Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Szajkowska
‹Dwa procent›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Szajkowska
TytułDwa procent
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w Łodzi (wyborny rocznik ’81), a obecnie mieszkam w Oławie niedaleko Wrocławia. Skończyłam fizykę na Politechnice Łódzkiej. Zawodowo od lat zajmuję się tłumaczeniem z angielskiego na polski – głównie książek, ale nie tylko. Umiem i lubię czytać. Umiem też stawiać literki we właściwej kolejności, co w wolnych chwilach z upodobaniem robię. Ocenę tego, czy umiejętność układania ich w słowa i zdania przekłada się na umiejętność pisania (a może nawet Pisania), pozostawiam innym. Prywatnie mam jednego męża i jednego wrednego kota.
GatunekSF

Dwa procent

« 1 2 3 4 »

Julia Szajkowska

Dwa procent

Znaczenie wykresu było dla Marcina jasne. Połowa chętnych do objęcia stanowiska młodszego kierownika projektów programistycznych odpadała właśnie w wyniku podejmowania nieodpowiednich decyzji na etapie wyboru formy Urlopu. Ale czy od kogoś, kto deklaruje chęć spędzenia wolnego czasu w którejś z kopuł kurortowych nad Bałtykiem czy Morzem Czarnym, można oczekiwać, że w przyszłości zdoła podejmować śmiałe, nowatorskie decyzje mogące przynieść krociowe zyski korporacji?
Zdecydowanie nie.
Ktoś taki może co najwyżej podążać utartymi ścieżkami, trzymać się bezpiecznych szlaków i klasycznych rozwiązań. Nie takich ludzi potrzebowała firma.
Punkt przegięcia stanowił odbicie wejścia do grupy „w gorącej wodzie kąpanych”. Ci ludzie odpadali w czasie weryfikacji, ponieważ wybierali formy wypoczynku zbyt skrajne, zbyt indywidualne. A przecież nie można było dopuścić do tego, by zdrową tkankę korporacyjnego organizmu zaczął toczyć rak nadmiernej brawury i egoizmu. Dlatego selekcjonerzy odrzucali wszystkich miłośników sportów ekstremalnych: chętnych do nurkowania w lawie, szybowania w egzoszkielotniach czy odbywania wypadów survivalowych na tereny byłych Stanów Zjednoczonych, gdzie od przeszło dziewięćdziesięciu lat władały zalegalizowane gangi narkotykowe.
W strukturze korporacji nie było miejsca na nadmierną, bezmyślną wręcz brawurę.
Potem krzywa wykresu zaczynała piąć się powoli w górę, stabilnie zmierzając do progu selekcji – upragnionej przez Marcina wartości oznaczającej awans. W tej grupie mieścili się wszyscy ci, którzy zdecydowali się podjąć ryzyko trudnej rozgrywki zespołowej. Ludzie mający dość hartu ducha, by poprowadzić ekspedycję w niedostępne rejony chińskich prowincji fabrycznych często dawali radę przemknąć się przez drobne sito weryfikacji.
Ale nie dość często, jak na potrzeby Marcina.
On chciał uplasować się w grupie odpowiadającej obszarowi plateau, tuż ponad progiem selekcji. Chciał być najlepszym spośród szeregowych pracowników, dlatego też zdecydował się na coś, co w jego mniemaniu zakrawało na szaleństwo.
Zgłosił plan spędzenia Urlopu w Leśnej Przyrodniczej Strefie Turystycznej z człowiekiem nie posiadającym tożsamości korporacyjnej, która umożliwiała odbycie odpowiednich szkoleń w cywilizowanych warunkach centrum wirtualnej rzeczywistości. A tylko szkolenie, zakończone odpowiednim egzaminem, uprawniało mieszkańców heptaaglomeracji do zakupu sprzętu w akredytowanych sklepach i uzyskania przepustki na tereny Przyrodniczych Stref Turystycznych.
Marcin zawczasu zadbał o zdobycie uprawnień egzaminatorskich. W ramach przygotowywania się do Urlopu skorzystał z korporacyjnego karnetu do VRC i opanował tajniki biwakowania w strefach pozamiejskich. Nie lubił przyrody, bał się dzikich zwierząt – saren, dzików, węży, a szczególnie insektów – i gdyby mógł wybierać szczerze, zdecydowałby się na Urlop pod kopułą kurortową. Miał jednak na tyle rozsądku czy może instynktu, by zbadać sprawę dogłębnie i zrezygnować z własnej wygody dla dobra kariery, czyli ostatecznie dla dobra firmy właśnie.
To powinno zadowolić specjalistów z HR. Zgłosił chęć spędzenia dwóch tygodni z obcym sobie człowiekiem w nieprzewidywalnych warunkach obszaru pozamiejskiego, oznajmiając tym samym podprogowo, że w tym czasie zdoła poznać mocne i słabe strony swojego towarzysza, wykorzystać te pierwsze i zwalczyć te drugie.
Odważył się wziąć za niego odpowiedzialność, lecz jednocześnie zaufał mu na tyle, by złożyć w jego ręce własne życie. Na jego korzyść powinna też przemawiać konieczność podejmowania szybkich decyzji w warunkach nie dających przewidzieć się żadnymi symulacjami. Nawet programy pogodowe VRC dawały zaledwie dwudziestoprocentową zgodność z wynikami obserwacji dla obszarów nie objętych kontrolą warunków atmosferycznych, zatem Marcin nie mógł zawczasu przewidzieć przebiegu wyprawy. Nikt nie mógł zagwarantować, że on i jego towarzysz nie utkną w głuszy, odcięci od świata trwającą kilka dni ulewą, może nawet gradobiciem.
Całość powinna złożyć się na portret idealnego specjalisty do spraw zarządzania projektami. Marcin wykazał się elastycznością, odwagą, zdolnością szybkiego reagowania w sytuacjach stresowych, gotowością przewodzenia, ale też okazał zaufanie podległemu mu człowiekowi. Nie widział, jak pracownicy działu HR mogliby oprzeć się takiej kandydaturze.
Tylko dwie sprawy kładły się cieniem na tym precyzyjnie przeprowadzonym planie. Dobry humor programisty warzyła ostatnia, najmniejsza część krzywej zmodyfikowanego rozkładu Gaussa-Neumanna. Głównie ze względu na grupę mogących zagrozić mu poważnie kontrkandydatów, ale także dlatego, że nie potrafił poprawnie zinterpretować jej znaczenia. Do małego, liczącego zaledwie pięć procent całej próbki zbioru trafiały prawdziwe „wolne duchy” korporacji; geniusze, z którymi nie mógł równać się żaden z przeciętnych programistów – nawet najzdolniejszy. A Marcin, mimo wszystkich swoich talentów, wykraczał wprawdzie znacznie ponad przeciętność, ale do wybitności było mu daleko.
Prawdziwi geniusze nie musieli obawiać się konkurencji z niczyjej strony. Oni żyli dla firmy, całe dnie poświęcali jej sprawom, a Marcin nie wątpił, że nawet śniąc, rozwiązywali najbardziej palące problemy, z jakimi borykała się korporacja. Łączyło ich jedno – gardzili Urlopem, nie lękali się jego konsekwencji. Dla nich Urlop był tylko dogodną okazją, by jeszcze wydajniej zaplanować swój czas. Dla szeregowych pracowników takie podejście było niczym wyzwanie rzucone wszechwładnemu HR i zdążyło już przejść do corpo-legends przekazywanych sobie we wiadomościach offtopowych przesyłanych wewnętrzną siecią firmową.
Najlepsi z najlepszych nie decydowali się na żadną z określonych w obszernym regulaminie Urlopu standardowych pozycji, lecz wszyscy, co do jednego, wybierali tak zwany czas na projekt własny. To z powstałych wtedy koncepcji rodziły się najjaśniejsze korporacyjne wizje.
Tak powstały VRC, centra rzeczywistości wirtualnej, przygotowywane początkowo wyłącznie na potrzeby wojska. Pierwotnie te cieszące się teraz ogromną popularnością programy rozrywkowe były wszechstronnymi aplikacjami szkoleniowymi, za pomocą których armia mogła przeprowadzać manewry w dowolnie zadanych warunkach. Gdy projekt zestarzał się, został otwarty również dla cywili. Tylko dzięki temu Marcin, który nigdy nie wyjeżdżał z miasta, mógł koniec końców sprawdzić swoje siły na łonie natury.
Projektem własnym były też egzoszkielotnie, a przynajmniej tak twierdziły korpolegendy. Węglowy nanoszkielet pozwalający ludziom latać na zasilanych energią słoneczną skrzydłach z błon półprzewodnikowych zrodził się rzekomo w głowie jednego z obecnych prezesów Mieleckiego Ośrodka Lotów Kosmicznych.
Zresztą samą koncepcję Urlopu jako metody selekcji pracowników kadry kierowniczej legendy również wiązały z projektami własnymi.
Tak, Marcin mógł się obawiać konkurencji jedynie ze strony tych pięciu procent. A w zasadzie ze strony trzech, bo dwa ostatnie przypadały poniżej progu granicznego. Tego właśnie efektu nie potrafił wyjaśnić.
Nie rozumiał, dlaczego dwa procent całej próbki – wartość tak mała, że gdyby wykres powstawał na podstawie ankiety, trzeba byłoby uznać ją za błąd statystyczny – znajdujące się na właściwym końcu krzywej Gaussa-Neumanna, lądowało poniżej progu selekcji. Ludzie, których losy opisywał ten fragment wykresu, teoretycznie mieli odpowiedni potencjał intelektualny, podejmowali właściwe decyzje – Urlop najlepszym tego dowodem – a mimo to z jakichś przyczyn nie przechodzili pomyślnie weryfikacji.
Marcin dałby wszystko, byle rozgryźć tę zagadkę, niestety szczegółowe dane na temat Urlopów przeznaczanych na pracę nad projektami własnymi zaliczały się do kategorii najpilniej strzeżonych. Nie miał wątpliwości, że choć całe korporacyjne życie pracował nad kodami zabezpieczeń, nie zdołałby sforsować haseł założonych na interesującą go bazę danych.
Był oczywiście ktoś, kto mógłby to zrobić, gdyby tylko chciało mu się poświęcić tej sprawie nieco uwagi, tyle, że akurat ten człowiek nie musiał zajmować się takimi drobiazgami, jak próba oszukania systemu selekcji stosowanego przez HR. To on właśnie stanowił drugą zgryzotę Marcina: Tang Wan Hui, potomek wietnamskich emigrantów z połowy XXI wieku, dziecko slumsów.
Jego rodzina tradycyjnie zajmowała się gastronomią; niestety wraz z wprowadzeniem regulacji żywieniowych dających monopol na prowadzenie wszelkich punktów wydawania żywności oddziałom FastFoodGroup, Ltd. należącym do korporacji, klan Tang utracił prowadzony od dziesięcioleci interes i jedynym, co pozostało im po czasach dawnej świetności, była tożsamość korporacyjna.
To, jak się później okazało, uratowało skórę młodemu Wan Huiemu.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

03 IV 2016   12:49:29

Dobrze się czyta, a zakończenie jest zaskakujące i dowcipne. Pisz dalej!

05 IV 2016   09:26:38

Dziękuję za miłe słowa i bardzo się cieszę, że jest ktoś, kogo to zakończenie zaskakuje :)

09 IV 2016   12:47:54

Przerażająca wizja korpo-świata. Niestety słowo już ciałem się staje na naszych oczach.

10 IV 2016   20:10:26

Trudno chyba o lepsze słowa uznania pod adresem takiego tekstu. Dziękuję.

03 V 2016   21:33:19

Przyjemna nowelka... I tak jak wyzej, przyszloascia to juz nie jest..

09 V 2016   10:20:52

Miło mi :). Nigdy nie utrzymywałam, że to prorocza wizja. Obawiam się, że raczej niezamierzony odprysk po, hmm, pewnej "inspirującej" pozycji, z którą miałam styczność zawodowo.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

PINKK
— Julia Szajkowska

Zdrowaś Matko
— Julia Szajkowska

Niepołomni
— Julia Szajkowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.