MasłoLeonid KaganowMasło– Ja też jestem dyrektorem – oznajmił Wadim Pietrowicz. – Jest sprawa. Zamówienie. – Po południu. Adres pan zna? – słuchawka zatrajkotała szybko: – Ulica Partyzanta Głuchonia, dom numer jeden. Tu w ogóle jest tylko jeden dom. Od dworca busem numer cztery do ostatniego przystanku, tam prosto do wieży, w zaułek, po desce przez kanałek, potem zobaczy pan garaże, to będzie Czerwonokoszarowa, a po lewej… – Stop – powiedział Wadim Pietrowicz. – Czekam w moim biurze, za pół godziny. Bulwar Pracy, budynek merostwa, trzecie piętro, „Volksbutter”. – Ożeż – powiedziała słuchawka. – Z dokumentami. Na kogo wypisać przepustkę? – Eee… Cucykow. Wasilij Cucykow. – Myśleć zacznij już w drodze. Sprawa wygląda tak – potrzebna jest nazwa dla masła. Ale nie zwyczajna. Najlepsza nazwa. Masło jest nowe, śmietankowe, wykurwiste. Nazwa musi być odpowiednia. Verstehen? – Zrozumiałem pana. – Czekam. • • • Wasilij Cucykow był szczupłym, trzydziestopięcioletnim mężczyzną o wąskiej twarzy. Na nosie miał okulary złotych oprawkach, w rękach nerwowo ściskał purpurową skórzaną teczkę. Rozglądał się zdumiony, zerkając na porozrzucane po gabinecie pomięte kartki. Długie włosy miał z tyłu ściągnięte gumką. „Pedał, – pomyślał zmartwiony Wadim Pietrowicz. – Zresztą, co za różnica?” Skinieniem głowy wskazał wolne miejsce. Cucykow od razu rozpiął teczkę i wyciągnął kartkę papieru, zabazgraną długopisem. Wadim Pietrowicz powstrzymał go gestem, krzyknął Elli – „Kawa dla gościa!”, wyjął swoją wizytówkę i rzucił na biurko. Cucykow ujął wizytówkę obiema rękami. – Wadim Pietrowicz Śmietana – odczytał Cucykow uroczyście. – Jaki długi telefon, to moskiewski? – Komórka – Wadim Pietrowicz wskazał telefon. – Przez Niemcy. A teraz słuchaj uważnie, wyjaśnię tylko raz. Cucykow usiadł wygodniej w fotelu, złożył dłonie i zamarł. – Mam pięćdziesiąt pięć lat – zaczął w zadumie Wadim Pietrowicz. – Mam niewielki zamek pod Kolonią, żonę, dwie kochanki, dwie córki i syna w Ameryce. Niczego nie potrzebuję. Absolutnie niczego. Rozumiesz? Możesz sobie coś takiego wyobrazić? Cucykow uprzejmie kiwał głową. – Gdy wyjeżdżałem, miałem tyle forsy, że nawet na filmach tyle nie widziałeś. Cucykow uprzejmie pokiwał. – Polowali na mnie tacy ludzie, jakich nigdy w życiu nie zobaczysz. Cucykow zastygł w półuśmiechu. – Teraz już nie zobaczysz. Minęło wiele lat, wszystko się zmieniło. Wróciłem, żeby robić biznes w Rosji. Słyszałeś, że w Szczecinówce powstaje kombinat produkcji masła? – Oczywiście – Cucykow energicznie pokiwał głową. – Byłem na targach w Belgii. Kupiłem najnowsze wyposażenie – za cztery miliony euro! – W rublach to będzie… – Cucykow zamyślił się i zaczął drapać się po nosie nad okularami. Wadim Pietrowicz pstryknął palcami, żeby zwrócić jego uwagę. – Cztery miliony euro za samo wyposażenie! Zbudowałem kombinat. Zmodernizowałem cztery obory. Będę produkował masło. Wykurwiste rosyjskie masło! Nawet w Niemczech takiego nie ma! A Szczecinówce będzie. Skąd jesteś? Nasz, miejscowy? – Urodziłem się w Szczecinówce – kiwał głową Cucykow. – Ukończyłem z wyróżnieniem uniwersytet w Samarze. – To dobrze, że tutejszy – skinął zadowolony Wadim Pietrowicz. – Jest pewien problem. Potrzebuję nazwy. Ale nie zwykłej nazwy. Najlepszej nazwy dla masła. Myśleliśmy i myśleliśmy, i nic. Potrzebne są świeże siły. – Jestem gotów! – Cucykow podrzucił głowę i spojrzał Wadimowi Pietrowiczowi w oczy. – Na kiedy? – Na wczoraj – powiedział Wadim Pietrowicz – To znaczy? – Trzeci tydzień tu siedzę. Jutro wylatuję. Dzisiaj do wieczora trzeba wreszcie postanowić. Forsa nie gra roli. Dam, ile poprosisz. Choćby sto euro, choćby trzysta. Nawet pięćset. – Półtora tysiąca… – pisnął Cucykow i przerażony wcisnął głowę w ramiona. – Ilee??! – Wadim Pietrowicz powoli wstał i zawisł nad stołem. – Za jedno jedyne słowo?! – Taka cena – wymamrotał Cucykow. – Jedno słowo!! – Opracowanie brandu! – Jedno słowo!! – W Samarze trzy tysiące! W Moskwie pięć! Zapewne. – Nie jesteś w Moskwie! – ryknął Wadim Pietrowicz. Zakłuła wątroba. Wadim Pietrowicz ze zmęczeniem opadł na fotel. – Co za różnica? Dam nawet półtora, tylko wymyśl. Cucykow z ważną miną poprawił okulary. Weszła Ella i postawiła przed nim filiżankę parującej kawy, a przed Wadimem Pietrowiczem – buteleczkę francuskiej wody mineralnej i szklankę. Wadim Pietrowicz szybko przelał zawartość butelki do szklanki. – Czytaj. Co tam masz przygotowane? Cucykow eleganckim gestem podniósł do twarzy rękę z kartką. „Ciota, jak w mordę dał”, – pomyślał Wadim Pietrowicz. – Dojareczka! Wadim Pietrowicz ze wstrętem pokręcił głową. – Tylko bez tej radzieckiej pokazówki! Bez tych wszystkich, psiamać, przodowniczek, dojareczek, czerwonych zórz, bez tego wszystkiego. Było-minęło! Masło jest nowe, wykurwiste, dla zwykłych rosyjskich ludzi. Verstehen? – Płomyczek? – Jezuu… – Bławatek? – Tępota! Tak to i ja umiem! To jest zwykła nazwa, a ja potrzebuję najlepszej! Żeby człowiek podszedł, przeczytał i osłupiał – to jest to! Nareszcie! Marzenie całego życia! Nie wolno przegapić! Verstehen? – Wiosna? „Pedał, niech mnie diabli”, pomyślał Wadim Pietrowicz i zaczął pić mineralną. – Jaskółeczka? – Nasrała. Prosto na kostkę. – Świeżość? – Pasta do zębów. – Łąkowe? Wadim Pietrowicz zakrztusił się wodą i wytrzeszczył oczy na Cucykowa. – Z jakiej okazji łąkowe? – Skojarzenie. Krowy pasą się na łące. – Na łące jest gnój a nie masło! Byłeś kiedyś na łące? – Słoneczko. – Było. Zrozum… jak ci tam? – Wasilij Cucykow. – Zrozum, Wasilij, nazwa musi być silna! Dźwięczna! Mocna! – Tajfun? – Tfu. – Golstrom? – Zamknij się! Słuchaj. Padła taka propozycja – butter. Butter to po niemiecku masło. Przedyskutowaliśmy, nie pasowało. Wiesz, dlaczego? – Wiadomo, dlaczego. Wychodzi masło maślane. – Idiota! To musi być rosyjskie słowo, jebana mać! Rosyjskie! Verstehen? – Łabądek? Wadim Pietrowicz westchnął i przeniósł ciężkie spojrzenie na szklankę. Szklanka wytrzymała, nie pękła. – Słowiczek? Wadim Pietrowicz demonstracyjnie oglądał rozpychające się bąbelki wody mineralnej. „Nigdy w Szczecinówce nie było pedałów”, pomyślał. – Pastuszek? – Może od razu kogucik? – nie wytrzymał Wadim Pietrowicz. – Dobry pomysł! – ucieszył się Cucykow. – Poszedł won! – Słucham? – stropił się Cucykow. – Na piechotę! Wynocha stąd, pieprzony pedale! Ella, odprowadź pana! Za Cucykowem zamknęły się drzwi. Weszła Ella, zabrała nietkniętą kawę. Wadim Pietrowicz znowu położył przed sobą kartkę czystego papieru. – Halo! Tu jakby Skworcow – rozległo się w słuchawce. – Słowiczek. – Coo? – Jakby słowiczek. – Jeszcze dyrektor pederasta – westchnął Wadim Pietrowicz. – Coś ty, zdurniał? – Żona jakby wymyśliła. A ja sobie tak pomyślałem – a może by nazwać tak, jak firmę – Volksbutter? – Wyjaśniam. Przed chwilą już jednemu wyjaśniałem. Nazwa musi być a – mocna, b – rosyjska, c – niezwykła, d – wykurwista. Verstehen? – Będziemy myśleć, Wadimie Pietrowiczu. A odpływy okazały się jakby w porządku. Nic nie trzeba przerabiać! |
Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.
więcej »Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.
więcej »„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański
Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański