Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Kto się śmieje ostatni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułKto się śmieje ostatni
OpisOpowieści o Brune Keare zwanym Krzyczącym w Ciemności są już właściwie klasyką polskiej fantasy. Z dumą prezentujemy kolejne przygody żmija.
Gatunekfantasy

Kto się śmieje ostatni

« 1 2 3 4 9 »

Agnieszka Hałas

Kto się śmieje ostatni

Niewielu widywało Spalonego Władcę bez hełmu i zbroi. W swoim własnym dominium ukazywał się podwładnym zawsze jako czarna, przerażająca istota zakuta w spiż. Ale zjawienie się w obcej Dolinie pod królewską postacią stanowiłoby głębokie uchybienie przeciwko dobrym obyczajom Otchłani. Dlatego stał teraz przed obliczem Jaharilah jako szczupły, blady mężczyzna o zimnych niebieskich oczach, odziany w czarną szatę o szerokich rękawach. Jego włosy oraz skrzydła miały barwę popiołu.
– A gdzież się podziały owe urocze striks, których śpiew podziwiałem, gdy byłem tu ostatnim razem?
– Świętują na równinie pospołu z twoimi żołnierzami. Jest się z czego radować, skoro przepędziłeś monstra Doliny Jęków sprzed moich wrót. Piękne zwycięstwo! Jestem ci winna wdzięczność, kuzynie.
– I trzydzieści tysięcy dusz – przypomniał władca Doliny Popiołów, nie odwzajemniając uśmiechu.
– Wiem.
Zapadło niezręczne milczenie, przerwane pojawieniem się trzech czy czterech dziwnych stworzeń, które ziewając wylazły z wielkiej dziupli w pniu pobliskiego drzewa. Miały ciała małpek, lecz twarzyczki dzieci. Ledwie znalazły się na gałęzi, zaczęły się kotłować w pozorowanej walce, pokrzykując na siebie skrzekliwie.
– Cóż to za pajace? – zdziwił się demon o szarych skrzydłach.
– Ach, moje cudne maleństwa. – Jaharilah uśmiechnęła się z niemal macierzyńską dumą, obserwując ich harce. – Nieco zmodyfikowane pithekulusy. Dałam się przekonać alchemikowi, że warto sprawdzić, co się stanie, jeśli do nasienia małpy, z którego powstają, domieszamy kroplę mojej krwi. W rezultacie mam z tymi stworzeniami więź. Gdy zechcę, mogę widzieć to, co one, rozkazywać im samą myślą, no i oczywiście krew stanowi najlepszą gwarancję ich wierności. Świetny patent na szpiegów, jeśli tylko uda się wyhodować ich więcej.
Wciąż się przekomarzając, pithekulusy zwinnie wspięły się na sam czubek drzewa. Spalony Władca obserwował je sceptycznie.
– Nie ufałbym zanadto więzom krwi. Wierz mi, różnie z tą wiernością bywa.
Pani Kwiatów posłała mu bystre spojrzenie spod długich rzęs.
– Powtarzasz teorie czy mówisz z własnego doświadczenia?
– Z własnego doświadczenia. Jedna z moich córek niedawno zdradziła Dolinę Popiołów.
Jedna z jego córek. Zaiste, przykry cios. Jaharilah dobrze pamiętała szarowłose demonessy, gromadzące się wokół jego tronu podczas istotniejszych uroczystości, a na co dzień wysyłane z trudnymi misjami do świata ludzi. Na przestrzeni wieków spłodził ich dziesiątki, jeśli nie setki, licząc, że okażą się najwierniejszymi służkami, jakie mógłby sobie zafundować.
Tak, ta zdrada musiała boleć.
– Dała się przeciągnąć na stronę innej Doliny?
– Gorzej. Lata temu oddelegowałem ją, by strzegła pewnego śmiertelnika, początkującego czarnego maga, którego zapragnąłem uczynić agentem. Był niegłupi i utalentowany, rokował nadzieje. Trochę mnie martwiło to, że stara się postępować moralnie, ale dołożyłem starań, by go umieścić w odpowiednio zgniłym otoczeniu – wiesz jak to zwykle działa na ka-ira.
– Wiem, mi też paru służy.
– Ten okazał się wyjątkiem od reguły. Och, wyćwiczył się w czarach, ale na tym koniec. Nie zachłysnął się darem, nie pokochał zabijania. Czekałem, zakładając, że potrzebuje po prostu więcej czasu, że w końcu skażony talent i wpływ świata zrobią swoje… Aż wreszcie wyszło na jaw, że moja córka, krew z mojej krwi… – głos Spalonego Władcy na moment zdusiła wściekłość – dla tego marnego kuglarza zdradziła Otchłań.
– Chcesz powiedzieć, że zakochała się w nim?
– Może nie w ludzkim znaczeniu tego słowa. Ale wyszło na jaw, że chroniła go przez lata – w zgoła inny sposób, niż założyłem. To dzięki niej nie stał się dumnym sługą mroku, lecz zaledwie – demon skrzywił się sarkastycznie – narkomanem, który wypełnia moje rozkazy jedynie pod ordynarnym przymusem. Ustrzegła przede mną jego duszę, Jaharilah! No, w pewnym sensie.
– I co ty na to?
– Rozprawiłem się z nią – wzruszył ramionami Spalony Władca. – Dostała, na co zasłużyła.
– A on?
– Nadal żyje. Wiem, to głupie z mojej strony. Powinniśmy go zlikwidować, w taki czy inny sposób. Na Ogniste Wzgórza, nawet nie trzeba byłoby się zanadto wysilać… Wystarczyłoby zdjąć czar, który mu uniemożliwia targnięcie się na własne życie.
– Czemu dotąd tego nie uczyniliście?
Demon o szarych skrzydłach uśmiechnął się krzywo.
– Tyle starań, tyle wysiłków po to, żeby teraz się go pozbyć, tak ot? Wiesz, że to sprzeczne z moją naturą. Wróćmy do meritum, kuzynko. W jaki sposób zamierzasz spłacić dług?
Jaharilah zagwizdała melodyjnie. Spomiędzy gałęzi najbliższego drzewa sfrunął chochlik o motylich skrzydłach, dźwigający czarną aksamitną poduszkę, prawie tak dużą jak on sam. Na poduszce spoczywała hebanowa szkatułka, którą Pani Kwiatów ostrożnie zdjęła, po czym ruchem dłoni odprawiła chochlika. Poczekała, aż zniknął w oddali i dopiero wówczas przemówiła.
– Poświęciłam siedmiu dobrych agentów, żeby zdobyć ten drobiazg ze świata ludzi, ukryty w sercu Wiedźmich Bagien, strzeżony przez najpotężniejsze czary, na jakie stać srebrnych magów. Tylko troje śmiertelników znało jego tajemnicę i dwoje z nich nie żyje, a trzeci jest po naszej stronie.
– Co jest w środku?
– Coś bardzo cennego, kuzynie. Jakżeby inaczej. Coś, co mi pozwoli w krótkim czasie uregulować należność.
– Pozwól mi zgadnąć. Relikwie jednego z Potężnych?
Pani Kwiatów drgnęła, najwyraźniej niemile zaskoczona. Opanowała się jednak, przywołała na wargi czarujący uśmiech.
Ilustracja: <a href='mailto:a_wawrzaszek@wp.pl'>Artur Wawrzaszek</a>
Ilustracja: Artur Wawrzaszek
– Chylę czoła przed twoją przenikliwością. Tak, w szkatułce są szczątki Bel Zoora, giganta, który wieki temu zasmakował w ludzkiej krwi, zniszczył kilka królestw, aż w końcu został pokonany przez Elitę. Będzie służył temu, kto go wskrzesi. Jest tylko jeden problem. – Jaharilah zawahała się, by jak najstaranniej dobrać słowa. – Pewnie się orientujesz, że mag, który dokonuje wskrzeszenia, ginie, bo wskrzeszeniec wysysa z niego całą siłę…
– Nie mów, że nie masz w tej chwili kogo poświęcić.
– Ha! Otóż w tym właśnie sęk. Nie mam.
Spalony Władca wybuchnął śmiechem, płosząc kolibry, które polatywały nad jego głową wokół drzewa o wielkich czerwonych kwiatach.
– I chciałabyś, żebym ci pomógł, poświęcając jednego z moich własnych agentów? Tylko ciebie stać na podobną zuchwałość, kuzynko.
– Czekaj, zastanów się. Potrzebujesz tych trzydziestu tysięcy dusz. Osłabiłeś Dolinę Jęków, lecz w Dolinie Machin już wiedzą, jakim kosztem. Ich armia jest w tej chwili liczniejsza, niż nasze połączone siły. A gdybyś mi pomógł we wskrzeszeniu Bel Zoora…
– Wolne żarty, moja miła. Sam nie mam agentów na zbyciu. A co się tyczy długu… – Jego rysy stwardniały. – W miejsce trzydziestu tysięcy dusz, niech pomyślę… Odstąpisz mi swoją husarię.
Jaharilah pobladła pod kunsztownym makijażem.
– Na czas wojny z Doliną Machin!
– Na stałe, kuzynko, na stałe.
– Raczysz żartować! Jeśli to zrobię, zostaną mi już tylko striks i piechota, po tym jak Dolina Jęków wytłukła moje chimery…
Jak to bywa wśród demonów, w okamgnieniu ton rozmowy z lekkiego stał się lodowaty.
– Próbujesz się wykręcać od spłaty?… – spytał bardzo cicho Spalony Władca, a jego oczy groźnie błysnęły. Pani Kwiatów zacisnęła palce na balustradzie mostu tak mocno, że zbielały jej knykcie.
– Pomóż mi wskrzesić Bel Zoora, a odzyskasz dług z nawiązką. Wiem, że masz w świecie ludzi paru agentów, którzy mogliby się tego podjąć. Lorant ar Shiath… Massimilla Treve… albo tamta młoda wiedźma z Kel…
– Trzymaj się z dala od nich! Wszyscy są mi potrzebni.
– No dobrze, a tamten czarny mag, swego czasu na tyle ważny, że własnej córce zleciłeś pilnowanie go. Wspomniałeś, że jest zdolny.
– Niezły. Ale…
Oczy Jaharilah rozbłysły.
– Nadałby się.
Mina Spalonego Władcy świadczyła, że ten pomysł niespecjalnie jest mu w smak.
– Popatrz, Favill, przecież to idealne rozwiązanie. Nie spełnił i już pewnie nie spełni twoich oczekiwań, więc niech przynajmniej z jego śmierci będzie jakiś pożytek.
Po dłuższym namyśle demon o szarych skrzydłach wzruszył ramionami.
– Dobrze. Jeśli sądzisz, że zdołasz go zmusić do posłuszeństwa…
– Och, o to się nie martw. Nakłanianie opornych do posłuszeństwa to moja specjalność. Chociaż byłoby miło, gdyby twoi poddani zechcieli mi w tym odrobinę pomóc. Tylko troszkę.
Spalony Władca ciężko westchnął.
– Niech ci będzie. Pod warunkiem, że ich nie narazisz.
« 1 2 3 4 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.