Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Ciećwierz
‹Koszta własne›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaweł Ciećwierz
TytułKoszta własne
OpisAutor pisze o sobie:
Urodzony w roku 1978 na Śląsku. Doktor literaturoznawstwa, nauczyciel, autor kulturowo-wampirycznego eseju pt „Synowie Kaina, córy Lilith”, zbioru opowiadań „Nekrofikcje” oraz wielu innych tekstów publikowanych w antologiach i czasopismach. Buddysta, anarchista, kolekcjoner wrażeń. Bez żony, dzieci, prawa jazdy i planów na przyszłość. Szczęśliwy.
Gatunekkryminał, urban fantasy

Koszta własne

Paweł Ciećwierz
« 1 2 3 4 5 9 »

Paweł Ciećwierz

Koszta własne

Pies życzył nam szczęścia, ale nie na tyle, żeby pożyczyć też samochód. W taksówce przyglądałem się, jak rozmyty blask miasta prześlizguje się po jej gładkiej skórze, która w pełnym świetle miała kolor kawy z mlekiem, lecz teraz wydawała się ciemniejsza. Duże, głęboko osadzone oczy były jeziorami mroku, krzywo ścięta grzywka opadała na jedno z nich. Teraz, w cieniu, twarz Sin nabrała jeszcze bardziej nieustępliwego wyrazu. Wiedziałem, skąd wzięła się w niej ta poza, znałem ją dobrze. To wyraz twarzy człowieka, który za młodu nauczył się więcej, niż chciał. Może dlatego mimo naprawdę kiepskiego pierwszego wrażenia (powiedz mi coś nowego) jakoś się dogadywaliśmy.
– To jak to jest z tym twoim narzeczonym – zapytałem ni w pięć ni w dziewięć. – Mieszka w mieście?
– Nie, kurwa – odparła z typowym dla siebie wdziękiem – wymyśliłam go sobie. Jasne, że mieszka w Mgławie, ale wyjechał w teren. Wraca za parę dni albo wcześniej, jeśli w końcu uda mi się do niego dodzwonić. Wtedy nasze problemy się skończą.
– Taki kozak? – uśmiechnąłem się krzywo. Skoro jest taki twardy, to może on powinien być zeszłego wieczora pod Psychocandy i zebrać oklep za swoją pannę? – pomyślałem, ale wolałem zmilczeć.
– Nie pochodzi ze śródmieścia – powiedziała, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić. I w gruncie rzeczy wyjaśniało.
– Nie jest hmmm – zabrakło mi nazewnictwa – gościem z ekipy?
– Nie, to grzeczny chłopak. Dopiero ja sprowadziłam go na złą drogę. Znasz jego twarz z plakatów wyborczych. Mój grzeczny chłopak bawi się w politykę i tak sobie myślę, że to mógł być prawdziwy powód zamachu. Chcieli go zastraszyć.
– Zabijając mu kobietę? To chyba bardziej wkurwić. Spooner nam wyjaśni, na czym polegało zlecenie i kto je opłacił.
– A jak nie będzie chciał nam tego powiedzieć? – zafrasowała się.
– No, co ty. To mój kumpel. Obiję mu ryja, jak nie będzie chciał z nami gadać.
Pokiwała głową.
– To rzeczywiście jest jakiś sposób. Mój Jason kandyduje z ramienia partii liberalnej. Ja mam w dupie politykę, ale z tego, co się orientuję, liberałowie mają w tych wyborach mocnych przeciwników.
Nawet na mój poobijany rozum to brzmiało wiarygodnie. Konserwatyści i liberałowie – jeszcze jedna walka o dostęp do koryta, przy której wczorajsza awantura przed Psychocandy wydawała się niemalże pojedynkiem dżentelmenów. Konserwatyści rządzili tym burdelem od dawna. Cień krzyża padał na wszystkie miasta i wsie w kraju. Liberałowie chcieli postępowej religii, otwarcia rynków i mieli kasę od przyjaciół z krajów bardziej cywilizowanych. Ci przyjaciele już w myślach podzielili nasz bajzel, oddzielili mięso od kości i czekali przygotowani do konsumpcji. Konserwatyści dysponowali jednak rządem dusz, który koncentrował się jak światło w pryzmacie we wnętrzu ponurych budynków zwanych Instytutami Inkwizycji. Jeśli o mnie chodzi, miałem na to wszystko wyjebane. Najchętniej dałbym im wszystkim piły mechaniczne, żeby rozstrzygnęli swoje sprawy bardziej po męsku. Dlatego martwił mnie polityczny kontekst całej afery. W końcu byłem tylko kontuzjowanym fighterem, który najlepsze lata ma za sobą. Pocieszyłem się, że mam też mało do stracenia.
– Musi być przystojny, ten twój facet? – zagadnąłem jeszcze. Z odbicia w szybie patrzyła na mnie pokancerowana i zarośnięta twarz goryla.
– Całkiem, całkiem. Poznaliśmy się na jakieś charytatywnej sztuce w parku. Grałam tam koncert. Został, przyniósł wino. Wiesz, jak to jest.
Taaak, pamiętałem, jak to jest. Z czasów, kiedy przez pięć minut byłem sławny i hostessy zachwycały się moją „oryginalną urodą”. Teraz też wiedziałem, co to miłość – kosztowała sto jarków za godzinę, ale stali klienci mogli się dogadać.
– Poza tym, cholera, kiedyś trzeba się stąd wynieść. Nigdy o tym nie myślałeś, Momo? Żeby się uspokoić? Żeby jutro stało się przewidywalne, a kasa przychodziła na konto regularnie? To nie musi być wcale duża kasa. Taka, która pozwala bezpiecznie zasnąć we własnym łóżku i tyle. Żyć bez chemii, bez miliona facetów, którzy czegoś od ciebie chcą. Spać w nocy, budzić się w dzień, a nie odwrotnie. Nigdy nie przeszło ci to przez myśl? Jason jest dla mnie tym wszystkim. Nie próbuje mnie zmieniać. Razem jesteśmy kimś więcej niż osobno. Co mam ci jeszcze powiedzieć?
– Chyba bardzo się kochacie? – spytałem bez zazdrości. To uczucie wypaliło się we mnie kiedyś razem z ambicją.
– Jak cholera – odpowiedziała po swojemu, a ja przez chwilę próbowałem sobie wyobrazić jej ciemnoskórą twarz i hiphopowe ciuchy na plakacie wyborczym u boku jakiegoś japiszona. Może lepiej niech zostanie w cieniu. Niech się nie zmienia. Bo dużo jest na tym świecie suk podpiętych do portfela męża, a kobiet takich jak Sin już coraz mniej.
Jason był przerażony, kiedy przez telefon półsłówkami dała mu do zrozumienia, w jakie szambo tu wdepnęliśmy. Przyleci pierwszym samolotem – jutro w południe i wszystkim się zajmie, wszystko odkręci, ukryje ją w bezpiecznym miejscu. Bardzo dobrze. Jutro Sin zniknie z mojego świata. Rolowałem skręta, tłumacząc sobie, że przywykłem i cała sytuacja w ogóle mnie nie ruszyła. Mimo to zmarnowałem pierwszą bibułę.
• • •
Wbili mu w oko śrubokręt na tyle długi, że przebił czaszkę i utkwił w zagłówku fotela starego mercedesa. Jego dziewczynę zamęczyli na tylnych siedzeniach, wbijając jej antenę z wozu głęboko w gardło, a potłuczoną butelkę z drugiej strony, między szeroko rozrzucone, wyłamane ze stawów nogi. Ten widok został mi w pamięci: blade, poszarpane ciało inkrustowane rubinowymi kawałkami szkła, szeroko otwarte oczy, makijaż rozmazany łzami i pięścią, piękne, jasne włosy splątane i oplute. Plamy krwi barwiły tapicerkę koloru orzecha włoskiego, z której Spooner był kiedyś taki dumny. Nie mogłem oderwać wzroku, w duszy gotowała się bezsilna wściekłość. Spooner i Ada. Kolejne dwa numery do usunięcia z książki telefonicznej, kolejne ofiary Mgławy, o których jutro będzie się opowiadać w barach. Kurewskie życie.
Sin zwymiotowała za moimi plecami. Dobrze, że ich zobaczyła. Ludzie, którzy próbowali ją dopaść, nie żartowali – powinna to wiedzieć i rozumieć konsekwencje.
– Już nam nic nie powie – mruknąłem ponuro, oddalając się od wyludnionego placu, gdzie stał spryskany krwią mercedes. W starym mieście Mgławy nie było sensu wypytywać o potencjalnych świadków. Świadkowie zdarzali się tu równie często co dziewice i jednorożce.
– To nie mogli być ci sami bandyci, których spacyfikowałeś pod klubem. Trzeba być psychopatą, żeby komuś zrobić coś takiego…
– To nie byli ci sami goście – odpowiedziałem, gdy szybkim krokiem schodziliśmy na stację metra. – Wiem, kto to zrobił. Ty też pewnie o nich słyszałaś.
Kiwnęła głową. Dzieciaki. Kolejna lokalna atrakcja. Nawet znajomi gangsterzy próbowali to wyplenić dużo skuteczniej niż milicja, ale na miejsce jednego ustrzelonego smarkacza pojawiało się natychmiast dwóch nowych. Byli trudni do lokalizacji, bo nie pochodzili wcale z najbiedniejszych rodzin. Biedakom chodzi o pieniądze i tyle. Dzieciaki przybywały tu z dzielnic korporacyjnych, nawciągane metamfetaminą, jarając się bólem oraz krwią. Kiedy trójwymiarowe gry wideo przestały im wystarczać, czternasto-, szesnastolatkowie wychodzili na ulicę w szerokich ciuchach z metkami znanych projektantów szukać bezbronnych ofiar. Pojedynczo byli na pół strzału, dlatego zaczęli się organizować w bandy, stali się groźni. I można ich było wykorzystać.
– Nie sądzę, żeby poszczuł ich ktoś od nas – powiedziałem.
– Niby dlaczego? Wierzysz w bandycki honor?
– Nie ma czegoś takiego. Ale istnieje niepisana umowa między najważniejszymi kocurami w Mgławie, że Dzieciaków należy tępić wszędzie, gdzie się na nich trafi. I nie chodzi o honor, tylko o instynkt samozachowawczy. Dogadasz się z nimi raz, a po paru miesiącach znajdziesz się nocą sam w zaułku po drugiej stronie sprężynowca. Nie wierzę też, że wpadli tu na Spoonera i Adę przypadkiem. Ktoś, kto się z nimi dogadał, nie obawiał się rewanżu, więc nie był człowiekiem ze śródmieścia. Twój Jason ma w tych wyborach prawdziwie zdeterminowanych oponentów.
– Instytut Inkwizycji? – zapytała. Potwierdziłem skinieniem głowy.
– Jutro, jak się spotkacie, musisz dokładnie i o wszystkim mu opowiedzieć. Nie wiem, czy będzie w stanie z nimi walczyć i na jakie metody się zdecyduje. Być może będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy tobą a swoją polityczną przyszłością. Wygrywaj, kiedy możesz, przegrywaj, kiedy musisz. Uważam, że dla waszego wspólnego bezpieczeństwa powinien odpuścić tę rundę. Wycofać się z wyborów.
– Myślisz, że to takie proste? Zrezygnować z życiowych ambicji? – spytała Sin, ale głos jej drżał. Wiedziałem, że pod powiekami ma ciągle widok storturowanego, zgwałconego butelką ciała Ady.
– To nigdy nie jest proste. Tylko czasem konieczne.
– Tak byś postąpił? Gdybyś miał zdecydować między najważniejszą walką swojego życia a miłością? Co byś wybrał?
Długo nie odpowiadałem. Płachty wczorajszych gazet fruwały wokół nas targane przeciągiem na stacji metra jak wielkie motyle. Twarze modelek z reklam wpatrywały się we mnie wzrokiem pozbawionym wyrazu. Jarzeniowe światło osiadło na ścianach jak plwocina.
– Byłem w takiej sytuacji, kiedyś, dawno temu. Dokonałem swojego wyboru. Jestem wojownikiem, więc wybrałem walkę. I wyobraź sobie, mała, że to była najgorsza decyzja w moim życiu. Dlatego powiedz swojemu facetowi, że niewiele jest rzeczy, o które warto się bić. Wbrew pozorom nie jest to sława i nie są to puchary ani miejsce na liście wyborczej. Ale co ja mogę o tym wiedzieć.
Odległy wizg sprężonego powietrza zahuczał w tunelu. Ostatni, nocny pociąg wtoczył się na stację.
• • •
« 1 2 3 4 5 9 »

Komentarze

« 1 2 3
26 VI 2012   10:27:40

M. S. - z pełną odpowiedzialnością powiem, że moim zdaniem to jest świetne opowiadanie. Znam osoby, które podobnie jak Ty uznałyby, że to literatura ściekowa - de gustibus.

Chcę natomiast zwrócić uwagę, że swoimi wypowiedziami zrobiłeś Pawłowi niezłą reklamę, bo każda ożywiona dyskusja pod tekstem podnosi oglądalność :) Dziękujemy za zaangażowanie!

26 VI 2012   11:44:33

@Ignite
To niech się autor cieszy.
Mówisz, że opowiadanie jest świetne, a możesz zdradzić dlaczego ?

Natomiast głównym celem mojego komentarza jest zwrócenie uwagi na rzecz inna, której to opowiadanie jest tylko i wyłącznie przykładem. Im więcej osób to przeczyta tym może więcej się nad tym zastanowi.
Nadal nie rozumiem dlaczego łatwiej jest wymyślać argumenty, a nie prosto oznaczyć tekst jakąś prostą regułką, że zawiera treści nieodpowiednie i w przyszłości zwrócić na to uwagę. Czy naprawdę jest to taki duży koszt.

@Ceri
Trylogia Sienkiewicza, akurat jest pięknym zbiorem dobrych plastycznych opisów walki. Może warto z niej trochę zaczerpnąć.

26 VI 2012   12:41:39

@M.S.
Problem w tym, że każdy utwór literacki kierowany do osoby dorosłej może potencjalnie zawierać "treści nieodpowiednie". Dla jednej osoby "nieodpowiednie" będą wulgaryzmy, dla kogo innego seks, dla kogo innego przemoc. To po prostu nie są utwory adresowane do dzieci - żaden z nich. Tak, jak nie jest do dzieci adresowany dziennik w TV, film dla dorosłych czy wiele artykułów w prasie opiniotwórczej.

26 VI 2012   13:10:07

Tylko, że wasz portal nie jest nigdzie określony jako portal dla dorosłych. Bo musiałby wtedy mieć odpowiednie ostrzeżenie. Co więcej wszystkie wsze treści są ogólnodostępne. Dodatkowo macie dział przeznaczony dla dzieci. Więc takie materiały mogą być wyświetlone przez dzieci szukające materiałów dla siebie.
A brutalne filmy są puszczane po pewnych godzinach. Nawet w dziennikach przed drastycznymi materiałami najczęściej jest ostrzeżenie.

Dlatego warto oznaczyć dane opowiadanie jako "Dla dorosłych". Zrobić to w porozumieniu z autorem pytając jaką grupę odbiorców swego tekstu widzi. Niech rodzice decydują czy pozwolą czytać taki tekst, ale pomóżcie im w tym.

26 VI 2012   14:48:39

Powtórzę za Mbw: Nowa Fantastyka i inne pisma literackie (jeszcze?) nie są sprzedawane spod lady za okazaniem dowodu osobistego. Podobnie Esensja nie zawiera treści prawnie wymagających ostrzeżeń.
Rodzicom pomagamy: dla dzieci jest Mała Esensja.

Czytelników, którzy rzucą się teraz na opowiadanie z nadzieją na masę flaków i perwersji naprawdę bardzo przepraszam za rozczarowanie. Może następnym razem Paweł bardziej się postara.

29 VI 2012   00:03:33

Ok, Cranberry. Będzie więcej. Podoba mi się określenie "literatura ściekowa". Kto wie, może udało się przypadkiem skrzywić psychikę jakiegoś dziecka?
Co do scen walk - założyłem, że bohater powinien być parterowcem, zapaśnikiem i tak to jest napisane. Ocena warsztatu to oczywiście rzecz gustu. Co do Sienkiewicza, z całym szacunkiem, nudzi mnie. Nawet w scenach walk.
Fajna dyskusja. Autor się cieszy. Dziękuję Wszystkim.

29 VI 2012   14:34:49

@Paweł Ciećwierz
"Co do scen walk - założyłem, że bohater powinien być parterowcem, zapaśnikiem i tak to jest napisane."

Może nawet skakać po czubkach drzew, ale to trzeba odpowiednio napisać.
Pierwszą rzecz to gubisz rytm opisu walki wprowadzając przemyślenia bohatera. Tutaj adrenalina, przeciwnik atakuje, a bohater wpada w przemyślenia na co on w tej walce nie ma czasu.
Dwa to użyte słownictwo co czytelnikowi mówią sformułowania:
"Złapałem jego głowę w tajski klincz"
"Unieruchomiłem mu rękę w dźwigni skrętnej"
Dokładnie nic. Takie rzeczy należy opisywać. Ja jako czytelnik chcę wiedzieć co się dzieje, wyobrazić to sobie. Tutaj właśnie tego brakuje.

Pomimo tego, że Sienkiewicz cię nudzi przeczytaj chociażby pojedynek Wołodyjowskiego z Bohunem i zrozumiesz o czym tutaj piszę.

30 VI 2012   03:23:13

Sienkiewicza czytałem. Nie moja bajka. Podczas walki można wbrew pozorom sporo zauważyć a wyjaśnianie podstawowych technik popsułoby dynamikę tekstu. Podsumowując: mój tekst to nie Twoja bajka i tyle. Pozdrawiam.

30 VI 2012   11:22:34

@Paweł Ciećwierz

"wyjaśnianie podstawowych technik popsułoby dynamikę tekstu."

A podstawowych dla kogo? Zakładasz, że że każdy czytelnik twojego tekstu zna się na MMA lub BJJ ?
Dobrze skonstruowany opis dałby czytelnikowi, który nie ma pojęcia o sportach walki obraz sytuacji. Natomiast dla tych co się znają sami by nazwali sobie tą technikę. Byłoby popatrz on zastosował "tajski klincz".

To właśnie taka subtelna różnica pomiędzy dobrym a twoim opisem walki.

"Podsumowując: mój tekst to nie Twoja bajka i tyle."

Jak najbardziej moja. Tyle że niespecjalnie udana.

30 VI 2012   13:24:08

Uwielbiam to przekomiczne przeświadczenie, że dobry kawałek prozy powinien być zrozumiały dla każdego lub większości przynajmniej.

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Blues Roberta Johnsona
— Paweł Ciećwierz

Groteska polityczna
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.