Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Izumi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułIzumi
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF

Izumi

« 1 2 3 4 »
– Mieszkanie pięćdziesiąt trzy siedemdziesiąt osiem, prawda? Przykro mi, nic tutaj nie mam, ani na wizji, ani w podczerwieni.
– Przecież wiem, co widzę – warknęła Izumi odwracając się w stronę dziewczynki, jakby sama chciała się jeszcze raz upewnić, że mała siedzi na środku podłogi.
Salon był pusty. Zniknął nieprzyjemny zapach dymu i tranu. Po dziecku nie został nawet ślad. Biała podłoga była czysta.
– Proszę cofnąć nagranie o pięć minut.
– Przykro mi, pani Izumi, salon był pusty. Czy chce pani, żebyśmy przyszli na górę i sprawdzili to dokładnie?
– Nie, dziękuję – odpowiedziała przerywając połączenie.
Izumi skończyła gotować obiad, zjadła bez pośpiechu i wzięła długą kąpiel ignorując fakt, że tłusty ślad sam zniknął z jej uda. Wciąż owinięta w ręcznik usiadła w pomarańczowym fotelu, wsłuchując się w regularne uderzenia swojego mechanicznego serca – to zawsze pomagało jej w koncentracji. Zaczęła analizować całą sytuację. Ktoś był w jej mieszkaniu. Kto? Dziewczynka, nie dość, że dziecko – Izumi nie słyszała, żeby po wojnie ktokolwiek produkował dzieci – do tego dziwnie zrobiona, z wieloma widocznymi wadami. Wyglądało na to, że była to jakaś dziwna zabawka albo wiarygodna imitacja człowieka, dokładniej – osobnika płci żeńskiej w wieku około dziesięciu lat. Po co komuś coś takiego? Myślała, wyglądając przez okno. Słońce zachodziło. Powoli, z głośnym szumem zwijały się zachodnie żagle. Szare kontury ogołoconych budynków wciąż wyraźnie rysowały się na tle nieba, ale na ziemi panowała już ciemność pełna żółtych świateł mieszkań, biur i sklepów, zmieszanych z wielobarwnym blaskiem neonów. Żywozielony park zmienił się w czarną plamę.
Eksperyment. To słowo pojawiło się nagle w głowie Izumi, kiedy na niebie zapłonęły pierwsze gwiazdy. Jakieś doświadczenie, pomyślała, szukanie nowych rozwiązań konstrukcyjnych lub badania antropologiczne. Zaawansowana symulacja człowieka w naturalnych warunkach – to wydawało się najbardziej prawdopodobną odpowiedzią. Ale co ta mała robiła w salonie Izumi, na pięćdziesiątym trzecim poziomie mieszkalnym wieżowca Light Tower II? Czy ona też była częścią jakiegoś dziwnego eksperymentu, czy był to przypadek, doświadczenie, które wymknęło się spod kontroli? Dlaczego ochrona nic nie widziała? Na te pytania Izumi nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
Poszła spać, próbując odsunąć od siebie niepokojące myśli. Przewracała się z boku na bok, dręczona wizjami małej foczej dziewczynki, która wyciągała rączki ze łzami w skośnych oczach. Izumi chętnie zrezygnowałaby ze snu, ale organiczne części jej ciała domagały się odpoczynku. Wstała bardziej zmęczona niż była wieczorem. Nocne koszmary wyczerpały ją tak bardzo, że nie pragnęła niczego innego, jak wyrzucić z umysłu brudne ludzkie dziecko. Jadąc o świcie ulicami Sun City chłonęła widoki, próbując zastąpić obraz foczej dziewczynki geometrycznym pięknem słonecznego miasta, jego symetrycznych ulic i wspaniałych, pijących słońce wież.
Kiedy wróciła z pracy, w mieszkaniu czekała na nią kobieta z olbrzymią, czarną naroślą na twarzy.
– Witaj, Izumi – powiedziała chłodno. Siedziała przy kuchennym stole i nerwowo bębniła w szklany blat długimi, pomalowanymi na czerwono paznokciami. Zwyrodniała tkanka zajmowała cały prawy policzek, rozrastając się na zamkniętą powiekę i schodziła aż na obojczyk, znikając za dekoltem eleganckiej karminowej sukni, która ciasno opinała chude, kościste ciało kobiety. Pod materiałem w kolorze świeżej krwi rysowały się wyraźnie całe konstelacje guzów różnej wielkości – od rozmiarów zielonego groszku do dojrzałych jabłek.
Widząc, że Izumi stoi nieruchomo, kobieta wskazała gestem dłoni taboret po drugiej stronie stołu.
– Siadaj. Czy muszę cię zapraszać? Przecież to twoja kuchnia.
Izumi posłusznie usiadła. Zadrżała, kiedy stal sparzyła ją zimnem przez letnie ubranie z cienkiego materiału.
– Nie bój się – kobieta w czerwonej sukni błędnie zinterpretowała jej reakcję. – Chcę tylko chwilę z tobą porozmawiać.
– Czy nie znasz przypadkiem małej, grubej dziewczynki z czarnymi włosami? – zapytała Izumi przyglądając się badawczo nowemu gościowi.
– Znam wiele małych dziewczynek, które nigdy nie dorosły – odpowiedziała kobieta uśmiechając się. Połowa twarzy przykryta czarną naroślą nawet nie drgnęła, jakby zwyrodniała tkanka przerosła nerwy i sparaliżowała mięśnie. Pomimo tego zniekształcenia, głos kobiety był wyraźny.
– Ale mi chodzi o konkretne dziecko. Była u mnie wczoraj. Nazywa się Kim.
– Kim… – powiedziała kobieta z namysłem – więc była już u ciebie. Myślałam, że jestem pierwsza, ale to nie ma teraz większego znaczenia. Chciałam porozmawiać z tobą o czymś innym.
– Nie mam ochoty na pogawędki – Izumi zaczynała się irytować. – Masz natychmiast powiedzieć mi czego chcesz, inaczej idę zadzwonić po ochronę.
Oszpecona kobieta zaśmiała się połową twarzy.
– No dobrze, skoro tak stawiasz sprawę, obejdzie się bez wstępów – odparła.
Chore, pokryte guzami ciało poruszało się z trudem, kiedy kobieta wstała, żeby podejść do Izumi. Objęła jej twarz kościstymi dłońmi pokrytymi szorstką, szarą skórą i spojrzała prosto w zbyt duże oczy.
– Chcę, żebyś chociaż przez chwilę cierpiała, zabaweczko, ale ty tego nie potrafisz. Nawet gdybym wydłubała ci teraz to śliczne oczko, nic by to nie dało – powiedziała przesuwając palcami po delikatnej, idealnie gładkiej skórze. Długie czerwone paznokcie zbliżyły się niebezpiecznie do oczodołów. Oddech kobiety potwornie cuchnął zgnilizną. Izumi skrzywiła się z odrazą, wyszarpnęła głowę z uścisku i odskoczyła pod ścianę.
– Dość tego! – krzyknęła. – Kimkolwiek jesteś, dość tego! Idę zadzwonić po ochronę!
– Idź, idź – uśmiech wykrzywił twarz kobiety – założę się, ślicznotko, że to samo zrobiłaś, kiedy odwiedziła cię Kim. Niewiele ci to pomogło, prawda? Nie będziemy traciły czasu na żadne telefony, dziewczynko, usiądziesz grzecznie na stołeczku i wysłuchasz mnie do końca – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Pod wpływem karcącego spojrzenia i rozkazującego tonu, w Izumi odezwała się posłuszna Niewinna Uczennica, gotowa wysłuchać każdego stanowczo wypowiedzianego polecenia. Kolejna wada projektu, której nikt nie usunął, cecha wspólna wielu starych modeli. Zgodnie z prawem obowiązującym w Sun City zachowanie kobiety ze zniekształconą twarzą było przestępstwem, karanym z artykułu o nieuprawnionym wywieraniu presji psychicznej, jednak Izumi nie mogła przeciwstawić się temu, kto wydawał polecenia, niezależnie od tego, czy były one zgodne z prawem, czy nie. Tak została uwarunkowana, to było silniejsze od niej. Wracała na swoje miejsce czując dziwną mieszankę podniecenia wynikającego z tego, że ktoś jej rozkazuje i obrzydzenia do samej siebie.
– Bardzo ładnie – kobieta pochwaliła ją tak, jak chwali się grzeczne zwierzątko. – A teraz słuchaj uważnie mojej lekcji. Nawet gdybym zadała ci teraz wielki ból, nie byłabyś w stanie cierpieć. Żeby cierpieć, trzeba zapytać „dlaczego?” i nie dostać żadnej odpowiedzi, trzeba nie widzieć w bólu żadnego sensu, tylko niemą przemoc przypadku, ale ty nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Nie masz nawet bladego pojęcia, o czym mówię, prawda?
Izumi przyglądała się kobiecie w czerwieni szeroko otwartymi oczami, nie umiejąc znaleźć żadnej odpowiedzi.
– Tak myślałam. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po tobie niczego więcej, słodka zabaweczko.
– Nie jestem zabaweczką – wybąkała cicho Izumi odnajdując w sobie resztki buntu, chociaż sprzeciw przychodził jej z trudem.
Kobieta podeszła do kuchenki. Nagle w jej dłoni pojawiła się pomięta paczka papierosów. Wyjęła jednego, włożyła do ust i zaciągnęła się przytykając końcówkę do nieistniejącego płomienia. Koniec papierowej tutki zajarzył się pomarańczowo.
– Jesteś małą zabaweczką – powiedziała wydychając kłęby szarego dymu i zaraz zaniosła się ostrym kaszlem. Po chwili wypluła na podłogę, tuż pod stopy Izumi, strzęp żółtej flegmy. – Obie dobrze o tym wiemy. Zadam ci pracę domową – dodała strzepując szary popiół na nieskazitelnie czysty blat kuchennej szafki. – Myślę, że nie przerośnie cię proste zadanie matematyczne. Chcę, żebyś obliczyła ilość cierpienia od początku ludzkiej cywilizacji. Wynik wyraź w godzinach. Będziesz musiała opierać się na danych mocno szacunkowych, ale wybaczę ci pewną niedokładność. – Kobieta znowu podeszła do Izumi, ujęła jej twarz w dłonie i spojrzała prosto w zbyt duże, szeroko otwarte oczy. – Masz nad tym pracować dopóki nie skończysz, zrozumiano? – warknęła plując drobinami śliny.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

11 IV 2013   09:18:11

Mocna rzecz!

20 IV 2013   14:23:40

Dziękuję za komentarz. Miło wiedzieć, że ktoś czyta.

08 V 2013   01:01:02

Kilka rzeczy mi tu do siebie nie pasuje. Skoro serce pracowało bez zmian, to skąd niepokój? Normalnie bierze się z przyspieszonej pracy serca i napływu adrenaliny, a tu? Serce wyregulowano, a przysadkę już nie? Izumi taki nowoczesny android, a procesor wewnątrz jej głowy nie może się podłączyć bezpośrednio do internetu? Zamiast przestrząsać statystyki ogląda zdjęcia i czyta? Strasznie humanistyczna jak na androida. I to kobieco-humanistyczna. Poza tym grzebanie w rozmiarze stanika to tylko pryszcz w porównaniu z odpornością na metale ciężkie, a na pewno duży biust przeszkadza na froncie, a przecież do tego miała być użyta w drugiej kolejności Izumi (nawet jeśli ostatecznie nie została).

Całkiem lubię wątek z duchami w science fiction, zwłaszcza, gdy okazuje się, że to duchy, a nie jakieś formy obcej cywilizacji, czy cokolwiek. Podobał mi się też pomysł świata przejętego przez bezcelowe androidy, chociaż w ten tutaj nie do końca mogę uwierzyć. No i przeznaczenie Izumi, choć powinno zapewne wydać mi się głębokie, raczej mnie rozbawiło, może za mało wiem o porno, a może troszkę wydaje mi się to zbędnym. Hm, no i ludzkość mszcząca się zza grobu tym, czego androidy nie mają (nawet jeśli tylko umownie, w przekonaniu katolików), to całkiem ciekawy pomysł.

Znów wybrany fragment jest kompletnie odpychający. Podobnie jak ilustracja, chociaż dobrze wykonana z zastrzeżeniem, że to nie tleniona azjatka na niej jest, a jakaś europejska dzierlatka, raczej odpycha niż zachęca. Czemu ta scena zaintrygowała osoby które ilustrowały i wybierały fragment?

08 V 2013   09:12:02

Raczej vice versa - niepokój/strach powoduje przyspieszone bicie serca i napływ adrenaliny, nie na odwrót. A SI zaprogramowana tak, żeby mieć jakiś podprogram "odczuwający" emocje (dokładniej: naśladujący procesy myślowe towarzyszące ich odczuwaniu), nie wydaje mi się nieprawdopodobna. Już Lem napisał świetne opowiadanie o SI chorej na nerwicę natręctw.

08 V 2013   10:16:38

Czy to duchy, czy nie duchy to kwestia interpretacji ;)
Ale ja też lubię tę z duchami.
Co do fetyszy i porno, to chyba większość fetyszy jest zabawna i/lub odpychająca dla niefetyszystow :D Mnie się akurat podobało, że Izumi miała być zabawką, teraz tak jakby próbuje normalnie żyć - i problem, czy nam w sumie wolno uważać jej życie za mniej wartościowe niż własne.

14 VI 2013   21:34:45

Za krótkie!
Widzę, że jak w przypadku innych opowiadań - doskonałe panowanie nad tempem i wysoka sprawność we wprowadzaniu wątków pobocznych. Więcej takich.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Naprawiacz
— Bożena Chojnacka

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.