Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Antoni Nowakowski
‹Listy kochanków›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAntoni Nowakowski
TytułListy kochanków
OpisAutor pisze o sobie:
prawnik i politolog, piszący opowiadania i nowele, głównie o tematyce fantastycznej. Ceni fantastykę, ale także historyczną literaturę marynistyczną, faworyzując książki Frederica Maryatta i niektóre pozycje napisane przez Cecila Scotta Forestera. Swoje teksty publikował na ogólnodostępnych portalach internetowych. Ulubiona książka – „Rok 1984” George’a Orwellla, opowiadanie – „Kłopoty to moja specjalność” Raymonda Chandlera, a film to „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda.
Gatunekhistoryczna

Listy kochanków

« 1 3 4 5 6 7 9 »

Antoni Nowakowski

Listy kochanków

Ilustracja: <a href='mailto:zygi1989@gmail.com'>Łukasz Zygmunt</a>
Ilustracja: Łukasz Zygmunt
Całkiem niespodziewanie Finch stał się doskonałym pomocnikiem Fostera. Syn pastora odebrał staranne wykształcenie, nigdy jednak nie zamierzał pójść w ślady ojca. Pragnął zostać malarzem. Pilnie studiował rysunek, zasady perspektywy, kaligrafię, stale ćwiczył pewność ręki. Gdy próbował malować pierwsze portrety, zaczął przebywać w środowisku dziewczyn, między innymi zajmujących się profesją modelek. Może dlatego świetnie znał kobiety.
– Słyszałem ciągle rozmowy tych panienek i wiele się przy tym nauczyłem – skwitował kiedyś ze śmiechem uwagę Fostera.
– „Najukochańszy Mój” brzmiałoby chyba lepiej. – Foster podrapał się po nosie. –„Mój” pisane wielką literą, jak to jest przyjęte.
– „Mój Ukochany”. – Finch podniósł palec do góry. – „Ukochany” wielką literą. Tamten początek pisała w miarę troskliwa metresa. Ten – kochająca kobieta. Wielka litera w wyrazie „Ukochany” pokazuje siłę jej uczucia. Pisze szczerze, od ręki, nie bawiąc się w znajdywanie ładnych określeń. Akcentuje miłość. Tak pisze osoba kochająca. Napijemy się herbaty?
– Z przyjemnością – radośnie odpowiedział Foster. Finch pomógł rozwiązać kolejny problem. – Czemu kwestionujesz koniec tego zdania?
– „Drżę ze strachu, co może się wydarzyć” – mruknął Finch, stawiając czajnik na żeliwnym piecyku. – „Mdleję na myśl, że może Cię, ukochany skarbie, trafić kula wroga.” „Przenika mnie zimno, kiedy myślę, co może Tobie, Ukochany, się przytrafić.” To byłoby to, o co nam chodzi. Policz wyrazy, Foster. W nowym zakończeniu musi ich być mniej więcej tyle samo.
– Zdania, podane przez ciebie, wypisałem sobie na liście zmian, oczywiście nie w identycznym brzmieniu. – Foster zatarł dłonie. – Mam ich jeszcze dziewięć. Wybiorę najlepsze. Jesteśmy na dobrej drodze. Nie podoba mi się też środek. „Wszyscy oczekują…” Gdzie w tym zdaniu jest lady H.? Ona nie oczekuje? Można odnieść wrażenie, że opisuje to, co usłyszała od innych.
– Na przykład od tego niedoszłego, irlandzkiego kochasia – ironicznie zauważył Finch. – I tak dobrze, że pisze w liczbie mnogiej, dość bezosobowo.
On i Foster wiedzieli, kim jest George Fitzpatrick, i znali jego rolę.
Listopad rozpoczął się opadami deszczu ze śniegiem. Prawie nie zauważyli, że minęło ponad pół roku od czasu, kiedy dowiedzieli się o czekającym ich zadaniu. Padało prawie bez przerwy i nie wyglądało na to, że pogoda się poprawi. W niskim, obszernym pomieszczeniu nie odczuwali jednak chłodu. Sporej wielkości żeliwny piecyk dawał przyjemne uczucie ciepła. Mieli pod dostatkiem drewna i obficie z niego korzystali.
Wszystko od samego początku układało się dobrze. Foster sądził, że znaczną rolę mógł odegrać w tym przypadek. Przyznawał jednak, że wiele zawdzięczają doświadczeniu i wiedzy Fincha, a także organizatorskim umiejętnościom Barrowa. Sekretarz Admiralicji znalazł dla nich świetne locum – dwa pomieszczenia z tyłu stoczniowego budynku, zajmowanego przez kwestora Admiralicji, odpowiedzialnego za rozliczenia finansowe, i jego nieliczny zespół urzędników. Miejsce posiadało sporo zalet. W budynku zbierano listy i przesyłki służbowe dla floty, więc przejmowanie oraz ponowne ekspediowanie pism Nelsona i lady Hamilton nie nastręczało trudności. Barrow niezwłocznie wydał polecenia i dopilnował, aby ich korespondencja spływała do londyńskiego portu, nawet wtedy, kiedy szybciej dotarłaby do adresatów przez Portsmouth, główną bazę floty. Ponadto pokoje miały odrębne wejście.
Barrow zastanawiał się nad sposobem zamaskowania działalności Fincha i Fostera. Pomysł Fincha okazał się genialny w swojej prostocie.
– Sprawdzamy księgi rozrachunkowe floty, a także kwity depozytowe, czy przypadkiem nie zostały podrobione – rzucił z krzywym uśmiechem podczas jednego z wielu spotkań. – To miejsce idealnie się do tego nadaje.
Gońcy Admiralicji regularnie dostarczali i odwozili do archiwum grube księgi i powiązane paczki dokumentów finansowych. Foster rozpakowywał kilka przesyłek, po czym po upływie kilkunastu dni równie starannie je zawiązywał. Starał się niczego za bardzo nie przekładać, nie chcąc zburzyć idealnego porządku ich ułożenia. Nikogo nie dziwiły większe i mniejsze lupy, leżące na stole – badanie prawdziwości kwitów depozytowych w pełni uzasadniało ich posiadanie. Tak samo nikogo nie dziwiła obecność dwóch żołnierzy przy wejściu – strzegli ważnych dokumentów Admiralicji.
Szybko utarł się sposób postępowania z nadchodzącymi listami. Otwierał je Finch przy użyciu rozpalonego do czerwoności noża, z wielka maestrią usuwając lakową pieczęć. Okazało się, że nie jest potrzebny żaden dodatkowy pomocnik – syn pastora świetnie sobie radził. Nie chciał zdradzić, gdzie posiadł tę umiejętność.
– Rozgrzewasz ostrze, z tym że sztych musi być płaski i dość cienki – poinstruował kiedyś Fostera. – Przedtem ostrożnie schładzasz pieczęć i papier wodą. Nie za dużo płynu, aby nie przesiąkł do środka i nie rozmazał atramentu. Delikatny, ale zdecydowany ruch tuż nad powierzchnią, i ostrze przechodzi przez wosk jak przez masło. Lak albo wosk się rozgrzewają, ale nie na tyle, żeby uszkodzić kartkę. Jeszcze ciepłym czubeczkiem rozwieramy pozostałości nadal miękkiej pieczęci. Spójrz tylko!
Foster zafascynowany przyglądał się leżącej na stole krągłej, płaskiej bryłce laku z nadal nienaruszonym odciskiem metalowego znaku nadawcy.
– Dokument delikatnie osuszamy nad piecem, kładziemy na stole, przykładamy coś ciężkiego, żeby papier się nie pomarszczył. Będzie taki, jak poprzednio – gładki. Pozostałości na złączeniu pokryje ponowne lakowanie. Ten sposób pozwala też na uzyskanie kopii pieczęci – z uśmiechem dodał Finch. – To nic trudnego, jeżeli ma się do dyspozycji czytelną odbitkę.
Pieczęcie używane przez lorda Nelsona i lady Hamilton wykonał zaufany grawer Admiralicji.
Barrow od razu ustalił też, że lady H. i Horry nie sporządzają kopii listów. Foster szybko przekonał Barrowa, jak bardzo rozszerza to możliwości zmiany treści.
– Projektując nowy rozdział mojej powieści, mam w głowie prawie wszystko, łącznie z tym, co kto komu powie – stwierdził zdecydowanie. – Po dwóch dniach zostaje mi tylko osnowa zdarzeń. Oni będą pamiętać, co chcieli napisać. Nie będą pamiętali, jak to uczynili. Słowa szybko ulatują. Oczywiście muszę zachować umiar i ostrożność.
Sekretarz Admiralicji dał Fosterowi wolną rękę.
Po otworzeniu listu Foster uważnie go czytał. Na odrębnej karcie notował spostrzeżenia i sugestie. List niezwłocznie wędrował do Whitehall. Wracał jeszcze tego samego dnia, z uwagami sekretarza Admiralicji.
Podkreślenie jakiejś frazy i znak zapytania oznaczały, że Barrow akceptuje treść, jednakże należy ją nieco zmienić. Wzmocnić znaczenie, uczynić czulszą. Linia opatrzona wykrzyknikiem informowała, że konieczna jest zdecydowana przeróbka. Faliste podkreślenie informowało, że zaznaczoną frazę należy napisać od nowa. Te znaki Barrow stawiał nie tylko przy źle brzmiących zdaniach, ale też przy pojedynczych wyrazach. Na odrębnej karcie sekretarz wypisywał uwagi, czasami konkretne propozycje. Już po pierwszym liście opatrzył podkreślenia drobno stawianymi cyferkami, powtarzającymi się później na „karcie sugestii”. Tak Foster nazwał to, co pisał do nich Barrow.
List wracał do niepozornego budynku na tyłach londyńskich doków. Foster, uwzględniając życzenia Barrowa, pisał nowy. Bardzo często sam wprowadzał dodatkowe zmiany, rozszerzenia i uzupełnienia. Czasami pisał list prawie od początku. Tworzył coś, co enigmatycznie określano „próbką”. „Próbka” lądowała na biurku sekretarza Admiralicji. Barrow dość często nanosił ołówkiem kolejne uwagi. Wtedy Foster sporządzał drugą „próbkę”. Przeważnie okazywała się wystarczająca, choć niekiedy ich zwierzchnik jeszcze sugerował zmiany. Bywało, że treść przeróbek i uzupełnień stawała się przedmiotem sporów, z konieczności szybko rozstrzyganych.
Po ostatecznym uzgodnieniu wszystkiego Jack Finch przystępował do pracy. Pisał list kilka razy, porównując tekst z oryginalnymi listami lady H. lub Horry’ego. Nie niszczono ich – Finch potrzebował wzorców. W końcu sporządzał list, jak to określał, „na czysto”, lakował i odciskał pieczęć.
Foster podziwiał maestrię pracy Fincha. Mimo używania lupy nie potrafił odkryć żadnych różnic w charakterze pisma.
Pewnego dnia Finch wyjaśnił Fosterowi istotę popełnianych przez niego przestępstw. Chyba wziął pod uwagę, że towarzysz i tak mógłby poznać prawdę z ust Barrowa.
« 1 3 4 5 6 7 9 »

Komentarze

16 XII 2012   14:50:42

Świetne opowiadanie, chyba najlepsze tegoroczne opowiadanie publikowane w „Esensji”. Zadziwiająco odmienna tematyka, sensacyjno – historyczna, konsekwentnie utrzymana w konwencji thrillera. Bardzo ciekawy pomysł pokazania „drugiego dnia” historii, i kulisów, oczywiście wymyślonych, zwycięstwa Anglików pod Trafalgarem. Bardzo dobre wykonanie – zwarte, oszczędne, wciągające, z ciekawie zarysowanymi pełnokrwistymi postaciami bohaterów. Po prostu – kawałek literatury… Kapitalna stylizacja języka. Przy okazji jest to świetny materiał, zarówno na scenariusz filmowy jak i na rozwinięcie w powieść. Wielkie brawa dla autora. Fantastyczny tekst. Ciekawe, jak autor poradziłby sobie z inną tematyką. Chętnie przeczytałbym jego kolejne opowiadanie w „Esensji”.

04 III 2014   22:37:42

Olsztyn - zapewniam Cię, że autor świetnie sobie radzi chyba z każdą tematyką ;)
Powinieneś przeczytać "Przesłonę".

05 III 2014   06:51:49

Miło, Anet, ze pamiętasz „Przesłonę” - długi tekst o Geoffreyu Banksie, Jonathanie Pryde, Adrienie Savigny, Elmerze Grancie i jego psie Rufusie, a także kilku innych bohaterach, dziejący się wiele lat po ustąpieniu Wielkiego Zimna, zwanego tez Wielkim Chłodem. Ale ten tekst nie został opublikowany w „Esensji”, tylko na innym portalu - bez kwalifikacji tekstów - i Olszyn mógł, tak po prostu, na niego nie trafić…
Ale może teraz trafi, chociaż to wątpliwe.
Pozdrawiam.
A.N
PS. W esensyjnych „Listach kochanków” - tekst poszerzony o jeden rozdział został opublikowany na innym portalu, a tekst pelny, z jeszcze jednym rozdziałem, pd dawna chodzącym mi po głowie, ukazał się w magazynie sieciowym wydawanym przez ten portal - nieodmiennie bardzo podoba mi się ilustracja Łukasza Zygmunta, przedstawiająca Nelsona i lady Hamilton. Coś w niej naprawdę jest…


10 III 2014   16:59:41

Świetne opowiadanie,kapitalnie oddane szczegóły,bardzo dobry klimat.Podziwiam inwencję autora.

11 III 2014   07:13:29

Longinusie, tak się złożyło, ze interesowałem się tą tematyką, a pomysł zrodził się w taki dość oczywisty sposób. Jednak sporo jeszcze posprawdzałem, pisząc „Listy kochanków”, choć sporo już wiedziałem. Miło, ze ta jednak nietypowa tematyka znalazła nowego odbiorcę.
Dzięki za przeczytanie i wysoką ocenę. Istnieje wersja rozwinięta „Listów kochanków”, publikowana gdzie indziej. Łatwo ja znaleźć.
Pozdrawiam.
A.N

07 I 2018   23:58:49

W 1805 Finlandia nie należała do Rosji.

19 I 2018   20:17:13

W dużej części jednak tak, co było spowodowane stałym naporem Rosji i przyłączaniem kolejnych obszarów, będących wtedy we władaniu Szwecji.
A jak znajdujesz opowiadanie?

13 VII 2018   10:19:10

No i nie doczekałem się oceny tekstu... Szkoda.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Czerwona poświata
— Antoni Nowakowski

Przeistoczenie
— Antoni Nowakowski

Operacja „Koziorożec”
— Antoni Nowakowski

Brama – opowieść o Aaronie Wintersie
— Antoni Nowakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.