, dodatkowo zniknięcie dziedzica rodu staje się kanwą powstania lokalnej legendy o jego przemianie w żurawia. Konstrukcją i nastrojem opowiadanie to kojarzyło mi się z niektórymi mniej baśniowymi a bardziej obyczajowymi tekstami Hansa Ch. Andersena w rodzaju „Opowiadania z diun”, „Anny Lizbet” czy „Co powiedziała stara Joanna” .
Spodobał mi się natomiast „Odlot” Joanny Bator – jedynie w tym tomie opowiadanie, które określiłabym jako optymistyczne. Co prawda poznajemy w nim niezbyt wesołe losy dwóch kobiet (samotna matka schodzącego na złą drogę syna oraz dorastająca córka wyjątkowo toksycznej matki), jednak zakończenie, rodem z filmu komediowo-sensacyjnego, odebrałam jako bardzo pozytywnie: sąsiedzi pomagają sobie wzajemnie, zaś przesadnie służebne podejście matki do syna-gangstera szczęśliwym zbiegiem okoliczności działa na jej korzyść, zdejmując z niej policyjne podejrzenia.
Przyznam, że nieco zaskoczyło mnie nazwisko zupełnie nie kojarzące się z głównym nurtem. Prawdę mówiąc, obecność Anny Brzezińskiej w antologii była głównym powodem, dla którego w ogóle po tę książkę sięgnęłam. Jej „Rzeka” jaskrawo odbija od pozostałych opowiadań zarówno fabułą, jak i scenografią, akcja rozgrywa się bowiem w miejscu kojarzącym się z Koreą albo może Tajwanem. W cyberpunkowo kojarzącym się mieście trójka bohaterów stara się ze złomu i rozmaitych odpadków zbudować łódź celem ucieczki na niemal mityczny drugi brzeg rzeki. Pierwszy akapit, w którym mowa jest o przeprawie przez rzekę, dźwigach i kratownicach przywiódł mi cytat z wiersza Wisławy Szymborskiej o Styksie: „W rzęsistych reflektorach ujrzysz każdy szczegół/ żelbetonowej cembrowiny brzegu”, potem dla odmiany przemykały mi skojarzenia z pewnym opublikowanym lata temu w „Nowej Fantastyce” opowiadaniem rozgrywającym się na ogarniętym wojną Dalekim Wschodzie – choć nie do końca był to nasz ziemski Daleki Wschód.
No właśnie – w „Rzece” również nie wiemy, czy opowiadanie nie rozgrywa się przypadkiem w alternatywnej rzeczywistości. Dowiadujemy się o zamaskowanych najeźdźcach, którym szkodzi wiatr i dotknięcie trawy, o nieumarłych, ogniu z nieba i człowieku stapiającym się w jedno z łodzią, jednak bohaterowie pochodzą z kultury kojarzącej się z Maorysami albo Aborygenami i patrzą na otaczające ich zjawiska w zupełnie inny sposób niż przedstawiciele zachodniej cywilizacji. Ogień z nieba dość jednoznacznie (szczególnie w realiach azjatyckopodobnych) kojarzy się z nalotem napalmowym, istoty w maskach to równie dobrze mogą być po prostu marines w kombinezonach przeciwchemicznych, zaś nieumarli to może żołnierze psychicznie złamani wojną? Każdy z czytelników może interpretować tekst na własną rękę, co stanowi miłą odmianę po poprzednich, niekiedy wręcz łopatologicznych tekstach tej antologii.
Ogólny wniosek jest taki: jeżeli, drodzy Czytelnicy, chcecie poobcować z literaturą mainstreamową i sprawdzić, jak podobają się Wam teksty autorów o nazwiskach znanych z nominacji do Nike i Paszportów Polityki – polecam „Pod dobrą gwiazdą” z czystym sumieniem. Jeżeli jednak szukacie książki, która napełni Was wigilijną atmosferą i optymizmem – lepiej sięgnijcie po „Noelkę” Małgorzaty Musierowicz.
Oceny poszczególnych opowiadań:
Kazimierz Kutz: Celtyckie wdowy – 80%
Paweł Huelle: Do kresu – 80%
Jacek Podsiadło: Che tienne longo verso – 60%
Jan Grzegorczyk: Makatka – 50%
Anna Onichimowska: Jezioro – 70%
Joanna Bator: Odlot – 90%
Jerzy Pilch: Tysiąc przeszkód – 50%
Eustachy Rylski: Szara lotka – 80%
Marek Bieńczyk: Klinika nad jeziorem – 60%
Mikołaj Łoziński: Restauracja – 70%
Wojciech Bonowicz: Oblubieniec – 30%
Kazimierz Orłoś: Ludek – 70%
Wit Szostak: Plac w Iraklionie – 90%
Anna Brzezińska: Rzeka – 100%
Joanna Szczepkowska: Jedna krótka historia – 60%
Stefan Chwin: Róża zbawienia – 90%
Krzysztof Varga: Sindbad się starzeje – 60%
(średnia 68,82 %)
koniec
19 stycznia 2010

Komentarze

19 I 2010   12:42:02

Droga Esensjo!

Na waszych łamach było wiele recenzji, wobec których byłem krytyczny, ale umieszczenie tej spowodowało moje zniesmaczenie. Nie wiem co zdziwiło mnie bardziej - styl jak z bloga gimnazjalisty ("generalnie nie wiadomo, o co właściwie chodzi i co z tego wynika.", czy... nie, nie będę podawał już przykładów bo musiałbym wkleić cały tekst), czy całkowite dyletanctwo autorki. Rozumiem, że nie każdy musi lubić prozę pana Jacka Podsiadło, ale ktoś kto chce ją recenzować powinien wysilić się na tyle by zrozumieć formę, którą on stosuje. A nie jest to wcale trudne.

Mam ochotę przyczepić się jeszcze do dość specyficznych kryteriów oceny autorki, ale tak naprawdę nie potrafię ich zrozumieć, szczególnie, że pojawiły się na łamach Esensji, a nie Onetu. Jednym słowem - ekstrakt z recenzji - 0%

Bardzo proszę szanowną Redakcję o utrzymanie wcześniejszego (wysokiego) poziomu.

02 II 2010   14:09:07

Cóż, po przeczytaniu recenzji przypomina mi sie słynny dowcip: "Czym sie różni kobieta od kury? Oczywiście - ilością zwojów mózgowych. Kura ma jeden, a kobieta dwa. Ten drugi - by nie chodziła po podwórku i nie paskudziła..."

Tak z przymrużeniem oka muszę potraktować recenzentkę książki, wymagającej od czytelnika smaku i odrobiny inteligencji. Której to, po prostu, recenzentce najwyraźniej zdecydowanie brak.

Szkoda tylko, że wystawia laurki innym...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fakty i wyobraźnia
Joanna Kapica-Curzytek

5 V 2024

„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.

więcej »

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.