Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jarosław Księżyk
‹Suicide Blonde›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJarosław Księżyk
TytułSuicide Blonde
OpisJarosław Księżyk – Koziorożec z chińskiego roku świni. Po ojcu – żyjący na co dzień w logicznie uporządkowanym świecie. Po matce – nieustannie ciągnie go w kierunku sztuki. Może godzinami dyskutować o historii, technologii i militariach. Nie ma kota, ale ma żonę, która podziela jego pasje i dopinguje. Lubi ludzi niebanalnych, docenia odwagę i posiadanie własnego zdania. Jako pisarz, najlepiej czuje się w tematyce science-fiction, choć jego teksty uważane są za niedające się zakwalifikować do jednego gatunku. Uważa, że dzięki stosowaniu fantastycznego sztafażu łatwiej pisać o naturze człowieka. Strona autorska: jaroslawksiezyk.pl.
Gatuneksensacja

Suicide Blonde

« 1 4 5 6 7 »

Jarosław Księżyk

Suicide Blonde

Usiadła, oddając się wyuczonym na pamięć czynnościom: czyszczeniu lufy, smarowaniu zamka spustowego. Zajęte ciało, zajęty umysł. Ciepłe promienie słońca na twarzy. Brak pośpiechu. Pola kukurydzy. I wtedy przypomniała sobie o chłopaku.
Przyjdzie niebawem skosić trawę. Wtargnie do jej zamkniętego świata, niosąc ze sobą całe to gówno, którego nie znosiła. Wyszczerzy zęby prosząc o piątaka. Napomknie coś o kolejnym, akonto. Człowiek bez honoru, bez sumienia, bez zasad. Potem pełen entuzjazmu i zidiociałego wigoru zacznie opowiadać o nowinkach technicznych i aferach u najpopularniejszych celebrytów. Będzie narzekał na brak pracy. Jakby nie mógł wziąć łopaty do ręki i stawić się na kopanie rowów.
Poczuła tęsknotę za wojną.
Chłopak zaraz tu będzie.
Może go zastrzelić? Przelać krew. Skończyć bezsensowną egzystencję. Złożyć na ręce sądu wielki manifest patrioty.
Nie. Nie zniesie tego całego zgiełku, posiedzeń sądowych w świetle reflektorów. Moralnego linczu dokonywanego przez ludzi bez krzty honoru. Musiałaby zaraz potem zastrzelić i siebie.
Przecież można to zrobić od razu.
Spojrzała w wylot lufy połyskującego, nasmarowanego karabinu. Oparła kolbę na trzeszczących deskach. Załadowała magazynek. Położyła palec wskazujący na spuście… tylko się droczyła. Chciała zbadać, kiedy powie dość. Dojdzie do granicy znienawidzenia świata, a w jej ciele zadziała instynkt przetrwania. Powoli nacisnęła spust, który lekko drgnął. I wtedy poczuła, że instynkt umarł. Jest tylko ból, zawód i zniechęcenie. Wystrzeliła.
W momencie została odcięta od połowy zmysłów. Nie słyszała, nie czuła, ledwo widziała. Karabin leżał na podłodze. Wszędzie było pełno krwi. Dotknęła twarzy i przeraziła się. Koniec. Nadchodzi koniec. Wstała chwiejnie. Krew spływała obficie na deski.
Zaraz przyjdzie chłopak. Przedostatnia myśl. Ostatnie zagrożenie. Nie, nie pozwoli już nikomu nic zepsuć. Z trudem zrobiła krok naprzód. Straciła czucie w kończynach, choć te jeszcze jej słuchały. Kolejny krok. Dłonie wylądowały na poręczy. A potem wychył w przód.
Zgasło światło.
Elizabeth wiedziała już, za co ludzie płacą Dark Side Of You ciężkie pieniądze.
Ciemność nie trwała długo. Zanim uspokoiła bicie serca, znów stała koło ekspresu i wpatrywała się w kubek. Szybkim krokiem obeszła salon. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak przez całe lata i tak jak jeszcze przed chwilą. – Czyżby program się zawiesił? Czyż dwadzieścia lat temu nie walczyłam na wojnie? – Prawdziwe myśli mieszały się z narzuconymi.
Chwyciła karabin. Co miała robić?
Zaraz przyjdzie chłopak. Poczeka na niego.
Wyszła na taras i spojrzała na wysoką kukurydzę ciągnącą się po horyzont. Kiedy przyjdzie chłopak, spróbuje go zapytać…
Nie, to nie miałoby sensu. Z nim nie da się rozmawiać. Pokiereszowane półsłówkami i przekleństwami wypowiedzi tego idioty w niczym jej nie pomogą – niedawne dywagacje wciąż odbijały się echem w jej umyśle. Usiadła na krześle i westchnęła. Broń pachniała prochem i smarem. Kusiła.
Włożyła lufę do ust i stanowczo nacisnęła spust. Tym razem upewniając się, by kula nie przeszła na wylot przez policzek.
Nastała ciemność.
Zaraz potem nalała sobie kawy do kubka. Po kuchni latała namolna mucha. Poczuła niepokój. Ona – lotnik, czy ona – Elizabeth? Nieważne. Spróbowała zebrać myśli i odgonić od siebie natarczywe wspomnienia z czasów służby w armii, wymieszane z reminiscencjami Michaela i jego kopert. Michael służył razem z nią? W jednostce znajdowała przesyłki Suicide Blonde? Kim był Michael?
Instynktownie chwyciła strzelbę, wyszła na taras, a potem do ogrodu. Nie wiedziała, co robić. Może poczekać? Na chłopaka?
Każda sekunda trwała minutę, każda minuta godzinę. Wreszcie przyszedł. Uśmiechnięty chudzielec w baseballówce.
– Co tam, G.I. Jane?
W tym momencie opanowała ją wściekłość. Jak ten chłystek śmie tak ją nazywać. Ją, która broniła ojczyzny. Ją, poważnego żołnierza.
– Zamknij się i powiedz jak stąd wyjść – ryknęła i nie wiedzieć czemu, wycelowała w niego karabin.
– No jak? Przez furtkę! Tylko uwaga… bo tam straszy i ludzie chodzą! – roześmiał się głośno.
Zgryzota i wspomnienia wzięły górę. Zgnilizna cywilizacji, miałkość, brak kręgosłupa moralnego, beznadzieja. Uderzyła ją fala gorąca. Strzeliła do chłopaka, jak do tarczy strzelniczej. W sam środek czoła.
Chwilowa ulga szybko ustąpiła panice. Gdzieś z oddali dobiegał dźwięk policyjnej syreny. Jakieś anonimowe osoby ostrożnie weszły na posesję i gdy tylko zobaczyły ciało zamordowanego, uciekły wrzeszcząc na całe gardło. Co robić? Umysł podpowiedział jej jedyne możliwe rozwiązanie. Niechętnie spojrzała na strzelbę i wsadziła sobie lufę do ust. Jednakże jakoś nie umiała nacisnąć spustu. Dlaczego? Przecież nienawidzi tego świata, nienawidzi współczesności.
Policjanci wbiegli na ogród, krzyknęli „rzuć broń”.
Wystrzeliła.
Mrok.
• • •
Przykucnęła na środku kuchni i rozpłakała się. Znowu ten sam kubek, ta sama kawa, ta sama strzelba na ścianie, niczym miecz Damoklesa.
Wybiegła na taras potykając się o wiklinowy fotel. Z góry spadł na nią pająk i wylądował we włosach. Krzyknęła panicznie i próbując usunąć stawonoga kompletnie zniszczyła fryzurę. Stała na tarasie, rozczochrana, ciężko dysząc. Bała się. Chciała wyjść, ale jak?
Zaraz miał przyjść chłopak. Nie miała czasu. Niewiele się zastanawiając, wbiegła w kukurydzę. Wysokie łodygi spowolniły bieg. Z trudem przeciskała się między roślinami powtarzając sobie w myślach: „Gdzieś musi być koniec”.
– Co tam, G.I. Jane? – Chłopak w baseballówce dosłownie wyrósł spod ziemi.
– Ty, tutaj? – zapytała z niedowierzaniem.
U jego stóp leżał karabin.
– Coś zgubiłaś, żołnierzyku… – podniósł broń i podał jej.
Rzuciła się do ucieczki, w drugą stronę. Kilka metrów dalej już na nią czekał.
– No bierz!
– Nie! – wrzasnęła.
Chłopak był wszędzie, otaczał ją z każdej strony. Potykała się o karabiny, dziesiątkami leżące na ziemi.
– Zrób to! – słyszała wokół siebie.
– Nie! Nie! Nie! Dość już umierania.
Jej dziecko nie wypuści jej, dopóki nie podda się bólowi. Inaczej nie umie. Nauczyła je tego. Tylko skąd to zapętlenie? Dlaczego wyrzucili ją z pułku? Czemuż zasłużyła sobie na tak niską emeryturę? Czego chce od niej Patrick? Kim jest Michael? Nienawidzi koni! Kupi sobie automatyczną kosiarkę! Pająk we włosach! Ludzie, ratuuuuuunku!
• • •
Wydawało jej się, że tonie. Z trudem złapała oddech, panicznie wciągając powietrze. Niemalże omdlała i zsunęła się z krzesła na podłogę.
– Uciekaj! – usłyszała.
Ktoś był obok i majstrował przy mentaloplastykonie.
– Michael? – rzuciła w eter.
Wzrok z trudem przyzwyczajał się do otoczenia. Pierwsze co zobaczyła, to plakat cycatej babki o figlarnym uśmiechu. Potem zaczęła słyszeć. Doszły ją odgłosy walki. Patrick dostał właśnie sierpowym w twarz. Poleciał na ścianę i w ostatniej chwili uniknął kolejnego uderzenia.
– Eli! Uciekaj, słyszysz? On chce cię zabić – wykrzyczał, widząc wstającą z trudem Elizabeth.
W jej głowie wciąż kołatały obrazy z seansu. Kukurydziane pole, skrzypiące deski. Zobaczyła napastnika, a właściwie jego barczyste plecy.
Tymczasem bijący zagonił Patricka do rogu i szykował się do ostatecznego natarcia. Patrick miał przerażenie w oczach. Zobaczyła to i Eli.
– Przestań – zawyła.
Nieznajomy odwrócił się, jedną ręką wciąż przyciskając Patricka do ściany. Elizabeth miała fotograficzną pamięć. Wystarczyło, że raz zobaczyła czyjąś twarz i była w stanie bezbłędnie wyłowić ją z tłumu. Zapamiętywała wszelkie subtelności, emocje, mimikę, drobne skazy. Takie jak ponure spojrzenie, krzaczaste brwi czy ciemną brodę napastnika.
– Cześć, Suicide Blonde, a może Valentino? – zaśmiał się brodacz.
Nie. Nie chciała do siebie dopuścić prawdy. Przyznać się, że znała tego człowieka.
– To ty jesteś Michael? – wymamrotała niepewnie. – Jak to możliwe?
– Pamiętasz mnie?
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Punkt przywracania
— Jarosław Księżyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.