Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Justyna Kułak
‹Wojna na pierze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJustyna Kułak
TytułWojna na pierze
OpisAutorka o sobie: prawniczka nałogowo uzależniona od książek, historii sztuki, rysowania, i herbaty. Posiada milion czerwonych szpilek, dwa koty i najbardziej skrzywione poczucie humoru w Galaktyce. Marzy o tym, że pewnego dnia wyda własną książkę. A wtedy położy ją na biurku tuż obok odcisku własnej szczęki i dwudziestoletniej, zmumifikowanej pomarańczy i będzie się nią napawać. (Nie pytajcie.)
Gatunekhumor / satyra, realizm magiczny

Wojna na pierze

Justyna Kułak
« 1 4 5 6 7 »

Justyna Kułak

Wojna na pierze

― Pani Zosia nie widzi diabłów, a u aniołów nie dostrzega skrzydeł i lepiej, żeby tak zostało ― wyjaśnił i rozejrzał się wokoło niespokojnie ― Nie chcę siać paniki.
Cacek podejrzewał raczej, że Mieszko obawia groźnego spojrzenia pani Zosi i jej głosu ostrego niczym katana, ale zdecydował się przyjąć jego tłumaczenie za dobrą monetę.
Dziękosławski przeszedł na swoją stronę gabinetu, usiadł na krześle i zajrzał do szuflady biurka. Wydawało mu się, że miał tam zachomikowanego batonika. Znajome otoczenie – nawet cierpiące z tytułu diabelskiej plagi – działało na Cacusia kojąco.
A poza tym zawsze jadł, kiedy się stresował.
― To czemu my widzimy? ― zainteresował się i wypuścił diablika z garści. Miał wrażenie, że nie ucieknie. Zresztą i tak pewnie nie miałby dokąd.
― A smakowały ci jabłka z drzewa dobrego i złego? ― zapytał zgryźliwie Mieszko.
― Skąd? ― spytał spłoszony Cacuś.
― Z drzewa dobrego i złego. Wiesz, te z gabinetu szefa.
Mężczyźni milczeli przez chwilę.
― To wiele wyjaśnia ― powiedział w końcu Cacuś.
― No.
― Bardzo wiele.
― No. A powiedz mi, czy to przypadkiem nie ty poradziłeś szefowi, żeby zostawić tę sadzonkę w gabinecie, bo dzięki temu ponury pokój rozjaśni się zielenią?
― Nie przypominam sobie – Cacuś zdecydował, że pójdzie w zaparte. Co złego, to nie on!
Dziękosławski i Nadlizajski mierzyli się przez chwilę spojrzeniami.
― No dobrze ― skapitulował w końcu Mieszko. ― Niech ci będzie. Mów, gdzie byłeś.
Cacek rozpromienił się nagle.
― W sądzie, przecież trzeci raz powtarzam ― oświadczył. ― Ale i tak udało mi się znaleźć sposób na rozwiązanie naszego problemu. Ten mały paskuda tutaj wie, jak ożywić Poenę. Zaraz go zmartwychwstaniemy, on podpisze umowę i wszystko wróci do normy.
Mieszko skierował wzrok na Facinusa, który siedział właśnie w szufladzie i pokrzykując cicho, udawał, że wiosłuje. Niezbadane są odmęty adwokackiego biurka.
― Jak zwykle jesteś równie przydatny co kupa liści ― oświadczył z westchnieniem.
― Jak to?
― Iusariel dowiedział się, jak ożywić Poenę już parę godzin temu. Jakiś ćwok z rogami przyszedł i zabrał go ze sobą wieki temu.
― Zabrał? Jak to zabrał? A co z umową?
― Zdaje się, że będzie lepiej, jeśli Iusariel ci to wyjaśni.
VII
Iusariel siedział przy biurku w gabinecie mecenasa Wojtyczko, trzymał się rękami za głowę i pojękiwał.
Cała jego starannie zaplanowana kariera właśnie wzięła w łeb.
A miało być tak pięknie.
Zaczynał jako Serafin, bardzo dawno temu, ale życie z sześcioma skrzydłami okazało się zbyt męczące – nie wspominając już o fakcie, że co i rusz musiał zamiatać, bo ciągle wypadały mu pióra – więc starał się bardziej od innych i szybko udało mu się osiągnąć pozycję Cherubina. Potem poszło już jak z płatka, błyskawicznie został Tronem, a później Panowaniem i planował, że w ciągu najbliższych kilku tysięcy lat uda mu się osiągnąć pozycję Cnoty, a tu bum!
Już na cała wieczność zostanie zapamiętany jako ten anioł, który podstępem sprowadził Apokalipsę.
I to do tego nieterminowo.
Iusariel załkał bezgłośnie.
Mieszko delikatnie pogłaskał go po ramieniu.
― Iusarielu? ― zapytał, nadal trzymając rękę na anielskim barku. ― Możemy porozmawiać? Zobacz, kto tu jest…
Anioł podniósł na niego zaczerwienione oczy.
― Nie chcę z nikim gadać ― burknął niechętnie.
― Nieładnie tak mówić ― skarcił go łagodnie Mieszko, zupełnie jakby mówił do małego dziecka. ― No. Nie bądź taki. Porozmawiaj z nami.
Iusariel bez słowa pokręcił głową i ponownie pochylił głowę nad blatem biurka.
― Zobacz, nie jest tak źle. Na pewno da się to jeszcze jakoś rozwiązać. Wszystko miłe, co się miło kończy? Dobro zawsze zwycięża? ― próbował pocieszyć go Mieszko. Nadlizajski czuł się nieco zakłopotany. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w kontaktach z istotami niebiańskimi, ale miał wrażenie, że anioły opiekuńcze nazywają się tak, a nie inaczej, dlatego, że opiekują się ludźmi, a nie dlatego, że to nimi trzeba się opiekować.
Ale najwyraźniej w tym założeniu tkwił błąd poznawczy.
Dwadzieścia miźnięć po skrzydłach później Iusariel zdecydował się mówić.
― Mefisto powiedział, że to był spisek ― wyjaśnił, pociągając nosem. ― Że niby podstępnie zwabiłem tutaj tego diabła i znęcałem się nad nim dla własnej, perwersyjnej przyjemności, a później zabiłem, naruszając traktat o zawieszeniu broni. I Piekielna Rada Stanu nie chce z nami teraz podpisać umowy, którą wypertraktowaliśmy. Domagają się przyznania im dodatkowych terenów na powierzchni Ziemi! A inne anioły twierdzą, że ta cała Apokalipsa to moja wina…
― No, no ― powiedział Mieszko uspokajająco, widząc, że zbliża się kolejna fontanna łez. ― Ale to chyba jeszcze nie koniec świa… To znaczy chciałem powiedzieć, że chyba w końcu się uspokoją?
Iusariel pokręcił głową.
― Nie wydaje mi się. Mefisto jest bardzo zawzięty, jak się już na coś zaprze.
Kilka malutkich diabłów przepchnęło się przez szparę pod drzwiami i na samym środku pokoju urządzało sobie wyścigi.
― A mnie wydaje mi się, że patrzysz na to ze złej strony ― powiedział Cacuś, przeczesując włosy dłonią. ― To znaczy, ostatecznie przecież dzięki tobie wygraliście wojnę, prawda?
Iusariel przyglądał mu się bez słowa.
― Znaczy chodzi mi o to, że na ziemi zapanowało Królestwo Niebieskie… ― ciągnął Dziękosławski. ― Albo coś bardzo do niego podobnego. Wszyscy są radośni. Wszyscy są szczęśliwi. ― Cacek zawahał się lekko. ― No, może poza mną, ale to akurat drobiazg. Nie sądzisz, że jako anioł powinieneś być zadowolony z tego, co się stało?
Iusariel wzniósł ręce do nieba.
― Czy ty nie rozumiesz, co tutaj się dzieje? ― zapytał ponuro. ― Nie ma mowy o żadnym zwycięstwie. Nie widzisz, że oni was torturują?
Cacek zawahał się lekko.
― Torturują nas szczęściem? ― upewnił się.
― Tak! ― wykrzyknął Iusariel ― Wygrana nigdy nie jest prawdziwa, jeśli ktoś nie przegra. Nie poczujesz już prawdziwej radości, jeśli nie zaznasz wcześniej odrobiny goryczy. Diabły sprowadziły na was prawdziwe piekło. Pozbawiły wasze życie sensu. Jeśli nie zgodzimy się na ich żądania, już zawsze będziecie musieli się uśmiechać i radować, i cieszyć z niczego, a środku będziecie czuli tylko pustkę…
Cacek zamilkł na moment, kontemplując sytuację.
― No to chyba naprawdę mamy przerąbane ― podsumował Mieszko.
― Cały czas to mówię…
Facinus wystawił na moment głowę z szuflady.
― Wiecie co? ― powiedział radośnie. ― Konflikt piekła z niebem ciągnął się jak guma od majtek. Już samo przekonanie Adama i Ewy, żeby ukradli Bogu jabłko, nie było łatwe, a od tamtej pory to już w ogóle musieliśmy harować jak woły. Nigdy nie sądziłem, że wygramy tę wojnę, po prostu zaprzestając pracy.
Na twarz Nadlizajskiego wpłynął wyraz zadumy.
― Adam, mówisz? ― powiedział wolno.
― No ― przytaknął Facinus. ― Taki goły koleś, kojarzysz? Miał fetysz na punkcie liści winogron.
Mieszko zmrużył oczy i odwrócił się w kierunku Cacka.
― Wydaje mi się, że widzę rozwiązanie ― oświadczył w końcu. ― Niestety, Dziękosławski, tobie chyba się ono nie spodoba.
Cacuś poczuł gwałtowny przypływ zaniepokojenia.
― Ty, ja i Iusariel będziemy się musieli wybrać do piekła i porozmawiać z tymi u władzy…
― Ale czemu my? ― zaprotestował bezradnie Cacuś. ― Czemu nie możesz iść sam? Jesteś bardziej zaradny ode mnie. I bardziej wygadany. I w ogóle bardziej… ― Głos Cacka zamierał powoli. W końcu Dziękosławski zamilkł, skrzywił i dorzucił zrezygnowanym tonem: ― Jabłonka?
― Nic nie poradzę, że chciałeś być odpowiedzialny za wystrój wnętrz w tym lokalu.
VIII
Było ciemno, a wokoło panował zaduch tak straszny, że Dziękosławskiemu trudno było oddychać. Cacek poruszał się powoli, ostrożnie przesuwając dłonią po kamieniach, z których zbudowane były podziemne korytarze. „Idź w stronę zapachu dymu” ― powiedział Iusariel, więc Dziękosławski szedł.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

23 IV 2023   09:53:58

Sprzeciw! Wobec wyżej wymienionego aktu powinny być stosowane przepisy "Kodeksu Hammurabiego", albo nawet presumeryjskie, jako że Eden znajdował się na terenach zajmowanych pierwotnie przez Akadyjczyków.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.