Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mateusz Józefowicz
‹Złość długodystansowca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMateusz Józefowicz
TytułZłość długodystansowca
OpisMateusz Józefowicz (rocznik 1974), z wykształcenia archeolog, zajmuje się szeroko pojętą „produkcją fikcji”. Jako pisarz sf debiutował w Nowej Fantastyce (Power Flower 7:1998), a w 2002 ukazał się jego debiutancki zbiór opowiadań („Zjednoczone Stany Wyobraźni”), wydany przez toruńskie Wydawnictwo Adam Marszałek. Komponuje i nagrywa muzykę. Na codzień utrzymuje się z tłumaczeń do lokalizacji gier komputerowych i z pracy przy festiwalu filmowym Camerimage. Dzięki grupie kreatywnych przyjaciół związanych z festiwalem coraz aktywniej działa na polu produkcji filmowej – zaczynał od realizacji dźwieku do fabuły, oprawy muzycznej reportaży, obecnie zmaga się z własnym debiutem realizatorskim (na razie dokumentalnym). Jego projekt literacki na nadchodzące miesiące to zakończenie pracy nad dwujęzycznym scenariuszem „pełnometrażowego” komiksu sf (roboczo „Maja”), wygenerowanie jego wersji książkowej i zaadaptowanie go do scenariusza filmowego. Potem – kto wie, może za parę lat uda się dzięki pomocy współtwórców i życzliwych osób znaleźć dość środków na realizację całej produkcji w profesjonalnej wersji kinowej.
GatunekSF

Złość długodystansowca

« 1 3 4 5 6 7 8 »

Mateusz Józefowicz

Złość długodystansowca

– Niech pani pozna Aishe, naszego pomocnika i nadzieję ludzkości!
Tamta dziewczyna nieco speszona taką prezentacją, szybko odzyskała panowanie i odparła:
– Ależ to doktor Smith opiekuje się troskliwie nami wszystkimi. Miło mi cię poznać!Wyciągnęła rękę. Szybki i miękki gest. Jeśli ’dynamicznym’ moglibyśmy nazwać czyjekolwiek zachowanie, nawet w odniesieniu do ruchów minimalnych – to określenie to pasowało do Aishe w stu procentach. Zdawała się być niczym pełen energii płomień – niemal nieruchomy, falujący delikatnie, lecz przecież płonący esencją ruchu. Inge uścisnęła smukłą dłoń. Dotknęła sprężystej powierzchni skóry i poczuła dreszcz biegnący od końcówek palców gdzieś głębiej, w inne obszary. „- Chemia!” pomyślała. „- Kim jesteś Aishe? Kto cię zsyła? Chemia czy metafizyka?”
– Mnie również. Mam na imię Inge.
– Wiem! – odpowiedziała Aishe. – Znam cię. Obserwuję całe twoje szkolenie. Wiem, czego pragniesz. Głównym celem mojej pracy tutaj jest umożliwienie ci tego lotu. Doktor Smith może ci o tym powiedzieć…
Inge postanowiła odrzucić już zaskoczenie. Zapytała:
– Pracujesz z astronautami? Dla astronautów? Co właściwie robisz? Dlaczego wcześniej się nie spotkałyśmy?
Aishe spojrzała pytająco na odsuniętą w cień trzecią osobę. Doktor Smith – niczym demiurg. Głowa skinęła przyzwalająco. Aishe odpowiedziała:
– Pracuję wyłącznie dla ciebie. Jestem z tobą w pewien sposób związana. Też przechodzę trening, testy. Moje ciało jest bardziej wytrzymałe. Symulujemy rzeczywiste warunki panujące w kapsule. Znoszę to wszystko, czego ty nie dałabyś rady.
– Ale jaki to ma związek ze mną..?
– Wszystko w swoim czasie! – przerwał głos demiurga. – Aishe, nie przeszkadzamy ci już. Niedługo znowu spotkasz się z Inge.
– Miło było cię poznać – powiedziała dziewczyna. Delikatnie złapała Inge za ramię i pocałowała w policzek. Przypominała jej siostrę, nie widzianą już od czterech lat. Aishe odbiegła. Inge spojrzała za nią w zamyśleniu. Nieświadomie, niby w zadumie, prawą ręką gładziła czubek nosa wciągając nieuchwytne wonie. Syntetyczne uroki.
– Chodźmy, Inge. Zaskoczona? Pokażę pani dokumentację tej części projektu. Rozumie pani, dlaczego nie chwalimy się tym przed całym światem? Delikatne sprawy. Wykorzystujemy tu rezultaty badań z kilku wizjonerskich programów, które zamknięto z braku finansów. A faktycznie – z braku dostatecznej kontroli nad nimi. Nasza praca jest cholernie odpowiedzialna.
Inge dopiero zaczynała uświadamiać sobie konsekwencje. Docierało do niej, co właściwie tutaj stworzono. Dlaczego jednak w ramach Columbusa? Tylko na potrzeby testów? Jakich testów? Czy wystarczyłoby cynicznie stwierdzić, że była to jedna z technologii stworzonych jedynie przy okazji programu kosmicznego? Aishe – produkt uboczny? Naprawdę nie była człowiekiem?
– Ile ona ma lat? – zapytała.
– Pięć. Z tego rok inkubacji.
– A wewnętrznie? Emo… – ugryzła się w język.
– Emocjonalnie. Niech pani to powie. Ona odczuwa emocje. Nawet bardzo głęboko.
– Czy jest we wszystkim ludzka? Lepsza? Czy to już czas na wyższy stopień ewolucji?
– Tego właśnie nie wiemy. Czas byłby po temu! Ale gorzej z rezultatami. Ona nie jest jeszcze do końca stadium wyższym od nas. W tej chwili rozwój większości obszarów jej psychiki jest porównywalny do dojrzałego człowieka. Aishe nie jest zresztą najstarszą ze swojej grupy. Gatunku – można powiedzieć. Wszyscy pozostali, których widziała pani na siłowni, to też hexy. Jednak wszyscy mają te same ograniczenia. Po pierwsze – bezpłodność. Po drugie – bezwolność. Tak, to dobre określenie. Jej mózg – wspólnie projektowany prze naturę i przez nas – nie posiada wykształconej struktury sterującej. Nie ma woli. Ma samoświadomość, ma pewien typ osobowości, którą kształtuje sama Aishe swoim indywidualnym tokiem, korzystając z natychmiastowego dostępu do całości dorobku naszej kultury. Nie ma w niej jednak źródła motywacji do samodzielnego działania. Potrafi jedynie reagować. Nie byliśmy w stanie odtworzyć tego sztucznie. Jakże można odtworzyć coś, co nie jest tak do końca zidentyfikowane? Niestety, w tej chwili porusza ją jedynie program, wygenerowany przy pomocy tradycyjnych komputerów.
Kolejny szok. Współczucie i żal. Dlaczego to takie ważne?
– Czyli jej zachowanie… To nie ona? To tylko algorytmy?
– Na dobrą sprawę wszystko to algorytmy. Tak dyktuje rozsądek. Ale w tym przypadku program nie warunkuje bezpośrednio jej zachowania, ruchów, gestów i wszystkich procesów wyższego rzędu. Nie wkłada słów w jej usta. Jedyne co robi, to skłania do nawiązania kontaktu. Jest to niezbędne dla dalszego współgrania. Ogólnie – dla jej rozwoju. Jest jej pani potrzebna, żeby mogła spełnić swoje zadanie. Ponadto program warunkuje jej dążenie do samodoskonalenia się – tak fizycznego, jak i umysłowego.
– Czy ona nadal się rozwija?
– Tak. Wewnętrznie czeka na swoje rites de passage. Cieleśnie jest w pełni wykształcona, jednak pracuje jeszcze nad osiągnięciem doskonałego balansu pomiędzy poszczególnymi strukturami swojego organizmu. Musi sztucznie osiągnąć to, co my uzyskaliśmy w toku naturalnej ewolucji. Nawet nie będąc fizjologiem, musi pani przyznać, że jej ciało to arcydzieło. Organy wewnętrzne są zmodyfikowane. Właściwie zaprojektowane od nowa i zupełnie inne od naszych, ze względu na inny metabolizm. Jest w stanie znosić długotrwałe braki tlenu, nie mówiąc o pokarmie i wodzie. Wytrzymała na wysokie i niskie temperatury, na ciśnienie, promieniowanie. Skóra nabudowana na siatce z nieorganicznych włókien, dodatkowe powłoki ochronne. Inna budowa mięśni i wysokoenergetyczne procesy wyzwalania skurczów. Odporna na infekcje, toksyny i większość trujących dla nas związków chemicznych. Przez pewien czas jest w stanie przetrwać nawet w próżni, zachowując ograniczoną percepcję i zdolności motoryczne. Podobnie niemal w każdych niekorzystnych warunkach – dla nas niedostępnych. Chociażby przy przeciążeniach przekraczających 6 G. Rozbłyski słoneczne nie stanowią dla niej większego zagrożenia. W przyjaznym środowisku dochodzi do tego jeszcze szybkość reakcji, wysoka rozdzielczość i czułość zmysłowa, a także możliwość dokonania z zewnątrz sztucznej regeneracji i korekcji, tak mechanicznej, jak i somatycznej. To wszystko czyni ją nie tylko astronautą doskonałym, pilotem i eksploratorem. Mars stanie przed nią otworem, ale także będzie mogła zejść w głębiny tu, na Starym Globie. Tak pod wodę, jak i pod ziemię. Nowa istota nowych światów.
Inge słuchała, oglądała lśniące schematy. Zdjęcia i filmy, przedstawiające baniaste inkubatory wypełnione fioletowymi płynami. Wewnątrz tkwiły niezwykłe struktury, zwiewne, rozrastające się niemal fraktalnie. Cienkie metalizujące szkielety, nabudowujące kolejne warstwy. Inne, pokrywające się stopniowo żywą tkanką. Żywą? Czy to było życie? Czy życie to tylko wynik osiągnięcia pewnego stopnia złożoności, czy fenomen metafizyczny? Słuchała dalszych słów wykładu. Wyglądało, jakby w mocy doktorów leżało czytanie myśli.
– Można dyskutować nad tym, czy stworzyliśmy nową formę życia, czy tylko zmodyfikowaliśmy. Zresztą ludzkość od jakiegoś czasu sama pławi się w swoim sztucznym życiu, prawda? Może więc nie ma sensu szukanie jednoznacznej odpowiedzi.
Filozofia. W końcu Inge zapytała:
– Czy człowiek jest jeszcze w ogóle potrzebny? W jaki sposób ona ma umożliwić mi lot? Czy ona ma polecieć zamiast mnie? Po co… po co ja?
– Człowiek to ambitna bestia. Sam chce dotrzeć wszędzie. Zawsze zresztą wychowuje swoje dzieci trochę po to, żeby się wieźć na ich grzbiecie…
Przerwała mu.
– Proszę mi powiedzieć, co właściwie jest celem. Gwiazdy czy Aishe?
– Ona jest naszą gwiazdą. Pani też.
• • •
Tym czasem jedyną próżnią, przez którą Inge dryfowała, była jej pustka wewnętrzna. Idąc za tym porównaniem – jakby jej osoba traciła hermetyczność. Życiodajne powietrze uciekało bezpowrotnie, zaś z zewnątrz do środka nie przedostawało się nic oprócz mrozu. Pomimo nowych wrażeń, których jej dostarczono, przechodziła ciężkie chwile. Wybuchy nigdy wcześniej nie doświadczonych stanów powtarzały się już od wielu dni. Powracały, zbliżając trwanie do koszmaru. Męczyła się, ale uczyła się z tym żyć. Najgorzej było, kiedy próbowała nazwać, określić demona, który się w niej gnieździł: sztucznie rozdęte, nienaturalne poczucie wyobcowania, samotności i nieprzystawalności tak do świata zewnętrznego, istniejącego już tylko we wspomnieniach, jak i do tego tutaj – mechanizmu Columbusa.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Niewczesny debiut
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.