Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacek Wróbel
‹Oskar Jota, człowiek wiary›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJacek Wróbel
TytułOskar Jota, człowiek wiary
OpisAuto pisze o sobie:
Rocznik ’88. Członek Ligi Piszących Dżentelmenów. Laureat kilku ogólnopolskich konkursów literackich – „Oskar Jota…” to nieco zmodyfikowane opowiadanie, które w zeszłym roku dostało się do finału Horyzontów Wyobraźni. Publikował w Qfancie i Nowej Fantastyce. Zblazowany idealista, wesoły mizantrop i romantyk ze skłonnościami do agresji. Jest pisarzem starej daty, bo mimo że nigdy nie ma pieniędzy to pije alkohol i pali papierosy.
Gatunekobyczajowa, sensacja

Oskar Jota, człowiek wiary

« 1 5 6 7

Jacek Wróbel

Oskar Jota, człowiek wiary

Gdzieś otworzyły się drzwi. Usłyszałem kroki. Po chwili sala zapełniła się mężczyznami w śmiesznych strojach. Było ich co najmniej trzydziestu. Każdy nosił jakiś jebany fartuszek. Niektórzy kryli twarze pod obszernymi kapturami na wzór zakonników.
Zajebią mnie, ci przebierańcy mnie zajebią!
Spanikowany rozejrzałem się dookoła.
Słyszałem o satanistach, ale zawsze myślałem, że to zabawa dla długowłosych brudasów, amatorów podłych alkoholi, wsłuchanych w dźwięki zarzynanych prosiaków, które ktoś w przypływie optymizmu szumnie określił muzyką. Kurwa, stereotypy to zabójcza sprawa. Nie wezmą mnie żywcem!
Upatrzyłem sobie już miecz. Zdążę do niego dobiec w kilka sekund. Nigdy nie miałem takiej broni w rękach, ale wiedziałem, za który koniec trzymać. Wezmę ze sobą przynajmniej paru i…
– Jota, nie rób nic głupiego.
Drgnąłem. Niemożliwe. Poznaję ten głos. Poznaję!
Przed szereg satanistów wystąpił dobrze zbudowany blondyn.
– Krystus…? – Wytrzeszczyłem oczy. W tym głupim fartuchu zupełnie nie przypominał siebie. – Ty żyjesz?
I nagle doznałem olśnienia.
– Zmartwychwstałeś! – Padłem na kolana i nisko pochyliłem głowę. Byłem świadkiem największego cudu. – Prowadź, szefie, razem oczyścimy to piekielne leże!
Kilku mężczyzn parsknęło śmiechem, kilku zaśmiało się na całe gardło.
– Nie, głupku, nie zmartwychwstałem. – Krystus westchnął i gestem nakazał reszcie zgromadzenia ciszę.
Mocno speszony podniosłem się z klęczek.
– Ale przecież widziałem zdjęcia… Przybity do słupa, zmasakrowany… – wyjąkałem.
– Uderzające podobieństwo, prawda?
Podszedł bliżej. Reszta przebierańców otoczyła mnie półkolem.
– Zmartwychwstanę dopiero za trzy dni.
– Co… o czym ty…
Rozejrzałem się niepewnie na boki. Dopiero teraz zacząłem rozpoznawać otaczające mnie twarze. Widziałem tych ludzi w telewizji i na pierwszych stronach gazet. Przed obiektywem pozowali na osoby godne zaufania, na mężów stanu, autorytety moralne. Teraz patrzyli na mnie z politowaniem i nutką rozbawienia.
– Nie okłamałem cię. Dzieje Apostolskie potoczyłyby się dalej bez mojej śmierci, ale zmartwychwstanie jest ważnym elementem układanki.
Wiedziony jakimś dziwnym impulsem spojrzałem na posąg. Cofnąłem się odruchowo. Mógłbym przysiąc, że diabelska głowa lekko się poruszyła.
– Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego czarne charaktery z filmów sensacyjnych pod koniec prowadzą długi monolog, w którym szczegółowo wyjaśniają głównemu bohaterowi swoje motywy i plany. I chyba już wiem, co je do tego skłania – ciągnął spokojnym, opanowanym tonem. – Satysfakcja. Chęć podzielenia się informacją, że jest się lepszym, sprytniejszym, doskonalszym. Pierwotna chęć dostrzeżenia w oczach przeciwnika błysku strachu, przemieszanego z mimowolnym podziwem.
– Więc nie jesteś Synem Bożym? Jesteś… – przełknąłem ślinę i powstrzymałem się przed ponownym zerknięciem na demoniczną rzeźbę – …Antychrystem?
– On jest niemożliwy! – rzucił ktoś z obecnych, krztusząc się śmiechem.
– Nie. Jestem Bogiem. Albo raczej będę nim w świadomości ludzi za kilkadziesiąt, może kilkaset lat. Na razie jestem po prostu człowiekiem. Wpływowym, bogatym, ale jednak człowiekiem.
Nie wierzyłem własnym uszom.
– Widziałem, jak czynisz cuda, jak leczysz…
– Widzieliście to, co chciałem wam pokazać. A raczej, żeby być uczciwym, co chcieliśmy wam pokazać. Wnioskując z przesłuchania, jakiemu cię poddano, udało się nawet lepiej, niż przypuszczaliśmy.
– Cud przemienienia, uzdrowienie…
– Wszystko ukartowane. Myślisz, że jeden człowiek przeprowadzałby akcje, które zmienią losy całego świata? Zdajesz sobie sprawę, ile lat trwały przygotowania do Rewolucji Francuskiej? O ile subtelnych niuansów trzeba było zadbać? A teraz mierzymy się z czymś dużo trudniejszym.
– Po co? – spytałem, choć cisnęły mi się na usta tysiące innych słów.
– Dobrze wiesz, powiedziałem wam prawdę. Żeby wywrócić stary porządek. Żeby za sto lat katolicy spółkowali na ołtarzach kościołów, żeby kobiety przyjmowały nasienie na twarz z rękami złożonymi do modlitwy, żeby listki LSD zastąpiły hostie. I żeby ludzie robili to z przekonaniem, że są wykonawcami Woli Bożej. Czy może istnieć większe bluźnierstwo?
– Wtedy wreszcie wygramy – odezwał się siwobrody starzec. – Możemy rządzić światem, stać na czele państw, możemy tworzyć prawa, ale duszy człowieka nie da się kupić ani skrępować sztywnymi przepisami.
– Istnieje jedna rzecz – podjął inny mężczyzna – która stoi na przeszkodzie do ostatecznego triumfu Rozumu. Kościół – wypowiedział to słowo takim tonem, jakby mówił o wyjątkowo obrzydliwej chorobie skóry. – II Sobór Watykański i nurt modernistyczny to nasze niewątpliwe sukcesy, ale wszystko wskazuje na to, że nigdy nie skruszymy najważniejszych fundamentów wiary. Trzeba je więc postawić od nowa.
– Doszliśmy do wniosku, że najistotniejsza jest symbolika. Symbolika jest drogowskazem tłumów. – Krystus wydawał się mówić bardziej do zakapturzonych niż do mnie. – Nazwy, miejsca, wydarzenia… Dzięki naszej wiedzy i wpływom odtworzyliśmy najdrobniejsze szczegóły żywota Jezusa. Kto w przyszłości będzie szukał analogii, ten w końcu ją znajdzie. Teraz wystarczy dyskretnie pociągać za odpowiednie sznurki, by niewtajemniczone kukiełki, takie jak ty, odgrywały swoje role. Polacy są tak zadufanym narodem, że przypuszczalnie jeszcze w tym roku odtrąbią ponowne przybycie Mesjasza. Bo gdzieżby miał się ponownie narodzić Bóg, jeśli nie w ostatnim bastionie katolicyzmu? Zagraniczne loże zadbają o to, by cała uwaga świata skupiła się na naszym biednym państewku. Zacznie się katolicka rewolucja.
– O czym wy mówicie?! – Miotałem wściekłe spojrzenia z kąta w kąt. – Kim jesteście?!
Redaktor naczelny popularnej gazety, kojarzyłem te świńskie oczka… Dziennikarz z wieczornych wiadomości… Kurwa, czy ten grubas nie był kiedyś ministrem?
– Twoi koledzy degeneraci uzyskają statusy świętych. Wyobrażasz to sobie? – Krystus uśmiechnął się diabolicznie. – Fiszerowie w aureolach? Mały uwieczniany na ikonach ze sterczącym fallusem? Modlące się do nich tłumy z twarzami przepełnionymi ekstazą?
– To niemożliwe! – wydarłem się. – Zdrowo was pojebało! Siedzicie w ciemnej grocie przed baranim łbem i piszecie scenariusze dla świata? Nikt nie jest takim durniem, by czcić Dwunastu.
Jedenastu, odezwał się tajemniczy głos wewnątrz mojej głowy.
– Jeszcze nie, ale my myślimy w szerokiej perspektywie. Nie dzień, nie miesiąc, nie rok, ale wiek i tysiąclecie. Koła dziejowego nie da się zatrzymać. Będziemy czuwać nad tym, by ziarno Nowej Światowej Religii zakorzeniło się w społeczeństwie i kiełkowało naturalnym rytmem. Nie bez powodu miłośnicy teorii spiskowych określają nas mianem architektów historii.
Na wielu twarzach dostrzegłem uśmieszki samozadowolenia.
– A ja? – warknąłem. Gniew zaczął brać górę nad poczuciem zagubienia. – Chcecie mnie zwerbować? Szczam na wasze fartuchy!
– Mistrzu, on jest jeszcze gorszy niż mówiłeś!
Nie wiem, kto to powiedział, ale wiele bym dał, żeby ten kutas zadławił się własnym rechotem!
– Pochlebiasz nam, ale przewidzieliśmy dla ciebie inną rolę. Ważną. Historyczną. Było mi bardzo miło, kiedy tak gorąco zapewniałeś o lojalności i o tym, że nie zdradzisz, ale niestety będę cię musiał rozczarować. Już to zrobiłeś.
Wyjął z kieszeni płytę CD i pomachał mi przed nosem.
– Twoja rozmowa z bratem Maciejem. Najlepsze fragmenty. Wspólne popalanie papierosków, opowieści o Apostołach, wymowny uścisk ręki. Zdaje mi się, że któryś z przyjaciół Jezusa w policji, dotknięty jego śmiercią, zrobi kontrolowany przeciek. Każdy wie, czym zasłynął Judasz, a ty, jak słusznie zauważyłeś, masz dużo sugerujące imię i nazwisko. Jak myślisz, do czego jest zdolnych Jedenastu, żeby pomścić śmierć ukochanego nauczyciela?
Zbladłem. Ma rację. Tak to spreparują, że wyjdzie na to, że dałem wolną rękę do działania psom. Kurwa. Nikt nie będzie słuchał wyjaśnień, nikt nie uwierzy. Rozszarpią mnie na strzępy.
– Na szczęście, jak wiadomo, nawet śmierć nie powstrzyma Syna Bożego. Będę się więc przez pewien czas objawiał to tu, to tam, by zmartwychwstanie nabrało rozgłosu. Kilka dodatkowych cudów nie zawadzi. Były jakieś anomalie pogodowe po biblijnej rezurekcji? A zresztą… – Machnął lekceważąco ręką. – Dodamy coś od siebie. Historia nie musi być sztywna, a HAARP ma duże możliwości.
Nie miałem pojęcia, o czym mówi. Widocznie jakoś to ze mnie wyczytał, bo uśmiechnął się przymilnie i jak gdyby nigdy nic porzucił wątek.
– Napawasz mnie dumą, Jota. Musieliśmy sprawdzić, jak bardzo plebs zaangażował się duchowo w działalność apostolską. Byłeś, że tak to określę, królikiem doświadczalnym, a wynik eksperymentu przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Prawdziwy z ciebie człowiek wiary.
Powiedział to z czymś na kształt podziwu. Jak treser, któremu udało się nauczyć niesfornego psa skoku przez płonącą obręcz.
– Położyliśmy ci na barki wielkie brzemię. Brzemię wiedzy. Doceń to, że jesteśmy dość wierni tradycji. Ufamy, że ty też będziesz.
Niespodziewanie ktoś uderzył mnie w tył głowy. Osunąłem się nieprzytomny na ziemię, pogrążając w ciemności tak głębokiej jak spojrzenie samego diabła.
• • •
Auu, moja głowa.
Zamrugałem. Już po chwili wiedziałem, że najlepiej byłoby trzymać oczy zamknięte. Odruchowo zasłoniłem twarz rękawem. Oślepiła mnie przerażająca jasność.
– Gdzie ja…
Leżałem oparty o pień drzewa. Wokoło rozciągały się złote pola pszenicy i pagórki porośnięte bujną trawą – sielska sceneria żywcem wyjęta z erotycznych marzeń ludowca. Nigdzie żywej duszy. Nie byłem zarzygany, nie miałem kaca, więc tym bardziej dziwiło, jak trafiłem w tak malowniczy zakątek.
Dostrzegłem walizkę wystającą z drugiej strony drzewa. Sięgnąłem po nią z niemałym zdziwieniem. Podważyłem zatrzaski. Nigdy takiej nie miałem, widocznie wczoraj komuś podpierdo…
Obrazy nawiedziły mnie z siłą błyskawicy. Wszystko sobie przypomniałem.
Nie musiałem przeliczać pieniędzy, wiedziałem, co znajdę w środku.
Srebrniki w nowej walucie zdrajców. Trzydzieści tysięcy euro.
Poczułem, jak pęka mi serce. Przegrałem wszystko. Przegrałem życie. Byłem zerem, ostatnim ogniwem łańcucha zniszczenia, który smagnięciem w dupę pośle społeczeństwo na dno przepaści. Dla tych, którzy rozwiną się wśród mułu i ciemności, stanę się symbolem oszustwa. Dla siebie byłem zwykłym debilem, frajerem, który uwierzył w cyrkowe sztuczki.
I jak tu nie zazdrościć Judaszowi? Jego przynajmniej na koniec nikt nie wydymał.
Wyrzucałem z teczki grube zwitki banknotów. Raz, dwa, trzy, cztery…
Pękła gumka. Wiatr poderwał do tańca kolorowe papierki z wizerunkami obcych mi postaci.
Jest. Na samym spodzie.
Postronek miał już nawet przygotowaną pętlę. Kochane chłopaki rozrabiaki zadbały o wszystko.
Przerzuciłem linę kilka razy przez gałąź. Użyłem walizki jako podestu. Teraz stryczek na szyję. Praktycznie jak krawat, tylko że zwisa do góry.
Karol Strasburger pewnie doceniłby żart.
Spuściłem pokornie głowę. Walizka zachybotała się na boki.
Oskarku, chodź tutaj.
C… co to za dziwne obrazy? I skąd dobiega ten głos?
Oskarku!
Pamiętam ten pokój! Pamiętam ten dzień! Czy to możliwe? Mały płomyk na chwilę rozświetlił pustkę, jaką zamieszkiwałem od niepamiętnych czasów. To ma być szansa…?
Rozejrzałem się. Ciekawe, czy mnie obserwują, czy tu też sięgają ich macki. Jeśli tak, to dobrze, pokażę im, że może jest nadzieja dla ludzkości. Że nawet ktoś taki jak ja, przestępca, ćpun i bluźnierca, szuka ratunku dla duszy. Nieważne, czy znajdzie. Szuka!
Jeśli nie patrzą, jeśli nie patrzą… Zrobię to dla siebie. I dla niej.
Sznur boleśnie wrzynał się w szyję, jednak było to tylko drażniące łaskotanie w porównaniu z uczuciem wstydu, w jakim się pławiłem. A gdzieś głęboko tkwiło jedno słodkie wspomnienie z dzieciństwa.
To nie musi się tak skończyć. Nie musi. Nie wygrają. Potrzeba tylko trochę…
Chrząknąłem niezręcznie. Tyle lat minęło, ale, cholera, tego nie da się przecież zapomnieć…
…trochę wiary.
Uklęknij obok. I powtarzaj za mamą.
– Ojcze nasz, któryś jest w niebie…
Liście osiki szumiały cicho.
koniec
« 1 5 6 7
3 sierpnia 2013

Komentarze

04 VIII 2013   19:47:03

Bajka o apostołach: Jedzcie i pijcie, a po stołach nie rzygajcie...

;PPP

05 VIII 2013   12:36:49

Opowiadanie jest w porządku, tylko to [uwaga spojler] satanistyczne rekwizytorium jest niepotrzebne - nie pasuje do cynicznych kalkulacji prowodyrów

16 VIII 2013   19:11:18

Chętnie widział bym ekranizacje. Pazura w roli głównej :)

03 XII 2021   19:47:33

Kto czytał Marię Valtortę? Poemat Boga-Człowieka??
TO JEST MOC!!!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wspomnienia sprzedawcy podróbek
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.