Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Morderstwo w Widmo Expresie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułMorderstwo w Widmo Expresie
OpisAutorka zawodowo zajmuje się doradztwem zawodowym, prowadzeniem szkoleń i rekrutacją. Przez kilka lat pisywała w wolnych chwilach opowieści inspirowane cudzymi utworami, ale jakiś czas temu odkryła, że kreowanie własnych światów i własnych bohaterów jest o wiele zabawniejsze. I tego zamierza się trzymać. Mieszka w Warszawie razem z mężem i dwoma kotami.
Gatunekgroza / horror, humor / satyra, kryminał

Morderstwo w Widmo Ekspresie

« 1 6 7 8

Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie

– Drodzy państwo – kontynuował z pewnym trudem. – Podczas śledztwa pytałem każdego z was o narzędzie zbrodni i prawie nikt nie udzielił mi właściwej odpowiedzi. Dlatego, że prawie nikt z was nie widział nieboszczyka.
– Ja widziałam – wtrąciła cicho Azalia, odklejając się na chwilę od ukochanego.
– Sprawdziłem, że wchodząc do pokoju mogła pani zobaczyć tylko odciętą nogę – wyjaśnił jej szybko Eryk. – Inaczej nie opowiadałaby mi pani tych bzdur o pilniczku. A pani z tym nożem do smarowania pieczywa to już naprawdę przesadziła. – Odwrócił się i popatrzył na strzygę z dezaprobatą.
Zawstydzona Lukrecja wymamrotała coś niezrozumiałego, a potem spuściła wzrok. Eryk pomyślał, że chyba mało komu udałoby się wprowadzić ją w stan takiej konsternacji. Ta świadomość sprawiła mu pewną przyjemność.
– Skoro to nie był pilnik ani nóż – zaczął Wacław – to w takim razie czym go zabito?
– Dobre pytanie – ucieszył się detektyw, po czym z najgłębszej kieszeni swojego surduta wyciągnął tasak zapakowany w dużą foliową torbę i bez słowa położył go tuż przed swoim kuzynem.
– Na osikowy kołek! – Edwin zerwał się na równe nogi, zrzucając przy okazji na podłogę filiżankę po kawie. Kawałki bezcennej porcelany rozprysły się po całej jadalni. – Toż to jest…
– Nasz rodowy tasak – dokończył spokojnie detektyw. – Ktoś podrzucił go do mojego przedziału.
– Eryk, ale chyba nie myślisz, że ja… – Kuzyn przerwał w pół słowa. Rozpaczliwie machał rękami, próbując złapać oddech. Gdyby nie był wampirem, to pewnie bladłby i czerwieniał na przemian.
– Nie, nie myślę. – Eryk uspokajająco poklepał go po ramieniu. – Morderca podprowadził ci go, kiedy smacznie spałeś w trumnie.
– Ciekawe – mruknął diabeł i znowu postukał pazurami w blat, robiąc przy okazji kilka nowych rys.
– Ciekawe jest to, dlaczego właśnie pan się przyznał – Detektyw odwrócił się na pięcie i podszedł do czarta. – Ale ja chyba znalazłem odpowiedź. Taki postępek zrobiłby z pana bohatera piekła. Order Belzebuba miałby pan w kieszeni.
– Pomyślałem, że skoro on i tak nie żyje, to chociaż skorzystam – zmieszał się Bazyli. – U nas wszyscy go tak piekielnie nienawidzą.
Detektyw nie skomentował tego wyznania. Stał teraz przy stoliku wilkołaka.
– A dlaczego pan zamierzał wziąć winę na siebie?
– Widzi pan – zaczął z zakłopotaniem Nikodem. – Wszyscy się przyznawali, to pomyślałem, że tak wypada…
– Nie, mordowanie zombie wcale nie jest w dobrym tonie – uświadomił go wampir, a następnie zwrócił się do upiora i do ducha: – Tak samo jak wykorzystywanie śmierci w reklamie. Nieważne, czy pamiętników, czy opery!
– A co tam pan wie o showbiznesie! – zirytował się milczący do tej pory Sylwester. – Tam dobry skandal to podstawa! A mnie już brakuje pomysłów.
Gracjan nic nie powiedział, tylko spojrzał na ducha ze zrozumieniem. Jednak wcale nie to zastanowiło detektywa, ale fakt, że zupełnie nie zwracał uwagi na Azalię. Czyżby jego wielka miłość do rusałki też była kłamstwem? W takim razie zależało mu chyba tylko na operze. Zresztą mniejsza o to.
– Proszę państwa. – Detektyw zaklaskał, aby zwrócić na siebie uwagę, bo rozmowy stały się zbyt głośne. – Wracając do faktów, chciałbym powiedzieć, że to nie jest narzędzie zbrodni. – Sięgnął po zafoliowany tasak. – Tym go tylko porąbano na kawałki.
– Mówiłem, że to była łyżeczka wody – odezwał się wreszcie wodnik. – Jedna mała łyżeczka, a taka skuteczna…
Towarzysze podróży przyglądali mu się bez słowa otwartymi szeroko oczami, nie mogąc uwierzyć, że ten niewielki osobnik potrafiłby popełnić taką zbrodnię. Czyżby pozory aż tak bardzo myliły? Ale jeśli nie on, to w takim razie kto?
– Panie Wiślarzu. – Eryk podszedł do samozwańczego przestępcy. Szczerze mówiąc, zupełnie nie rozumiał, o co naprawdę może mu chodzić. – Zakończmy wreszcie tę komedię.
– Ma pan rację – zgodził się natychmiast wodnik. Zeskoczył z krzesła i wyciągnął przed siebie ręce. – Może mnie pan zakuć i wezwać policję.
Nagle zmora, która do tej pory łkała bezgłośnie, nerwowo wiercąc się na krześle, nie wytrzymała i wybuchnęła rozdzierającym płaczem.
Eryk w jednej chwili przestał interesować się Wiślarzem i szybko znalazł się przy niej.
– Pani Gertrudo – powiedział to raczej cicho, ale zagadnięta drgnęła tak nerwowo, że o mało co nie dostała czkawki. – Pani jedna powiedziała mi prawdę…
Wszyscy obecni wbili spojrzenia w chudą trzęsącą się kobiecinę, zaś pani Azalia chyba doznała jakiegoś olśnienia, bo wykrzyknęła zdumiona:
– To ty! Teraz cię poznaję!
– Tak, to ona – mruknęła Agata, nie przestając głaskać Lukrecji po głowie. – Że też wcześniej się nie zorientowałam…
– A co ona ma do rzeczy?! – zirytował się nagle wodnik. – Ja tu czekam na aresztowanie! Domagam się, aby respektowano moje prawa!
Wampir nie zwrócił uwagi na reklamację złożoną przez podejrzanego, tylko ponownie zwrócił się do zmory:
– Była pani kochanką Polikarpa?
Gertruda nadal zalewała się łzami, ściskając w garści chusteczkę. Nie mogła wykrztusić ani słowa. Wreszcie czarownica postanowiła się nad nią zlitować.
– Tak, była jego kochanką od dziesięciu lat – powiedziała z ciężkim westchnieniem. – Kiedy mnie porzucał, to myślałam, że dla niej.
Gertruda załkała tak dramatycznie, że chyba wszystkim obecnym ciarki przebiegły po plecach.
– Dlaczego Polikarp się z panią nie ożenił? – zainteresowała się rusałka. Wcale nie była oburzona, co zważywszy na okoliczności chyba nikogo nie dziwiło.
I wtedy wydarzyło się coś, co zaskoczyło nawet Eryka. Wodnik, który już przestał upierać się przy swojej winie, podszedł do zmory i opiekuńczo objął ją ramieniem.
– Ona ma już męża! – oświadczył z mocą. – A ten mąż wie, co jest dla niej najlepsze. Dlatego nigdy nie da jej rozwodu!
Detektyw otworzył usta i przez chwilę stał bez ruchu z tym mało inteligentnym wyrazem twarzy. A kiedy już trochę doszedł do siebie, pomyślał, że w świetle tego wyznania opowieść Wiślarza o stawie nabiera nowego wymiaru. Polikarp najwyraźniej próbował go złamać i zmusić do zwrócenia żonie wolności. Nie udało mu się, bo jak stwierdziło dwóch policyjnych psychologów oraz psychiatra, Wiślarz był uparty niczym stado mułów.
Tymczasem zmora poruszyła się niespokojnie i strząsnęła z ramienia dłoń męża. Chyba wcale nie była mu wdzięczna za pomoc.
– Kochałam mojego zombie! – zawyła przeraźliwie. – Kochałam!
– Nie wyszedł dobrze na tej miłości – westchnął detektyw.
– Lubił, jak go przyduszałam!
– Ten jeden raz przydusiła go pani za mocno. Głowa mu odpadła, prawda?
Gerturda nie powiedziała już ani słowa, ale rozryczała się jeszcze głośniej. Wyglądało na to, że w całym pociągu zabraknie nie tylko chusteczek, ale także bibułkowych serwetek.
– Czy musi ją pan tak męczyć? – zapytał z wyrzutem Wiślarz, ale Eryk go nie słuchał. Zamierzał skończyć to, co zaczął.
– Kiedy okazało się, że zombie nie żyje – kontynuował, wciąż nie spuszczając wzroku z Gertrudy – wpadła pani w panikę i postanowiła zrzucić winę na kogoś innego. Jako łasica wślizgnęła się pani do przedziału Edwina i korzystając z tego, że spał, wykradła mu tasak.
– Skąd wiedziała, że go mam? – zainteresował się natychmiast młodszy wampir.
– Mój drogi – westchnął Eryk. – Wystarczy zajrzeć do Internetu na stronę naszej rodziny. Stoi tam jak wół, że się z nim nie rozstajesz.
– Czy może pan mówić dalej? – zniecierpliwiła się tymczasem pani Azalia. Chyba chciała jak najszybciej mieć to wszystko za sobą.
Eryk spojrzał na nią, skinął głową i wrócił do przerwanego wątku.
– Wciąż w zwierzęcej postaci, pani Gertruda przeciągnęła tasak zębami do przedziału Polikarpa, potem porąbała zwłoki na kawałki, a narzędzie podrzuciła do mnie. Wiedziała, że je znajdę.
– Ale dlaczego się przyznała? – zainteresował się diabeł. Spoglądał na zmorę z tak niezdrową mieszanką strachu i fascynacji, że wodnik znowu zaczął nerwowo sapać.
– Byłoby podejrzane, gdyby tego nie zrobiła – wyjaśnił szybko detektyw. – Skoro wszyscy państwo uparli się wziąć winę na siebie.
Zawstydzona publiczność ucichła. Słychać było tylko ciche pochlipywanie Gertrudy, która wcale nie wyglądała jak morderczyni, a raczej jak kupka nieszczęścia.
– To co teraz zrobimy? – zapytał wreszcie wilkołak i zaczął zerkać to na Lukrecję, to na Azalię. – Trochę szkoda kobity. W końcu nie zabiła specjalnie.
– Widać, że cierpi – błysnął empatią Sylwester.
– Ja nie mam do pani żalu – rzuciła pospiesznie rusałka. – I tak go nie kochałam. – Spojrzała na młodego maga z miłością i oddaniem.
– A ja mam w końcu święty spokój – powiedziała strzyga. – Zresztą nie jestem mściwa.
– Niech państwo pamiętają, że zmora musi od czasu do czasu kogoś zaciukać – oświadczył ze znawstwem diabeł. – Takie jest odwieczne prawo natury.
– Udusić chyba? – uściślił Sylwester tonem pełnym wyższości.
– A czy to nie wszystko jedno? – Bazyli wzruszył ramionami. – Trup jest trup i basta.
Jego ostatnie słowa prawie zagłuszył gwizd lokomotywy oznaczający, że właśnie minęli rumuńską granicę. Ich pełna wrażeń podróż miała się zakończyć mniej więcej za dwie godziny.
– Jednak musimy coś napisać w protokole – zatroskał się Edwin, który jako wiceprezes linii kolejowej miał obowiązek myśleć o formalnym aspekcie sprawy.
– Napiszmy, że to samobójstwo – podsunął usłużnie Eryk. Nie zależało mu na tym, aby karać winną za wszelką cenę, najważniejsze było to, że rozwiązał zagadkę. Zresztą zmora wyglądała, jakby już dostała za swoje.
– Samobójstwo? – Edwinowi takie rozwiązanie jakoś nie mogło pomieścić się w głowie.
– Tak – odparł spokojnie detektyw. – Przez samoporąbanie.
– Ale przecież policja w to nie uwierzy – zauważył przytomnie Sylwester.
– Proszę pamiętać, że to transylwańska policja – uśmiechnął się Eryk. – Oni nie takie rzeczy widzieli.
– Ale co się z nią stanie? – zainteresowała się Agata. Kiedy patrzyła na zmorę, w oczach miała tylko współczucie.
– Proszę zostawić to mnie – oświadczył Wiślarz, a potem spojrzał na wiarołomną żonę i wyciągnął do niej rękę. – Chodź, moja droga, wracamy na nasze błota – powiedział. – Damy sobie kolejną szansę.
Gertruda wpatrywała się w niego przez długą chwilę, z wysiłkiem tłumiąc płacz i drgając przy tym spazmatycznie. Najwyraźniej podejmowała jakąś niezwykle trudną decyzję. Jej rozterki i napięcie udzieliły się wszystkim obecnym.
Wreszcie zmora z pewnym wahaniem wyciągnęła dłoń i podała ją mężowi, a potem oboje, nie oglądając się, ruszyli w stronę wyjścia. Słuchając cichnących szlochów zabójczyni, Eryk pomyślał, że chyba rozumie, dlaczego Wiślarz się w niej zakochał. Ale zombie Polikarp? No cóż, może po prostu lubił mieć bóle reumatyczne?
Ech, ta miłość…
Wszystko na tym świecie naprawdę kręciło się wokół niej. Może więc warto byłoby przyjrzeć się jej bliżej, albo nawet zbadać empirycznie. Detektyw z każdą chwilą nabierał na to coraz większej ochoty.
– Wszystko dobre, co się dobrze kończy. – Agata nieoczekiwanie stanęła obok niego. Uśmiechała się, a Eryk pomyślał, że chciałby patrzeć na ten uśmiech przez najbliższe trzysta lat, a może nawet i dłużej.
– Napije się pani krwi z winogron? – zapytał.
– Z przyjemnością.
A więc wszystko nareszcie wróciło do normy. Duch Sylwester zamówił ogromną butlę najlepszego szampana. Edwin ze swadą zabawiał Lukrecję opowieściami o rodzinnej komnacie tortur. Bazyli i Nikodem wymieniali nieprzyzwoite żarty, a Azalia i Wacław całowali się już bez żadnego skrępowania.
Uparcie milczący Gracjan przyglądał się młodej parze spod przymkniętych powiek.
Gdyby Eryk był mniej pochłonięty konwersacją z uroczą czarownicą, natychmiast odgadłby, że to spojrzenie wcale nie wyraża miłości do opery i na pewno wróży ogromne kłopoty.
czerwiec 2010
koniec
« 1 6 7 8
12 marca 2011

Komentarze

12 III 2011   19:10:13

Przyjemne i pomysłowe, tylko to zakończenie z uniewinnieniem skopane.

14 III 2011   19:21:07

Wapir-detektyw zdecydowanie przypadł mi do gustu. Czekam na kolejne jego przygody.

23 II 2012   18:25:56

Czytałam od lat Twoje utwory publikowane na forach i z radością obserwowałam, jak stają się coraz lepsze. I dlatego ucieszyłam się, że publikujesz własny tekst i pod nazwiskiem.
A to opowiadanie o Eryku jest takie ... średnie. Bohaterów jest jakby za dużo, tekst za krótki. Same smaczki i żarciki, a brakuje realnych emocji bohaterów czy intrygi.

17 V 2012   19:23:16

Naprawdę uroczy tekst! Chociaż może słowo "uroczy" nie jest odpowiednim epitetem, kiedy w grę wchodzi przeżywający swoją drugą śmierć zombie. Szczerze mówiąc, rzadko zdarza mi się czytać teksty tego typu - u mnie w domu wszyscy byli tacy pragmatyczni, więc samoistnie zaraziłam się niechęcią do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób zdaje się być anormalne. Dopiero od niedawna odkrywam uroki fantastycznej literatury, ale częściej trafiam na średnio interesujące opowiadania, ale twoje jest naprawdę dobre. Całe towarzystwo niezwykle osobliwe, ciekawe, widać , że Twoi bohaterowie zostali stworzeni z pomysłem. Człowiek czyta przemyślenia Twojego Eryka i czuje, jakby to rzeczywiście rozgrywało się w jakieś alternatywnej rzeczywistości. Ach, no i warsztat - bardzo dobry. Niby normalne, zwyczajne, proste zdania, ale budowane w taki sposób, że przyjemność czytania wzrasta parokrotnie, a czasami nawet zatrzymywałam się na chwilę, by przeczytać dany akapit jeszcze raz.
Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Wiem, że nic tak nie karmi weny jak długi komentarz, ale, naprawdę, wszystko jest na swoim miejscu, tekst jest dopieszczony i nie ma żadnej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić. :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej weny! :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gucio
— Ida Żmiejewska

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.