Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Łagan
‹Niszczyciel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Łagan
TytułNiszczyciel
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w Krakowie, w roku 1983. Po długich i burzliwych poszukiwaniach zrozumiałam, że w życiu mam trzy pasje: literaturę, religioznawstwo i gry fabularne. To opowiadanie właściwie pierwszy mój opublikowany tekst, chyba, że liczyć te rozrzucone po portalach, forach i blogach.
Gatunekfantasy

Niszczyciel

« 1 2 3 4 5 6 11 »

Anna Łagan

Niszczyciel

Tego ranka król zaprosił ją na śniadanie. Ubrana w odpowiednią suknię, z luźno, lecz porządnie związanymi włosami, Dinah zjawiła się na tarasie w pałacowym ogrodzie. Miejsce spotkania władca wybrał rozmyślnie, gdyż rozciągał się stamtąd doskonały widok na wzgórza Starego Turanu. W porannym słońcu lśniła zastawa z najlepszej porcelany i rżniętego kryształu, a obrus falował, unoszony podmuchami wiatru. Przy stole siedzieli król oraz archeolog, profesor Derek Akraz.
Nadworny mag przywitała się uprzejmie i zajęła swoje miejsce.
— Myślę, że nie musimy przeciągać uprzejmości — stwierdził Jego Wysokość, kiedy wszyscy już siedzieli, a służący zostali odprawieni. — Wszyscy dobrze wiemy, po co się tu zebraliśmy. Mistrzyni Dinah, proszę podzielić się spostrzeżeniami. Zarówno ja, jak i profesor, umieramy z ciekawości.
Kobieta przełknęła ślinę.
— Udało nam się zdjąć osłonę. Nie mamy pojęcia, w jaki sposób została nałożona… To znaczy poznaliśmy jako-tako technikę, ale nie wiemy, jak udało się zgromadzić tak wielką ilość energii oraz jakim cudem ten mężczyzna, Eamon… pozwól, panie, że będę go tak nazywać, przeżył wewnątrz. Nie wiemy też, jak długo jeszcze pożyje… Jeśli sposób podawania pokarmu, który wynaleźli lekarze z Uniwersytetu, okaże się skuteczny, ma duże szanse, ale nadal nie wiadomo, jakie skutki będą miały próby obudzenia Eamona. Jak wiadomo, stare zaklęcia lubią płatać figle, zwłaszcza jeśli zdejmują je osoby zupełnie się na nich nieznające. Niestety, w przypadku magii sprzed dwóch tysięcy lat nawet współpraca czterech mistrzów nie gwarantuje powodzenia. Być może coś zepsuliśmy, tego nigdy nie będziemy pewni. — Wzięła karafkę z wodą i nalała sobie trochę do kryształowego kielicha. Nie miała ochoty ani na wino, ani na herbatę. — Umieściłam go w domu, którym dysponuję dzięki uprzejmości Waszej Wysokości. — Skłoniła głowę. — Co do jego tożsamości, mogę jedynie spekulować. Wiemy tylko, że nie mamy do czynienia z żadnym mitycznym stworzeniem. Poza tym wielkie nic. Może pan Akraz będzie miał coś do powiedzenia? — Z nadzieją spojrzała na archeologa.
Mężczyzna skłonił głowę.
— Wasza Wysokość, pani mer Kanede. Trudno mi jednoznacznie wypowiedzieć się na temat obiektu, który określa pani imieniem „Eamon”, gdyż siłą rzeczy nie miałem okazji go badać. Byłbym wdzięczny za udostępnienie ubrania, które obiekt miał na sobie, kiedy go znaleźliśmy… Z pobieżnych oględzin można wnioskować jedynie, że był kimś ważnym, jako że wedle kronik w ostatnich chwilach miasta do cesarza zostali dopuszczeni jedynie najbliżsi. Teoria, że był nadwornym magiem, jest najbardziej prawdopodobna. Obecnie badamy znalezione w pałacu dokumenty, lecz trudno będzie znaleźć te właściwe. Dla mnie i dla adepta Garrana odkrycie tożsamości obiektu jest obecnie sprawą priorytetową. Co do reszty ciał… Mężczyzna znaleziony u stóp podwyższenia z całą pewnością był cesarzem. Sekcja, przeprowadzona w obecności osób duchownych rzecz jasna, w tym wykwalifikowanego egzorcysty, wykazała, że cierpiał na szereg chorób powszechnie uważanych za dziedziczne. Jak wiadomo, cesarze Starego Turanu wierzyli, że małżeństwo z własnymi kuzynkami, siostrami, a czasem, niech bogowie będą miłosierni, nawet córkami, zapewni ich krwi czystość. Dziś wiemy, że praktyki takie są w istocie źródłem wielu chorób, choć mechanizm ich dziedziczenia wciąż jeszcze jest dla nas tajemnicą…
— Do rzeczy, profesorze — przerwał król. — Proszę opowiedzieć mistrzyni Dinah o najważniejszym.
Krainy<br/>Ilustracja: <a href='mailto:nakatoni@gmail.com'>Olga Dąbrowska</a>
Krainy
Ilustracja: Olga Dąbrowska
— Tak, Wasza Wysokość. Otóż, proszę sobie wyobrazić, pani mer Kanede, ciągle nie mamy pojęcia, jak zginęli pozostali obecni w sali tronowej. Mówiąc „pozostali”, mam na myśli strażników i kobietę. Wiemy, jak zginął cesarz. Adept Garran mówi, że zabiło go wyładowanie magiczne, prawdopodobnie, jak sam się wyraził, „proste zaklęcie ofensywne”. Król i Dinah popatrzyli po sobie. Takim właśnie „prostym zaklęciem ofensywnym” dwa lata temu ktoś próbował zabić Vergiusa. — Nie mamy gwarancji, że sprawcą jest obiekt… Eamon… ale mamy poważne poszlaki, by to podejrzewać.
— I co pani o tym sądzi, mistrzyni? — spytał król, gdy archeolog skończył.
Dinah dolała sobie wody. Na jedzenie nie miała zbytniej ochoty, lecz etykieta wymagała, by podczas posiłku w towarzystwie władcy zjeść przynajmniej trochę, wzięła więc z tacy z owocami pomarańczę i zaczęła ją powoli obierać.
— Czyli Eamon dostaje się jakoś do pałacu, być może jest jego mieszkańcem. Unieszkodliwia strażników, zapewne warunkowanych, zabija cesarza i ratuje sam siebie przed śmiercią?
— Kapłanom wcale się to nie spodoba. — Jego Wysokości, w przeciwieństwie do nadwornego maga, apetyt dopisywał. Dinah widziała, jak nakłada sobie na talerz dodatkowa porcję pasztetu. — Koronowana głowa to koronowana głowa, Święty Cesarz Turanu z łaski bogów…
— Caden Najświętszy ogłosił się bogiem — przypomniał Akraz. — To sprzeczne z doktryną…
— Ale nie z polityką, profesorze. Kapłanom bardziej podobałby się na tronie podający się za boga szaleniec, niż niezależny władca, otaczający się uczonymi i magami. Mój przodek i imiennik był dla nich solą w oku. Wzmocnienie świeckiej władzy i nauki podważa władzę duchownych.
— Kapłani winni dbać o nasze dusze, nie o doczesność — prychnął archeolog.
— Kapłani są też ludźmi, panie Akraz — zauważyła Dinah. — Mają ludzkie żądze i słabości, a niektórzy wierzą, że najlepszym sposobem doprowadzenia wiernych do wieczności, jest kontrola nad ich sumieniami teraz. Są też tacy, Wasza Wysokość wybaczy, jak minister ojca Waszej Wysokości… Godności kościelne były dla niego tylko fasadą do prowadzenia zupełnie świeckiej polityki. — Westchnęła, pokręciła głową i włożyła do ust cząstkę pomarańczy. — Mam przez to rozumieć, że mogę liczyć na dodatkowych wrogów dla mojego podopiecznego?
— Jesteśmy dyskretni, pani mer Kanede. Tak dyskretni, jak tylko się da. Kapłan, który asystował przy sekcji, nie zna jej wyników, a przynajmniej nie wie o zaklęciu. O obiekcie, Eamonie, jak go pani nazywa, nie wie jak na razie nikt, choć boję się, że któryś z moich ludzi może puścić parę… Oficjalne gazety to jedno, ale druki ulotne i plakaty…
— Owszem. — Czarodziejka kiwnęła głową. — Widziałam. Ta rycina smoka musiała wywołać niezłą panikę. — Skrzywiła się. — Nie można kontrolować wszystkiego.
— Musiałbym kazać zniszczyć maszyny drukarskie. — Król rozłożył ręce. — Ale to znów cofnęłoby naukę o parę stuleci, nie mówiąc już o tym, jak niezadowolone byłyby damy, gdyby przestano wydawać romanse…
Dalsza rozmowa dotyczyła polityki i nauki w ogóle, lecz po śniadaniu powrócono do tematu Eamona. Król i profesor Akraz postanowili obejrzeć podopiecznego Dinah. Wyjechali dyskretnie, nie informując niemal nikogo w pałacu, i około południa byli w domu na przedmieściach. W drzwiach powitał ich lekarz. Wedle jego słów, stan Eamona się nie zmienił. Wyglądało na to, że technika dożylnego podawania składników odżywczych zadziałała. Lekarz aż promieniał z radości, choć wcale mu się nie podobało, że nieprędko będzie miał okazję podzielić się wynikami eksperymentu z naukowym światem. Wyjaśnił raz jeszcze założenia metody i wreszcie odszedł, pozostawiając ich samych.
Król widział mężczyznę po raz pierwszy. Przyglądał mu się długo, marszcząc czoło i mrucząc pod nosem. Czasem wyciągał rękę, jakby miał ochotę dotknąć leżącego, jednak się powstrzymywał.
Derek Akraz kontemplował tunikę, którą Eamon miał na sobie w pałacu. Surowy jedwab był bogato wyszywany złotą nicią i ciężki od klejnotów. W dzisiejszych czasach nawet król nie nosił takich strojów, przynajmniej nie na co dzień. Obywatele Cesarstwa Turańskiego mieli nawet większe skłonności do zbytku, niż obecnie dworska arystokracja czy bogate mieszczaństwo. Stroje, w których znaleziono cesarza i cesarską konkubinę, były tak ciężkie, że większość współczesnych Turańczyków, włącznie z przyzwyczajonymi do rusztowań i gorsetów damami, nie umiałaby się w nich poruszać. W porównaniu do nich, tunika Eamona stanowiła ubiór niezwykle skromny.
— Żadnych herbów, przynajmniej nic, co umiałbym rozpoznać — oznajmił archeolog. — Gdybyśmy wiedzieli, czy nadworni magowie w cesarstwie ubierali się w jakiś specyficzny sposób…
Dinah skinęła głową, nadal patrząc na swojego podopiecznego. Leżał nieruchomo, nie przejmując się niczym. Wokół niego wszystko mogło się walić, a on nic by nie zauważył…
Nagle krzyknęła, odskakując jak oparzona.
— Dinah?! — Król podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona.
Kobieta otrząsnęła się i wyprostowała.
— O… oczy — powiedziała drżącym głosem. — Oczy…
• • •
« 1 2 3 4 5 6 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.