Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wojciech Klimkowicz
‹Ex aequo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWojciech Klimkowicz
TytułEx aequo
OpisAutor pisze o sobie:
Student psychologii wchodzący w trzecią dekadę życia. Urodzony w Dzień Dziecka, dzieckiem pozostaje do dziś. Uroki samodzielnego prozowania docenił za sprawą ukochanych Horyzontów Wyobraźni. Na razie bez debiutu papierowego, który jednak przy odrobinie szczęścia okaże się bestsellerem.
GatunekSF

Ex aequo

« 1 2 3 4 5 6 7 »
– Pozostało jakieś pięć minut do pierwszej rundy! – Mój głos rozszedł się po całej sali, oczy wszystkich graczy skierowały się na mnie. – Nie mamy czasu na rozpaczanie po kątach! Czas uformować drużynę i zapewnić sobie stuprocentowe zwycięstwo!
– Drużynę? – Urocza spojrzała na mnie uważnie. – Stuprocentowe? Jak?
Do podium zbliżył się Bokser.
– Pewnie chodzi ci o ustawianie wygranych, co? – Wycelował we mnie palcem.
– Naturalnie – odparłem z całym spokojem.
– Tyle tylko, że nic z tego – rzekł. – Nie możemy wszyscy głosować na jeden znak, pamiętasz? Runda będzie nieważna i nikt nie dostanie punktu.
Uczestnicy Gry zaczęli przybliżać się do podium, chcąc zapewne lepiej słyszeć naszą wymianę zdań. Na ich twarzach malowała się ciekawość… Poza Pyszałkiem. On stał się chodzącym sceptycyzmem.
– Runda będzie nieważna, jeśli wszyscy zagłosujemy jednakowo – odparłem. – Ale kto powiedział, że wszyscy głosować będą na wygrany symbol? Połowa z nas wybierze kółko, a połowa krzyżyk. Tyle wystarczy. Wygraną będziemy mieli w kieszeni.
– Konkretnie połowa z nas – zauważyła Chłopczyca. – Co z resztą?
– Właśnie! – poparł ją Bokser. – Fifty-fifty to żaden plan!
Wtedy odezwał się Pyszałek.
– Ależ z was ciemna masa – prychnął. – To przecież oczywiste, że grupa głosujących na zwycięski znak będzie zmieniać się co rundę. Każdy zdobędzie połowę możliwych do zdobycia punktów.
Skinąłem głową, choć ze strony Pyszałka spodziewałem się raczej kłopotów niż wsparcia.
– Dokładnie o to chodzi – potwierdziłem. – Podzielimy się między sobą na grupę głosującą na kółko oraz grupę głosującą na krzyżyk. A potem będziemy na zmianę doprowadzać do wygranej obu symboli. W ten sposób wszyscy zdobędą równą ilość punktów, obchodząc jednocześnie zasadę o unieważnieniu rundy, w której zbyt wiele głosów padło na kółko lub na krzyżyk. Pewna wygrana.
Przez chwilę nikt nie odpowiadał, ale zaraz wśród graczy rozniosło się podekscytowanie.
– To idealny plan! – wykrzyknęła Urocza. – Wszyscy zwyciężają.
– Pomysł ma ręce i nogi – przyznała Chłopczyca. – Wchodzę w to.
Młodzik i Cienki odetchnęli z wyraźną ulgą. Dżentelmen kiwał z aprobatą głową. Bokser zacisnął triumfalnie pięści. A Pyszałek…
Cóż, Pyszałek dołączył do mnie i Uroczej na podwyższeniu, po czym odepchnął mnie od mikrofonu.
– Co za szczęśliwy traf – przemówił do wszystkich – że trafiła mi się banda idiotów na konkurencję.
Wszyscy zamilkli na ułamek sekundy. Zanim zdążyli unieść się zupełne zrozumiałym oburzeniem, Pyszałek mówił dalej.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
– Plan szanownego pana Winsa ma poważne wady – rzekł. – Niektóre z nich da się obejść przy pomocy dobrej woli i chęci. Ale jedna… Cóż, spróbujmy. Zobaczymy, jak zadziała ta gra zespołowa w pierwszej rundzie. Udowodnijcie mi, że potraficie to zrobić.
Podszedłem do niego.
– Jesteś z nami? – spytałem wprost. – Czy nie?
– Tę jedną rundę – rzekł – zagram jako członek waszego zespołu. Udowodnijcie mi, że warto w nim zostać.
Irytujący koleś. Oczywiście miał rację, mój plan bynajmniej nie był doskonały. Jednak w tej chwili był jedyną opcją. Do czasu, gdy wymyślę coś lepszego.
– W porządku, ludzie. – Ponownie dobrałem się do mikrofonu. – Czas podzielić się na czwórkę kółko i czwórkę krzyżyk. Moja propozycja brzmi: trzy osoby, które wygrały kółkiem rundę próbną należą do grupy kółko. Ja i Ur… panna Sanderson używaliśmy krzyżyka, więc należymy do grupy krzyżyk. Pozostają trzy osoby – wskazałem Dżentelmena, Młodzika i Boksera. Jedna dołączy do kółek, reszta do nas, krzyżyków.
Dżentelmen uniósł dłoń.
– Jeśli można – rzekł – wolałbym głosować na kółko…
– Bardzo dobrze – stwierdziłem szybko. – Zatem mamy drużyny. Teraz wystarczy ustalić…
– Sprzeciw! – Pyszałek założył ręce. – A może ja chcę należeć do krzyżyka? Tylko dlatego, że postawiłem kółko w rundzie zero, nie znaczy, że wolę ten znak.
Robił to specjalnie. Byłem pewien, że robi to specjalnie.
– To nie ma żadnego znaczenia – odpowiedziałem – ale jeśli ukoi to twoje nerwy, możesz zamienić się z jednym z nich…
Młodzik i Bokser, bo to o nich mówiłem, nie okazali jednak aprobaty.
– Właściwie to wolę krzyżyk – bąknął Młodzik.
– Zaraz! – Bokser był znacznie bardziej asertywny. – Dlaczego to on ma decydować, na co będziemy głosować? Niech się trzyma kółka!
Cierpliwości, największa z cnót, nie odchodź…
– Słuchajcie, przecież to nieistotne… – zacząłem.
– W takim razie ja przejdę do kółka – odezwała się Urocza. – Zgoda?
Wszyscy spojrzeli na nią i wymruczeli, że tak będzie w porządku. Nie uśmiechała mi się zamiana Uroczej na Pyszałka, ale jak sam mówiłem, to bez znaczenia.
– W porządku, więc mamy zgodę – stwierdziłem. – Teraz czas ustalić, który symbol ma wygrać w pierwszej rundzie i błagam, w następnej rundzie wygra ten drugi, więc nie róbcie problemu.
– Moim zdaniem powinien wygrać krzyżyk – odezwał się od razu Pyszałek. – Rundę zero wygrało kółko.
Odpowiedź była do przewidzenia i padła ze strony Chłopczycy.
– Ty wygrałeś w rundzie zero! – zaprotestowała. – To żaden argument.
– Prawie wszyscy wygraliśmy w rundzie zero – przypomniał Dżentelmen. – Sądzę, że najlepiej będzie rzucić monetą i uniknąć zbędnych kłótni. Za chwilę skończy nam się czas.
Z ulgą powitałem głos rozsądku. Postąpiliśmy zgodnie z sugestią Dżentelmena i w drodze losowania zdecydowaliśmy doprowadzić do zwycięstwa kółka. Pozostał element ostatni – jak ułożyć kółka i krzyżyki na planszy.
– Myślę, że nie ma co kombinować – powiedziałem. – Ułóżmy pierwszy rząd kółek, a jeśli w pierwszym rzędzie trafi się nam Gospodarz, który mógłby postawić krzyżyk, zmienimy na drugi rząd. Stoi?
– Chwileczkę – Cienki uniósł rękę. – Skąd wiadomo, że grupa kółko trafi do jednego rzędu?
– Nie wiadomo – odparłem szybko, bo Pyszałek wyglądał, jakby chciał rzucić kolejną niepochlebną uwagę o graczach. – Ale uciąłem sobie krótką rozmowę z Gospodarzem, który potwierdził, że dozwolone jest wszystko, czego nie zabrania regulamin. Reguły nie zabraniają stawiania symbolu innego niż ten, na który się zagłosowało. Po prostu osoby, które utworzą nasz umówiony rząd, postawią kółka, obojętnie, na co głosowali.
Miałem wrażenie, że gracze nabierają coraz większej wiary w moją strategię. Osobiście daleki byłem od euforii. Nawet bez Pyszałka próbującego wszystko zepsuć, pomysł miał istotne niedociągnięcia. Teraz jednak bardziej od zapewnienia sobie wygranej liczyło się zjednoczenie zawodników. Gra, w której braliśmy udział, była w swej istocie grą zespołową – pojedynczy gracz mógł liczyć tylko na uśmiech losu. Zespół mógł ustawiać koła i krzyżyki wedle uznania.
– Pamiętajmy – zaznaczyłem – że aby dostały się nam punkty, nasz rząd trzech kółek musi być jedynym rzędem na planszy. Dlatego pamiętajcie, żeby na pozostałej części planszy ustawiać krzyżyki i kółka naprzemiennie. Rozmowy nie są zabronione podczas oznaczania pól, więc możemy swobodnie się konsultować.
Dokładnie w chwili, gdy wypowiedziałem ostatnie słowo, rozbrzmiał dzwonek. Za minutę musieliśmy znaleźć się na krzesłach. Ruszyliśmy w stronę stołów z kartami do głosowania. Z tego, co widziałem, wszystkim zdecydowanie poprawił się humor. Niepokoiło mnie jednak zadowolenie na twarzy Pyszałka.
• • •
Moje obawy okazały się słuszne. Zdawać by się mogło, że plan udał się doskonale. Miejsca w pierwszym rzędzie wylosowałem ja, Dżentelmen i Chłopczyca. Zgodnie postawiliśmy na naszych polach kółka. Reszta graczy zadbała o to, by nie utworzyć przypadkiem kolejnego rzędu jednakowych znaków. Pierwszą rundę wygrało kółko, zgodnie z planem. Jednak podliczywszy głosy, Gospodarz wyświetlił obecny ranking na ekranie. Natychmiast stało się jasne, że nie wszystko jest tak, jak być powinno.
W tej rundzie punkty otrzymało pięć osób. Graczy, którzy mieli zagłosować na kółko, było czworo.
Wiedziałem, czyja to sprawka, jeszcze zanim ujrzałem siódemkę przy jednym z punktów. Pyszałek. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale najwyraźniej pomysł wspólnego zwycięstwa nieszczególnie przypadł mu do gustu.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

13 IV 2012   12:31:27

Fajne ilustracje!

14 IV 2012   17:41:43

Naprawdę wciągnęło mnie. :D Przeczytałam z przyjemnością od pierwszego do ostatniego słowa.
Dobrze zarysowana gra psychologiczna, naprawdę. Tworzy napięcie, intryguje.
Konstrukcja gry, obmyślanie strategii, "co nie jest zabronione jest dozwolone" itd. - chyba wszystkie te motywy podobały mi się.

Jakbym miała pomarudzić to trochę nad oklepanym pomysłem "tworzenia ludzi idealnych" na zasadach kompletnie "odhumanizowanych". Ale tylko trochę, bo pomysł jest podbudową do dobrego tekstu.

Naprawdę świetna robota :)

Pozdrawiam,
Ada

10 V 2013   01:36:42

Eworm ;]
"Moje imię i nazwisko tłumaczy się jako „Victor wygrywa”, co najwyraźniej nie umknęło niczyjej uwadze. Cóż, mogłem mieć nadzieję, że zarówno z imieniem, jak i nazwiskiem oznaczającymi zwycięstwo, dopisze mi dziś szczęście." Odważnym jest założenie, że Esensję czyta chociaż jedna osoba, której by to trzeba było tłumaczyć.

Heh, czytając twoje opowiadania czuję się jak w niedzielne świąteczne popołudnie, gdy siadam przed kinem familijnym i oglądam filmy o sprytnych drużynach sportowych, dzielnych zwierzątkach, zwariowanych dzieciakach i letnich figlach. Zawsze wydawało mi się ciekawym, dlaczego zawsze podejmujesz się tematyki rodzinnej. Wydajesz się na to nieco za młody, a jednak ojcostwo, macierzyństwo, dzieci wydają się dla ciebie niezwykle pociągającym tematem. Nigdy nie przelewa się krew, nigdy nie sieje się mrok, zawsze jest tak zabawnie pogodnie i na wszelki wypadek nieskomplikowanie (w sensie braku abstrakcyjności, nie intelektu) żeby opowiadanie nie było nieodpowiednie dla przeciętnego czytelnika Artemisa Fowla. A przy całej tej pogodności, słoneczności i uczciwości twoje teksty nawet nie obrażają inteligencji. Da się, co prawda, czasem przewidzieć rozwiązania, ale najczęściej, właśnie jak autorzy wszystkich kryminałów lub filmów o sporcie zostawiasz sobie jakąś "sprytną" furtkę, tak aby ostatecznie wyjść z twarzą, niczym iluzjonista, nawet jeśli nie oszałamiający niemożliwym, to czarujący wykorzystaniem lekkiego nagięcia reguł. Dodajesz do tego masę przyjacielskiego entuzjazmu, zerwanych więzi i całego tego cudownego, słodziutkiego szczęścia. Coś takiego chcą czytać ludzie. Czasem nawet ja ;/
Prorokuję ci świetlistą przyszłość, nie tylko w życiu prywatnym, ale też jako pisarzowi i to za życia. Po śmierci... Cóż, inna para kaloszy. Nie ma się tym co przejmować teraz. Zdążysz.

31 V 2013   15:52:04

Aaaaarhhhhh nie ma to jak pisać komentarze przed drugą w nocy, ale baboli ;,c.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.