Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Łagan
‹Niszczyciel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Łagan
TytułNiszczyciel
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w Krakowie, w roku 1983. Po długich i burzliwych poszukiwaniach zrozumiałam, że w życiu mam trzy pasje: literaturę, religioznawstwo i gry fabularne. To opowiadanie właściwie pierwszy mój opublikowany tekst, chyba, że liczyć te rozrzucone po portalach, forach i blogach.
Gatunekfantasy

Niszczyciel

« 1 4 5 6 7 8 11 »

Anna Łagan

Niszczyciel

Gabinet właścicielki przybytku przypominał wyłożoną atłasem szkatułkę na klejnoty. Kanapa, na której usiadła Dinah, była wręcz nieprzyzwoicie miękka. Czarodziejka nie czuła się pewnie, otoczona dusznym zapachem perfum i przesadnie zmysłowym nastrojem. Za to Riseniusowi oczy aż lśniły.
— Potrzebuję dyskretnej dziewczyny lub chłopaka, kogoś, kto zna się na masażu. Chodzi o masaż leczniczy, nie o usługi seksualne. Pani pracownik będzie przez pewien czas mieszkać w prywatnym domu i dostawać zapłatę stosowną do spędzonego w nim czasu.
Madame skinęła głową, w myślach licząc pieniądze, które spodziewała się zarobić. Dinah zaś liczyła, że ktokolwiek wystawi rachunek, król, Uniwersytet czy Kolegium, będzie miał na tyle rozumu, by wpisać weń „usługi masażysty” zamiast „usługi osoby do towarzystwa”.
Las wspomnień<br/>Ilustracja: <a href='mailto:nakatoni@gmail.com'>Olga Dąbrowska</a>
Las wspomnień
Ilustracja: Olga Dąbrowska
W ten sposób personel miniaturowej rezydencji powiększył się o młodą dziewczynę, której wyraz twarzy sugerował, że nie istnieje perwersja, której by nie widziała. Kurtyzana o imieniu Alisa zajęła jeden z pokojów willi. Rozpakowywała się kilka godzin, rozkładając na toaletce klejnoty — podarunki od wielbicieli, i dopiero potem łaskawie raczyła udać się do klienta. Obrzuciła Eamona krytycznym spojrzeniem kobiety, która na widok mężczyzny w pierwszym rzędzie zastanawia się nad rozmiarami jego sakiewki, w drugim zaś — przyrodzenia. Dinah wiedziała już, że nie lubi tej dziewczyny.
— Rany, co mu jest? — spytała ostatecznie Alisa. — W życiu nie widziałam faceta, który by na mój widok był tak sztywny… tam, gdzie nie trzeba.
— Eamon, to Alisa, spróbuje poradzić sobie z twoim paraliżem — rzekła Dinah, ignorując wulgarny komentarz.
Mężczyzna mrugnął prawym okiem.
— Czy on w ogóle coś czuje? — Prostytutka położyła dłoń na klatce piersiowej mężczyzny i zmysłowym ruchem przesunęła ją ku dołowi.
—Nie — Dinah sprawdzała wcześniej, czy jej podopieczny reaguje na dotyk. Nie reagował. Jedynymi organami zmysłów, które działały, były oczy i uszy.
— Ja tam lekarzem ani magiem nie jestem, ale słyszałam coś o połączeniu między mózgiem a resztą ciała — stwierdziła Alisa, dokładnie obejrzawszy Eamona. — Jeśli go nie ma, to facetowi nie pomogę. — Była fachowcem, mimo wulgarnego sposobu bycia dobrze znała się na swojej pracy, czy była to ars amandi, czy też masaż.
Dinah czuła się przy niej staro. Zawsze powtarzano jej, że jak na osobę o jej pozycji jest niezwykle młoda. Mistrzem została w wieku dwudziestu czterech lat, rok później objęła stanowisko. Po raz pierwszy pomyślała o tym, że z innej perspektywy może być uważana za starą. Jako mag — za młoda, stara jako kobieta — obecność Alisy stale jej o tym przypominała. Wiecznie niewyspana i zmęczona, z podkrążonymi oczyma, niedomytymi włosami i z figurą, której natura poskąpiła odpowiedniego zestawu zaokrągleń i przewężeń, Dinah nie zazdrościła tak nikomu urody od dobrych dwudziestu lat.
Starała się jednak cierpliwie znosić obecność kurtyzany. Coraz więcej czasu spędzała w rezydencji, pałac odwiedzając jedynie na wezwanie króla. Jej obowiązki na dworze przejął Risenius, sama zaś Dinah skupiła się na rozmowach z Eamonem, który stopniowo zaczął odzyskiwać władzę nad resztą twarzy.
Wkrótce wrócił mu głos — Dinah kłóciła się z Alisą, gdy usłyszała dźwięk przypominający kaszel. Eamon śmiał się, a przyczyną jego wesołości były one. Bawiła go sytuacja, w której dwie kobiety niemal skakały sobie do oczu — i to z jego powodu.
Myśląc racjonalnie, Dinah stwierdziła, że sytuacja rzeczywiście jest zabawna, niemal surrealistyczna. Bić się z dziwką z powodu zabytku? I cóż z tego, że ów zabytek to żywy mężczyzna — zazdrość, którą Dinah w sobie odkryła, była niezmiernie absurdalna.
— Przecież to najgłupsza rzecz pod słońcem — zwierzyła się Vergiusowi, gdy mieli okazję porozmawiać w cztery oczy jak przyjaciele, którymi w istocie byli. — To obiekt badań, a ja zaczynam traktować go jak…
— Obiekt erotyczny?
— Tak. — Dinah zaczerwieniła się. — Jest młodszy ode mnie o jakieś dziesięć lat, albo starszy o całe dwa tysiące — zależy, jak na to patrzeć. A ja…
— Dinah, nie byłoby źle, gdybyś znalazła sobie kogoś…
— Może… ale nie jego, w żadnym wypadku nie jego. — Potrząsnęła głową. — To głupie. Po prostu.
Król uśmiechnął się lekko.
— Przepracowujesz się, Dinah. Jak my wszyscy. Raz w życiu zostaw obowiązki, odpocznij, zajmij się sobą, zastanów się, czego chcesz od życia. Także nad mężczyznami, bo mówię to z przykrością, ale… samotne kobiety są uciążliwe.
— Jestem magiem… — zaczęła Dinah i ugryzła się w język. Najgorsze, że zazwyczaj w istocie zapominała, że jest kobietą. A kiedy coś lub ktoś jej o tym przypominał… Nie było to przyjemne.
Z westchnieniem nalała sobie wina i wychyliła kieliszek jednym haustem. Byli sami, więc mogła sobie pozwolić na naruszenie etykiety. Za pierwszym kieliszkiem poszły następne i ani się obejrzała, jak była pijana.
Odwieziono ją jednym z królewskich powozów. Po schodach weszła z trudem. Było już późno i Alisa zapewne spała. Dinah była jej za to wdzięczna, nie chciała, by kurtyzana widziała jej upokorzenie. Nie chciała, by ktokolwiek je widział, mimo to otwarła drzwi pokoju, w którym leżał Eamon.
— Chciałabym… — zaczęła. W tej chwili była dwiema osobami, jedną trzeźwą i racjonalną, drugą pijaną, nie kontrolującą własnych słów i ruchów. — Chciałabym nigdy cię nie znaleźć! — wyrzuciła z siebie, po czym trzasnęła drzwiami.
We własnym pokoju rzuciła się na łóżko i prędko zasnęła.
• • •
Przebudzenie następnego ranka nie było przyjemne. Przykry posmak w ustach, boląca głowa, a nade wszystko poczucie, że powiedziała przynajmniej jedną rzecz za dużo, sprawiały, że Dinah chciała zasnąć znowu, na tak długo, jak tylko się da. Do wieczora walczyła z kacem fizycznym. Kac moralny nie zamierzał się poddać i kobieta zrozumiała, że musi stanąć twarzą w twarz z jego przyczyną.
Mężczyzna nie wyglądał na niezadowolonego z jej wizyty, nie przejmował się też tym, że Dinah wygląda jak siedem nieszczęść, nieuczesana i z oczami podkrążonymi jeszcze mocniej, niż zazwyczaj.
— Witaj — powiedział.
Już od jakiegoś czasu znowu mógł mówić, choć głos miał nadal słaby. Tak jak Dinah przypuszczała, był niezmiernie inteligentnym, wszechstronnie wykształconym człowiekiem. Ponieważ nieustannie kierowała rozmowy na temat magii, ku swej radości przekonała się, że w istocie tym właśnie się zajmował. Zapoznała go z paroma problemami, on zaś podał ich rozwiązania tak, jakby były czymś oczywistym. Światlejszy i o większej wiedzy, traktował ją jednak jak równą sobie, nie jak ciemnego barbarzyńcę. Inaczej niż mistrzowie niedługo po jej promocji, widział w niej nie tylko młodą, niedoświadczoną kobietę. Cóż dziwnego w tym, że była nim zafascynowana?
Były oczywiście rzeczy, których nie wiedział. Na przykład zamykanie energii w szklanych kulkach, prosta, lecz praktyczna sztuczka, którą stosowali już uczniowie. Małe banieczki ze szkła napełniano odrobiną magicznej energii, którą można było w razie potrzeby zamienić w światło. Jednorazowe, ale praktyczne. Jak się okazało, w Starym Turanie nikt nie wpadł na ten pomysł.
Proch strzelniczy i broń palna, wynalazki, które odmieniły oblicze sztuki wojennej, przerażały go, ale przyjął do wiadomości ich istnienie i chętnie wdawał się w rozważania, do jakiego pokojowego celu można użyć tej niebezpiecznej siły.
Albo kroplówka. Od samego początku Eamon z fascynacją patrzył na szklaną butelkę z mętną zawiesiną i przewód łączący ją z igłą, wbitą w jego własne przedramię. Królewski lekarz czuł dumę, mając świadomość, iż udało mu się wyprzedzić starożytnych. Dinah też była dumna; wiedziała, że to dopiero początek odkryć.
— Wypiłaś wczoraj trochę za dużo — stwierdził.
— Wiem. — Nadworny mag z westchnieniem usiadła na krześle. — Co takiego mówiłam?
— Tylko to, że wolałabyś nigdy mnie nie znaleźć. Musiałem nieźle namieszać ci w życiu, osobistym też.
Nie mam życia osobistego, chciała powiedzieć, ale nie zrobiła tego. Gdyby go to interesowało, zapewne nie miałby problemu z zajrzeniem do jej głowy. Jak na razie nie próbował magii, ale była pewna, że nawet jeśli potencjał przepływu niż jej współcześni, to z pewnością zna więcej technik i sposobów na omijanie mentalnych barier.
— Nie, wcale nie jest aż tak źle. — Uśmiechnęła się niewyraźnie. — Miałam kiepski dzień, i tyle. — Pośpiesznie wstała i zapytała: — Może zaczniemy?
« 1 4 5 6 7 8 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.