Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stanisław Witold Czarnecki
‹Flamingi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorStanisław Witold Czarnecki
TytułFlamingi
OpisStanisław Witold Czarnecki w fandomie bardziej znany jest jako Stan. Urodził się w Mławie, przez większą część życia mieszkał w Inowrocławiu. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Obecnie jest pracownikiem naukowym tej uczelni. Mieszka na wsi, z żoną i synkiem. Debiutował w "Fenixie” opowiadaniem „Oswojony”.
Nie po raz pierwszy teksty Stana trafiają na nasze łamy, „We śnie”, „W samotności” i „Jedno zwykłe polowanie” ukazały się we Framzecie.
Poniższe opowiadanie zdobyło trzecie miejsce w konkursie literackim Esensji.
Gatunekkryminał, sensacja, SF

Flamingi

Stanisław Witold Czarnecki
« 1 2 3 4 5 »

Stanisław Witold Czarnecki

Flamingi

Jeśli… bo pewien był tylko jednego - tej nocy nie zdejmie kapelusza. Ani na chwilę.
• • •
Jak byś się czuł, gdyby ktoś przyszedł do ciebie, do twojego domu i cię pobił? Nawet nie mocno, tak tylko, trochę siniaków, jakaś rozcięta warga, obolała twarz. No, jak byś się czuł, gdyby tu, do twojej sypialni, w której śpisz, czytasz, pracujesz, w której się chowasz, kiedy ci źle, wszedł jakiś tępy, prymitywny skurwysyn, nakopał ci i poszedł w świat, chwalić się, że dołożył jednemu mądrali? Wiem, jak. Źle. Strasznie. Zwinąłbyś się w kłębek, popłakał trochę… Nie jesteś z tych którzy kupiliby na targu tetetkę i poszli szukać skurwysyna, o nie. Myślałbyś o tym, marzył, wyobrażał sobie. Piłbyś, płakał znowu po pijaku, odgrażał się… no może tego ostatniego już nie, ale i tak burza ograniczyłaby się do szklanki wody. Dlaczego akurat jednego drania miałbyś znaleźć, skoro tylu innych nawet nie zacząłeś szukać? No tak, prawie zawsze, każdy kto chciał, mógł cię skrzywdzić, ale nie w twoim domu, nie w twojej norce, do której wpełzałeś, żeby się ukryć przed światem. Myślisz, że to by przebrało miarę? Że tego już byś nie zniósł? Mam nadzieję, że tego się nigdy nie dowiem.
• • •
Czterech chłopaków i dwie dziewczyny. Bardzo młodzi. Zobaczył i usłyszał ich z daleka. W pamiętającej zaprzeszłe stulecie hali dworcowej, wielkiej jak hangar dla jumbo-jeta, wypatrzył ich na przeciwległym końcu peronu, otoczonych strefą pustki. Nikt nie przechodził obok nich, nikt nie dosiadał się na ławkę zajętą przez dziewczęta, nikt nawet nie patrzył w tę stronę. Wszyscy milcząco zaaprobowali reguły gry i udawali, że nikogo tam nie ma.
A Noah szedł i z każdym jego krokiem czas zdawał się zwalniać. Gwar głosów zlał się w basowy pomruk na granicy słyszalności, a ludzie na peronach jakby zastygli w bezruchu. Czuł się jak strzała z antycznego paradoksu, która nigdy nie doleci do celu. Ale zbliżał się, dostrzegał coraz więcej szczegółów i już nie mógł mieć wątpliwości, że ich właśnie szukał tej nocy.
Dziewczęta były ładne. Kiedy będąc już bardzo blisko, zobaczył w ich oczach tępą bezmyślność, na chwilę ogarnął go żal - nie musiały być takie. Były szczupłe, ubrane w obcisłe, czarne spodnie i bardzo podobne bluzeczki odsłaniające nagie ramiona i brzuchy. Ich młoda, gładka skóra była opalona na ciemny brąz. Miały krótko obcięte, pofarbowane włosy - jedna na czarno, druga na blond. Obie nosiły mnóstwo srebrnych kolczyków, które im całkiem pasowały i nawet bezsensowny różowo-zielony makijaż ich nie szpecił, tylko wzrok… i gesty dłoni znaczone smugami dymu z papierosów… i o wiele za głośny śmiech, przerywany równie głośnymi przekleństwami.
Chłopcy byli w spodniach od dresu i adidasach. Wszyscy. Każdy miał kolczyk w lewym uchu, wysoko podgolone włosy i za długą grzywkę. Palili papierosy, strzykali śliną na peron, przeklinali, wybuchali głośnym śmiechem. Pod nogami mieli pełno rozdeptanych niedopałków. Pomimo chłodu nocy, najwyższy z chłopców stał nagi od pasa w górę. Był szczupły i muskularny, w ten szczególny sposób wyróżniający ludzi bardzo silnych i zwinnych.
Tylko jeden z nich stał tyłem do Noaha, ale nie zauważyli jego nadejścia aż do ostatniej chwili. Patrzył w ich twarze, oglądał szyję stojącego tyłem, pociętą raz przy razie dziesiątkami różowych blizn, takich jakie prawie wszyscy mieli na odsłoniętych przedramionach i raz na zawsze przestali być dla niego „chłopcami”.
Pociąg z łomotem wtoczył się na stację, wizg hamulców zagłuszył inne dźwięki. Zdziwienie rozszerzyło oczy blondynki, jej usta rozchyliły się do śmiechu, a dłoń wskazała kowbojski kapelusz. Brunet z pociętą szyją zdążył się jeszcze odwrócić.
„Tuż przed śmiercią wyglądasz jak idiota, nie jak bestia” pomyślał Noah patrząc na jego oczy. Zezowały komicznie na lufę rewolweru, której wylot znalazł się właśnie dokładnie pomiędzy nimi.
Kiedy pociąg stanął i hamulce zamilkły, pod sklepieniem hali dworca unosił się już tylko pełen przerażenia wrzask młodej dziewczyny.
• • •
Wezwanie dostał po piętnastu minutach. Na miejsce dojechał w niecałe dziesięć. Przed dworcem stało pół tuzina radiowozów i dwie, lekko opancerzone ciężarówki, wokół których kręcili się faceci w czarnych kominiarkach, obwieszeni wszelką bronią.
„Po groma mnie wzywali” pomyślał Daniel wysiadając z samochodu. Zamknął drzwi i okulary włączyły się samoczynnie, wyświetlając najnowszy komunikat operacyjny. Czytał go idąc w stronę głównego wejścia. Przejście blokowała taśma w biało-czerwone pasy i czterech mundurowych. Spora grupa ludzi tłoczyła się przed nimi. Krzyczeli, gestykulowali, wyzywali na władzę i takie porządki. Policjanci tylko spojrzeli na Daniela, gdy przechodził pod taśmą.
– Który peron? - spytał.
– Czwarty, przy tamtym końcu - wskazał ręką jeden z nich.
– Cały dworzec tak obstawiliście? Czyj to pomysł?
Ten sam policjant wzruszył ramionami i drwiąco świsnął przez zęby.
– Komisarza. Wydał dyrektywy przez telefon: obstawić, nikogo nie puszczać bez przesłuchania.
Daniel pokręcił głową. - Spisujcie dane z dowodów i puszczajcie. Tutaj za dwa dni z nimi nie skończymy. Podaj to dalej.
– Na moją odpowiedzialność - dodał widząc, że policjant chce coś powiedzieć.
Na peronie była już cała ekipa. Technicy zbierali ślady i robili zdjęcia, kilku funkcjonariuszy przesłuchiwało „na świeżo” świadków. Przywieźli nawet sprzęt do portretów pamięciowych. Nie miał tu nic do roboty.
– Bierzesz to? - podszedł do niego Kreyer z wydziału zabójstw. Daniel znał go od dawna.
– Ja? Czyj to był w ogóle pomysł, żeby mnie wezwać? - wzruszył ramionami.
– Jacka nie ma? - spytał po dłużej chwili milczenia.
– Nie jego dyżur.
Ulga. Spotkania z byłym partnerem, pomimo oficjalnej poprawności, zawsze pogarszały mu nastrój. Z czystej ciekawości podłączył się do bazy danych i zaczął ją przeglądać. Zagwizdał z podziwem.
– Cztery strzały, cztery trupy, precyzyjna robota. A ofiary… cholera, niezły dorobek: napad, gwałt, pobicie ze skutkiem śmiertelnym dwa razy… zbiegli tydzień temu z zakładu poprawczego…
– Chłopcy na wakacjach. W zasadzie jesteśmy komuś winni przysługę - widok czterech nastolatków z dziurami w głowach specjalne nie wstrząsnął Kreyerem - tylko nie rozumiem o co tu chodzi. Bydlaki z nich były niezgorsze, ale to szczyle. Co miał do nich cholerny snajper-zawodowiec?
– Macie już jego portret?
Kreyer pokręcił głową - Nie. Dziwna sprawa, dziewczyny widziały go nie dalej niż z dwóch metrów, ale komputer głupieje od tego co mówią. Zamiast jednego, mamy już pięciu facetów, zupełnie niepodobnych do siebie, za to wszyscy są w kowbojskich kapeluszach. Wyobrażasz sobie?
– Zaćpały? Są w szoku? Może kłamią ze strachu?
– W szoku są, to fakt. Ale przesłuchaliśmy już kilka innych osób. Nikt nic nie widział, tylko kapelusz rzeczywiście wszyscy sobie przypominają. Dokąd zmierza ten świat? Mściciel znikąd zabija na oczach setki ludzi czterech dzieciaków i znika. Może jednak to weźmiesz? Znajdziesz go, w samo południe, ma głównej ulicy miasta…
– Daj spokój - żachnął się Daniel - nawet nie powinienem tu być. Kto zdecydował, żeby ściągnąć połowę gliniarzy z miasta, antyterror i nowego na dokładkę?
– Gazet nie czytasz? Telewizji nie oglądasz? Za dwa tygodnie wybory, ojcowie miasta stają na głowie, żeby przypodobać się podatnikom, a nagle taki syf. Nic dziwnego, ze im nerwy puściły.
Daniel wyłączył okulary, zostawił tylko zegar. Do końca dyżuru miał niecałą godzinę. Postanowił zostać na dworcu. Zwalniało go to od innych wezwań. Chociaż raz wróci do domu spokojnie, o czasie.
– Nie masz czasem termosu z kawą? - spytał.
– Wiem co masz na myśli - Kreyer roześmiał się - W samochodzie. Chodźmy, nic tu po nas.
Byli przy schodach do podziemnego przejścia, kiedy z dołu doszedł zwielokrotniony echem trzask pojedynczego wystrzału, a zaraz potem ogłuszający jazgot broni automatycznej.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Jedno zwykłe polowanie
— Stanisław Witold Czarnecki

We śnie
— Stanisław Witold Czarnecki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.