Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wojciech Klimkowicz
‹Ex aequo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWojciech Klimkowicz
TytułEx aequo
OpisAutor pisze o sobie:
Student psychologii wchodzący w trzecią dekadę życia. Urodzony w Dzień Dziecka, dzieckiem pozostaje do dziś. Uroki samodzielnego prozowania docenił za sprawą ukochanych Horyzontów Wyobraźni. Na razie bez debiutu papierowego, który jednak przy odrobinie szczęścia okaże się bestsellerem.
GatunekSF

Ex aequo

« 1 2 3 4 7 »
Zdziwiło mnie to niespodziewanie… ludzkie podejście. Sama idea Gry była wszak częścią okrutnej procedury, oczekiwałem więc, że również i Gospodarz okaże się bezlitosnym draniem… Najwyraźniej jednak myliłem się… A może po prostu świetnie grał swoją rolę, mając na celu złagodzenie stresu uczestników. Tak czy siak najważniejsza część jeszcze przed nami.
– Nazywam się Owen Briny – przedstawił się Gospodarz z lekkim ukłonem – i mam dziś zaszczyt być państwa Gospodarzem Gry. Mam nadzieję, że będzie się nam miło współpracowało.
Miło? Zwykłe kpiny, panie Briny. Zacisnąłem dłonie w pięści. Sprawdziły się moje przypuszczenia, ale nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle… Nie myśl o tym, nie myśl o tym teraz…
Odetchnąłem. Patrząc na to inaczej, Gospodarz zapewne mówił szczerze. Cała Gra spędzona w towarzystwie zestresowanych, nerwowych, milczących ludzi… to nie może być nazwane „miłą współpracą”. Zapewne liczył, że damy radę zapobiec powstaniu takiej atmosfery.
– Pozwólcie państwo, że rozpocznę od potwierdzenia listy uczestników. Będę teraz wyczytywał nazwiska, a wyczytane osoby proszę o podejście do mnie i okazanie dowodu tożsamości… Pan Thomas Borner.
Od grupy odłączył się Bokser, wszedł na podwyższenie, wyciągnął z portfela prawo jazdy i wręczył je Gospodarzowi. Następny był Pyszałek, tj. Athan Cornwall. Dziwne imię, ale jestem ostatnią osobą, która może wydawać takie osądy. Sypały się dalsze nazwiska: John Foster – zwany przeze mnie Dżentelmenem – następnie Steven Richards czyli Cienki. Kolejne w układzie alfabetycznym były May „Urocza” Sanderson oraz Shirley „Chłopczyca” Stern. Przewidywałem, że mogę być na szarym końcu i tak też było. Richard Williams vel Młodzik był ostatnią poza mną osobą.
– Oraz pan Victor Wins – odczytał Gospodarz.
Uczestnicy Gry nie byli jeszcze na tyle ośmieleni, aby szeptać między sobą. Mimo to wchodząc na podwyższenie, wyraźnie czułem znane mi już spojrzenia. Moje imię i nazwisko tłumaczy się jako „Victor wygrywa”, co najwyraźniej nie umknęło niczyjej uwadze. Cóż, mogłem mieć nadzieję, że zarówno z imieniem, jak i nazwiskiem oznaczającymi zwycięstwo, dopisze mi dziś szczęście.
– Wszyscy są obecni – stwierdził Gospodarz, gdy wróciłem do reszty graczy. – Nie przedłużając zatem, pozwolę sobie przedstawić reguły Gry, w której będziecie państwo uczestniczyć. Jej rodzaj zależy od ilości uczestników, co zapewne wiedzą państwo już doskonale. Nie będę ukrywać, że ta dla ośmiorga zawodników jest moją ulubioną. Z tym większym entuzjazmem zapraszam państwa do Gry o nazwie… Kółko i krzyżyk!
• • •
Zapadła cisza. Nawet ja dałem się zaskoczyć. Kółko i krzyżyk? Chyba wszyscy oczekiwaliśmy czegoś bardziej wymagającego intelektualnie. Oczywiście Gospodarz zauważył naszą reakcję.
– Spodziewam się, że reguły tradycyjnej wersji tej gry są państwu dobrze znane. Plansza trzy na trzy pola i dwoje graczy, z których jeden rysuje kółko, a drugi – krzyżyk. Po postawieniu symbolu na jednym polu, zmienia się tura. Celem jest utworzenie poziomej, pionowej lub skośnej linii trzech „swoich” znaków.
– Każdy zna tę grę – prychnął cicho Pyszałek.
– Gra, w której weźmiecie państwo udział, jest bardzo podobna do swego pierwowzoru – mówił dalej Gospodarz. – Tutaj też chodzi o ułożenie linii trzech jednakowych symboli na planszy trzy na trzy pola. Jednak ponieważ liczba graczy dalece przekracza tradycyjną dwójkę, konieczne są zmiany… Proszę teraz państwa o podejście do krzeseł na środku sali.
Wszyscy odwróciliśmy się. Znów to Pyszałek był pierwszy przy wspomnianych krzesłach. Chwilę później oglądaliśmy je uważnie. Od razu zauważyłem ich charakterystyczne ustawienie oraz specyficzne poręcze…
– Jak może państwo zauważyli – Gospodarz nie ruszył się ze swojego miejsca na podium – krzesła ustawione są w trzy rzędy po trzy krzesła w każdym. Nie jest to przypadek, bowiem każde krzesło odpowiada za jedno pole na naszej planszy.
Rozległ się mechaniczny odgłos i oto wzdłuż ściany za Gospodarzem Gry zaczął zsuwać się ogromny ekran. Miałem wrażenie, że mniej więcej wiem już co i jak.
– Na początku każdej rundy – kontynuował Briny – każdemu graczowi przydzielane jest losowo jedno krzesło, a więc jedno pole na planszy. Prosiłbym teraz, aby ktoś z państwa zajął dowolne z nich…
Tym razem byłem szybszy od Pyszałka. Spodziewałem się ewentualnej demonstracji przez ochotnika, więc migiem usiadłem na najbliższym mi krześle.
– Pan Wins, prawda? – spytał Gospodarz. Potwierdziłem, pusta sala dobrze niosła dźwięk. – Wspaniale. Mniemam, że zastanawiają pana niezwykłe poręcze krzesła. Duże, puste wewnątrz… Gdyby zechciał pan wsunąć ręce w te otwory… Bardzo dobrze.
Czułem się trochę jak skazaniec na krześle elektrycznym. Jednak w wydrążonych poręczach krzesła odkryłem coś interesującego.
– Zapewne czuje pan okrągłe kształty pod palcami, czyż nie? – Gospodarz mówił dalej. – Są to przyciski. Ukryte przed wzrokiem pozostałych graczy, tylko pan sam wie, który z nich wybierze. Śmiało, proszę wcisnąć jeden z nich i przytrzymać przez kilka sekund. Pozostałych proszę o obserwację i próbę stwierdzenia, którą dłonią pan Wins postanowi wcisnąć przycisk…
Wielce podejrzliwym wzrokiem obserwował mnie Pyszałek. Także Urocza, Młodzik i Dżentelmen podeszli blisko i spoglądali na moje ręce, w większości ukryte wewnątrz poręczy krzesła.. Po krótkim namyśle nacisnąłem przycisk pod lewą dłonią i przytrzymałem. Jedna sekunda, druga, trzecia…
Ekran, który przestał już opadać, zapalił się i pojawiła się na nim wielka, znajomo wyglądająca plansza. Kolejne pola oznaczone były numerami od jedynki w górnym lewym polu po dziewiątkę w dolnym prawym. Tylko pole numer cztery zawierało duży krzyżyk. Naturalnie było to pole odpowiadające krzesłu, na którym siedziałem; pierwsze krzesło w środkowym rzędzie.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
– Krzyżyk – oznajmił Gospodarz. – Czy gracze obserwujący pana Winsa zdołali ustalić, który przycisk został przez niego wciśnięty?
Młodzik i Dżentelmen pokręcili głowami. Pyszałek wzruszył tylko ramionami.
– Nie da się poznać – mruknęła Urocza. – Hm…
– Lewy przycisk stawia na danym polu krzyżyk – Gospodarz wskazał ekran za sobą – podczas gdy prawy odpowiada za kółko. Wcisnął pan lewy przycisk, czyż nie tak, panie Wins?
Potwierdziłem.
– Ta cecha jest wspólna dla wszystkich krzeseł. Proszę dobrze to zapamiętać. Lewa dłoń to krzyżyk, zaś prawa to kółko. W każdej zatem rundzie jeden gracz może postawić jeden symbol. Decyzja, którego przycisku użyć, jest w tej grze najważniejsza.
Pyszałek uniósł dłoń.
– Pól jest dziewięć – zauważył. – Czy jedno pole na planszy pozostanie puste?
– Doskonałe pytanie, panie Cornwall. – Gospodarz uśmiechnął się nieco szerzej. – Spieszę z wyjaśnieniami. To prawda, że graczy jest ośmioro, pól zaś dziewięć. Aby więc zapełnić planszę, potrzebna jest dodatkowa osoba, którą będę ja sam, państwa Gospodarz. W każdej rundzie także i mnie przypadnie jedno pole, na którym postawię, wedle swego uznania, kółko lub krzyżyk.
Tym razem to ja uniosłem dłoń.
– Czy rundę wygrywają gracze, których symbole utworzą zwycięską trójkę? – zapytałem.
– To także inteligentne pytanie. Jednak warunki otrzymania punktu za daną rundę są nieco inne. Jeszcze przed wylosowaniem krzeseł dla graczy, oni sami wybiorą symbol, za którego wygraną chcą otrzymać wynagrodzenie. Przygotowane są dla państwa liczne kartki papieru, oznaczone numerami od jednego do ośmiu. Są to numery graczy, które za chwile rozlosujemy. W przeciwieństwie do wylosowanych krzeseł, które zmieniać się będą w każdej rundzie, numery graczy pozostają niezmienione przez cały czas trwania Gry. Ekran za mną będzie bez przerwy wyświetlał nazwiska i odpowiadające im numery, więc ryzyko zapomnienia swojego jest właściwie żadne. Wracając jednak do meritum – przed rozpoczęciem rundy, każdy gracz wręcza mi jedną z przygotowanych kartek papieru, uprzednio nakreśliwszy na niej symbol, który jego zdaniem wygra w tej rundzie. Oczywiście każdy gracz może wręczyć mi jednorazowo tylko jeden głos. Na końcu rundy, gdy znany jest już jej wynik, sprawdzam głosy. Każdy głos ze zwycięskim symbolem to jeden punkt na konto gracza, którego numer znajduje się na karcie. Proste, prawda?
Proste, owszem, pomyślałem. Ale nieco zbyt proste. Podniosłem dłoń raz jeszcze.
– Z pewnością są jakieś ograniczenia? – odezwałem się. – W kwestii głosowania lub oznaczania pól?
Gospodarz skinął głową.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

13 IV 2012   12:31:27

Fajne ilustracje!

14 IV 2012   17:41:43

Naprawdę wciągnęło mnie. :D Przeczytałam z przyjemnością od pierwszego do ostatniego słowa.
Dobrze zarysowana gra psychologiczna, naprawdę. Tworzy napięcie, intryguje.
Konstrukcja gry, obmyślanie strategii, "co nie jest zabronione jest dozwolone" itd. - chyba wszystkie te motywy podobały mi się.

Jakbym miała pomarudzić to trochę nad oklepanym pomysłem "tworzenia ludzi idealnych" na zasadach kompletnie "odhumanizowanych". Ale tylko trochę, bo pomysł jest podbudową do dobrego tekstu.

Naprawdę świetna robota :)

Pozdrawiam,
Ada

10 V 2013   01:36:42

Eworm ;]
"Moje imię i nazwisko tłumaczy się jako „Victor wygrywa”, co najwyraźniej nie umknęło niczyjej uwadze. Cóż, mogłem mieć nadzieję, że zarówno z imieniem, jak i nazwiskiem oznaczającymi zwycięstwo, dopisze mi dziś szczęście." Odważnym jest założenie, że Esensję czyta chociaż jedna osoba, której by to trzeba było tłumaczyć.

Heh, czytając twoje opowiadania czuję się jak w niedzielne świąteczne popołudnie, gdy siadam przed kinem familijnym i oglądam filmy o sprytnych drużynach sportowych, dzielnych zwierzątkach, zwariowanych dzieciakach i letnich figlach. Zawsze wydawało mi się ciekawym, dlaczego zawsze podejmujesz się tematyki rodzinnej. Wydajesz się na to nieco za młody, a jednak ojcostwo, macierzyństwo, dzieci wydają się dla ciebie niezwykle pociągającym tematem. Nigdy nie przelewa się krew, nigdy nie sieje się mrok, zawsze jest tak zabawnie pogodnie i na wszelki wypadek nieskomplikowanie (w sensie braku abstrakcyjności, nie intelektu) żeby opowiadanie nie było nieodpowiednie dla przeciętnego czytelnika Artemisa Fowla. A przy całej tej pogodności, słoneczności i uczciwości twoje teksty nawet nie obrażają inteligencji. Da się, co prawda, czasem przewidzieć rozwiązania, ale najczęściej, właśnie jak autorzy wszystkich kryminałów lub filmów o sporcie zostawiasz sobie jakąś "sprytną" furtkę, tak aby ostatecznie wyjść z twarzą, niczym iluzjonista, nawet jeśli nie oszałamiający niemożliwym, to czarujący wykorzystaniem lekkiego nagięcia reguł. Dodajesz do tego masę przyjacielskiego entuzjazmu, zerwanych więzi i całego tego cudownego, słodziutkiego szczęścia. Coś takiego chcą czytać ludzie. Czasem nawet ja ;/
Prorokuję ci świetlistą przyszłość, nie tylko w życiu prywatnym, ale też jako pisarzowi i to za życia. Po śmierci... Cóż, inna para kaloszy. Nie ma się tym co przejmować teraz. Zdążysz.

31 V 2013   15:52:04

Aaaaarhhhhh nie ma to jak pisać komentarze przed drugą w nocy, ale baboli ;,c.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.