Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jarosław Księżyk
‹Suicide Blonde›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJarosław Księżyk
TytułSuicide Blonde
OpisJarosław Księżyk – Koziorożec z chińskiego roku świni. Po ojcu – żyjący na co dzień w logicznie uporządkowanym świecie. Po matce – nieustannie ciągnie go w kierunku sztuki. Może godzinami dyskutować o historii, technologii i militariach. Nie ma kota, ale ma żonę, która podziela jego pasje i dopinguje. Lubi ludzi niebanalnych, docenia odwagę i posiadanie własnego zdania. Jako pisarz, najlepiej czuje się w tematyce science-fiction, choć jego teksty uważane są za niedające się zakwalifikować do jednego gatunku. Uważa, że dzięki stosowaniu fantastycznego sztafażu łatwiej pisać o naturze człowieka. Strona autorska: jaroslawksiezyk.pl.
Gatuneksensacja

Suicide Blonde

« 1 2 3 4 5 6 7 »

Jarosław Księżyk

Suicide Blonde

Nalał po kolejnej szklance, lejąc alkoholem po stoliku. – To się wytrze – wybełkotał.
– Umarł tutaj? W tym domu? – zapytała Elizabeth i opróżniła kolejną szklankę z podobizną konia.
– Ta. Na tarasie.
Dobrze wiedziała, że na tarasie. Pamiętała miejsce zdarzenia z policyjnych fotografii. Wyszli.
– Tu lubił siedzieć, kontemplować, czy jak to tam nazywał. Cep jeden. – Wskazał na bujany fotel. Elizabeth stanęła przy masywnej, drewnianej balustradzie.
– Siedział tak całymi godzinami i patrzył jak kukurydza rośnie. – Malcolm zatoczył się i spojrzał na pola rozciągające się nieopodal posesji.
Zupełnie jak na zdjęciach – pomyślała Elizabeth.
Dotknęła poręczy i przypomniała sobie kadr ze zmarłym przewieszonym głową w dół. Niedaleko swojego fotela, na swoim tarasie, w swoim domu.
– Może jakby miał widok na taką słodką dupeczkę, nie strzeliłby sobie w głowę. – Malcolm bezceremonialnie chwycił ją za tyłek.
Odwinąć się, spoliczkować, odejść – pierwsza myśl. Jednak była zbyt blisko odkrycia prawdy.
– Ty bezwstydniku – rzuciła bez przekonania, nie zdejmując jego ręki. – Mówisz, że strzelił do siebie… to niemożliwe! Jak znalazł się przy barierce?
– Kto wie – rozochocił się Malcolm. – Nawet policyjne mendy nie wiedzą. Wszyscy sądzą, że ktoś mu w tym musiał pomóc. Szukali śladów jakiejś szamotaniny, obecności kogoś obcego.
– I co?
– Gówno znaleźli. Tylko jedną łuskę i starego zwisającego z tarasu.
– Dziwne.
– A kogo by to obchodziło. Chcesz? To powiem ci, co o tym myślę.
– Mów.
– Nie będzie się nam lepiej rozmawiało w sypialni? – zaproponował i wyszczerzył zęby.
– W sypialni robi się inne rzeczy – puściła oczko. – Mów.
– Ostry kociak, to lubię! – Wziął głęboki łyk i przylgnął do niej całym ciałem.
Czuła przetrawiony alkohol w jego oddechu, dławiący zapach potu i coś twardego na wysokości tyłka. Wytrzymać jeszcze chwilę…
– Stary nie lubił rzeczy niedokończonych – szeptał jej do ucha. – Chciał rozwalić sobie łeb, ale kula przeszła przez policzek. Dał dupy, ale nie zamierzał tego tak zostawić. Zanim zemdlał, zrobił kilka kroków do przodu i… lekarz sam nie wiedział, co było pierwsze, wykrwawienie, czy uduszenie. W każdym razie dopiął swego.
– Tak po prostu?
– Właśnie tak, dupeczko.
Elizabeth poczuła zawrót głowy. W moment uświadomiła sobie, co tam zaszło, poczuła to, czego doświadczał pułkownik. Wieczór, bujany fotel, samotność, bezsens. Wiedziała już wszystko.
Malcolm chwycił ją za pierś. – Idziemy? – wycedził.
– Tak, pójdę już – odpowiedziała Elizabeth. W momencie spoważniała. Próbowała się wyrwać. On jednak chwycił mocniej.
– Puszczaj – warknęła.
– Ej! Co to ma być? Idziesz ze mną, laluniu!
Ćwierć litra alkoholu to akurat tyle, by Malcolm stracił refleks i czujność oraz tyle, ile Elizabeth nawet nie poczuła.
Walnęła go łokciem w brzuch, pięścią w twarz i odskoczyła.
– Ty kurwo jedna. – Splunął krwią. Nie zdążył zrobić nic więcej. Uderzyła go precyzyjnie w zgięcie kolana. Wrzasnął z bólu i padł jak rażony piorunem.
– Dzięki za dotrzymanie towarzystwa, misiaczku. – Opuściła taras.
– Wracaj tu!
– Uwierz mi, nie chcesz tego – rzuciła na odchodne.
• • •
Wykorzystanie technologii ingerencji w fale mózgowe człowieka w showbiznesie było przełomem na miarę kinematografu braci Lumiere. Tak jak ruchome obrazki z miejsca zdobyły widzów i z zawrotną szybkością rozprzestrzeniły się po świecie, ewoluując do czarno-białego kina fabularnego, a w rezultacie do wielkich widowisk w 3D, tak umieszczenie człowieka w centrum wydarzeń tych filmów zostało z miejsca okrzyknięte rewolucją rozrywki. W ten sposób narodziła się nowa dziedzina, mentalografia, a film z wielkiego ekranu przeniósł się w zacisze umysłu widza.
Pierwsze, z perspektywy czasu prymitywne i mało ambitne próby, polegały na umieszczeniu widza obok głównych bohaterów i fabularnych wydarzeń. Widz stał się bliskim obserwatorem, podążającym krok w krok za bohaterem, odczuwającym zarówno mordęgę jak i ekscytację. Szybko odgrzano stare i niezawodne kotlety. Sięgnięto po sprawdzone hollywoodzkie tytuły i przerobiono je pod kątem nowych możliwości. I tak, widz mógł wspólnie z Bruce’em Willisem przeciskać się przez szyby wentylacyjne w „Szklanej Pułapce”. Siedzieć na tylnym siedzeniu audi S8 biorącego udział w słynnym pościgu w „Roninie”, czy też zasmakować szpiegowskiej intrygi rodem z „Tożsamości Bourne’a”. Kolejny krok rozwoju był nieco bardziej wysublimowany. Mentalografia sięgnęła po kino obyczajowe i romantyczne. Pozwalając przeżyć widzowi uniesienia i gorzkie rozczarowania towarzyszących takim bohaterom jak Romeo i Julia czy Amelia.
Nowe kino oddziaływało na wszystkie zmysły. Widz odczuwał z bohaterami chłód poranka czy ciepło ogniska. Czuł zapach spalenizny, prochu, ale też perfum noszonych przez Hugh Granta. W ten właśnie sposób tradycyjne kino zostało pokonane, lecz mentalografię czekał jeszcze jeden wielki skok.
Skoro wyświetlanie filmu nie odbywało się na dużym ekranie, a w głowie każdego z widzów z osobna, możliwa stała się ingerencja tego ostatniego w fabułę. Hollywood sięgnęło po doświadczenia twórców gier komputerowych i rozpoczęto układać nowe filmy w sposób dający iluzję decyzyjności. Scenariusz wiódł wzdłuż rozwidlających się ścieżek, prowadzących do jednego lub dwóch możliwych finałów. Film reagował na obecność widza, na którego na planie czekały wyzwalacze. Podejdź do budki telefonicznej, a snajper przestrzeli szybę. Spuść powietrze z opon, a wróg nie ruszy w pogoń za głównym bohaterem. Jakie wrażenie musiało towarzyszyć momentowi, gdy Batman odwraca się do widza i pyta: „Co dalej? Ścigamy go, czy wracamy do bazy?”
Niedługo potem nastąpił koniec kina, rządzącego przez ponad sto lat rozrywką. Mentalografia osiągnęła najwyższy poziom rozwoju. Zaawansowana technika komputerowa pozwoliła całkowicie i na bieżąco modelować rozwój wypadków. Nie były potrzebne ścieżki ani projekty finałów. Widz miał niemalże pełną dowolność wyboru, a filmowy świat zmieniał się wraz z nim, według jego wytycznych. Widz stał się głównym bohaterem, zaś aktorskie gwiazdy szybko okazały się zbyteczne. Każdy był gwiazdą i przeżywał własny film.
Elizabeth z impetem wpadła do mieszkania. Rzuciła na fotel siatkę z butelkami pełnymi kolorowych trunków, czym prędzej zdjęła niewygodną sukienkę i paradując w samej bieliźnie, wyciągnęła z lodówki woreczek z lodem.
– Posprzątałem – powiedział cichym głosem Patrick, nieśmiało wychylający się zza drzwi wejściowych.
Elizabeth zatoczyła się i wycedziła: – Widzę.
– Czasami sama mogłabyś posprzątać.
– Tak, tak – odpowiedziała jakby nieobecna. Wrzuciła lód do szklanki, zalała złocistym burbonem, zapaliła papierosa i uśmiechnęła się.
– Eli, co jest?
– Musisz już iść – rozkazała.
– Jesteś pewna?
– Już! – Podbiegła do wejścia, wyrzuciła go i trzasnęła drzwiami.
– Jakby co, będę tu zaraz obok – usłyszała z korytarza.
Nie słuchała. Podeszła do okna. Pociągnęła łyk i zastygła. Wielka trójwymiarowa głowa w okularach podpłynęła z przeciwległej kamienicy do jej okien. – Nie czujemy się dziś dobrze? Coś dolega? Ból najszybciej uśmierzy najnowszy suplement diety firmy…
– Ból, uśmierzyć ból. Nie da się go uśmierzyć – wyszeptała.
Na uśmiechniętej twarzy reklamy pojawił się wielki czerwony krzyżyk, a pod nim niezrozumiały maczek z kodem błędu. Głowa farmaceuty pękła jak bańka mydlana i rozpłynęła się w powietrzu.
Wydawało jej się, że widzi wielką kolbę kukurydzy. Stoi na ogromnym drewnianym tarasie, a wokół niej rozstawiono wiklinowe fotele. Na każdym z nich siedział jakiś staruszek i tępo patrzył przed siebie.
Włożyła rękawice, nasadziła cyfrowe okulary i w jednej chwili zmieniła swoje ponure lokum w rozświetloną laserowymi nićmi deskę kreślarską. Była gotowa projektować.
Chodziła po pomieszczeniu i tkała rękoma w powietrzu. Wszystko to przy akompaniamencie psychodelicznej muzyki elektronicznej z zamierzchłej ery. Widziała powstające fluorescencyjne nici, przeplatające się, łączące, odbijające. Każda symbolizowała coś, element układanki. Otoczenie, leniwą ulicę, letnie słońce, dojrzałą kukurydzę, czarno-białe zdjęcia powieszone na ścianie.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Punkt przywracania
— Jarosław Księżyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.