Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Osikowicz-Chwaja
‹Miasto›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Osikowicz-Chwaja
TytułMiasto
OpisCzyta dużo, pisze za mało. Miała zamiar pisać powieści historyczne, ale z powodu (nie tylko) lenistwa przerzuciła się na fantastykę. Chciałaby być genialna. W dziedzinie niemal dowolnej. Współpracuje z internetowym czasopismem poświęconym fantastyce pt. „Silmaris”.
Gatunekfantasy, kryminał

Miasto

« 1 2 3 4 5 9 »
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Asger ruszył w stronę wyjścia.
– Do zobaczenia – rzucił już w progu.
Hadar stał jeszcze chwilę na środku gabinetu, uśmiechając się przepraszająco.
– Zyskuje… Przy bliższym poznaniu – stwierdził niepewnie i pobiegł za dowódcą.
Banah szczerze w to wątpił, nie miał też ochoty się o tym przekonywać. Wsunął krzesło za biurko i zerknął w stronę okna. Zaczynało zmierzchać, widział jednak wyraźnie, jak sierżant wyprzedził Sidorta, zatrzymał go gniewnym gestem i coś do niego mówił, wyraźnie zdenerwowany. Oficer zwrócony był do doktora plecami, stał spokojnie, zdawało się, że w milczeniu słucha gwałtownej przemowy Hadara. Sierżant machnął w końcu ręką, trudno powiedzieć, czy bardziej rozdrażniony, czy zrezygnowany, i wtedy jego wzrok padł na okno. Musiał zauważyć lekarza, bo ręka zamarła na chwilę w powietrzu, a potem wykonała niezgrabny salut; Hadar odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Oficer chwilę stał osamotniony, jakby nagle zagubiony i zakłopotany, po czym wzruszył ramionami i leniwie poszedł za podwładnym.
• • •
Areszt i więzienie urządzono w piwnicach siedziby gwardii miejskiej. Niewielki, murowany budynek stał na uboczu, tuż pod otaczającymi Oslę murami. Trzech gwardzistów, z czego dwóch nie ukończyło jeszcze chyba dwudziestego roku życia, spode łba patrzyło na nadchodzących mężczyzn. Asger westchnął na ich widok. Niedoświadczenie strażników rzucało się w oczy od razu, ale jeszcze bardziej oczywiste wydawało się ich przekonanie, że mają władzę, prawo stoi po ich stronie, a jeśli nie – to tym gorzej dla prawa. Nic dziwnego, że nowa administracja niejednokrotnie sprawiała znacznie więcej problemów niż stara, której pozbywano się szybko i konsekwentnie.
Asger pomyślał, że dobrze zrobił, ponownie wybierając towarzystwo sierżanta Hadara. Potężny żołnierz na pierwszy rzut oka na pewno wzbudzał większy respekt niż czarnooka, ładna Dalina Trakia. Co prawda od wczorajszego wieczora z jakiegoś powodu robił urażone miny, ale kapitan doskonale potrafił przejść nad tym faktem do porządku dziennego.
Oficer zignorował chłopaczków i zwrócił się od razu do najstarszego z gwardzistów, żądając widzenia z aresztantkami. Mężczyzna popatrzył na niego z ironicznym uśmieszkiem, gromadząc w ustach ślinę. Zbierał się do splunięcia pod nogi Sidorta, gdy nieruchomy dotąd Hadar poruszył się odrobinę i mruknął coś pod nosem. Gwardzista spoważniał, przełknął i spytał:
– Którymi?
– Aresztowanymi z powodu śmierci Gorta Rena.
Mężczyzna podrapał się po brodzie.
– No to najpierw była jedna, ta gówniara. Potem trzy. A teraz to kobiet jest chyba z dziesięć, a mężczyzn czterech. To z kim chcesz gadać… chce pan gadać, kapitanie?
Sidort poczuł, jak ogarnia go zniechęcenie. Czternaście osób. Szybko.
– Zaprowadź mnie do Agdy Skorgi, jej matki i babki.
Gwardzista zmarszczył czoło i drapał się w zamyśleniu.
– Właściwie to i tak wszyscy są w jednej celi. Chodźcie.
• • •
Smród uderzył w nozdrza jeszcze przed otwarciem ciężkich drzwi. Asger poczuł, jak zawartość żołądka podchodzi mu do gardła, a w głowie zaczyna wirować. Stanął w lekkim rozkroku, zacisnął pięści i czekał.
Gwardzista nieśpiesznie szukał odpowiedniego klucza. Po nieznośnie długiej chwili drzwi do celi stanęły otworem, a odór wylał się na zewnątrz lepką, ciężką falą. Kapitan zrobił kilka kroków do przodu, opierając się o framugę zajrzał do środka ciemnego pomieszczenia. Z trudem przywołał na pobladłą twarz wyraz oburzenia.
– Nie mam zamiaru rozmawiać w takich warunkach. Wyprowadzić więźniów, zrobić coś z tym smrodem. Kobiety przesłucham na górze.
Do schodów dotarł energicznym i równym krokiem, co przyjął z wielką satysfakcją, a przede wszystkim ulgą.
• • •
Dwie młodsze kobiety spoglądały na przystojnego, czystego, nienagannie ubranego oficera oraz towarzyszącego mu olbrzyma wzrokiem zmęczonym, jednocześnie przestraszonym i zrezygnowanym. Tylko najstarsza trzymała się prosto i pewnie, jakby nie zwracała uwagi na własny stan. Wszystkie trzy były obdarte, brudne, cuchnące, posiniaczone i zakrwawione.
Sidort patrzył na więźniarki i zastanawiał się, po co właściwie chciał z nimi rozmawiać i czego miał nadzieję się dowiedzieć. To, że poddano je mękom okazało się oczywiste. Zbiły się teraz w zestrachaną, zastygłą w odrętwieniu gromadkę. Ale skoro już tu przyszedł…
– Co wydarzyło się w lesie? – zapytał najmłodszą.
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, zerknęła na babcię i zaczęła mówić dopiero wówczas, gdy tamta zachęcająco pokiwała głową. Słowa wychodziły z ust z trudem, ciche, nie zawsze wyraźne.
– Prosiłam Gorta o pieniądze. Żeby mi pożyczył. Chciałam oddać. Miał być jarmark, a nie miałam nic. Chciałam… A on zaczął się śmiać i mówił, żebym… Żebym…
– Drań chciał się z Agdą zabawić, parszywiec jeden – dokończyła babcia, z zaskakującą mocą w głosie.
Matka dziewczyny splunęła pod nogi i również nagle się ożywiła.
– I co, wielka rzecz! Trzeba było dać mu dupy, miałabyś pieniądze, a my nie tkwiłybyśmy tutaj jak bydło. A Lina by wciąż żyła.
Dziewczyna zaczęła chlipać.
– Zamknij się, tłuku – babka warknęła do córki. – To nie Agdy wina.
– Lina? – zapytał Asger.
Najstarsza z kobiet pokiwała głową.
– Tak, aresztowano ją. Była chora i słaba, nie przetrzymała przesłuchania. A Erlenównę zaraz zwolnili.
Matka wydęła usta.
– Jasne. Suka ma pieniądze. A sędzia lubi pieniądze.
– A Zofa?
Agda wbiła wzrok w podłogę.
– Była ze mną. Widziała… Słyszała… Powiedziała prawdę. Złorzeczyłam Renowi, a teraz on… Ale ja nie chciałam! – Wybuchnęła płaczem, głośnym, rozpaczliwym, chociaż krótkim, bo zaraz zupełnie opadła z sił.
– Przestań, Agda. – Babka przyciągnęła do siebie wnuczkę, przytuliła niezgrabnie. – Przestań. Nie ma tu twojej winy. Tak się złożyło i tyle. Zofa gada, co jej ślina na język przyniesie.
– O czarach w waszej chacie również?
Guna z politowaniem spojrzała na Asgera.
– Jestem znachorką. Zawsze nas podejrzewano o różne rzeczy, zawsze łatwo było nas oskarżyć. Jeżeli chcieli, na pewno coś znaleźli. Pogadaj z doktorem Banahem, oficerze. A Zofa… W Zofie jest gniew.
– Tak wielki, że życzy wam śmierci?
– Ma siedem lat, oficerze. Tak to bywa, gdy oskarża pełne żalu dziecko.
Matka zaśmiała się chrapliwie.
– Wie, co robi, gówniara. Świetnie wie, co robi.
– To twoja wina, głupia suko.
– To znaczy? – spytał Asger.
Babcia z niechęcią spojrzała na młodszą kobietę i zaczęła mówić, zimno cedząc słowa:
– Moja córka lubi mężczyzn. Ale najbardziej lubiła ojca Agdy, który wytrzymał z nią piętnaście lat, zanim się zapił i zamarzł zeszłej zimy. Też był z niego drań, ale potrafili się dogadać. Może dlatego znosił jej wyskoki, gachów, kolejne ciąże niewiadomego pochodzenia. Sam zresztą nie był bez winy. Dzieci umierały albo rodziły się już martwe. Nic dziwnego, patrząc na to, co wyprawiała brzemienna matka. Jednak Zofa przeżyła. I akurat doskonale wiadomo, kto jest jej ojcem. Bo ta dziwka – ruchem brody wskazała na córkę – zniknęła na niemal rok, przeniosła się do domu kowala. I wykuli sobie bachora. A gdy kowal w końcu się nią znudził, i dzieciakiem też, wróciła. Ojczym potrafił Zofie pokazać, gdzie miejsce bękarta. Matka nie broniła, bo chłop zawsze w jej życiu był najważniejszy. Jakikolwiek chłop.
Kapitan słuchał i patrzył na babkę uważnie. Od tej kobiety biła moc, zdawała się być silniejsza niż jej obie młodsze towarzyszki razem wzięte. Ale i matka postanowiła przejąć inicjatywę, bo zerknęła na Asgera i uśmiechnęła się opuchniętymi wargami, a jej głos złagodniał. Mówiła z wysiłkiem, starając się jednak, aby słowa brzmiały wyraźnie i miękko:
– A co taki ładny chłopiec robi w tak odrażającym miejscu? Wyciągnij mnie stąd, to zobaczysz, że nawet w Osli może być przyjemnie. Potrafię się odwdzięczyć.
Babcia pokręciła głową z niedowierzaniem.
– O, właśnie! Tyś już na stałe zakwaterowała mózg pomiędzy nogami. Uważaj, bo pan oficer połakomi się na takie próchno.
« 1 2 3 4 5 9 »

Komentarze

« 1 2
06 VII 2017   01:45:19

Podpowiem, że jak się założy konto na Esensji to nie trzeba już liczyć komentując, a w bonusie dostanie się nicka na zielono. :-)

06 VII 2017   22:08:22

O, dzięki. Chyba nawet kiedyś zakładałam, ale nie pamiętam hasła. :( A to takie wygodne - jak zakupy bez rejestracji. :)
Ło matko, wynik chyba ujemny tym razem wyjdzie. Muszę się skupić...

07 VII 2017   22:08:44

Eee tam, przynajmniej człowiek sobie przypomina podstawy arytmetyki.
A w zielonym mi nie do twarzy ;-)
PS- jesteście pewni, że nie ma tam fantastyki? Ja miałbym trochę inne zdanie- przeczytajcie co Babka mówiła o aresztowanej, oraz końcówkę

07 VII 2017   22:44:08

A podobało się czy tak średnio?
Przyznam, że opinię, że fantastyki "w zasadzie nie ma" zrozumiałam jako "prawie nie ma". Bo rzeczywiście, za dużo to jej tu nie ma. Na wszelki wypadek jednak potwierdzam - jest. :)

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rozstaje
— Agnieszka Osikowicz-Chwaja

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.