Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Izumi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułIzumi
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF

Izumi

1 2 3 4 »
W końcu, palona strasznym wstydem, przemogła się i spojrzała w lustro. Zobaczyła granatową koszulkę ciasno opiętą na zbyt dużych piersiach, wielkie, czarne oczy i jasne włosy, niepasujące do drobnych, japońskich rysów twarzy.

Bożena Chojnacka

Izumi

W końcu, palona strasznym wstydem, przemogła się i spojrzała w lustro. Zobaczyła granatową koszulkę ciasno opiętą na zbyt dużych piersiach, wielkie, czarne oczy i jasne włosy, niepasujące do drobnych, japońskich rysów twarzy.

Bożena Chojnacka
‹Izumi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułIzumi
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF
– Przychodzą do mnie martwi ludzie – mówi Izumi. Jej serce na dwustuletniej gwarancji bije miarowo, ale oddech przyspiesza. Dziewczyna roztargnionym gestem odgarnia z twarzy kosmyk jasnych włosów, lekko mruży zbyt duże oczy. – Widzę ich w swoim mieszkaniu, pojawiają się codziennie – wyrzuca z siebie słowa jakby parzyły ją w język.
Twarz mężczyzny siedzącego naprzeciw niej nawet nie drgnie, jednak wtyczki i manipulatory zastępujące mu palce nerwowo uderzają w drewniane biurko, które dzieli go od dziewczyny.
– Myślę, że najpierw przeprowadzimy standardową kontrolę… – zaczyna, a jego spokojny, cichy głos zlewa się z szumem wentylatorów pracowicie chroniących pomieszczenia Serwisu przed nieznośnym upałem, który wciąż panuje na zewnątrz pomimo wieczornej pory.
– Widzę trupy – Izumi wchodzi mu w słowo. Zaciska dłonie na oparciach fotela obitego brązową imitacją skóry i pochyla się nad blatem, patrząc prosto w nieruchome, wodniste oczy serwisanta.
– Dobrze, proszę mi o tym opowiedzieć – mężczyzna godzi się niechętnie.
Dziewczyna opada na miękkie siedzisko i zaczyna mówić.
• • •
Tamtego dnia, kiedy wszystko się zaczęło, skończyła pracę wcześniej. Po krótkich zakupach pojechała prosto do domu. Zaparkowała swojego czerwonego chevroleta sunbird na pięćdziesiątym trzecim poziomie mieszkalnym wieżowca Light Tower II i siedziała chwilę w pachnącym świeżością klimatyzowanym wnętrzu, zastanawiając się, co zrobić z tym kłopotliwym prezentem, jakim było kilka godzin wolnego czasu. Z zamyślenia wyrwała ją dopiero samochodowa bateria podłączająca się z cichym pyknięciem do parkingowego gniazda. Na desce rozdzielczej zamigotała zielona lampka ładowania i drzwi otworzyły się z ledwo słyszalnym syknięciem, sugerując, że powinna opuścić pojazd.
– Dziękuję za przejażdżkę, pani Izumi – powiedział chevrolet męskim głosem.
– Nie ma za co – odpowiedziała odruchowo.
Kiedy wysiadła z samochodu, gęste, rozgrzane powietrze odebrało jej oddech. Znowu awaria klimatyzacji – pomyślała zirytowana. Wyciągnęła z bagażnika torbę pełną zakupów i poszła do wyjścia z nadzieją, że w mieszkalnej części budynku wszystko działa sprawnie. Mimo nieznośnego gorąca odwróciła się na chwilę, żeby spojrzeć na panoramę miasta przez szerokie okna stanowiące zewnętrzną ścianę parkingu. Miała stąd doskonały widok i był to jeden z powodów, dla których wybrała właśnie Light Tower II, chociaż mieszkanie tutaj wiązało się z uciążliwymi dojazdami do pracy.
Za szybami promienie słońca z cichym szumem rozwijały srebrne żagle baterii po zachodniej stronie budynków. I tutaj, na pięćdziesiątym trzecim poziomie, naprzeciw zapatrzonej Izumi, rozkwitała powoli misterna konstrukcja podtrzymująca cienki jak jedwab materiał, którego jedynym zadaniem było pochłanianie energii płynącej prosto z nieba. Budynki jak kwiaty, zwracają głodne płatki w stronę słońca – pomyślała Izumi wzdychając cicho. Chociaż tysiące razy była świadkiem, jak szarpane przez wiatr żagle rozwijają się i zwijają podążając za światłem, widok budził w niej niemal dziecięcy zachwyt. Codziennie na nowo rozkwitające wokół wieżowców baterie, białe ulice, domy w kolorze wypolerowanej kości, zielone plamy tętniących życiem parków, drobny, pustynny pył unoszący się w rozgrzanym powietrzu, cichy szum elektrycznych silników – to było Sun City, miasto cud, wzniesione z niczego, stworzone przez nowych ludzi, którzy wyzwolili się, żeby zbudować lepszy świat. To był dom Izumi.
W mieszkaniu powitały ją meble ze stali, szkła i syntetycznej skóry w kolorze dojrzałej pomarańczy, który odcinał się wyraźnie od białych ścian. Przez cienkie szyby okien wychodzących na wschód wlewała się agresywna zieleń parku pojonego intensywnie przez systemy nawadniające. Wyblakłe niebo przesłonięte było chmurami suchego pyłu niesionego przez wiatr znad pustyni.
Izumi zostawiła torbę z zakupami w kuchni, wróciła do salonu, zdjęła szpilki i ściągnęła elegancki kostium, rzucając go niedbale na pomarańczową sofę. Była zdenerwowana. Drżały jej ręce, kiedy rozsunęła duże lustra, odsłaniając wnętrze wnękowej szafy. Spomiędzy rzędów biurowych spódnic i żakietów wyciągnęła strój, który nie pasował do reszty – króciutką, plisowaną spódniczkę i granatową koszulkę z marynarskim kołnierzem. Do tego dorzuciła białe podkolanówki, czekające na nią w szufladzie. To była mała wstydliwa tajemnica, jedna z wielu pozostałości po starym projekcie, której nie zdążyli poprawić – szkolny mundurek, standardowe ubranie, w którym miała być sprzedawana Niewinna Uczennica Izumi. Powoli, z namaszczeniem założyła swój uniform. Robiła to bardzo ostrożnie – gdyby go zniszczyła, musiałaby kazać uszyć nowy, a przecież nie chciała, żeby zbyt wiele osób dowiedziało się o jej problemie. Było jej tak bardzo wstyd, że nie potrafiła spojrzeć na siebie w lustrze, ale nie mogła przezwyciężyć tej potrzeby. Czasem po prostu musiała założyć na siebie to ubranie, inaczej stawała się niespokojna, drżały jej ręce i nie mogła się skoncentrować. Zdarzało się, że cały dzień myślała tylko o tej chwili, kiedy wróci do domu i będzie mogła wciągnąć mundurek.
W końcu, palona strasznym wstydem, przemogła się i spojrzała w lustro. Zobaczyła granatową koszulkę ciasno opiętą na zbyt dużych piersiach, wielkie, czarne oczy i jasne włosy, niepasujące do drobnych, japońskich rysów twarzy. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest jednym ze starych modeli, zaprojektowanym przez ludzi, żeby spełniać ich dziwaczne zachcianki.
Na szczęście razem ze wstydem zaczął ogarniać ją spokój. Ręce przestały drżeć, poczuła się przyjemnie rozluźniona. Zdjęła mundurek i odwiesiła go do szafy. W samej bieliźnie poszła do kuchni. Organiczny układ pokarmowy Izumi, którego głównym zadaniem było dostarczanie substancji odżywczych dla jej ludzkiego mózgu, domagał się szczególnej troski – o wiele większej niż wszystkie układy mechaniczne i elektroniczne – gotowała więc zielone wodorosty i syntetyczny ryż. Woda bulgotała cicho w garnkach ustawionych na płycie elektrycznej kuchenki, kiedy dziewczynie wydało się, że usłyszała jakiś dźwięk dochodzący z salonu. Zaniepokojona wyjrzała przez uchylone drzwi.
Na środku salonu siedziała skośnooka dziewczynka, gruba jak mała foczka, ubrana w poplamione ubranie z brązowej skóry. Zaplatała w warkocz długie czarne włosy. Czuć od niej było zimnym, mokrym śniegiem, dymem z łojowej lampki i tranem. Na widok niespodziewanego gościa w głowie Izumi włączył się alarm, ale niezawodne serce biło miarowo, zgodnie z gwarancją na dwieście lat użytkowania bez jednego szybszego uderzenia.
– Kim jesteś? – zapytała dziewczynkę. Jednocześnie przesuwała się pod ścianą w stronę telefonu wmontowanego w stalowy stolik, który stał po drugiej stronie salonu.
– Jestem Kim – odpowiedziało dziecko nie podnosząc głowy.
– Co tutaj robisz?
Dziewczynka spojrzała Izumi prosto w oczy. Jej twarz była smutna, a po okrągłych, brudnych policzkach spływały łzy.
– Chcę, żebyś mnie przytuliła – powiedziała.
– Powinnaś stąd iść – odpowiedziała Izumi. Musiała stanąć bliżej dziecka, żeby sięgnąć do stolika. Ostry, obcy zapach ryb i dymu drażnił jej nos.
– Przytul mnie – powtórzyła dziewczynka wyciągając błagalnie rączki. Izumi odskoczyła jak oparzona, kiedy brudne palce musnęły jej skórę. Wciąż była w samej bieliźnie i na udzie została tłusta, szara smuga.
– Naprawdę myślę, że powinnaś już stąd iść. Jeśli chcesz, mogę zadzwonić po taksówkę, żeby zabrała cię do domu – powiedziała. Stolik z telefonem był już w zasięgu jej ręki.
Dziewczynka nie odpowiadała, cały czas patrząc wyczekująco. W jej czarnych, skośnych oczkach, pod grubymi fałdami powiek obrośniętych warstwą tłuszczu, tliły się iskierki nadziei.
– Jeśli zaraz stąd nie znikniesz, zadzwonię po ochronę, a wtedy może zrobić się nieprzyjemnie – powiedziała Izumi, starając się, żeby jej głos brzmiał stanowczo. Nie czekając na reakcję Kim, zaczęła wybierać numer na płaskiej klawiaturze wmontowanej w blat.
– Łączę, proszę czekać – powiedział telefon miękkim kobiecym głosem.
– Przytul mnie! – pisnęła rozpaczliwie dziewczynka, znowu wyciągając brudne rączki w błagalnym geście. Niemal w tym samym momencie w salonie rozległ się męski głos.
– Ochrona, słucham?
– Mieszkanie pięćdziesiąt trzy siedemdziesiąt osiem – powiedziała Izumi nie odwracając wzroku od foczego dziecka – ktoś jest u mnie w salonie.
– Proszę wybaczyć, ale nic nie widzę – odpowiedział po chwili mężczyzna.
– Jak to nic? Mała dziewczynka siedzi na środku salonu – wysyczała Izumi przez zaciśnięte zęby, patrząc zirytowana na telefon, jakby to on był winien ślepoty strażników. Jednocześnie zdała sobie sprawę, jak absurdalne jest to, co mówi.
1 2 3 4 »

Komentarze

11 IV 2013   09:18:11

Mocna rzecz!

20 IV 2013   14:23:40

Dziękuję za komentarz. Miło wiedzieć, że ktoś czyta.

08 V 2013   01:01:02

Kilka rzeczy mi tu do siebie nie pasuje. Skoro serce pracowało bez zmian, to skąd niepokój? Normalnie bierze się z przyspieszonej pracy serca i napływu adrenaliny, a tu? Serce wyregulowano, a przysadkę już nie? Izumi taki nowoczesny android, a procesor wewnątrz jej głowy nie może się podłączyć bezpośrednio do internetu? Zamiast przestrząsać statystyki ogląda zdjęcia i czyta? Strasznie humanistyczna jak na androida. I to kobieco-humanistyczna. Poza tym grzebanie w rozmiarze stanika to tylko pryszcz w porównaniu z odpornością na metale ciężkie, a na pewno duży biust przeszkadza na froncie, a przecież do tego miała być użyta w drugiej kolejności Izumi (nawet jeśli ostatecznie nie została).

Całkiem lubię wątek z duchami w science fiction, zwłaszcza, gdy okazuje się, że to duchy, a nie jakieś formy obcej cywilizacji, czy cokolwiek. Podobał mi się też pomysł świata przejętego przez bezcelowe androidy, chociaż w ten tutaj nie do końca mogę uwierzyć. No i przeznaczenie Izumi, choć powinno zapewne wydać mi się głębokie, raczej mnie rozbawiło, może za mało wiem o porno, a może troszkę wydaje mi się to zbędnym. Hm, no i ludzkość mszcząca się zza grobu tym, czego androidy nie mają (nawet jeśli tylko umownie, w przekonaniu katolików), to całkiem ciekawy pomysł.

Znów wybrany fragment jest kompletnie odpychający. Podobnie jak ilustracja, chociaż dobrze wykonana z zastrzeżeniem, że to nie tleniona azjatka na niej jest, a jakaś europejska dzierlatka, raczej odpycha niż zachęca. Czemu ta scena zaintrygowała osoby które ilustrowały i wybierały fragment?

08 V 2013   09:12:02

Raczej vice versa - niepokój/strach powoduje przyspieszone bicie serca i napływ adrenaliny, nie na odwrót. A SI zaprogramowana tak, żeby mieć jakiś podprogram "odczuwający" emocje (dokładniej: naśladujący procesy myślowe towarzyszące ich odczuwaniu), nie wydaje mi się nieprawdopodobna. Już Lem napisał świetne opowiadanie o SI chorej na nerwicę natręctw.

08 V 2013   10:16:38

Czy to duchy, czy nie duchy to kwestia interpretacji ;)
Ale ja też lubię tę z duchami.
Co do fetyszy i porno, to chyba większość fetyszy jest zabawna i/lub odpychająca dla niefetyszystow :D Mnie się akurat podobało, że Izumi miała być zabawką, teraz tak jakby próbuje normalnie żyć - i problem, czy nam w sumie wolno uważać jej życie za mniej wartościowe niż własne.

14 VI 2013   21:34:45

Za krótkie!
Widzę, że jak w przypadku innych opowiadań - doskonałe panowanie nad tempem i wysoka sprawność we wprowadzaniu wątków pobocznych. Więcej takich.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Naprawiacz
— Bożena Chojnacka

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.