Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Łagan
‹Niszczyciel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Łagan
TytułNiszczyciel
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w Krakowie, w roku 1983. Po długich i burzliwych poszukiwaniach zrozumiałam, że w życiu mam trzy pasje: literaturę, religioznawstwo i gry fabularne. To opowiadanie właściwie pierwszy mój opublikowany tekst, chyba, że liczyć te rozrzucone po portalach, forach i blogach.
Gatunekfantasy

Niszczyciel

« 1 2 3 4 5 11 »

Anna Łagan

Niszczyciel

Pracowali nad kokonem przez kolejny męczący tydzień. Z gazet, które dotarły do twierdzy, Dinah dowiedziała się, że odkrycia wewnątrz pałacu posuwają się teraz niesamowicie szybko, oraz że archeolodzy i kapłani spierają się, czy zwłoki cesarza powinny zostać umieszczone w muzeum, czy też pogrzebane z zachowaniem pełnego ceremoniału. Gdzieś między wierszami wyczytała także sugestię, że z miasta potajemnie wywieziono również jakieś niezidentyfikowane i „być może niebezpieczne” znalezisko.
Pod koniec tygodnia czarodziejka miała dość. Sypiała mało, jadła jeszcze mniej, oczy bolały ją od czytania, zaś palce — od oparzeń. Czuła się jak uczeń, próbujący na dzień przed egzaminem przerobić materiał z całego roku. Wtedy nadszedł przełom — mistrz Kairen we śnie doznał, jak sam stwierdził, oświecenia i udało mu się samemu stworzyć energetyczny kokon. Jego dzieło, słabe i niewielkie, miało jednak podobne właściwości jak powłoka, okrywająca tajemniczego mężczyznę. Kairen chodził napuszony niczym paw, a Dinah, Artea i Tasires kłócili się o to, jak należy odwrócić zaklęcie. Zasada jednak została odkryta. Kiedy udało im się uwolnić uwięzionego przez Kairena szczura, wiedzieli, że są o krok od odwrócenia starszego i mocniejszego czaru. I tylko fakt, że szczur nie przeżył eksperymentu, budził wątpliwości.
Kolejny list od króla nadszedł, gdy magowie byli gotowi do odprawienia rytuału. Jak się okazało, dwór i kręgi naukowe, a nawet lud, niepokoili się nieobecnością nadwornego maga i pogłoskami o groźnym znalezisku. Dinah ograniczyła się do wysłania telepatycznej wiadomości swojemu asystentowi i zabrała się za owo znalezisko. Na kamiennym stole, otoczone kręgami i rzędami glifów, zarówno zabezpieczających, jak i tych potrzebnych przy rytuale, wcale nie wyglądało groźnie. A przecież, jak pomyślała na kilka minut przed rozpoczęciem obrządku, mogło zatrząść posadami całego królestwa, a nawet świata. Nie było jednak odwrotu.
Kiedy było już po wszystkim, Dinah była wycieńczona. Musiała przefiltrować przez siebie takie ilości energii, z jakimi nigdy dotąd nie miała do czynienia. Wyładowania osmaliły jej twarz i przypaliły włosy, cała sala była pełna dymu. Najłatwiej jest przetransformować magiczną energię w ogień, elektryczność lub światło, lecz moc, z jaką zmagali się we czworo tego dnia, mogłaby spalić małą wioskę. Żadne z nich nie umiało sobie wyobrazić osobnika o takim potencjale przepływu.
Pierwszy przy ciele był Tasires, który zapewne chciał sprawdzić, czy czeka go sekcja. Zaraz po nim nad znaleziskiem stanął Kairen.
— Chyba żyje — oznajmił zmęczonym głosem.
Słaniając się na nogach, Dinah podeszła do stołu. Mężczyzna leżał równie sztywno, jak poprzednio, jego skóra była ciepła, ale mógł to być efekt panującego w sali gorąca. Nie poruszał się, a kończyny miał sztywne, dopiero dotykając jego szyi Dinah wyczuła słaby puls. Mimo zmęczenia chciało jej się śpiewać.
— Panie Tasires, proszę kazać służbie przygotować komnatę — oznajmiła Artea. Pozbycie się specjalisty od sekcji zwłok było dobrym rozwiązaniem, jeśli chcieli mężczyzny żywego. A chcieli. Dinah na pewno.
Dopilnowała przeniesienia nadal nieruchomego znaleziska do komnaty, po czym wróciła do siebie i zasnęła. Spała niemal całą dobę.
• • •
Nie był żadną mityczną istotą, przynajmniej tak ustalono po pobieżnych oględzinach — to pierwsze, czego Dinah dowiedziała się po przebudzeniu. Nie stwierdzono żadnej z oznak, po których według tradycji można było poznać elfa — spiczastych uszu, braku kłów w uzębieniu, dodatkowych palców u stóp. Nadal znajdował się w głębokim letargu.
— Sądzę, że przewiezienie go do stolicy nie jest takim złym pomysłem — stwierdził Kairen. — Nawet jeśli uda ci się przebić do jego umysłu, do rozruszania ciała będzie potrzebny specjalista od masażu, a tych w Turanie nie brak. Chyba że tobie, Jego Wysokości i mistrzowi archeologowi wystarczy telepatyczne grzebanie w mózgu naszego pięknego pana.
Dinah była wdzięczna Kairenowi. Choć to on odnalazł sposób na rozplecenie kokonu, uważał tajemniczego mężczyznę za własność jej samej, króla i archeologów. Może niekoniecznie w tej kolejności, ale ważne, że nie rościł sobie praw do znaleziska. Tasires z kolei nie krył rozczarowania. Nadal twierdził, że sekcja mogłaby wykazać, iż mężczyzna faktycznie jest elfem. Możliwość pokrojenia legendarnej istoty i opisania jej organów wewnętrznych była dla mistrza anatomii marzeniem równie wielkim, jak zdobycie umiejętności wydobywania myśli z mózgów zmarłych.
Zatem za zgodą Kairena i Artei oraz przy niechętnej aprobacie Tasiresa, Dinah mer Kanede wracała do Turanu. Jego Wysokość przysłał swój najlepszy powóz, więc znalezisko nadwornego maga jechało do stolicy z wygodami, lecz Dinah wątpiła, by mężczyzna docenił te starania. Oczy nadal miał zamknięte, a jego umysł, co stwierdziła po pobieżnym zbadaniu, znajdował się w stanie głębokiego snu. Medycy w mieście zapewne zacierali ręce na myśl o możliwości wypróbowania pionierskiej metody dożylnego podawania składników pokarmowych. Król zadbał o wszystko, łącznie z domem na przedmieściach, gdzie tajemniczy mężczyzna miał zostać umieszczony pod opieką kompetentnej i dyskretnej służby.
Na miejscu na Dinah czekał Risenius. Wpatrywał się w mężczyznę równie intensywnie, jak za pierwszym razem.
— Miasto huczy od plotek, mistrzyni — poinformował. — Nie utrzymamy tego w tajemnicy. Garran zastanawiał się nad warunkowaniem, jednak powiedziałem, że bez zgody twojej i króla…
— Żadnego warunkowania — ucięła.
— Wiem, mistrzyni. — Risenius schylił głowę. — Mistrz Nawar Derel ciągnął mnie za język, próbował upić, ale kazałem mu się wynosić do wszystkich diabłów. Nie wiem, jak Garran sobie z nim poradził, nie wiem, co z archeologami, ale sprawa prędzej czy później wypłynie.
— Jeśli Nawar spróbuje mi zaszkodzić, ściągnie sobie na głowę pół Kolegium. A Tasires tylko marzy o tym, żeby kogoś pokroić.
Risenius uśmiechnął się. Wizja Nawara Derela na stole sekcyjnym musiała być bardzo zabawna. Główny konkurent Dinah nie raz napsuł krwi im obojgu. Zapewne uważał za punkt honoru wiedzieć, nad czym aktualnie pracuje nadworny mag.
Służba przeniosła mężczyznę do domu. Lekarz obejrzał go z błyskiem w oku i bezceremonialnie wbił grubą igłę w nieruchome przedramię. Wyłożył Dinah teorię, na podstawie której opracowano tę rewolucyjną metodę odżywiania, po czym ulotnił się, zapewne zdać raport królowi. Zmęczona nadworny mag usiadła na krześle i spojrzała na swojego podopiecznego. Leżał cicho i sztywno jak umarły, nieświadomy tego, jak ważny jest dla Turanu i dla samej Dinah. Kobieta westchnęła.
— Powinnam nadać ci imię — stwierdziła. — Wiem, że masz własne, ale jakoś muszę się do ciebie zwracać, prawda? — spytała. Odpowiedź oczywiście nie padła. — Bogowie, jestem naprawdę wykończona i mówię do zwłok. — Odgarnęła z czoła jasne, przetłuszczone włosy. — Wiem, wiem, że żyjesz, ale jak długo? Wolałabym z tobą po prostu pogadać, niż grzebać ci w głowie, naprawdę. — Westchnęła ciężko. — Trzeba cię obudzić, rozruszać… Do cholery, nie usmaż mi mózgu, kiedy zacznę się do ciebie dobijać, dobrze? — Uśmiechnęła się. — Będę cię nazywać Eamon, przynajmniej dopóki nie dowiem się, jak się naprawdę nazywasz… i kim jesteś… — Wstała. — Muszę iść. Wyspać się. Będziesz tu bezpieczny, przynajmniej póki nikt o tobie nie wie. Dobranoc.
Tej nocy wreszcie spała twardym snem i rano mogła powiedzieć, że się wyspała. Doprowadziwszy swój wygląd do względnego porządku, udała się przed oblicze króla.
Jego wysokość król Vergius, trzeci tego imienia, miał czterdzieści osiem lat, panował zaś od dwudziestu trzech. Jak większość współczesnych Turańczyków, miał jasnobrunatne włosy i niebieskie oczy, do tego ostre rysy twarzy i prosty nos. Wbrew modzie nie nosił peruki, a lekka siwizna na skroniach dodawała mu dostojeństwa. Był inteligentnym mężczyzną, nie tak światłym co prawda, jak jego przodek i zarazem imiennik, Vergius Mędrzec, lecz oczytanym i szczerze zainteresowanym wszelkimi formami nauki. Z Dinah dogadywał się dobrze. Nim została nadwornym magiem, była asystentką swego poprzednika i to z nią rozmawiał król, gdy jej mistrz pochłonięty był pracą. Lubił prowadzić z młodą adeptką długie dyskusje i zadawał inteligentne pytania. Podobnie cenił sobie opinie innych uczonych. Chętnie finansował zarówno Uniwersytet, jak i Kolegium. Dbał o edukację swoich trzech synów i córki. Dinah mogła powiedzieć, że jest zadowolona z tego układu, pomimo krążących po dworze plotek o romansie, równie irytujących, co irracjonalnych.
« 1 2 3 4 5 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.