Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jan Myśliborski
‹Pająki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJan Myśliborski
TytułPająki
OpisJan Myśliborski: matematyk, programista, wielbiciel lektur, górskich wędrówek i podróży z plecakiem. Pisze w porywach, pod wpływem nastroju, miejsc, okoliczności. Interesuje go wzajemne przenikanie się rzeczywistości z fantazją, nakładanie snów i wyobrażeń na realne zdarzenia. Fascynuje go czas we wszelkich jego aspektach.
Małgorzata Myśliborska: absolwentka ASP, również zakochana w podróżowaniu. Również tworzy w porywach, często pod wpływem odwiedzonych miejsc.
Gatunekgroza / horror, realizm magiczny

Pająki

« 1 2 3 »
Wprowadził się następnego dnia. Nie zabrał ze sobą zbyt wielu rzeczy. Notebook, kilka koszul, bielizna. Co do książek, to postanowił korzystać z biblioteki gospodarza. Na przygotowaniach zszedł mu jednak cały dzień. Znów wjeżdżał do wioski pod lasem o zmierzchu. Niebo było bezchmurne, ale powietrze wydawało się nasączone delikatną jesienną mgłą, stare drzewa w ogrodzie ogromne, rosochate i groźne, a dom jawił się tajemniczą twierdzą, schowaną w cieniu ich rozłożystych gałęzi. Otrzymanym od gospodarza kluczem Adam otworzył zamek, pchnął bramę i wszedł do środka. Wymacał na murze wyłącznik światła, nacisnął go, raz, drugi, ale bez skutku. Wrócił do samochodu. Podjechał do bramy, ale okazało się, że jej skrzydła nie były uchylone wystarczająco. „Dom mnie nie chce” – pomyślał z uśmiechem. Ponownie wysiadł i pchnął bramę. Wjechał do środka i zaparkował samochód, tak jak ostatnio, pod drzwiami wejściowymi.
„Trzeba zamknąć bramę” – pomyślał. – „Na pewno jest tu jakieś centralne sterowanie. Jutro poszukam, teraz zamknę po prostu kluczem”.
Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz. Ciemność i zupełnie nowe otoczenie powodowały, że zmysły reagowały na bodźce ze zdwojoną wrażliwością, a wyobraźnia pracowała intensywniej.
Mieszkać miał w niewielkim pokoju na końcu korytarza. Mimo ekscytacji zasnął szybko. Znów przyśniło mu się coś dziwnego. Było to tak, jakby stał się figurą geometryczną, płaską geometryczną figurą, na której ktoś nieznany dokonywał w tym śnie przeróżnych modyfikacji, nieizometrycznych, zmieniających kształt.
Otworzył oczy. Nie zapalając światła, odrzucił kołdrę, wstał, podszedł nago do okna. Światło bardzo jasno świecącego księżyca sączyło się przez gałęzie drzew, rosnących w ogrodzie. Cienie nieruchomych gałęzi układały się na murze i na trawniku w skomplikowane wzory. Zapatrzył się na te cienie, coś mu przypominały. Nagle sobie uświadomił, że to obraz pajęczyny i że takie właśnie wzory widział przed chwilą we śnie. Zamrugał oczami, niezupełnie pewny, czy wciąż jeszcze nie śni.
Kątem oka zanotował za sobą jakiś ruch. Na jego łóżku siedziała ze skrzyżowanymi nogami dziewczyna ubrana w białą, głęboko rozpiętą koszulę. W półmroku widział rozsypane wokół głowy płowe włosy. Zmarszczył brwi. Dlaczego płowe? Powinny być rude, brązowo-rude, takie, jak już widywał we śnie.
• • •
Kręcki zadzwonił po południu, wyrywając Adama z drzemki, w którą zapadł niespodziewanie przy przeglądaniu albumu z reprodukcjami obrazów Klimta.
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska
– I cóż, panie Adamie, wszystko w porządku? – Zadźwięczał w słuchawce niski głos.
Adam zawahał się chwilę, zanim odpowiedział.
– Myślę, że tak. Jak minęła panu podróż?
– Podróż? Zupełnie dobrze. Ale co, nie jest pan pewny, czy wszystko w porządku?
– Nie, oczywiście, że wszystko w porządku – odpowiedział szybko.
– To skąd to domniemanie?
– Pan wie, matematyczna maniera ścisłego wysławiania się: myślę, że jestem głodny. Taki schemat. Rozumie pan?
Kręcki sformułował ściślej swoje pytanie.
– Nikt pana nie niepokoi?
Znów zastanowienie Adama, odrobinę za długie.
– Nie… Ale co pan właściwie ma na myśli?
Tym razem wahanie po drugiej stronie.
– Hm, znów źle spytałem. Zapomniałem, że mam do czynienia z matematykiem. No dobrze, pytam o telefony, jakieś niezapowiedziane wizyty…
– Nie, pod tym względem zupełny spokój.
– No dobrze, będę z panem w kontakcie. To na razie do widzenia.
– Do widzenia panu.
Adam z ulgą odłożył słuchawkę i wrócił do przeglądania albumu. Krótka rozmowa zostawiła w nim osad niepokoju, a zmysłowe kobiety Klimta zdawały się spoglądać z ironią.
• • •
Wieczór znów zapowiadał się bezchmurny, księżycowy. Adam nie zapalał światła, siedział w fotelu przy oknie i wpatrywał się w zapadający mrok. Zamknął oczy, zapadł jakby w lekki półsen. Kiedy otworzył oczy, ona siedziała naprzeciw niego.
Nie rozmawiali tamtej pierwszej nocy. Tej nocy mówił tylko Adam. Miał świadomość nierzeczywistości jej istnienia, ale rozkosz, jaką mu dawała, była jak najbardziej materialna i nader wyrafinowana.. Czasem wtulała się w niego, oplatała nogami i zasypiała w jego ramionach. Wtedy jakby wracała do siebie; jej obecność była przecież tak silnie związana ze snem.
• • •
Kolejne dni upływały właściwie tylko na czekaniu na nadejście nocy i próbach odgadnięcia, w jaki sposób tym razem dziewczyna zniknie: wyjdzie do łazienki i nie wróci, nakryje się kołdrą, pod którą za chwilę zrobi się pusto, zakryje mu oczy włosami i zostawi tylko ciemność. Za każdym razem pojawiała się i znikała inaczej. Gdzieś po tygodniu, późnym wieczorem, znów zadzwonił Kręcki.
– Co nowego? – zapytał.
– Dziwnie mnie nastraja pański dom – wyznał Adam. – Bardzo intensywnie śnię.
– Co pan mówi. – Podniecił się Kręcki. – Coś się panu śni konkretnego?
– Nie, tak po prostu, śnię. – Wycofał się.
– Panie Adamie, rozmawia pan ze mną zupełnie inaczej niż poprzednim razem. Robi pan wrażenie nieco rozstrojonego. O co chodzi?
– O nic więcej niż panu mówię. Kiedy pan wraca?
– Myślę, panie Adamie – przeciągnął nieco pauzę – że chyba już niedługo.
Zakończyli rozmowę. Adam odwrócił się i z pewnym zdziwieniem skonstatował, że właściwie to prawie oczekiwał, że gdzieś w narożniku pokoju czai się Kręcki.
Następnego dnia rano Adam długo nie mógł się obudzić. Kiedy otworzył oczy, wydawało mu się, że to kontynuacja majaku. Kręcki siedział w fotelu naprzeciwko kanapy, opierając brodę na splecionych palcach i wpatrywał się w niego wyczekującym wzrokiem.
– Wreszcie się pan obudził. Witam, panie Adamie.
Adam kiwnął lekko głową, nic nie mówiąc.
– Widzę, że pan wciąż śpi. Wie pan, co proponuję? Zróbmy tak: pan pójdzie wziąć prysznic, najlepiej zimny, a ja przygotuję śniadanie. Pan się rozbudzi, usiądziemy, zjemy, porozmawiamy. No, proszę, niech się pan ruszy.
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska
Adam, wciąż bez słowa, ciężko wygrzebał się z łóżka i poczłapał w stronę łazienki. Zanim odkręcił kran, wydało mu się, że widzi ją w drzwiach łazienki. Stała tam, ubrana tylko w za dużą, białą męską koszulę i wpatrywała się w niego smutnymi oczami.
Silny strumień lodowatej wody rzeczywiście go rozbudził. Wrócił do pokoju przytomniejszy, bardziej obecny. Stół na środku pokoju był zastawiony, z królującą pośrodku, otwartą butelką ginu. Kręcki siedział w fotelu, oczy miał zaczerwienione, najwyraźniej zdążył się już poczęstować.
– Niech pan siada, panie Adamie. – Wskazał krzesło po drugiej stronie stołu. – Pewnie pan do tego niezwyczajny, ale może kielicha na pierwsze danie? – Wyciągnął w jego stronę pękaty kieliszek z przezroczystym płynem.
Adam rzeczywiście nie zaczynał nigdy dnia od alkoholu, ale krępował się odmówić. Podjął oferowany kieliszek, wypił. Gin przelał się mu przez gardło palącym płomieniem. Usiadł.
– To, teraz coś zjedzmy. Kabanosik?
Adam spojrzał na Kręckiego: dobroduszny, solidny mężczyzna w latach średnich, z przygaszonymi trochę przez wiek oczami. Siedział, przypatrywał mu się z uśmiechem, popijał wódeczkę.
– Panie Adamie, teraz, jak już sobie podjedliśmy, a pan się do reszty obudził, porozmawiajmy o poważnych sprawach, dobrze? – Przechylił głowę w bok, uśmiechał się ujmująco. Teraz nagle, gdy tak bardzo starał się być sympatyczny, wzbudził w Adamie nieufność.
– Spytam wprost: czym naraził się panu mój dom?
Adam miał wrażenie, że tamten chce spytać o coś zupełnie innego. Milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Kręcki wziął jego milczenie za manifestację urazy.
– Niech się pan nie gniewa, proszę. Sam pan mówił…
– Ależ ja się nie gniewam… Wie pan, może jakoś byłem chwilowo rozstrojony, ta samotność na mnie źle podziałała. – Faktycznie w tej chwili absurdalne wydały mu się wszystkie nocne zjawy.
Kręcki sięgnął po opróżnioną do połowy butelkę, nalał sobie kolejny kieliszek.
– Panie Adamie, mówmy szczerze… Czy pojawiała się tu kobieta?
Adam przymknął na moment oczy. Zobaczył zielone oczy, cienkie, nerwowe brwi, gęste płowe włosy.
« 1 2 3 »

Komentarze

17 I 2024   17:20:43

Spodobał mi się Pana tekst. Przeniósł mnie w tamtą senną rzeczywistość. Poruszył jakąś strunę... no i momentami był naprawdę zabawny. Gratuluję i pozdrawiam!

26 I 2024   15:23:56

Dziękuję - to miłe i inspirujące. Serdecznie pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mgła
— Jan Myśliborski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.