Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wojciech Klimkowicz
‹Ex aequo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWojciech Klimkowicz
TytułEx aequo
OpisAutor pisze o sobie:
Student psychologii wchodzący w trzecią dekadę życia. Urodzony w Dzień Dziecka, dzieckiem pozostaje do dziś. Uroki samodzielnego prozowania docenił za sprawą ukochanych Horyzontów Wyobraźni. Na razie bez debiutu papierowego, który jednak przy odrobinie szczęścia okaże się bestsellerem.
GatunekSF

Ex aequo

« 1 2 3 4 5 7 »
– Istotnie, nasza zabawa byłaby zbyt prosta bez pewnych dodatkowych reguł. Istnieje kilka sytuacji, w których rundę uznaje się za nieważną i nikt nie otrzymuje punktu. Pierwszy taki przypadek, to gdy na kółko lub na krzyżyk zagłosowało więcej niż sześć osób. W każdej rundzie mamy maksymalnie sześć punktów do rozdania, więc jeżeli zwycięzców będzie więcej, runda jest nieważna.
Tak myślałem. To oczywiste zabezpieczenie przed najprostszym rozwiązaniem – gdyby wszyscy gracze zmówili się, na jaki symbol głosować, Gra zakończyłaby się idealnym remisem. To nie mogło być takie proste.
– Inny przypadek, który unieważnia rundę to zakończenie jej z więcej niż jednym rzędem identycznych symboli. Innymi słowy rundy remisowe oraz rundy z trzema rzędami takich samych znaków również są nieważne.
Gospodarz teatralnie klasnął w ręce.
– To już wszystkie zasady. Gra nie jest skomplikowana, ale żeby mieć pewność, że wszyscy państwo zrozumieli, rozegramy teraz rundę próbną. Jej celem będzie tylko i wyłącznie demonstracja. Punkty nie będą naliczane, więc proszę potraktować to tylko jako ćwiczenie. Najpierw jednak konieczne będzie rozlosowanie numerów graczy, czym zajmie się komputer… Proszę spojrzeć na ekran.
Wszyscy skierowali wzrok na ścianę za nim. Po krótkiej chwili ekran wyświetlił nazwiska i odpowiadające im numery. Dostałem numer cztery – zbiegiem okoliczności numer krzesła, którym się przed chwilą posłużyłem. Wyglądało na to, że Pyszałek dostał szczęśliwą siódemkę.
– Teraz, gdy wszyscy znają swoje numery, rozpocząć możemy głosowanie. Na drugim końcu sali znajdują się stoły, a na nich markery i kartki ze wszystkimi numerami od jednego do ośmiu. Przed każdą rundą będą państwo mieli dziesięć minut, co umożliwi wzięcie kartki i markera na bok i oddanie głosu w sekrecie przed innymi graczami… Teraz jednak prosiłbym o sprawne nakreślenie symbolu, który państwa zdaniem wygra, i wręczenie mi swego głosu…
Gracze w umiarkowanym pośpiechu udali się na drugi koniec sali. Zastanawiając się nad regułami Gry, poszedłem z nimi i ja. Znalazłem stosik papierów z numerem cztery, po czym chwyciłem marker i na jednej z takich kartek nakreśliłem krzyżyk. Zawsze jakoś wolałem krzyżyk od kółka. Kątem oka zauważyłem, jak stojąca obok mnie Chłopczyca – która otrzymała numer drugi – po dłuższym zastanowieniu rysuje kółko na swej kartce.
Większość graczy zgięła swoje kartki wpół. Zachowanie swoich głosów w sekrecie pewnie instynktownie uznali za ważny element Gry. Była to jednak tylko runda próbna. Wręczyłem Gospodarzowi swój głos bez żadnego zagięcia.
– Teraz czas na wylosowanie pola dla każdego gracza – rzekł. – To również uczyni komputer w sposób absolutnie przypadkowy.
Ekran wyświetlił planszę, jednak numery pól zostały chaotycznie przestawione. Czwórka była teraz w prawym dolnym rogu, a na jej poprzednim miejscu widniała ósemka.
– Jak państwo widzą – rzekł Gospodarz – jedno krzesło, w tym przypadku środkowe, oznaczone jest numerem dziewiątym. To mój numer. Nie ma go na żadnej z kart, gdyż naturalnie nie mogę otrzymać żadnego punktu, jednak poza tym faktem jestem graczem jak wszyscy państwo, a mój numer to właśnie dziewiątka. Teraz czas, aby każdy zajął krzesło odpowiadające polu z jego numerem.
Tak też uczyniliśmy. Zajmując pole w kącie planszy, miałem szanse ułożyć jeden z trzech rzędów – pionowy, poziomy lub skośny. Osoby, które odpowiadały za środkowe pola czterech krawędzi, mogły liczyć tylko na jedną poziomą i jedną pionową linię, natomiast największe szanse miała osoba w samym środku planszy. Teraz był to akurat Gospodarz Gry, którego pole miało szanse współtworzyć linię poziomą, pionową i dwie linie skośne. Czy zatem braliśmy udział w Grze, w której liczyło się głównie szczęście?
Aby sprawdzić, po jakim czasie ekran wyświetla postawione symbole, niemal natychmiast po zajęciu miejsca wcisnąłem lewy przycisk. Po chwili moje pole zmieniło kolor z białego na czarne, jednak nie wyświetlił się krzyżyk.
– Wygląda na to, że pan Wins był pierwszy – rzekł nasz Gospodarz. – Gdy pole zmienia kolor na czarny, oznacza to, że głos został oddany. Jednak konkretny symbol nie pojawi się, dopóki wszyscy zawodnicy nie wcisną swoich przycisków. Śmiało, drodzy państwo, to tylko runda próbna.
A więc tak to działa. W przeciwieństwie do tradycyjnego „kółka i krzyżyka” w tej wersji wszystkie symbole stawiane są właściwie jednocześnie. Nie ma podziału na tury, nie ma blokowania przeciwnika. To coraz bardziej przypominało zwyczajną loterię…
• • •
Gra próbna zakończyła się wygraną kółka, które wybrali wszyscy gracze w pierwszym rzędzie, tj. Chłopczyca, Cienki i Pyszałek. Gospodarz wymienił wszystkie osoby, które zagłosowały na kółko – oprócz tamtej trójki jego wygraną przewidzieli także Młodzik, Bokser i Dżentelmen.
– Te właśnie osoby otrzymałyby po punkcie, gdyby była to pełnoprawna runda – rzekł Gospodarz. – Proszę zauważyć, że gdybym również ja postawił na swoim polu kółko, runda byłaby nieważna, gdyż krzyżyk cieszyłby się poparciem tylko dwojga graczy: pana Winsa i panny Sanderson.
Poczułem jeszcze większą sympatię do Uroczej, ale jakoś wcale nie polubiłem bardziej Gospodarza.
– Mają państwo dziesięć minut do rozpoczęcia pierwszej rundy – oświadczył. – Przez cały ten czas mogą państwo wręczać mi swoje głosy. Dokładnie minutę przed czasem rozlegnie się dzwonek. Wtedy należy się już pospieszyć. Następnie rozlosujemy pola i wszystko odbędzie się tak, jak to właśnie przetestowaliśmy… Tym razem jednak zupełnie poważnie.
Podniosłem rękę. Zaczynałem się czuć jak dzieciak z podstawówki. Gra jednak wciąż wydawała mi się zbyt prosta. Musiało być coś jeszcze.
– Ile będzie rund? – spytałem. – I ile punktów wymaganych jest do zwycięstwa?
Gospodarz odchrząknął.
– Istotnie, to bardzo ważne – powiedział. – Proszę wybaczyć, już wyjaśniam. Całość Gry to pięćdziesiąt rund, wliczając rundę próbną, ale nie licząc rund zakończonych jako nieważne. Może się to wydawać przesadzoną liczbą, ale proszę mi wierzyć, pod koniec mogą państwo odczuć, że było ich zbyt mało. A ilość punktów konieczna do wygranej… Cóż, tutaj właśnie kryje się przyczyna, dla której poziom trudności Gry „kółko i krzyżyk” jest najwyższy ze wszystkich Gier. Aby zostać zwycięzcą, gracz musi uzbierać najwięcej punktów.
Dopiero po chwili dotarł do nas sens tych słów.
– Najwięcej? – powtórzyła zdumiona Chłopczyca. – To znaczy, że tylko jedna osoba wygrywa? Czy to nie za ostra selekcja?
– Ależ nie – zaprotestował Gospodarz. – Rzeczywiście, jeżeli jeden gracz wyprzedzi wszystkich innych, on jeden odejdzie zwycięski. Kluczem do wielu wygranych jest oczywiście zajęcie pierwszego miejsca ex aequo.
• • •
Gra rozpoczęła się w milczeniu. Chociaż Gospodarz przedstawiał to jak zabawę towarzyską, wszyscy pamiętali, że jest to zacięta rywalizacja z ich przyszłymi rodzinami – bądź przyszłymi rodzinami ich bliskich – jako nagrodą. Ostatnie słowa pana Briny jeszcze mocniej utwierdziły ich w przekonaniu, że wszyscy są przeciwnikami. Skoro bowiem tylko pierwsze miejsce zwycięża, każdy był wrogiem każdego. Atmosfera była gęsta od nieufności, a gracze rozeszli się po całej sali, utrzymując dystans między sobą.
Sądząc, że utworzenie się mniejszych lub większych grup to tylko kwestia czasu, uciąłem sobie pogawędkę z Gospodarzem. Nie zdołał zepsuć mi humoru. Nic zresztą dziwnego, ten ostatni i tak był już dość kiepski. Dowiedziałem się za to wielu rzeczy. Na przykład tego, że mikrofon i podium mogą być użyte przez kogokolwiek.
Właśnie miałem zamiar skorzystać z tej możliwości, gdy niespodziewanie podeszła do mnie Urocza.
– Hej – powiedziała nieśmiało.
– Hej – odparłem.
Zapadła cisza, która wyraźnie ujawniła, kto zdaniem Uroczej miał być stroną aktywną naszej konwersacji. Cóż, dlaczego nie? W końcu ktoś zrobił krok w kierunku przełamania tej okropnej atmosfery.
– Jakiś pomysł na wygraną? – zapytałem.
Pokręciła głową.
– Chcę wygrać – powiedziała cicho – ale nie kosztem innych.
Proszę, proszę. Nie tylko ja tutaj myślę w ten sposób. Urocza najwyraźniej miała swoje zasady.
– Zatem co powiesz na ośmioro zwycięzców? – Wszedłem na podwyższenie.
– Ośmio… wszystkich? – Zdziwiona Urocza podążyła za mną. – Jest sposób, żeby wszyscy wygrali?
Nachyliłem się do mikrofonu i odchrząknąłem. Pora zacząć działać.
« 1 2 3 4 5 7 »

Komentarze

13 IV 2012   12:31:27

Fajne ilustracje!

14 IV 2012   17:41:43

Naprawdę wciągnęło mnie. :D Przeczytałam z przyjemnością od pierwszego do ostatniego słowa.
Dobrze zarysowana gra psychologiczna, naprawdę. Tworzy napięcie, intryguje.
Konstrukcja gry, obmyślanie strategii, "co nie jest zabronione jest dozwolone" itd. - chyba wszystkie te motywy podobały mi się.

Jakbym miała pomarudzić to trochę nad oklepanym pomysłem "tworzenia ludzi idealnych" na zasadach kompletnie "odhumanizowanych". Ale tylko trochę, bo pomysł jest podbudową do dobrego tekstu.

Naprawdę świetna robota :)

Pozdrawiam,
Ada

10 V 2013   01:36:42

Eworm ;]
"Moje imię i nazwisko tłumaczy się jako „Victor wygrywa”, co najwyraźniej nie umknęło niczyjej uwadze. Cóż, mogłem mieć nadzieję, że zarówno z imieniem, jak i nazwiskiem oznaczającymi zwycięstwo, dopisze mi dziś szczęście." Odważnym jest założenie, że Esensję czyta chociaż jedna osoba, której by to trzeba było tłumaczyć.

Heh, czytając twoje opowiadania czuję się jak w niedzielne świąteczne popołudnie, gdy siadam przed kinem familijnym i oglądam filmy o sprytnych drużynach sportowych, dzielnych zwierzątkach, zwariowanych dzieciakach i letnich figlach. Zawsze wydawało mi się ciekawym, dlaczego zawsze podejmujesz się tematyki rodzinnej. Wydajesz się na to nieco za młody, a jednak ojcostwo, macierzyństwo, dzieci wydają się dla ciebie niezwykle pociągającym tematem. Nigdy nie przelewa się krew, nigdy nie sieje się mrok, zawsze jest tak zabawnie pogodnie i na wszelki wypadek nieskomplikowanie (w sensie braku abstrakcyjności, nie intelektu) żeby opowiadanie nie było nieodpowiednie dla przeciętnego czytelnika Artemisa Fowla. A przy całej tej pogodności, słoneczności i uczciwości twoje teksty nawet nie obrażają inteligencji. Da się, co prawda, czasem przewidzieć rozwiązania, ale najczęściej, właśnie jak autorzy wszystkich kryminałów lub filmów o sporcie zostawiasz sobie jakąś "sprytną" furtkę, tak aby ostatecznie wyjść z twarzą, niczym iluzjonista, nawet jeśli nie oszałamiający niemożliwym, to czarujący wykorzystaniem lekkiego nagięcia reguł. Dodajesz do tego masę przyjacielskiego entuzjazmu, zerwanych więzi i całego tego cudownego, słodziutkiego szczęścia. Coś takiego chcą czytać ludzie. Czasem nawet ja ;/
Prorokuję ci świetlistą przyszłość, nie tylko w życiu prywatnym, ale też jako pisarzowi i to za życia. Po śmierci... Cóż, inna para kaloszy. Nie ma się tym co przejmować teraz. Zdążysz.

31 V 2013   15:52:04

Aaaaarhhhhh nie ma to jak pisać komentarze przed drugą w nocy, ale baboli ;,c.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.