Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Stokrotki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułStokrotki
OpisSpecjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka „Morderstwa w Widmo Ekspresie” (Esensja, marzec 2011), Warszawianka, wiedźma, kocia własność oraz żona.
Gatunekgroza / horror, humor / satyra

Stokrotki

« 1 2 3 4 6 »
– Nie pozwalam źle mówić o moim przyjacielu! – Wład uderzył pięścią w stół, aż zadudniło. – Zwłaszcza zmarłym! – Jego lojalność wobec zabitego była doprawdy wzruszająca.
– Miał także pewne zalety. – Pan Hyde bez przekonania próbował odwrócić kota ogonem.
– Pewnie, że miał – stwierdziła autorytatywnie Daisy. – Inaczej bym za niego nie wyszła!
Niedoszły mąż łypnął na nią podejrzliwie.
– Powinniśmy zbadać sprawę na miejscu – wtrącił z westchnieniem Eryk. Nie miał najmniejszej ochoty na nieplanowaną wycieczkę do Anglii, ale jak mus, to mus. Najwyżej wróci do domu z małym opóźnieniem. – Gdzie go pani pochowała?
– Niedaleko – odparła ku jego wielkiej uldze panna młoda. – Nie chciałam, żeby się spóźnił na ślub. Widzi pan – zawahała się – on zawsze się spóźniał. Ale dziś pobił już wszystkie rekordy. Nigdy mu tego nie wybaczę!
Facet naprawdę miał przegwizdane. Zapomniał o świętej zasadzie, w myśl której każdy nieboszczyk musiał zadbać o szczęście wdowy pozostawionej na tym padole łez.
Nawet jeśli to ona przyłożyła rączkę do jego śmierci.
3.
W celu dokonania wizji lokalnej udali się na cmentarz we czwórkę: Eryk, Daisy oraz jej rodzice. Wład – co prawda z ogromnym trudem – w końcu przyjął do wiadomości, że jego obecność na grobie poprzedniego męża niedoszłej żony może być pewnym nietaktem: nawet dozgonna przyjaźń nie wytrzymałaby takiej próby.
Noc była niezwykle mroźna, ale pogodna. Księżyc błyszczał na niebie niczym ogromna latarnia, oświetlając zalesione wzgórza. Sanie z trudem przedzierały się przez zasypane śniegiem drogi. Ciągnące je konie nerwowo strzygły uszami, gdyż zza okrytych białymi czapami drzew połyskiwały ślepia czających się w mroku wilkołaków, które na szczęście chwilowo zaniechały wycia. Ciszę zakłócało więc tylko rytmiczne pobrzękiwanie dzwonków przyczepionych do uprzęży.
Wreszcie dotarli do celu. Woźnica zatrzymał pojazd u podnóża stromego wzniesienia, gdzie od przeszło trzystu lat znajdował się cmentarz. Otoczony wysokim, tylko gdzieniegdzie wyszczerbionym ceglanym murem wyglądał groźnie i ponuro. Jednak brama, pośrodku której widniał wykuty z żelaza nietoperz, była otwarta na całą szerokość. Najwyraźniej mieszkańcy prowadzili intensywne życie towarzyskie. Liczne ślady na śniegu świadczyły o tym, że być może nawet uprawiali jogging po okolicy.
Członkowie wyprawy kolejno wygramolili się z sań. Eryk, któremu to niespodziewane śledztwo zaczynało coraz mniej się podobać, mocniej naciągnął kapelusz na czoło i postawił kołnierz jesionki, niewystarczająco chroniącej go przed mroźnym wiatrem. Rozcierając zgrabiałe dłonie, pomyślał, że na rozgrzewkę przydałoby się kilka jednostek skrzepniętej krwi albo przynajmniej pęto kaszanki.
Ruszyli przed siebie. Śnieg głośno skrzypiał pod podeszwami i migotał w świetle magicznej latarni niesionej przez pana Hyde’a.
Kiedy wreszcie minęli bramę cmentarza, Potocki rozejrzał się dookoła. Zawsze lubił zwiedzać stare nekropolie, a ta była nie tylko zabytkowa, ale i bardzo interesująca. Zaprojektowana na planie kwadratu, z biegnącą przez środek szeroką wybrukowaną aleją, przy której wznosiły się eleganckie mauzolea najpotężniejszych wampirzych rodzin: posiadanie rodzinnego grobowca w Transylwanii wciąż należało do dobrego tonu. Dalej, przy odchodzących w bok węższych uliczkach, mieściły się skromne pieczary i pojedyncze mogiły, pomiędzy którymi rosły drzewa i ozdobne krzewy iglaste.
– To gdzie on w końcu leży? – Detektyw spojrzał na pannę Hyde.
– Proszę skręcić w prawo – odparła po chwili z niepewnością w głosie.
– W lewo! – poprawiła ją natychmiast matka.
– Bardzo przepraszam – stropiła się uroczo Daisy – ale zupełnie nie mam orientacji w terenie.
Szli w milczeniu, mijając różne mniejsze i większe grobowce. W niektórych coś się tłukło albo dochodziły z nich inne, niezwykle intrygujące odgłosy. Wyglądało na to, że życie po życiu toczy się tu w najlepsze.
Wreszcie zmarznięta ekspedycja dotarła do kwater umiejscowionych pod samym murem, co dowodziło, iż Daisy nie przykładała specjalnej wagi do prestiżu miejsca pochówku. No cóż, to zrozumiałe, musiała przecież oszczędzać na wesele.
– To tu. – Wskazała palcem skromną mogiłę, obok której rosły dwie strzeliste tuje.
Eryk, nie oglądając się na resztę towarzystwa, podszedł bliżej. Grób poprzedniego męża panny młodej był rozgrzebany i jakiś taki płytki. Zaintrygowany detektyw przykucnął i nawet pogrzebał palcami w zmarzniętej ziemi.
– Dużo to się pani nie nakopała – oświadczył z przekąsem.
– Miał leżeć tak głęboko, jak kwiecie rosło wysoko! – poinformowała go panna Hyde urażonym tonem.
– A jakież to kwiecie pani na nim posiała? – zainteresował się profesjonalnie, otrzepując uwalane glebą dłonie.
– Jak to jakie?! Stokrotki!
Stokrotki?!
– Pewnie mózg mu przemarzł – stwierdził Eryk po chwili milczenia, próbując ze wszystkich sił zachować powagę. – I dlatego zachował się irracjonalnie.
– On nie miał ani grama rozsądku! – warknęła matka panny młodej, która wyzwolona od stresującej obecności zięcia zdołała już odzyskać rezon. – Niech go tylko dopadnę! Zapłaci rachunek za całe wesele, jak mi Dracula miły!
– Ale gdzie się podział? – zastanawiał się głośno ojciec. – Może coś mu się stało?
Fakt, zaginięcie denata rzeczywiście było podejrzane.
Eryk jeszcze raz uważnie przyjrzał się zbezczeszczonej mogile, po czym doszedł do wniosku, że nikt nie mógł powstać z niej samodzielnie; ewidentnie została rozkopana od góry szpadlem. Zważywszy, że w ciągu kilku ostatnich nocy temperatura oscylowała w okolicach minus trzydziestu stopni Celsjusza, był to dowód ogromnej determinacji, ewentualnie użycia czarów.
Potocki usiłował dopasować do tego jakąś teorię, ale z głodu i zimna zupełnie nie mógł się skupić. Na dodatek wilkołaki na nowo rozpoczęły swój ponury koncert. Detektyw, próbując zebrać myśli, zaczął nerwowo przechadzać się dookoła grobu. Cała rodzina Hyde’ów wpatrywała się w niego w napięciu i oczekiwaniu, co deprymowało go jeszcze bardziej. Oddalił się więc od swoich towarzyszy, a że nie patrzył pod nogi, prawie nadepnął na coś twardego i tajemniczego. Po bliższych oględzinach okazało się, że to palec. Na dodatek ozdobiony eleganckim ślubnym sygnetem.
– Czy to przypadkiem nie należało do Rufusa? – zapytał półgłosem.
– Oczywiście! – wykrzyknęła Daisy, która błyskawicznie znalazła się przy nim.
– Skąd wiesz? – zainteresowała się podejrzliwie jej matka.
– Poznaję po wzorku – uświadomiła ją szybko dziewczyna. – Sama projektowałam.
– A tam leży drugi. – Potocki zrobił trzy duże susy i zatrzymał się przy tujach rosnących w samym kącie muru.
– Pierścionek? – zdziwiła się Daisy.
– Nie, palec.
Nieoczekiwanie za ich plecami ktoś znacząco kaszlnął. Wszyscy odwrócili się jak na komendę.
Pod uginającą się od ciężaru śniegu sosną stał niepozorny zgarbiony człowieczek odziany w barani kożuch i międlił w dłoniach futrzaną czapę.
– Czego chcecie, mój dobry człowieku – zapytała łaskawie pani Hyde, która – jak przystało na prawdziwą damę – kiedy chciała, umiała być uprzejma nawet dla maluczkich.
Człowieczek, jąkając się nieco, odpowiedział coś po transylwańsku. Eryk zaklął paskudnie w myślach, bo znowu nic nie zrozumiał. Nienawidził takich sytuacji.
– O co chodzi? – Pociągnął za rękaw ojca panny młodej.
– Uprzejmie prosi, żebyśmy udali się za nim – odparł z ciężkim westchnieniem zapytany.
– A dokąd?
– Do jego pani.
– Kim jest jego pani?
– Obawiam się, że poprzednią żoną Włada.
– To ona żyje?! – zdziwił się nietaktownie Potocki, który całkiem dobrze znał księżnę Elenę, ale nigdy za nią nie przepadał. Uważał, że jest zbyt apodyktyczna i kłótliwa. Księżna odwzajemniała mu się taką samą antypatią i – co gorsza – rozpowiadała wszem i wobec, że Eryk to niepoprawny babiarz i pijanica, który nieustannie demoralizuje jej męża. Tak jakby ktokolwiek mógł mieć wpływ na Włada!
Człowieczek, nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i pokuśtykał w stronę wyjścia. Państwo Hyde, Daisy, a wreszcie i detektyw ruszyli za nim.
Przed cmentarną bramą wciąż stał ich imponujący zaprzęg oraz dwie pary innych sań. W jednych siedział Wład i wyglądał tak, jakby zamiast świeżej krwi napił się starego octu. Na widok narzeczonej natychmiast się ożywił i zręcznie wyskoczył z pojazdu.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

08 XI 2011   19:27:20

Biedny Eryk. :) Ciekawe, jak sobie poradzi...

09 XI 2011   08:21:45

Całość cuuuudna :D
A Eryk zaiste nieszczęsny.

09 XI 2011   11:32:47

Przekleństwa używane przez wampiry są fajnie pomyślane. "Niech to Drakula wyssie" - hi hi!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gucio
— Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.