Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Natchnienie nie istnieje

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Matuszek
« 1 5 6 7 8 9 10 »

Paweł Matuszek

Natchnienie nie istnieje

Co do twojej wypowiedzi na temat pism, to nie dała mi jednak ona do myślenia, bo praktycznie potwierdziłeś to, co już i tak wiedziałem i co poniekąd napisałem, potwierdziłeś moją opinię o tobie i o innych: rzecz jasna, że pismo musi na siebie zarobić, chodzi o to, czym na siebie zarobi: uczciwym stawianiem sprawy czy tanią, plastykową papką. Mogłeś jak co niektórzy pójść w obrazki i szeroko rozumianą popkulturę, ale pokazałeś charakter i nie tylko, nie zgrywasz też guru-buntownika, lecz otwarcie przyznajesz, że zarabiać trzeba. Mimo to nie rwiesz się do tego zarabiania, lecz potrafisz wpierw wpompować kasę i cierpliwie czekać na choćby minimalne wyniki. To naprawdę jest godne podziwu i niech nikt nie myśli, że ci słodzę, gdybyś nie był w porządku kolesiem, wywiadu by nie było ;). Powiedziałeś, że internet jest po części odpowiedzialny za obumieranie pism growych. Ale czy one w końcu znikną na zawsze, czy też ich sprzedaż ustabilizuje się na pewnym poziomie? I jak to wygląda w branży literackiej: coraz mniej osób czyta, czy jednak to np. Esensja odbiera czytelników Nowej Fantastyce i innym?
PM: Ja również spotkałem się z przypadkami takich graczy, o których tu wspomniałeś i moim zdaniem nie są one symptomatycznymi dowodami na to, że gry nie są ludyczne, tylko na to, że istnieje spora grupa ludzi, którzy za młodu przeżyli flirt z grami, potem mieli długą przerwę i żądnej styczności z tym medium, a teraz próbują wrócić, ale nie czują już mięty. Gry nie przyciągają ich aż tak bardzo, nie wzbudzają wystarczająco mocnych emocji, żeby chciało im się przysiąść i wejść w ich świat. Mam znajomego, który po wielu latach abstynencji postanowił kupić sobie PS3, wraz z pakietem kilku gier. Po pół roku pogrywania sprzedał konsole razem z grami. Dlaczego? „Fajne to – powiedział. – Ale chyba nie dla mnie. Nie mam do tego serca. Wolę poświęcić czas na coś innego”. Ludyczność gier instynktownie wyczuwają młodzi ludzie, którzy się z nimi wychowują. Tacy, którzy nie pamiętają czasów, w których ich nie było. Dla nich wejście w mechanikę gry nie stanowi żadnego problemu. Chyba, że po prostu nie mają na to ochoty, co swoją drogą też bywa problemem. Bo w grach, podobnie jak w innych dziedzinach też bywa gradacja trudności. Są rzeczy łatwe do ogarnięcia i trudne. Tak jak są książki-czytadła i wymagająca literatura, przy której przeciętny czytelnik odpadnie po dziesięciu stronach. Ludyczność z definicji odnosi się do zabawy, swobodnej gry, dlatego szachy nie są ludyczne. To oczywiście gra, ale matematyczno-strategiczna, dla intelektualistów. Jest elitarna, ale dlatego, że na starcie stawia graczowi wysokie, wręcz zaporowe warunki. Patrząc z tego punktu widzenia, im niższe wymagania początkowe, tym bardziej ludyczna jest dana gra. Gry wideo z zasady ciążą w tę właśnie stronę. Bez trudu znaleźlibyśmy kilka wyjątków, ale wydaje mi się, że generalnie chodzi w nich o to, żeby szybko i maksymalnie skutecznie wciągnąć gracza w zabawę, nie wykluczając w tym zabawy intelektualnej. Ergo ludyczność jest ich głównym atrybutem, ale nie każda gra jest ludyczna. Pozwolę sobie zacytować jeden z genialnych cytatów Leca: „Czy jeśli zoofil podnieca się w trakcie oglądania atlasu zwierząt to należy uznać go za wydawnictwo pornograficzne?” Lepiej bym tego nie ujął.
Dziękuję za miłe słowa, ale główne podziękowania należą się mojemu serdecznemu przyjacielowi, Konradowi Walewskiemu, pomysłodawcy polskiej edycji „F&SF”, bo to on pompuje w to pismo swoje pieniądza. Ja zostałem redaktorem naczelnym, bo się przyjaźnimy, mamy podobny gust i smak literacki, i podobną wizję kultury. Obaj chronicznie nie znosimy bylejakości i nie chcemy promować czegoś co naszym zdaniem jest słabe. Nie chcemy również na tym zarabiać, choć oczywiście to bardzo ryzykowana droga, bo mamy świadomość, że dzisiaj zarabia się przede wszystkim na średniej jakości produktach literaturopodobnych. I wiesz, w sumie nie ma w tym nic złego. Ale to znamiona głębszego procesu. Jak już na rynku zostaną tylko ci, którzy zarabiają na marnych, wtórnych, byle jakich tekstach schlebiającym najprostszym gustom, ludzie będą czytać tylko to, bo do innych książek dostęp będzie bardzo ograniczony i wtedy zacznie się mierzyć jakość literatury wedle takich właśnie książek. Inne znajdą się poza marginesem. Oczywiście koloryzuję, ale ten mechanizm kulturowy, postępujące spłycanie przekazów kulturowych cały czas postępuje. A nam się to nie podoba i idziemy nieco pod prąd tej tendencji.
Jeśli chodzi o szybkość przekazu informacji to portale internetowe cały czas odbierają czytelników takim pismom jak „NF”, ale ich siłą wciąż jest to, że czytelnicy wciąż wolą czytać długie teksty literackie na papierze. To się może kiedyś zmieni, ale nieprędko. Dlatego myślę, że na pisma okołoliterackie wciąż jest miejsce, lecz pisma growe nie mają nic, czego nie dałoby się przetransponować do portali tematycznych. Dlatego też wieszczę ich powolny i nieuchronny upadek. Wszystko na to wskazuje, choć mogę się mylić. Nie mam monopolu na wieszczenie prawdy, a futurologia już dawno sama się skompromitowała.
KT: Może się wygłupię, ale jako człowiek, który we wczesnym dzieciństwie miał sporą styczność z szachami, a dopiero ciut potem z grami, a potem przez pewien czas rozwijał te pasje równolegle, muszę powiedzieć, że według mnie serie takie jak Command & Conquer czy Heroes of Might & Magic są dużo bardziej intelektualne niż rzekomo królewskie (w domyśle: elitarne) przesuwanie figurek po planszy 8x8. Ale zgadzam się z Tobą, że generalnie większość gier ma z założenia sprawiać przyjemność, a nie sprawdzać jakość szarych komórek, toteż w coraz większym stopniu obserwujemy każualizcję tego medium.
Zastanawia mnie twoje chyba protekcjonalne podejście do erpegów. Przecież to najbardziej inteligencki rodzaj gier (poruszane zagadnienia, ilość tekstu, swoboda wyboru, konieczność opanowania systemu walki etc.), co wielu branżowych dziennikarzy co rusz z uporem maniaka podkreśla, tymczasem Ty zdajesz się tego nie zauważać, względnie pomijać to wymownym milczeniem. Świadczy to o Twym rozrywkowym podejściu do gier, czy też mamy tu do czynienia z innym mechanizmem?
Na początku rozmowy wspomniałeś, że pisząc o grach starałeś się unikać pułapki tego, co współcześnie uważa się za recenzję. To był pstryczek w nos dziennikarzy growych, krytyków literackich czy też wszystkich po trochu?
PM: Istotnie tak jest, ale chciałbym dodać, że wbrew temu, co mówią corowi gracze każualizacja branży nie jest złym zjawiskiem, bo wraz z powiększeniem się rynku gier rośnie ilość tytułów prostych, społecznościowych i nastawionych na mało wymagającego gracza niedzielnego, ale zarazem zwiększają się dochody koncernów wydawniczych i spokojnie rozwija się pobocze, na którym kwitną i będą kwitnąć oryginalne tytuły. Tych nie zabraknie nigdy. A to, że większość będzie się chciała bawić swoim simem, skakać przed telewizorem, albo wymachiwać movem jest/będzie właśnie normalne. Bo tak wygląda popkulturowa rzeczywistość.
Oj, mam wrażenie, że nadinterpretujesz moje wypowiedzi. Nigdzie nie napisałem, że coś jest nie tak z grami RPG. Rozważałem tylko różne ogólne cechy tego medium. RPG faktycznie są najbardziej zaawansowanymi grami, w tym sensie, że ich mechanika jest najbardziej złożona i wymagająca dla odbiorcy. Przyznam, że nie gram zbyt często w tego rodzaju gry, ale bardzo lubię serię (jakżeby inaczej) Fallout, w tym także trójkę i New Vegas (tryb hardcore to prawdziwy hardcore). Doceniam ten gatunek i jego złożoność. Czekam na jakieś fajne fantasy RPG z ciekawie i kompleksowo wykreowanym światem, może Skyrim taki będzie. Na pewno jeszcze nie raz zagram w RPG. Ale tak naprawdę wolę chyba tytuły, w które wchodzi się z marszu. Jeśli miałbym wskazać mój ulubiony gatunek to będzie nim action-adventure. Ale chyba już o tym pisałem.
Współczesne recenzje, zwłaszcza internetowe, rodzą się z dyskursu indywidualnych konsumentów, czyli wszelkie oceny opiera się na tym, że COŚ MI SIĘ PODOBAŁO, ALBO COŚ MI SIĘ NIE PODOBAŁO. A problem w tym, że nie jest to w żadnym razie kryterium krytyczne. Zresztą w każdej dziedzinie kultury pojawia się teraz ten sam problem, dla konsumentów nie ma innych autorytetów poza nimi samymi i ich portfelami, co z założenia ukróca wszelkie dyskusje na temat wartości dzieła, z grami włącznie. Ja chciałem spojrzeć na gry tak jak patrzę na książki, w szerszym kontekście, przez pryzmat historii medium i miarodajnej analizy zawartości, z której wynika dlaczego coś zostało zrobione tak, a nie inaczej. Może to się wydawać oczywiste, ale nie jest. Zobacz na komentarze pod informacjami o grach. Ludzie, którzy je piszą najczęściej nie skupiają się analizie tego, co widzą, ale na analizie własnych pragnień. „Będzie nowy Batman. Fajnie! Ale jak nie będzie można pojeździć bat mobilem to będzie do dupy.” „Otwarty świat? Sandbox? Do dupy, schrzanili Batmana!” Itd. Koncert życzeń konsumentów, ja płacę za grę, ja wymagam, ja chcę, żeby w niej było to co mi się podoba. Widzisz tu gdzieś miejsce na dyskusję? Recenzje nieuchronnie zmierzają w tę samą stronę. Uwielbiam zwroty w rodzaju: „Ta gra/książka/film (niepotrzebne skreślić) nie jest może idealna, ale….” To ja się pytam, jak wyglądają te idealne? Są w ogóle takie? Co ma znaczyć ten zwrot, poza tym, że jest do bólu oklepanym zwrotem dziennikarskim? Otóż nie znaczy on nic. Nie ma ideałów, wszystkie dzieła są pochodnymi pewnych artystycznych wyborów dokonanych przez twórców. Żeby spróbować je rozszyfrować trzeba się nad nimi mocno pochylić, zastanowić dlaczego twórcy wybrali właśnie to, dlaczego poszli tą drogą, a nie inną, a to może nas doprowadzić do rozważań nad głębszymi pytaniami, np.: dlaczego jedne chwyty narracyjne są lepsze od drugich, jakie zabiegi sprawiają, że wciągamy się w rozgrywkę (w przypadku gier), lub w fabułę (w przypadku książek czy filmów), ale nie mam złudzeń, że do tego etapu rozważań nie dochodzi zdecydowana większość recenzentów (i odbiorców). I żeby nie było, nie mówię tu tylko o recenzentach gier. Ja nigdy nie chciałem tak pisać. Marzyło mi się znacznie głębsze spojrzenie. A czy mi się udało, to już nie mnie oceniać.
« 1 5 6 7 8 9 10 »

Komentarze

14 VII 2011   22:15:24

"Przypuszczam, że sam siebie byś tak nie określił chociażby ze względu na naturalną skromność"

Naturalną skromność, ha ha ha.

18 VII 2011   21:44:02

To chyba nie jest najlepszy pomysł walić w wywiadzie pytaniami na ponad 3 tysiące znaków. Chciałem się dowiedzieć co Paweł Matuszek sądzi na różne tematy, ale zanim dobrnąłem do jakiejś jego wypowiedzi, to mi "chcecnie" przeszło.

21 VII 2011   00:58:32

Dużo o grach, mało o literaturze. Ktoś niefortunnie dał tekst do działu książka. Rozbudowane pytania nie przeszkadzają o ile są na temat, ale autorzy powinni zdać sobie sprawę, że po to są działy, żeby czytelnik mógł wybrać sobie temat, który go interesuje. Dziesięć stron to sporo czytania, a zainteresowały mnie ledwie 2-3 akapity. Kiepski wywiad dla osoby nie lubiącej gier.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Baśń dla solipsysty
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.