Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Iwona Kowalczyk
‹Owieczki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIwona Kowalczyk
TytułOwieczki
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem absolwentką łódzkiego kulturoznawstwa. Zawodowo zajmuję się nauczaniem języka angielskiego, a dla przyjemności snuciem opowieści ze świata fantasy.
Gatunekfantasy, kryminał

Owieczki

« 1 9 10 11
Niewątpliwie usłyszeli go wszyscy. Halem również. Uniósł miecz, a w jego oczach błysnęło szaleństwo.
Wokół kręgu zaległa cisza. Gdy Murin krwawiąc obficie z rany na piersi osuwał się na wydeptaną ziemię, towarzyszyły temu zaledwie nieliczne westchnienia. Halem wypuścił broń z ręki, a następnie ukrył twarz w dłoniach.
Sineth odwrócił się do Garvena.
– Sąd Boży się odbył – powiedział głośno. – Uszanujcie wyrok, a ja obiecuję, że prawdziwy zabójca waszego syna nie ujdzie bez kary.
Nie był pewien, czy ten go w ogóle usłyszał, po chwili jednak wolno skinął głową.
– Nie może być! – wykrzyknął nagle mężczyzna, który już wcześniej szeptał swemu panu coś do ucha.
Człowiek ów dobył miecza i odpychając tych, którzy mu stali na drodze, ruszył w kierunku wciąż oniemiałego Halema. Zrobił może trzy kroki, gdy Sineth zatrzymał go, tnąc z boku przez żebra. Zwinął się w miejscu, Saldarczyk zaś dobił go krótkim sztychem pomiędzy łopatki. Następnemu, który chyba nie do końca świadom, co czyni, pospieszył za tamtym, błysnął w twarz klingą, a gdy mężczyzna stanął jak wryty, oparł koniec miecza na jego szyi. Potem się do niego uśmiechnął.
Zbrojny, pobielały na twarzy niczym wdowia podwika, począł się cofać, następnie potknął się i klapnął ciężko na ziemię. Nikt więcej nie ruszył się z miejsca.
Sineth podszedł do Halema i ująwszy go mocno za ramię, pociągnął za sobą. Chłopak, nadal ciężko oszołomiony, dał się bez oporu prowadzić. Nagle jednak przystanął, oglądając się trwożliwie za siebie.
– Nie żyje? – spytał łamiącym się głosem.
Sinethowi przebiegło przez myśl, że jego umysł zaczął w końcu szwankować.
– Zrobiłeś, coś musiał – odparł krótko.
– Nie, nie – jęknął Halem. – Bogowie, ja wcale tego nie chciałem… Ale ten drugi, Darren, znaliśmy się i swego czasu razem z Tavinem…
Sineth westchnął. Najwyraźniej chłopak nadal niewiele pojmował z całej historii.
– Zapomnij – rzekł mu stanowczo. – Ciesz się, że cały wracasz do swoich.
• • •
– Wszyscy tu oni są na tej ścianie. – Dziewczyna ze śmiechem wskazała palcem. – Pan Halem i siostry. Tu nasza pani. Widzicie? A ten gruby tryk, co próbuje pobóść pastuszka…
W istocie, zwierzak miał minę całkiem podobną do starego Villvena, kiedy ten się o coś zezłościł. Deri przeciągnęła się w łożu wysuwając jedną gołą nóżkę spod koców. Zachichotała, gdy Sineth połaskotał ją w łydkę.
Tego wieczoru, wymówiwszy się wcześnie z uroczystej wieczerzy, zastał ją czekającą na progu.
– Bez zapłaty malarz do siebie pojechał – dodała dziewczyna, wydymając usteczka. – Dlatego ponoć, że sami sobie nie dość piękni się okazali, na obrazie, co im wprzódy zgotował. Pan wprost mu rzekł, że takiemu tylko paćkać po ścianach…
Zatem malowidło nie kryło w sobie żadnej szczególnej zagadki. Wydrwiony przez swego chlebodawcę artysta całkiem udatnie uchwycił nie tylko rodzinne podobieństwo, ale i charakter przedstawionych postaci. Choć jego także zwiódł niewinny pyszczek najmłodszej owieczki.
– W kuchni niektóre gadają, że strach tu teraz zostać na służbie – mówiła dalej dziewczyna zwijając się w kłębek. – Tedy nie wiem, co robić, bom się do przyszłej wiosny zgodziła. Dla grosza. Ja obiecana już jestem, a przecie z gołą ręką za mąż nie pójdę.
Sineth parsknął śmiechem. Potem pocałował dziewczynę, co ta odwzajemniła z wielką ochotą.
– O czarodzieja się nie martw – rzekł jej po dłuższej chwili. – Z nim nie będzie więcej kłopotu.
– A, to dobrze. – Westchnęła cicho i ułożyła się wygodniej w jego ramionach. – To zagaście już światło, bo mi się przykrzy te ich gęby wkoło oglądać.
Sineth zdmuchnął kaganek.
• • •
O poranku tam, gdzie przedtem stało wojsko Garvena, zostało jedynie wydeptane pole oraz częściowo okorowany pień potężnego dębu, straszący naprzeciw bramy.
Sineth, już gotów do drogi, dociągał popręg przy siodle, gdy ujrzał spieszącego przez dziedziniec Lusina. Na jego widok kapłan stanął jak wryty.
– Wyjeżdżacie? – zapytał zmieszany. – Myślałem…
– Już po wszystkim – uspokoił go Sineth. – Nikt już was więcej nie będzie nękał.
– Ach, Bogowie – westchnął czcigodny. – Jesteście pewni? Bo, widzicie, właśnie się okazało, że młodej panienki wcale nie można od wczoraj dobudzić. Wieczorem zaniosłem jej nasenny napar, jak zwykle, lecz przecież… – Urwał i spojrzał na Sinetha ze zgrozą.
– To wy!
Saldarczyk jedynie skinął głową.
Kapłan odetchnął głęboko, po czym z powagą nakreślił na piersi znak Bogów.
– Po prawdzie…
– Wiedzieliście, tak? – Sineth się skrzywił. Już wcześniej podejrzewał, że czcigodny nie jest z nim całkiem szczery. – Czemuście nic nie rzekli?
– Nie byłem pewien.
– To i dalej nie bądźcie – burknął Saldarczyk, wsiadając na konia. – A jakby miał z was być jakiś pożytek, to postarajcie się waszemu panu doradzić, by się pojednał z Garvenem.
– Jak to? Żaden przecie nie zechce…
– Czas jeszcze pokaże – odparł Sineth, ujmując wodze. – Wiecie wszak, że pan z Garth nie ma teraz dziedzica.
Następnie, pozostawiając kapłana, stojącego z otwartymi ustami pośrodku dziedzińca, skierował wierzchowca ku bramie.
koniec
« 1 9 10 11
5 listopada 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mam na imię Ceyall
— Iwona Kowalczyk

Leszczynowa Panna
— Iwona Kowalczyk

Duch niedźwiedzia
— Iwona Kowalczyk

Niebieskie paciorki
— Iwona Kowalczyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.