Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Łagan
‹Niszczyciel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Łagan
TytułNiszczyciel
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w Krakowie, w roku 1983. Po długich i burzliwych poszukiwaniach zrozumiałam, że w życiu mam trzy pasje: literaturę, religioznawstwo i gry fabularne. To opowiadanie właściwie pierwszy mój opublikowany tekst, chyba, że liczyć te rozrzucone po portalach, forach i blogach.
Gatunekfantasy

Niszczyciel

« 1 5 6 7 8 9 11 »

Anna Łagan

Niszczyciel

Skinął głową na znak zgody.
Jej zadaniem było za pomocą magii przesyłać impulsy od jego skóry aż do mózgu. Kiedy stymulowany w ten sposób organizm naprawił przerwane połączenia, zaczynała się praca Alisy. Jej zręczne palce rozgrzewały zmartwiałe mięśnie. Praca była mozolna, ale Eamon twierdził, że gdy tylko odzyska sprawność w rękach, przyśpieszy ją.
— Gdzieś w tym dziurawym umyśle jest sposób na szybszą regenerację — twierdził. Organizm zresztą budził się sam, mężczyzna parę dni wcześniej zaczął pić wodę, a potem po trochu przyjmować pokarmy.
Czarodziejka ujęła jego dłoń i zaczęła rysować na niej kombinację znaków i linii.
— Czujesz? — Dotknęła jednego z przecięć linii, przesyłając do wnętrza ciała impuls energii.
— Słabo.
— Dobrze, że w ogóle. A teraz?
— Auuu! Chyba nadal masz kaca, wiesz? Nie wyżywaj się na mnie za złośliwości tej dziwki.
— Skąd wiesz, że to dziwka?
— Bo to widać. Auuuuu! Wbiłaś mi paznokieć!
Dinah uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Poczułeś.
— Jasne, że poczułem. Umarły by poczuł. Lepiej zawołaj tę dziwkę, ona wie, jak dotykać mężczyzny.
— Wiem — mruknęła czarodziejka. — Wiem.
Wstała i wyszła bez słowa. Dopiero na korytarzu zorientowała się, co zrobiła. Miała ochotę coś rozbić. Coś, co narobi dużo hałasu. Zachowywała się nieprofesjonalnie. Jak smarkula, nie jak dojrzała, poważna kobieta.
Wzdychając ciężko, osunęła się na podłogę.
Bogowie, czemu?
Siedziała tak przez pewien czas, opierając głowę o ścianę. Gdyby nie miała obowiązków, zostałaby tam, aż jej ciało zamieniłoby się w proch…
Miała kaca, i tyle. Następnego dnia powinna już myśleć trzeźwo. Kryzys minie, a ona wróci do pracy, nie będzie więcej zachowywać się jak idiotka.
Jeszcze tego wieczora do rezydencji przyjechał profesor Akraz. Z podziwem patrzył, jak jego znalezisko próbuje — niezdarnie jeszcze, co prawda, i krzywiąc się z bólu — poruszać palcami. Archeolog nie przyszedł jednak tylko po to, by obserwować postępy Eamona. Przybył też poinformować o tych, które poczyniła jego ekipa, i aby w miarę możliwości zweryfikować swoją wiedzę.
Eamon ciągle nie mógł udzielić niektórych informacji — albo po prostu nie chciał tego zrobić. Cierpliwie tłumaczył zawiłości układów społecznych w cesarstwie, ale nie był w stanie przyporządkować imion do funkcji. Nie potrafił też umieścić w tym wszystkim własnej osoby.
Dinah i Akraz zeszli do ogrodu. Noc była ciepła, w oddali widzieli światła rozpoczynającego nocne życie miasta. Czasem wydawało się, że Turan, jedna z największych i najszybciej rozwijających się metropolii, nigdy nie zasypia. Po zmierzchu stawał się barwny i niebezpieczny, tłumy gromadziły się w teatrach, salach koncertowych i prywatnych salonach, ale i w lokalach, gdzie spotykali się robotnicy z manufaktur i coraz liczniejsza biedota.
Archeolog i czarodziejka usiedli na ławce. Nocne kwiaty rozwinęły pąki, ich egzotyczny zapach przypominał o dawnej mieszkance rezydencji, kochance poprzedniego króla, pięknej, południowej tancerce o ciemnej skórze. Jej romans z ojcem Vergiusa Trzeciego był tematem modnych powieści i sztuk teatralnych, co jakiś czas zjawiał się też kolejny rzekomy potomek królewskiej faworyty. Południowa piękność miała dobry gust i urządziła rezydencję w taki sposób, że nawet po kilkunastu latach, jakie minęły od tragicznej śmierci właścicielki, dom i ogród mogły budzić zachwyt.
— Sądzi pani, pani mer Kanede, że to on był za to odpowiedzialny? Za zniszczenie Turanu?
— Zawsze uczono nas, że zniszczenia dokonała magia.
— To nie jest odpowiedź.
— Magia też jest nauką, profesorze. Uczymy się, jak zbudowany jest każdy organizm i jak przepływa przez niego energia. Mag musi poznać prawa rządzące naturą, gdyż jedynie wtedy będzie w stanie wykorzystywać ich luki.
— To nadal nie jest odpowiedź. — Archeolog pokręcił głową. — Wie pani, zastanawiam się, poważnie się zastanawiam… gdyby był nadwornym magiem, gdyby to on zniszczył miasto…
— To niemożliwe — rzekła Dinah z przekonaniem.
— Czemu?
Wyjaśniła mu. Słuchał uważnie i ze zrozumieniem kiwał głową. Tak, magia była nauką i pewne rządzące nią prawa były niezmienne.
• • •
Kilka następnych dni upłynęło spokojnie. Dinah przestała się zastanawiać i stłumiła w sobie wszelkie irracjonalne emocje. Znów była tym, kim była od lat — profesjonalistką.
Eamon odzyskał kontrolę nad dłońmi i stopniowo zaczął poruszać ramionami. Czasem leżał po prostu, poruszając tylko ręką, badając, jak działają kości, mięśnie i ścięgna palców. Domagał się ksiąg i próbował opanować nowoturański, choć szło mu to o wiele ciężej, niż Dinah doszlifowanie znajomości starożytnej wersji języka. Zażądał papieru i pióra i robił notatki dużym, nieczytelnym charakterem pisma.
Co parę dni przychodziły listy z Kolegium. Dinah czytała je i odpisywała na nie, zdając relację z postępu prac. Jak na razie o całej sprawie wiedziała jedynie trójka magów obecnych przy zdjęciu kokonu, ale presja ze strony pozostałych mieszkańców twierdzy była wielka. Prawdę powiedziawszy, cały Turan huczał od plotek i Risenius bardzo się starał, by w rezydencji nie zjawiali się nieproszeni goście. Oficjalnie Dinah mer Kanede musiała odpocząć po tajemniczym „incydencie” — taka wiadomość pozostawiła dużo miejsca na spekulacje.
Najgorsi byli kapłani i Elsser, młodszy syn króla, gorliwy w swej religijności, porywczy i ambitny. Próbował naciskać na ojca, sugerując, że ujawnienie sprawy pomoże arystokracji i duchownym w ustosunkowaniu się do niej. Jeśli naprawdę nie chodziło o nic grożącego życiu i nieśmiertelnym duszom poddanych, po co ta cała tajemnica? Czy nie lepiej uspokoić przerażony lud?
Król nieodmiennie odmawiał, książę zaś zdobywał coraz większą ilość zwolenników, zarówno prostych ludzi, wierzących, że z cesarskiego pałacu wydostał się demon, jak i arystokratów, którym nie w smak były mozolnie przeprowadzane reformy. Zwiększenie wpływów arystokracji i kapłanów groziło kryzysem gospodarczym i społecznym. Sytuacja wymagała szybkich działań, a przykład rewolucji w Vesirze pokazywał, jak kończy się lekkomyślność w sprawowaniu władzy. Obaj starsi królewicze mogli doprowadzić państwo do upadku i Dinah zaczęła poważnie rozważać nakłonienie Vergiusa, by publicznie ogłosił swym następcą trzeciego syna.
— Czemu nie córkę? — spytał Eamon. Doszło już do tego, że Dinah nie miała przed nim tajemnic. Czasem była przekonana, że popełnia największy błąd swego życia, ale jakoś nie potrafiła nie ufać temu mężczyźnie. Może sprawiała to jego pozorna bezbronność — niski wzrost, krucha budowa, delikatna twarz i paraliż. Wiedziała doskonale, że być może ma do czynienia z niebezpieczną istotą, a jednak mówiła mu wszystko… Nie, były rzeczy, których mu nie mówiła, ale o nich nie chciała nawet myśleć. — Przecież jest starsza, prawda? Druga z kolei, o ile dobrze pamiętam.
Królowa<br/>Ilustracja: <a href='mailto:nakatoni@gmail.com'>Olga Dąbrowska</a>
Królowa
Ilustracja: Olga Dąbrowska
— Gdyby wyszło na jaw, że to ja stoję za tym pomysłem, sugerowano by, że kierowałam się niewłaściwymi przesłankami.
— Jakimi?
— Tym, że jesteśmy z księżniczką jednej płci. Kobieta nie powinna pełnić tak ważnej funkcji. To, że jestem nadwornym magiem, to kuriozum. Patrzą na mnie jak na wybrakowaną kobietę albo jak na wybrakowanego maga… Nawet król, choć jest moim przyjacielem — dodała, przypominając sobie słowa, które padły tamtego wieczora.
— Cesarzowa Eiasse była doskonałą władczynią. Za jej rządów cesarstwo wygrało wojnę z Vesirą i przeżyło rozkwit kulturalny.
Dinah przyjrzała się krytycznie swemu rozmówcy.
— Chyba nie jesteś aż tak stary, by pamiętać Eiasse?
— Tego nie wiem. Jej kochankiem nie byłem na pewno. Miała w zwyczaju obdzierać ich ze skóry.
— To raczej nie jest dobry sposób…
— Żeby powiedzieć „już cię nie kocham”? Nie, zdecydowanie nie. Rozbieżność między pełnioną funkcją a życiem osobistym… Ale na czele państwa radziła sobie dobrze. Może waszemu królestwu przydałaby się taka Eiasse. Oczywiście trzymałbym się z dala od jej prywatnych komnat… Zresztą w tym stanie nie przydałbym się jej na wiele. Nawet tobie nie mogę się na wiele przydać.
Najgorsze było to, że nie wiedziała, kiedy Eamon jest poważny, a kiedy zaczyna żartować, kiedy przechodzi od spraw istotnych: polityki, nauki, magii, do jej życia prywatnego. W takich chwilach czuła się niepewnie, miała ochotę zwinąć się w kłębek i wystawić kolce jak jeż.
« 1 5 6 7 8 9 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.