Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joanna Krystyna Radosz
‹W deszczu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna Krystyna Radosz
TytułW deszczu
OpisKobieta wielu pasji z czterdziestoośmiogodzinną dobą. Rocznik 1992. Przez długie lata torunianka, obecnie rezyduje w Wielkopolsce. Rusycystka i rusofilka. Zapalony kibic sportów wszelakich ze szczególnym naciskiem na biathlon i żużel – przez lata pisała o tych dyscyplinach m.in. dla „Tygodnika Żużlowego” czy portalu biathlon.pl. Pisze, tłumaczy, udziela się naukowo, a czasem – o zgrozo! – czytuje poezję. Na głos. Ma na koncie kilka publikacji mniejszych form (m.in. nagrodzonego w pierwszej edycji Littery Scripty opowiadania „Bogowie nie umierają”), wciąż czeka na debiut powieściowy.
Gatunekobyczajowa

W deszczu

« 1 2 3
początek marca, Śródmieście
Jak to się mogło stać? – pytam samą siebie, poprawiając się na trzeszczącej kanapie. W pokoju panuje półmrok. Jest za wcześnie, żeby zapalić światło, i za późno, żeby tego nie robić. Za oknem leje deszcz i zdaje mi się, że słyszę monotonny rytm, wystukiwany przez krople. Jak w preludium Chopina…
– Też taka byłam. – Głos Heleny dochodzi do mnie jakby z innego świata. Stoi w kuchni, przy prozaicznym piekarniku, w banalnych kuchennych rękawicach w serduszka. Bez szpilek, bez idealnej fryzury, nawet bez makijażu. W tym domowym wydaniu jest mi bliższa niż kiedykolwiek, ale nadal nie wiem, jak doszło do tego, że siedzę w jej mieszkaniu, słucham deszczu i dzielę się z nią najskrytszymi tajemnicami.
Helena Jastrzębska zawsze stoi z boku, w przeciwieństwie do mnie. Ukrywa się w cieniu, nikt jej nie niepokoi, chociaż na pewno jest dalece bardziej reprezentacyjna niż pierwsza dama. Wydaje się niewidzialna, ale i tak ciągle na siebie wpadamy. Na galach, bankietach, w muzeach. Jakby wszyscy, którzy potrzebują patronatu Pary Prezydenckiej, pasjami słuchali Chopina.
Kap-kap-kap, rozbrzmiewa mi w głowie preludium.
– Mąż, dziecko, gospodarstwo domowe – wylicza Helena, wyciągając obiad z piekarnika. Pokój spowija para, ale nie czuję zapachu, nawet nie umiem powiedzieć, co przygotowała, chociaż przez tyle lat poznałam, zdaje się, woń każdego możliwego dania, od tradycyjnego rosołu i schabowego po kaczkę w mandarynkach i łososia marynowanego w limonce. – Doktorat zrobiłam bez przekonania, samej sobie chciałam coś udowodnić, nawet nie wiem, co. Sergiusz zarabiał, wychodził bladym świtem, wracał po nocy, dom-praca-kochanki-dom…
– Zdradzał cię? – dziwię się. Jak ktoś mógł zdradzić Helenę? Jak ona mogła na to pozwolić?
– Zdradzał. Wiedziałam o tym, ale nadal z nim byłam. Bo miłość, bo dziecko, bo przeżyliśmy razem już tyle lat… Standardowe wymówki wystraszonej kury domowej… Eulalio, nie obraź się, ja wiem, że są kobiety, które się w tym spełniają. Ale jest też masa takich, które wmawiają sobie, że się spełniają. Sorry, taką mamy kulturę.
Śmieję się bez przekonania. Jem obiad, ale nie czuję jego smaku. Helena siedzi przy stole, spowita parą z piekarnika i dymem z kolejnych papierosów, które nagle zaczęła palić. Nie je. Cały czas peroruje.
– A potem był wypadek. Odwiozłam Majkę do szkoły, wracałam do domu, myślałam o tym, co zrobię na obiad, żeby Sergiusz był zadowolony, żeby więcej nie poszedł do tej pindy. Myślałam o niej, o tym, jaki ma kolor włosów, jak się ubiera, ilu facetów już ją przeleciało… Dalej nie pamiętam. Ani momentu zderzenia, ani bólu, ani nawet światełka w tunelu. Ocknęłam się w szpitalu, lekarze powiedzieli, że cudem mnie odratowali.
– A Sergiusz?
– A Sergiusz trochę poprzychodził, pobawił się w dobrego męża i poszedł szukać kolejnej panienki. We mnie coś pękło. Pomyślałam… to banalne… pomyślałam, że skoro dostałam drugą szansę, to może czas zacząć wreszcie żyć, a nie tylko istnieć. Kopnęłam go w dupę, pojechałam z Majką do przyjaciółki w Warszawie. Dwa lata szukałam pracy, przeszłam wszystkie kręgi piekła, ale w końcu odezwał się znajomy. Szukali kustosza do muzeum Chopina. Dostałam tę pracę po znajomości, więc robiłam wszystko, żeby im udowodnić, że oprócz kontaktów mam też kwalifikacje.
– Ile trwało, zanim zostałaś dyrektorem NIFC-u?
Nie wiem, dlaczego mnie to interesuje. W głowie roją się dziwne myśli. Mąż – prezydent, córka – szefowa jego sztabu, synowie – poseł i światowej sławy skrzypek, i tylko ja jedna – po prostu gospodyni domowa. Nawet nie mogę siebie nazwać ładnym dodatkiem.
Może nie ma co czekać, aż życie przywoła mnie do porządku? Może akurat nie będę miała tyle szczęścia co Helena?
Deszcz ustał, ale wciąż jest ciemno. Helena nie kwapi się do zapalenia światła, a mi głupio ją o to poprosić. Zastanawiam się, kiedy wróci jej córka, Majka. I co powie, kiedy w pokoju mieszkania w centrum Warszawy zastanie prezydentową.
– Pięć lat, odkąd dostałam pracę. I nie żałuję ani jednego dnia. – W jej głosie rozbrzmiewa zdecydowana nuta. – Miałam czterdzieści lat, kiedy zostawiłam tego dupka i zaczęłam życie na nowo. Znasz tę posłankę, Darię Redo? Jej matka ułożyła sobie życie po pięćdziesiątce. – Kiwam głową. Gdzieś o tym czytałam. A może od kogoś słyszałam? – Tylko błagam, Eulalio, nie czekaj na samochód, który roztrzaska ci maskę. Obiecaj mi, że będziesz żyć naprawdę. Ja ci pomogę, tylko obiecaj…
I znowu jej „obiecaj” powraca upartym echem, kiedy wracam do domu, patrząc na światła znienawidzonej Warszawy i nieugiętą mgłę. Gdy budzę się następnego dnia, wciąż słyszę je w uszach, ale nie wiem, czy było naprawdę, czy tylko mi się przyśniło.
• • •
– Rozwód? – Agniesia prawie płacze. – Mamo, oszalałaś?!
– Rozmawiałam o tym z twoim ojcem. – Staram się być twarda, ale czuję, jak drży mi głos. To była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Kocham Gabriela, ale nie umiem z nim dłużej być. Nie mogę się uwolnić od myśli o Helenie, o tym, co od niej usłyszałam, o niej samej… W snach wracają jej długie palce, jak pajęcze odnóża, stukot szpilek po parkiecie, wyraz twarzy, gdy mówi to swoje „obiecaj”. Nie umiem już żyć w klatce, bez pracy, bez przyjaciół, bez prawdziwej pasji. Kiedyś kochałam książki, dziś nie mogę ich czytać, bo od szczęścia i wolności bohaterek ściska mnie w gardle. – Powiedziałam mu, że chcę pójść do pracy. Żyć jak normalna kobieta.
– Do pracy?! Matka, do jakiej pracy ty chcesz pójść, przecież nawet nie masz studiów skończonych!
– Mam różne kursy, staże – przypominam jej. Robiłam to wszystko już dawno, kiedy nasza przyszłość była niepewna, z obawy przed kłopotami, w jakie może wpakować się Gabriel. Wciąż miałam w głowie straszną myśl, że mogą go internować, a wtedy nie poradzę sobie sama z dziećmi. Ukończyłam kurs księgowości, kursy językowe, żeby móc prowadzić korespondencję z zagranicznymi kontrahentami, warsztaty dziennikarskie… Wszystko, o czym dowiedziałam się z gazet i co mogłam robić popołudniami, żeby nie zostawiać dzieci bez opieki.
– To było wieki temu. – Głos Agniesi staje się zły. – Czy ty nie rozumiesz, że twoje kursy nikomu nie są potrzebne?! Tacie jesteś potrzebna! Wiesz, co ludzie powiedzą? Prawicowy prezydent, orędownik wartości rodzinnych – i rozwód? Opozycja zaraz wymyśli, że cię zdradzał, bił, poniżał…
– Ale tak nie było. I nikt mądry nie uwierzy w takie brednie bez żadnego dowodu.
– Ludzie nie są mądrzy! Ludzie to idioci, którzy wierzą we wszystko to, w co chcą wierzyć! – szaleje Agniesia. Teraz nie jest moją córką, tylko bezwzględną szefową sztabu. – Jeżeli chcesz, załatwię ci coś do roboty. Pogadam z fundacjami, mogłabyś agitować na rzecz rozwoju medycyny estetycznej, wspierać rodziny wielodzietne…
Mam wrażenie, że własna córka okrutnie ze mnie drwi.
– Nie chcę, nie rozumiesz? – szepczę drżącym głosem. – Nie chcę, żebyś ty mi coś załatwiała. Nie chcę być od was wszystkich zależna. Nie chcę być żoną mojego męża, tylko po prostu sobą!
– Ależ ty uparta jesteś! – zżyma się Agniesia. – Źle ci z tatą? Krzywdzi cię? Pije? Brakuje ci czegoś? Masz wszystko! Z nudów ci się w głowie poprzewracało…
– Z nudów, tak – złoszczę się. – Właśnie z nudów, ponieważ nie mam nic z życia. Muszę wszędzie towarzyszyć mojemu mężowi, a jedyna rozrywka to rozmowy z tak samo nieszczęśliwymi żonami tak samo zajętych polityką mężów.
Wychodzę do łazienki. Muszę pomyśleć. Chciałabym racjonalnie obalić argumenty Agniesi, ale moim jedynym argumentem jest w tym momencie Helena. Piękna Helena, która też zaczęła zupełnie od zera, byleby tylko wyrwać się z klatki. Nie chcę siedzieć bezczynnie. Jeśli Gabriel może robić coś dla ojczyzny – choćby tylko dobrze wyglądać – to ja też.
Patrzę w lustro – i nie widzę już blizny na pół policzka. Dotykam twarzy dłonią i czuję, że ona tam jest. Ale już jej nie widzę. Motyl wychodzi z poczwarki.
ten sam marzec i to samo lotnisko
– Lalka. – Gabriel łapie mnie za rękę. Teraz to oczywiste zdrobnienie od mojego imienia wydaje mi się nawiązaniem do dramatu Ibsena. Wróciłam do książek i zaczęłam od Nory, którą poleciła mi Helena. Ona dobrze wiedziała, czego potrzebuję w tych chwilach, gdy stałam na życiowych rozstajach.
Oczy Gabriela zaszły mgłą. Wsiadamy do samolotu, ale on nie puszcza mojej ręki nawet w wąskim przejściu.
– Lalka, nie odchodź.
Po tych wszystkich latach nie mogłabym tak po prostu odejść. Obiecałam, że polecę z nim jeszcze do Niemiec. Moja ostatnia wizyta w charakterze pierwszej damy. Nareszcie się wyrwę z tej matni.
Agniesia i Maciuś mnie wyklęli. Gabriel wydawał się jedyną osobą, która spokojnie i z zaskakującym zrozumieniem podeszła do tematu rozwodu. Nie krzyczał, nie groził mi, nie błagał. Wyłożyłam mu, że jestem nieszczęśliwa, wyjaśniłam powody… tylko o Helenie nie zająknęłam się ani słowem. A on kiwał głową – i milczał. Potem powiedział jedno zdanie: „Nie zatrzymam cię, prawda?”.
A teraz nagle „nie odchodź”?
– Lalka, wiedziałem, że potrzebujesz czasu i że nie ma sensu protestować. Tylko jeszcze bardziej byś się zawzięła. Ale ja cię kocham. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
– Nie da się – mówię cicho, siadając na miejscu, które zajmowałam od zawsze. Za oknem dźwięczy deszcz, zupełnie jak w preludium. Chyba już zawsze będzie mi się tak kojarzyć. – Muszę zacząć żyć własnym życiem. Pójść do pracy, będę księgową w tej firmie, mówiłam ci. Pod panieńskim nazwiskiem, nie martw się. Szef to mój dawny kolega, nikomu nic nie powie… Muszę udowodnić samej sobie, że umiem coś więcej niż tylko być twoją żoną i matką moich dzieci. Nie zrobię tego jako pierwsza dama. Muszę zacząć żyć sama, sama coś osiągnąć. Gabrysiu – szepczę płaczliwie – ja się duszę. Duszę się ze świadomością, że nie zostanie po mnie kompletnie nic. Nie takiego życia chciałam.
– Coś wymyślę… wymyślimy. Lalka – jego głos brzmi dramatycznie – ja wczoraj czytałem wywiad z mężem tej… tej od NIFC-u… jak jej było?
– Jastrzębskiej – podpowiadam, czując w gardle ogromną gulę. Dlaczego nagle wspomniał o Helenie?
– Właśnie, Jastrzębskiej. I zrozumiałem, Lalka – głos mu się łamie – zrozumiałem, że my nie możemy tak skończyć, wiesz? Ona też od niego odeszła, szukała wolności, chciała żeby coś po niej zostało – a do niego dotarło, że nie może bez niej żyć, dopiero wtedy, kiedy ona zginęła.
– Co?
Patrzę tępo na Gabriela. Koło nas przechodzi stewardesa. Nie startujemy. Za bardzo pada. A ja chciałabym już odlecieć ze słuchawkami w uszach, nie słyszeć słów Gabriela:
– Jastrzębska zginęła w wypadku samochodowym. Dwa dni po zakończeniu konkursu. Nie mówiłem ci?
Kaliningrad – Września, maj 2015
koniec
« 1 2 3
8 grudnia 2015

Komentarze

06 I 2016   23:19:36

Całkiem dobry styl, tekst ciekawy. Natomiast pojawił się zgrzyt: 'a mi głupio było'. Oczywiście powinno być 'mnie'

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Jacy dziwni ci Rosjanie…
— Agnieszka „Raven” Szmatoła

Pocztówka ze Sztokholmu
— Joanna Krystyna Radosz

Mistrzowie czarnego sportu
— Magdalena Kubasiewicz

Dla fanów żużla
— Magdalena Kubasiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.