Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Artur Długosz
‹Fortel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorArtur Długosz
TytułFortel
OpisAutor pisze o tekście:
To, jaką ostateczną formę przybrała ta historia, zadecydowała potrzeba chwili. Zapotrzebowanie na scenariusz do komiksu. A więc coś niedługiego, z mocną pointą, stosunkowo niewielką ilością dialogów. I tak właśnie powstał obecny „Fortel”.
GatunekSF

Fortel

Artur Długosz
1 2 3 »
Mężczyzna miał okazję już wcześniej podziwiać piękno planet z przestrzeni kosmicznej. Majestatyczność z jaką tkwiły zawieszone w próżni była niemal wzruszająca. Ta planeta ofiarowywała jednak coś więcej, niż estetyczne doznania; kryła odpowiedź na pytanie, któremu poświecił życie.

Artur Długosz

Fortel

Mężczyzna miał okazję już wcześniej podziwiać piękno planet z przestrzeni kosmicznej. Majestatyczność z jaką tkwiły zawieszone w próżni była niemal wzruszająca. Ta planeta ofiarowywała jednak coś więcej, niż estetyczne doznania; kryła odpowiedź na pytanie, któremu poświecił życie.

Artur Długosz
‹Fortel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorArtur Długosz
TytułFortel
OpisAutor pisze o tekście:
To, jaką ostateczną formę przybrała ta historia, zadecydowała potrzeba chwili. Zapotrzebowanie na scenariusz do komiksu. A więc coś niedługiego, z mocną pointą, stosunkowo niewielką ilością dialogów. I tak właśnie powstał obecny „Fortel”.
GatunekSF
Ona mi wystarczy – Ziemia
I konstelacji nie chcę, choćby najbliżej
Były; wiem, że im dobrze, gdzie są
I że starczają temu, który należy do nich
Walt Whitman
„Pieśń o otwartej drodze” z tomu „Zdźbła traw”
Blask. Blask stu tysięcy wybuchających nagle gwiazd. A potem znowu ciemność, naturalny mrok i cisza kosmicznej otchłani. Ale blask przyniósł ze sobą odmianę; pozostawił w bezkresnej pustce maleńki wytwór ludzkiego umysłu, zagubiony i osaczony czernią. Statek.
• • •
– Bądź taka miła i zejdź z mojego fotela – powiedział czule mężczyzna do psa. – Jesteśmy na miejscu. Wkrótce będzie po wszystkim.
Pies zsunął się z fotela z demonstracyjną niechęcią, a kiedy jego pan znalazł się na miejscu, on także przysiadł, przywierając całą siłą bezwładu do nogi człowieka i wlepiając w niego swe brązowe ślepia. Mężczyzna przetarł oczy, uwalniając z nich resztki snu, i skupionym spojrzeniem objął kokpit statku. Przenosił wzrok z jednego wskaźnika na drugi, z ekranu na ekran, spokojnie, bez pośpiechu, odnajdując w tej czynności potrzebne ukojenie.
Wskaźniki informowały o stanie poszczególnych podzespołów, raportowały przebieg zaplanowanych wcześniej zadań, a ekrany wyświetlały dane, niezrozumiałe dla ludzkiego umysłu w swej pierwotnej formie, za pomocą przystępnych, graficznych reprezentacji. Wyjście z nadprzestrzeni, niebezpieczne w przypadku tak małej jednostki jak jego statek, zakończyło się pomyślnie. Znajdował się dokładnie tam, gdzie zamierzał. Z wyraźną ulgą odchylił się w fotelu i przymknąwszy powieki delikatnie przesunął wierzchem dłoni po grzbiecie psa.
– Jeszcze tylko kilka parseków – powiedział cicho.
W jego dotyku było coś niezwykłego, co zwierzę odczuło jako wyraz smutku i determinacji. Wydawało się, że toczyły one ze sobą bezowocną walkę o pierwszeństwo. Kierując się instynktem, pies najpierw opuścił łeb w geście współczucia, ale zaraz potem położył z powrotem swój ciepły pysk na kolanie człowieka, wyrażając swą solidarność. To wyrwało mężczyznę z zadumy.
Jeszcze raz przyjrzał się kokpitowi, pstryknął jeden z przełączników i skierował wzrok na centralny monitor. Jego ekran, dotąd uśpiony, rozbłysł kolorowo. Palce człowieka zatańczyły na klawiszach wysuniętej klawiatury, a na ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, kiedy system przyjął polecenie i wyświetlił napis „Projekt: Fortel”. Wprowadził hasło i zaczął po raz ostatni przyglądać się swoim danym, usiłując raz jeszcze znaleźć dla nich inne wytłumaczenie. To, które nasuwało się samo, wydawało się zbyt nieprawdopodobne.
• • •
W wygodnym fotelu przed dużym ściennym ekranem siedział żołnierz. Patrzył tępym wzrokiem na zmieniające się obrazy i co pewien czas naciskał guzik pilota. Obrazy przyspieszały i zwalniały, skakały i zamierały, a on patrzył. Kiedy ekran gwałtownie rozświetlał jasny kadr, żołnierz mrużył oczy i sięgał po butelkę stojącą na podłodze. Pił krótko i nerwowo, nie odrywając wzroku od filmu. Odstawiał butelkę i powracał do zabawy z pilotem.
– Ile razy możesz oglądać te same brednie? – dobiegło go odległe wołanie. – Wyłącz to, do jasnej cholery! Łeb mi pęka!
Żołnierz odczekał chwilę i wyłączył fonię. Nagła cisza była prawdopodobnie jeszcze bardziej męcząca dla jego towarzysza, bo wkrótce usłyszał:
– Mam kurwa dosyć tego wszystkiego!
W drzwiach stanął drugi żołnierz. Gdyby nie przygarbiona sylwetka i zmęczone spojrzenie, wyglądałby całkiem młodo. Stał teraz i beznamiętnym wzrokiem patrzył na przełożonego.
– Spokojnie, Nick. Jeszcze tylko… dwa tygodnie i wracamy do świata żywych – odezwał się ten w fotelu.
– Nie wytrzymam tego dłużej.
– Idź i prześpij się.
– Chyba zwariowałeś. Przespałem dziś większość dnia. Albo nocy. Straciłem już rachubę.
– To znajdź sobie inne zajęcie. Wyczyść broń albo…
– Steve, czy ty niczego nie rozumiesz? Siedzimy na tym zadupiu kompletnie sami i zapomniani. Co pewien czas przyleci tutaj ktoś tak ważny, że nawet nie możemy popatrzeć, po co ląduje na tej kurewsko martwej planecie. A ty wciąż oglądasz te same filmy…
– Sierżancie Bardoll! Przywołuję was do porządku. Jesteście żołnierzem Kosmicznych Sił Narodów Zjednoczonych. Wasze zachowanie uwłacza honorowi armii. Odmaszerować!
Młodszy żołnierz z zastanowieniem przyjrzał się przełożonemu. W końcu wyprostował się, przyjął nienaganną sylwetkę, zasalutował i prężnie odwrócił się na pięcie.
Żołnierz w fotelu spojrzał za nim w chwilę później i na jego twarzy odmalował się wyraz ulgi. Ile jeszcze razy zdoła powstrzymać Nicka? Czuł przecież dokładnie to samo, a co stanie się, jeśli obaj poddadzą się tej apatii i otępiałości ? Służba na tym dziwnym posterunku to temat, na który nie można zadawać żadnych pytań. Czy zwariują obaj? Jeszcze tylko dwa tygodnie.
• • •
Nieczęsto się zdarza, aby w czarnym oceanie kosmosu kursy statków zbiegły się. Statystyka w zasadzie zaprzecza takiemu przypadkowi, przez co nadaje mu rangę niezwykłości i atrybut daleko idących konsekwencji. Tak właśnie miało być i tym razem.
• • •
– Jednostka KSNZ. Podać swój kod identyfikujący i hasło wstępu do obszaru.
Mężczyzna przyglądał się statkowi widniejącemu na monitorze przed nim. Oblizał suche nagle wargi, a pies zamrugał oczami. Potem pstryknął jeden z przełączników.
– Że co?
– Podać kod identyfikujący statek – padło ponownie.
– Jaki kod? O co wam, świrusy, chodzi? Co wy tu u diabła wyrabiacie?
– Wasz statek naruszył strefę wojskową. Jeśli nie zostanie zidentyfikowany…
– Przestań mi tu koleś pieprzyć. Według map, niczego tu nie ma.
– Podaj kod identyfikujący albo rozpoczniemy ostrzał.
Mężczyzna popatrzył na psa, który przytulił do jego nogi swój wielki łeb. Teraz przejdziemy do właściwej części przedstawienia, pomyślał.
– Spokojnie. Jesteście tutaj sami?
– Kod identyfikujący i hasło. Otwieramy ogień za dwadzieścia sekund.
– Ale ja nie jestem sam. Chcecie się przekonać, kogo mam ze sobą? Przejdźcie na wizję.
Ilustracja: Andrzej Diaczuk
Ilustracja: Andrzej Diaczuk
Włączył kolejny przełącznik. Uśmiechnął się na samą myśl, jaką reakcję wywoła u nich oglądany obraz. Kontrolka odbioru transmitowanej wizji zabłysła na czerwono. Samotni żołnierze w wielkim zautomatyzowanym okręcie, zagubieni gdzieś w pustkowiach kosmosu, zobaczyli właśnie pokój pełen powabnych, śmiejących się kobiet.
– Jesteśmy burdelem na skrzydłach.
Ze strony jednostki wojskowej dobiegała napięta cisza. Oznaczała ona konsternację, w jaką wprawił żołnierzy oglądany obraz oraz walkę, jaką toczyli pomiędzy sobą i we własnych sumieniach.
– Chcecie pozabijać bezbronne kobiety?
Kolejne sekundy mijały nieubłaganie odmierzając czas do pierwszych salw.
– Mam inny pomysł – ciągnął mężczyzna. – Pozwolicie nam zniknąć stąd, tak szybko, jak się tutaj pojawiliśmy. A w zamian będziecie mieć okazję urozmaicić sobie monotonne, żołnierskie życie. Co wy na to, chłopcy?
Znowu brak reakcji. Mężczyzna spojrzał na zegarek; właśnie mijała dwudziesta sekunda… Przymknął na moment powieki i przygarnął psa mocniej do siebie. Ale ostrzał nie nastąpił. Zamiast tego usłyszał.
– To dobry pomysł.
• • •
A kiedy już kursy statków zbiegną się przypadkiem, jeszcze mniej prawdopodobne wydaje się nawiązanie między nimi kontaktu. Chyba że ogniowego. Lecz to spotkanie nie było dziełem przypadku.
• • •
Pies poczuł, jak sunąca wzdłuż jego grzbietu dłoń mężczyzny rozluźnia się gwałtownie; twardy, wręcz nieprzyjemny dotyk przechodzi w łagodne pieszczoty, sztywne dotąd palce nabierają elastyczności. Uniósł łeb i utkwił ufne spojrzenie w twarzy swego pana.
Mężczyzna tylko przez moment był odprężony, za chwilę znowu siedział zgarbiony, jakby trzymał na swych barkach niewidoczny ciężar. Oddychał głęboko i nierówno tocząc ostatnią już walkę. Tym razem jego przeciwnikiem był on sam.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ulica
— Artur Długosz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.