Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mateusz Józefowicz
‹Złość długodystansowca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMateusz Józefowicz
TytułZłość długodystansowca
OpisMateusz Józefowicz (rocznik 1974), z wykształcenia archeolog, zajmuje się szeroko pojętą „produkcją fikcji”. Jako pisarz sf debiutował w Nowej Fantastyce (Power Flower 7:1998), a w 2002 ukazał się jego debiutancki zbiór opowiadań („Zjednoczone Stany Wyobraźni”), wydany przez toruńskie Wydawnictwo Adam Marszałek. Komponuje i nagrywa muzykę. Na codzień utrzymuje się z tłumaczeń do lokalizacji gier komputerowych i z pracy przy festiwalu filmowym Camerimage. Dzięki grupie kreatywnych przyjaciół związanych z festiwalem coraz aktywniej działa na polu produkcji filmowej – zaczynał od realizacji dźwieku do fabuły, oprawy muzycznej reportaży, obecnie zmaga się z własnym debiutem realizatorskim (na razie dokumentalnym). Jego projekt literacki na nadchodzące miesiące to zakończenie pracy nad dwujęzycznym scenariuszem „pełnometrażowego” komiksu sf (roboczo „Maja”), wygenerowanie jego wersji książkowej i zaadaptowanie go do scenariusza filmowego. Potem – kto wie, może za parę lat uda się dzięki pomocy współtwórców i życzliwych osób znaleźć dość środków na realizację całej produkcji w profesjonalnej wersji kinowej.
GatunekSF

Złość długodystansowca

« 1 4 5 6 7 8 »

Mateusz Józefowicz

Złość długodystansowca

Inge zagubiła się. Straciła zdrowy, profesjonalny osąd. Próbowała zrozumieć sytuację, w której się znajdowała. Próbowała poznać swoje nowe zadania. Myśli o Aishe nie dawały jej spokoju.
Widok Aishe nie dawał jej spokoju. Kolejne rzeczy, których się o niej dowiadywała, nie dawały jej spokoju.
Zadrżała, kiedy zobaczyła ją któryś, kolejny już raz.
– Co wy jej robicie? – zapytała z niepokojem. Widziała ją wchodzącą do naszpikowanej elektroniczno-chirurgicznymi draperiami komory. Czuła, że Aishe także jest niespokojna, poruszona.
– Aishe, zdejmij ubranie – powiedział do mikrofonu siedzący obok Inge mężczyzna. Operator. Mistrz pulpitu. Jego słowa brzmiały niczym religijne formuły. – Teraz aktywujemy w tobie program, który poprowadzi cię przez procedurę zabiegową. Rozluźnij się…
Wyraz twarzy dziewczyny budził litość. Cała drżała. Podeszła do centrum komory i oparła się o miękko wyściełany stelaż. Coś dźwięcznie strzeliło i stanowcze klamry unieruchomiły ją całkowicie. Po chwili włączyło się serwo i podniosło ją w górę, wyginając przy tym w nienaturalnej pozycji. Ręce rozkrzyżowane, zbawicielka wszystkich hexów… Rodząca oceany współczucia i… erotyki.
– Boże… – szepnęła Inge. – Gdzie jest doktor Smith? Co tu się dzieje?
– Jestem. Proszę się nie obawiać. To normalna procedura. Implantacja interfejsu. Musi przez to przejść.
Inge została poprowadzona na przeciwległy koniec pokoju. Miała stąd jeszcze lepszy widok na instalacje zabiegowe. Szyba o kryształowej przejrzystości oddzielała ją od rozciągniętej Aishe. Jakby wewnątrz komory znajdował się zdalnie badany, wyjątkowo niebezpieczny materiał.
– Proszę usiąść. W międzyczasie pokażę pani neurotransmiter. Za jego pośrednictwem będzie pani mogła lepiej zrozumieć ten zabieg. To jest model dla ludzi. Nieco rozwinięta wersja terapeutycznego urządzenia zbudowanego na bazie zaawansowanych VR.
Obracała aparat w ręku. W końcu skuszona zachęcającym spojrzeniem i czymś z wewnątrz założyła go. Słuchawki, przezroczyste okulary, trzy przylgi elektrod – na skroniach i u nasady czaszki. Pasowało jak ulał.
– Oczywiście jest to tylko odbiornik. Bez wspomagania audio-wideo przekazuje jedynie stany emocjonalne. Za chwile pojawi się delikatne migotanie i szum… Już? Jak się domyślasz, to, co instalujemy Aishe, to in-out. A także bezpośredni dostęp cyfrowy do struktur jej mózgu. Teraz możesz spróbować to włączyć. Niezwykłe wrażenia…
„- Wszystko jest dzisiaj możliwe dzięki mediom i technologii – przeżyj ukrzyżowanie, na żywo z Nevada Gates!” Z takim okrzykiem tysiące powinny jednoczyć się w codziennym akcie transmitowanej ekstazy. Inge uległa ciekawości i włączyła aparat. Ponownie spojrzała na środek komory. Tam głowa Aishe tkwiła niczym w świetle jupitera, w objęciach delikatnych, precyzyjnych końcówek. Przyrządy węszyły, zaczynały czuć. I wtedy Inge też poczuła. Strach i niemoc. Powoli wpełzające do jej własnej świadomości. Dochodzące jeszcze niczym zza ściany. Dostrzegła implant montowany z tyłu imponującej czaszki…
– Teraz możemy włączyć transmisję bezpośrednio. I wyświetlimy pani wizję…
Palce przebiegły po kontrolnej konsoletce. Okulary zmatowiały. Dla Inge był to start rakiety.
– Aa….h… – było jedynym dźwiękiem, który zdążyła z siebie wydobyć. Wciągnęła gwałtownie powietrze i kurczowo złapała się poręczy fotela. Dostrzegła, usłyszała i poczuła! Przerażenie i niemoc – ale swoje własne. Albo – jakby własne. Wiedziała, że z tyłu, wgryziona w jej czaszkę pulsuje elektronika.
– Aishe, nie odwracaj głowy – doszedł ją z bliska głos operatora. Patrzyła na siebie i przed siebie, na krępujące ją klamry i przewody. Tuż przed nią tkwił chirurgiczny hełm mający w czole zainstalować jej drugi, programujący interfejs. – Aishe włóż tu głowę…
„- Nie” – pomyślała i poczuła jak hełm najeżdża jej na twarz. Krzyknęła i wydawało jej się, że siedząc na fotelu w pokoju kontrolnym wygina się cała i doznaje orgazmu, gdy bezduszne elektroniczne palce kochanka sięgnęły do wnętrza jej mózgu.
To było niczym oczyszczenie. Nie fizyczne. Poczuła się nią. Poczuła jej przerażenie i miała wrażenie, że Aishe o tym wie. Wtargnęła w jej największą prywatność. W chwilę potem buchnęła własnymi emocjami. Zdarła z głowy aparat i, cisnąwszy go na ziemię, rzuciła się do drzwi. Za sobą usłyszała jeszcze tylko ten spokojny głos:
– Pani Swanson! Badania! Badania!
Nie zwróciła na to większej uwagi. Biegła korytarzem. Jakby uciekała przed jakąś straszną prawdą o sobie, która goniła ją wielkimi krokami. Która krzyczała: „Przez chwilę było ci dobrze! Tak bardzo dobrze!” Rzeczywiście – tak dobrze, jak nigdy nawet nie spodziewała się poczuć.
„- Boże, przecież to android!” – łkała w duchu. A może jednak nie? Przeżycie przerażało ją, podobnie jak zmiany w światopoglądzie, który nagle walił się, wyrastając na nowo w zupełnie odmienionej formie. Jej umysł był wzburzony, ale sprawny. Myślała szybko, jasno i bez wątpliwości. Oczyszczona. Dochodziła do tego, że sama jest niczym innym jak tylko skomplikowaną strukturą. Teraz odblokowaną i przestrojoną – otwartą na wpływy dotąd postrzegane jako obce.
Uspokoiła się. Stanęła. Dostrzegła, że przebiegła z bloku laboratoryjnego aż na drugi koniec jednej z wielkich hal. W miejsce, gdzie otwierały się szerokie, oszklone wejścia do pomieszczeń, w których mieszkały hexy. Mieszkały? Żyły? Zarazem chciała i nie chciała stąd uciec. Coś ciągnęło ją, żeby wejść do środka. Aby przekonać się, czy te istoty trwają tam niczym rośliny – piękne kwiaty, czy też rozwijają swoją sztuczną AC-kulturę. Najbardziej egzotyczną ze wszystkich. Taką, której nie opisze żaden antropolog.
Widziała wewnątrz jedynie przyciemnione kształty. Cienie ruchu przebijające się przez polaryzujące szyby. Stała tak i obserwowała. Nie wiedziała, ile czasu upłynęło. W końcu dostrzegła w szybie odbicia. Swoje i Aishe, która przyszła i stanęła teraz obok niej. Patrzyła na obie twarze długo i w końcu zrozumiała następny element układanki. Te sztuczne rysy przeidalizowane były tylko przez swoją geometryczną elegancję. Nie były sztuczne symbolicznie. Miały swój pierwowzór – twarz Inge.
– Jesteś stworzona na moim DNA… – stwierdziła ze spokojem. – Zmodyfikowany klon… Pięć lat…?
Nie zastanawiała się nawet nad kwestią legalności. Przecież to zupełnie nieważne. Nie w obliczu takich przeżyć. Zresztą Inge podpisała zgodę na wykorzystanie próbek krwi do eksperymentów związanych z programem kosmicznym. Gwiazdy jako alibi. Od strony prawnej – nie sklonowano zresztą człowieka. A od strony emocjonalnej? A metafizycznej?
Aishe uśmiechnęła się. Była w dobrej formie. Po niedawnych przeżyciach nie pozostał żaden ślad poza czarnym implantem po środku czoła. Może czuła się bardziej kompletna? Prawie skończona? Inge zapragnęła znaleźć odpowiedź na te pytania.
– Chodź – powiedziała hexa. Pod jej dotknięciem otworzyły się drzwi. Przeszły przez nie. Wewnątrz świat był nieco inny. Wszędzie te przyciemnione szyby. Oddzielały od siebie nisze-pokoje. Wewnątrz łóżka bez pościeli, szafki, terminale. Dużo kwiatów, między nimi dyskretnie pochowane urządzenia o nierozpoznanych funkcjach. Wszędzie równie dyskretna obecność sztucznych istot, z umiarkowanym zainteresowaniem obserwujących je, idące.
– Czy oni wszyscy… też mają swoich dawców wśród kandydatów Columbusa? – zapytała Inge.
– Tego nie wiem. Możliwe. Nigdy o to nie pytałam.
Świat inny, ale jednak nie obcy. Zrozumiały. Podobnie jak przedmioty, które Aishe ma w swoim pokoju. Kilka tradycyjnych książek. Inge wzięła do ręki pierwszą z brzegu. Lem. Czytała. Obok – mitologie indoeuropejskie, dalej psychologia, kultura, zen. Aishe bada samą siebie. Część to znajome tytuły. Podobnie z nagraniami muzycznymi. Stoją rządkiem – poruszają te same struny. Ale dalej inna estetyka – niezwykła kolekcja muzyki etnicznej. Wieszak z ubraniami – tradycyjne i eleganckie. Nie widziała jej w nich nigdy, ale to nic. Brakuje tylko zdjęcia rodziców na blacie. Jakie twarze powinny się na nim znaleźć? Ruth i Al Swanson? Może Inge? Z pewnością nie doktor Smith, ani nie monstrualny inkubator. Może też jakiś hex w typie Iana – nieżyjącego narzeczonego?
– Uprawiacie seks? – zapytała Inge i dopiero po chwili zorientowała się, że nie chciała wypowiedzieć tego na głos. Pytania nie można już było zatrzymać. Zresztą po co?
– Czasem próbujemy, ale to bardzo trudne – odparła Aishe bez skrępowania. – Eksperymentujemy. Nie rozumiemy tego chyba…
Wzrok Inge błądził po pokoju. W niewielkiej wnęce dostrzegła jeszcze terminal graficzny.
« 1 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Niewczesny debiut
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.