Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Masło

« 1 2 3 4 »
– Ja też jestem dyrektorem – oznajmił Wadim Pietrowicz. – Jest sprawa. Zamówienie.
– Po południu. Adres pan zna? – słuchawka zatrajkotała szybko: – Ulica Partyzanta Głuchonia, dom numer jeden. Tu w ogóle jest tylko jeden dom. Od dworca busem numer cztery do ostatniego przystanku, tam prosto do wieży, w zaułek, po desce przez kanałek, potem zobaczy pan garaże, to będzie Czerwonokoszarowa, a po lewej…
– Stop – powiedział Wadim Pietrowicz. – Czekam w moim biurze, za pół godziny. Bulwar Pracy, budynek merostwa, trzecie piętro, „Volksbutter”.
– Ożeż – powiedziała słuchawka.
– Z dokumentami. Na kogo wypisać przepustkę?
– Eee… Cucykow. Wasilij Cucykow.
– Myśleć zacznij już w drodze. Sprawa wygląda tak – potrzebna jest nazwa dla masła. Ale nie zwyczajna. Najlepsza nazwa. Masło jest nowe, śmietankowe, wykurwiste. Nazwa musi być odpowiednia. Verstehen?
– Zrozumiałem pana.
– Czekam.
• • •
Wasilij Cucykow był szczupłym, trzydziestopięcioletnim mężczyzną o wąskiej twarzy. Na nosie miał okulary złotych oprawkach, w rękach nerwowo ściskał purpurową skórzaną teczkę. Rozglądał się zdumiony, zerkając na porozrzucane po gabinecie pomięte kartki. Długie włosy miał z tyłu ściągnięte gumką. „Pedał, – pomyślał zmartwiony Wadim Pietrowicz. – Zresztą, co za różnica?” Skinieniem głowy wskazał wolne miejsce. Cucykow od razu rozpiął teczkę i wyciągnął kartkę papieru, zabazgraną długopisem. Wadim Pietrowicz powstrzymał go gestem, krzyknął Elli – „Kawa dla gościa!”, wyjął swoją wizytówkę i rzucił na biurko. Cucykow ujął wizytówkę obiema rękami.
– Wadim Pietrowicz Śmietana – odczytał Cucykow uroczyście. – Jaki długi telefon, to moskiewski?
– Komórka – Wadim Pietrowicz wskazał telefon. – Przez Niemcy. A teraz słuchaj uważnie, wyjaśnię tylko raz.
Cucykow usiadł wygodniej w fotelu, złożył dłonie i zamarł.
– Mam pięćdziesiąt pięć lat – zaczął w zadumie Wadim Pietrowicz. – Mam niewielki zamek pod Kolonią, żonę, dwie kochanki, dwie córki i syna w Ameryce. Niczego nie potrzebuję. Absolutnie niczego. Rozumiesz? Możesz sobie coś takiego wyobrazić?
Cucykow uprzejmie kiwał głową.
– Gdy wyjeżdżałem, miałem tyle forsy, że nawet na filmach tyle nie widziałeś.
Cucykow uprzejmie pokiwał.
– Polowali na mnie tacy ludzie, jakich nigdy w życiu nie zobaczysz.
Cucykow zastygł w półuśmiechu.
– Teraz już nie zobaczysz. Minęło wiele lat, wszystko się zmieniło. Wróciłem, żeby robić biznes w Rosji. Słyszałeś, że w Szczecinówce powstaje kombinat produkcji masła?
– Oczywiście – Cucykow energicznie pokiwał głową.
– Byłem na targach w Belgii. Kupiłem najnowsze wyposażenie – za cztery miliony euro!
– W rublach to będzie… – Cucykow zamyślił się i zaczął drapać się po nosie nad okularami.
Wadim Pietrowicz pstryknął palcami, żeby zwrócić jego uwagę.
– Cztery miliony euro za samo wyposażenie! Zbudowałem kombinat. Zmodernizowałem cztery obory. Będę produkował masło. Wykurwiste rosyjskie masło! Nawet w Niemczech takiego nie ma! A Szczecinówce będzie. Skąd jesteś? Nasz, miejscowy?
– Urodziłem się w Szczecinówce – kiwał głową Cucykow. – Ukończyłem z wyróżnieniem uniwersytet w Samarze.
– To dobrze, że tutejszy – skinął zadowolony Wadim Pietrowicz. – Jest pewien problem. Potrzebuję nazwy. Ale nie zwykłej nazwy. Najlepszej nazwy dla masła. Myśleliśmy i myśleliśmy, i nic. Potrzebne są świeże siły.
– Jestem gotów! – Cucykow podrzucił głowę i spojrzał Wadimowi Pietrowiczowi w oczy. – Na kiedy?
– Na wczoraj – powiedział Wadim Pietrowicz
– To znaczy?
– Trzeci tydzień tu siedzę. Jutro wylatuję. Dzisiaj do wieczora trzeba wreszcie postanowić. Forsa nie gra roli. Dam, ile poprosisz. Choćby sto euro, choćby trzysta. Nawet pięćset.
– Półtora tysiąca… – pisnął Cucykow i przerażony wcisnął głowę w ramiona.
– Ilee??! – Wadim Pietrowicz powoli wstał i zawisł nad stołem. – Za jedno jedyne słowo?!
– Taka cena – wymamrotał Cucykow.
– Jedno słowo!!
– Opracowanie brandu!
– Jedno słowo!!
– W Samarze trzy tysiące! W Moskwie pięć! Zapewne.
– Nie jesteś w Moskwie! – ryknął Wadim Pietrowicz.
Zakłuła wątroba. Wadim Pietrowicz ze zmęczeniem opadł na fotel.
– Co za różnica? Dam nawet półtora, tylko wymyśl.
Cucykow z ważną miną poprawił okulary. Weszła Ella i postawiła przed nim filiżankę parującej kawy, a przed Wadimem Pietrowiczem – buteleczkę francuskiej wody mineralnej i szklankę. Wadim Pietrowicz szybko przelał zawartość butelki do szklanki.
– Czytaj. Co tam masz przygotowane?
Cucykow eleganckim gestem podniósł do twarzy rękę z kartką. „Ciota, jak w mordę dał”, – pomyślał Wadim Pietrowicz.
– Dojareczka!
Wadim Pietrowicz ze wstrętem pokręcił głową.
– Tylko bez tej radzieckiej pokazówki! Bez tych wszystkich, psiamać, przodowniczek, dojareczek, czerwonych zórz, bez tego wszystkiego. Było-minęło! Masło jest nowe, wykurwiste, dla zwykłych rosyjskich ludzi. Verstehen?
– Płomyczek?
– Jezuu…
– Bławatek?
– Tępota! Tak to i ja umiem! To jest zwykła nazwa, a ja potrzebuję najlepszej! Żeby człowiek podszedł, przeczytał i osłupiał – to jest to! Nareszcie! Marzenie całego życia! Nie wolno przegapić! Verstehen?
– Wiosna?
„Pedał, niech mnie diabli”, pomyślał Wadim Pietrowicz i zaczął pić mineralną.
– Jaskółeczka?
– Nasrała. Prosto na kostkę.
– Świeżość?
– Pasta do zębów.
– Łąkowe?
Wadim Pietrowicz zakrztusił się wodą i wytrzeszczył oczy na Cucykowa.
– Z jakiej okazji łąkowe?
– Skojarzenie. Krowy pasą się na łące.
– Na łące jest gnój a nie masło! Byłeś kiedyś na łące?
– Słoneczko.
– Było. Zrozum… jak ci tam?
– Wasilij Cucykow.
– Zrozum, Wasilij, nazwa musi być silna! Dźwięczna! Mocna!
– Tajfun?
– Tfu.
– Golstrom?
– Zamknij się! Słuchaj. Padła taka propozycja – butter. Butter to po niemiecku masło. Przedyskutowaliśmy, nie pasowało. Wiesz, dlaczego?
– Wiadomo, dlaczego. Wychodzi masło maślane.
– Idiota! To musi być rosyjskie słowo, jebana mać! Rosyjskie! Verstehen?
– Łabądek?
Wadim Pietrowicz westchnął i przeniósł ciężkie spojrzenie na szklankę. Szklanka wytrzymała, nie pękła.
– Słowiczek?
Wadim Pietrowicz demonstracyjnie oglądał rozpychające się bąbelki wody mineralnej. „Nigdy w Szczecinówce nie było pedałów”, pomyślał.
– Pastuszek?
– Może od razu kogucik? – nie wytrzymał Wadim Pietrowicz.
– Dobry pomysł! – ucieszył się Cucykow.
– Poszedł won!
– Słucham? – stropił się Cucykow.
– Na piechotę! Wynocha stąd, pieprzony pedale! Ella, odprowadź pana!
Za Cucykowem zamknęły się drzwi. Weszła Ella, zabrała nietkniętą kawę. Wadim Pietrowicz znowu położył przed sobą kartkę czystego papieru.
– Halo! Tu jakby Skworcow – rozległo się w słuchawce. – Słowiczek.
– Coo?
– Jakby słowiczek.
– Jeszcze dyrektor pederasta – westchnął Wadim Pietrowicz. – Coś ty, zdurniał?
– Żona jakby wymyśliła. A ja sobie tak pomyślałem – a może by nazwać tak, jak firmę – Volksbutter?
– Wyjaśniam. Przed chwilą już jednemu wyjaśniałem. Nazwa musi być a – mocna, b – rosyjska, c – niezwykła, d – wykurwista. Verstehen?
– Będziemy myśleć, Wadimie Pietrowiczu. A odpływy okazały się jakby w porządku. Nic nie trzeba przerabiać!
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.