Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Natchnienie nie istnieje

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Matuszek
« 1 6 7 8 9 10 »

Paweł Matuszek

Natchnienie nie istnieje

KT: Do niedawna również sądziłem, że każualizacja, rozumiana jako dorabianie się wydawców na coraz prostszych grach, oznaczać musi w ostatecznym aspekcie rozliczeniowym coraz większe środki na gry ambitne, ale jakoś coraz mniej w to wierzę. Przyczyną mych wątpliwości jest nie tyle sama branża, co po prostu kapitalizm jako taki. Wiadomo nie od dziś, że jedną z największych wad kapitalizmu jest kumulowanie ogromnych dóbr materialnych, na czele z pieniędzmi, w rękach nielicznych, którzy nie mają najmniejszego zamiaru użyć tych środków dla dobra publicznego, tylko wykorzystują niewielką ich część dla siebie, a reszta ich dóbr/kasy się „kurzy”. Oczywiście ogromnie trywializuję w tym momencie to zagadnienie, ale wiadomo o co chodzi – naprawdę sądzisz, że wydawca kolejnego każualowego hitu pokroju Angry Birds zarobione nań pieniądze przeznaczy na ambitną grę? Już prędzej na premie dla siebie i kontrahentów lub po prostu złoży je w banku. A gdy inne koncerny pójdą tym tropem…
Co do erpegów, to nie tyle nadinterpretowałem twe wypowiedzi, co chciałem Cię troszkę podpuścić, przepraszam ;). Otóż przeprowadzałem wywiad z Rhianną Pratchett i jej ulubionym gatunkiem również jest action-adventure (a jej ulubione gry nie są erpegami). Z kolei jej ojciec gra głównie w FPSy. Tego typu przykłady można by mnożyć. Strasznie zastanawia mnie, skąd u intelektualistów bierze się ta jakby niechęć do gier intelektualnych, dlaczego chcą od razu wskoczyć w rozgrywkę? Czy zawodowe zajmowanie się literaturą usprawiedliwia rozrywkowe podejście do innych mediów, a gier w szczególności? Zastanawia mnie, że uznajesz erpegi za najbardziej zaawansowane gry pod względem mechaniki, a nie fabuły. Czyżbyś tak naprawdę uważał, że scenariusze gier są lipne, w związku z czym bardziej opłaca się grać w gry, w które wskakuje się z marszu, bo poznawanie zaawansowanej mechaniki jakiegoś wymagającego tytułu i tak nie da ci satysfakcji intelektualnej tudzież emocji płynących z fabuły?
Co do internetowych „dyskusji” i ogólnie recenzji to się z Tobą zgadzam, tym niemniej chciałbym troszkę stanąć w obronie kolegów recenzentów. Wydaje mi się, że zwroty typu „ta gra/książka nie jest co prawda idealna, ale…” wynikają z punktowego/gwiazdkowego systemu recenzenckiego, czyli konieczności ocenienia dzieła w skali od 1 do 10 etc. Przyznawanie różnorakich not prowadzi do tego, że ludzie podświadomie uważają, że sześć gwiazdek na sześć czy dziesięć czegoś tam na dziesięć oznacza twór idealny, podczas gdy oczywiście nie ma czegoś takiego, jednak tak wynika z tego systemu. Pisząc, że coś nie jest idealne, wielu dziennikarzy próbuje po prostu wyjaśnić, dlaczego dany tytuł nie zebrał maksymalnej oceny. Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej, można by ten temat drążyć głębiej, zastanawia mnie jednak, czy widzisz w tym co napisałem jakiś sens?
PM: Gdybyś miał rację to na rynku mielibyśmy tylko książki w typie bestsellerów, albo wyłącznie filmy rozrywkowe, a tak nie jest. Dlatego nie boję się o przyszłość gier i nie martwi mnie postępująca każualizacja gier. Zawsze będzie miejsce na ambitne projekty.
Oj, nie przepraszaj, chciałeś ciekawej rozmowy to musiałeś mnie wziąć pod włos. Spoko, ale ważniejsze jest to, że wreszcie zapytałeś wprost, więc od razu śpieszę z odpowiedzią: tak, uważam, że zdecydowana większość fabuł w grach jest płytka i lipna. Nie ma porównania z literaturą, żadnego. Zaczyna się robić ciekawie, kiedy gry opowiadają swoje historie za pomocą swojego przyrodzonego języka, czyli gameplayu. Jak widać potwierdzają to inni ludzie, którzy na co dzień zajmują się literaturą, bo oni zwracają uwagę na to, co najlepsze w tym medium, na to, co mogą im zaoferować tylko i wyłącznie gry, czyli właśnie narrację gameplayową, niezwykłą immersję, itd. I myślę, że źle interpretujesz nasze podejście. Nie chodzi o rozrywkę (no w sumie o to też), ale unikalność tego doświadczenia. Uwielbiamy grać, ale widzimy, kiedy gry są najbardziej sobą i nie dajemy sobie mydlić oczu ładnymi filmikami, topornie wklejonymi tekstami prozatorskimi, często marnej jakości, a także fabułami rodem z filmów klasy Z. Są oczywiście wyjątki od tej reguły, ale generalnie jest tak, że najlepsze gry to takie, w których się przede wszystkim gra, a nie czyta.
Oczywiście, że to potrzeba wystawienia ocen kształtuje recenzencką świadomość, ale zaraz, zaraz, dziennikarstwo to dziedzina, która z zasady (przynajmniej teoretycznie) powinna być opiniotwórcza, więc proszę mi się tu nie zasłaniać wymogami. Fakty są takie, że niewielu piszących może się pochwalić ciekawymi przemyśleniami i opiniami, dlatego zasłaniają się słowami-wytrychami. A ja nie mam ochoty czytać tych intelektualnych uników.
KT: Zdajesz się tylko nie dostrzegać czy też zapominać, że te ambitne książki i filmy są wypuszczane na rynek dzięki pieniądzom państwowym, względnie za sprawą takich idealistów jak ty i Konrad (sprawdź, kto dofinansował wydanie chociażby polecanego przez ciebie „Auschwitz"… BTW: doczekamy się jakiejś serii „Paweł Matuszek poleca”? Można by weń zawrzeć wszystkie polecane przez ciebie dotychczas książki, bo nawet ja zapomniałem, ile ich dokładnie było i jakie miały tytuły, a co dopiero mają począć nowi czytelnicy… Moglibyście je sprzedawać za pośrednictwem Waszego sklepu sieciowego wydawnictwa Powergraph – wydawcy „Fantasy & Science Fiction Edycja Polska”). Natomiast branża gier takiego wsparcia nie otrzymuje i raczej nie otrzyma, dlatego kapitalizm spokojnie może zabić jej artyzm.
Gdy tak słucham jak opowiadasz o lipnych fabułach gier i o tym, jak powinna wyglądać narracja tego medium, jakoś tak podświadomie przychodzą mi na myśl krytycy głównego nurtu wyśmiewający fantastykę, zwłaszcza fantasy. Chcę przez to powiedzieć, że tak jak oni, którzy wielu rzeczy z fantastyki nie czytali, a rwą się do ferowania wyroków, tak samo wielu intelektualistów nie zna intelektualnego kanonu gier, w tym zwłaszcza sporej części zachodnich i japońskich rolplejów (które to swą tematyką dotykają często problematyki o podłożu głęboko humanistycznym czy filozoficznym), a mimo to na podstawie gier spod szyldu szeroko rozumianego „arcade” wydają jakieś wyroki. Nie bierz tego do siebie, to głębsza analiza. Nie można wrzucać wszystkich gier do jednego worka i mówić, że ich fabuły są lipne albo w ogóle niepotrzebne, przeciwnie, sukces wielu tytułów zależy od tego, czy opowieść będzie ciekawa i jak zostanie poprowadzona (bodajże Tomek Gop z CDP RED mówił, że wielu ludzi gra w erpegi tylko i wyłącznie dla ciekawej fabuły). Poza tym mylące jest samo określenie „fabuła”. Bo co ono tak naprawdę oznacza? Ciekawą opowieść, ale bez głębszego przesłania, czy może coś wymagającego, bez fajerwerków, ale za to intelektualnie zwalającego z nóg? Bo jeśli to pierwsze, to jest mnóstwo gier z ciekawą fabułą. A jeśli to drugie – to niech każdy sam wyda osąd. I żeby nie było – nie chcę wcale jakoś specjalnie bronić medium gier: chcę dojść prawdy, dla mnie dowodem, że ta branża jest jeszcze niedojrzała, nie jest wcale fakt, że twórcy posługują się filmikami czy obszernymi tekstami, już bardziej to, że nie da się za pomocą tego medium opowiedzieć historii z najbardziej artystycznego i intelektualnego gatunku – szeroko rozumianego dramatu obyczajowego. Wyobrażasz sobie grę na podstawie prozy Palahniuka czy filmów/seriali Alana Balla? Jak takie coś miałoby w ogóle wyglądać, by nie odrzucić odbiorcy? Dałoby się to przetrawić, nawet gdyby zrealizować to w konwencji przygodówki point’n’click?
Co do recenzji – nie zasłaniam się wymogami, po prostu uważam, że konieczność wystawienia oceny, a pod nią wypisania plusów i minusów, siłą rzeczy implikuje pisarstwo typu „zady i walety”. Gdyby zlikwidować oceny, recenzenci musieliby – jak Ty to ujmujesz – wspiąć się na intelektualne palce, dokonać szerokiej analizy. A na razie nie muszą, bo czytelnicy w wielu przypadkach i tak patrzą tylko na ocenę i plusy/minusy. Bez końcowej noty czytelnik musiałby przeczytać całą recenzję, a ta z kolei musiałaby zawierać coś więcej, niż oferuje dzisiejsze recenzenctwo, by czytelnika przekonać o zakupie danej gry/książki/filmu. Tak to w wielkim skrócie widzę.
« 1 6 7 8 9 10 »

Komentarze

14 VII 2011   22:15:24

"Przypuszczam, że sam siebie byś tak nie określił chociażby ze względu na naturalną skromność"

Naturalną skromność, ha ha ha.

18 VII 2011   21:44:02

To chyba nie jest najlepszy pomysł walić w wywiadzie pytaniami na ponad 3 tysiące znaków. Chciałem się dowiedzieć co Paweł Matuszek sądzi na różne tematy, ale zanim dobrnąłem do jakiejś jego wypowiedzi, to mi "chcecnie" przeszło.

21 VII 2011   00:58:32

Dużo o grach, mało o literaturze. Ktoś niefortunnie dał tekst do działu książka. Rozbudowane pytania nie przeszkadzają o ile są na temat, ale autorzy powinni zdać sobie sprawę, że po to są działy, żeby czytelnik mógł wybrać sobie temat, który go interesuje. Dziesięć stron to sporo czytania, a zainteresowały mnie ledwie 2-3 akapity. Kiepski wywiad dla osoby nie lubiącej gier.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Baśń dla solipsysty
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.