Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 1

« 1 3 4 5 6 7 9 »
– Mam cię na muszce, zauważyłeś?
– Pół miliona?
Beyre złapała się na tym, że robi w głowie pośpieszne zestawienie sald i porównuje je z cenami statków bojowych, zresztą pewnie mocno nieaktualnymi cenami.
Idiotka.
– To problem teoretyczny, Fett. Jesteś zdrajcą i już nie żyjesz.
Ewidentnie wdawała się w dyskusję, żeby zyskać na czasie, i wcale jej się to nie podobało.
– Naprawdę myślisz, że ja sprzedałbym cię Jedi? – coś w tonie Fetta zwróciło jej uwagę. – Tu nie chodzi o Skywalkera. Ani o ciebie, wybacz szczerość. Zmietliście Jedi i niech tak zostanie. A jeżeli ktoś ma teraz dokończyć tę robotę, to tylko ty.
Wzięła głęboki oddech, przywołała Moc, tak bardzo, jak tylko mogła to zrobić bez ryzyka, że się ujawni, i jeszcze raz spróbowała zajrzeć do umysłu łowcy. Tak jak poprzednio natrafiła na odruchową blokadę, jakby starała się go uderzyć, a on się zasłaniał, wrażenie było bardzo realistyczne.
Ale teraz, czując pulsowanie otaczającej ją Mocy, nie mogła się pozbyć natrętnego przekonania, że powinna spróbować.
Przeczucie czy pokusa? Bogowie…
– Pół miliona – stwierdziła tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Na razie, potem ustalimy warunki dalszej współpracy. Do jakiego układu planowałeś skok?
– To jest trochę delikatna sprawa, mogę się odwrócić?
– Tak, ale powoli.
Opuścił ręce i stanął twarzą do niej, oparty o ścianę w pozie dość swobodnej, zważywszy okoliczności.
– Trafiłem na Coruscant częściowo przez przypadek, zobaczyłem list gończy za Windu, poznałem cię na zdjęciu i natychmiast zacząłem szukać. Wiedziałem, że prędzej czy później zdecydujesz się do mnie wyjść, ale trochę to czasu zajęło, a ja byłem już i tak spóźniony z innym zleceniem. Teraz jestem spóźniony bardzo i mówiąc krótko: jeżeli natychmiast nie polecę na Tatooine, będziemy mieć na ogonie łowców nagród z połowy Galaktyki. Oczywiście oprócz zasadniczego pościgu za tobą, ale ten, mam nadzieję, uda nam się zmylić.
– Na początek może być Tatooine – skinęła głową. Wystarczająco daleko stąd. – Potem zdecyduję, co masz robić dalej. Bo to jest kontrakt długoterminowy, mam nadzieję, że zauważyłeś?
– Jasne.
Beyre miała bardzo porządnie wyćwiczone mięśnie ramion, ale czuła, że dosłownie jeszcze chwila, a miotacz sam spadnie na ziemię. Powoli go opuściła.
Tak, Beyre, świetnie, a teraz zamknij się w pudle i szykuj na spotkanie z dawno niewidzianą przyjaciółką.
– To ile to ma trwać? Kwadrans?
– Dokładnie dwadzieścia standardowych minut, sprawdzałem dwa razy. Twój zegarek w komunikatorze działa?
– Działa, ale ja nie potrzebuję zegarka.
– Czasem są nieplanowane opóźnienia, pamiętaj.
– Zdarzyło mi się parę razy w życiu być w porcie, Fett.
Niech Moc, kurwa, będzie ze mną, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.
• • •
Dobiegała końca dziesiąta czy jedenasta minuta. Beyre nie patrzyła na zegarek i naprawdę starała się nie liczyć w myślach upływającego czasu. Siedziała skulona w ciemności, w jednej ręce ściskając miotacz, a w drugiej miecz, gotowa do skoku.
Resztkami siły woli powstrzymywała się przed sięgnięciem Mocą poza swoją klatkę. Nie możesz się demaskować, nie wiesz, kto jest w tej chwili w porcie, powtórzyła sobie w myślach chyba po raz setny.
Według jej szacunkowych wyliczeń właśnie w tym momencie lotoplatforma tkwiła albo w kolejce do odprawy, albo pod skanerami. Fett rozmawiał z celnikiem.
Tak, z celnikiem, po prostu pokazuje mu dokumenty. Nie, nie, z nikim nie gada przez komunikator. Pokazuje dokumenty. A ty weź głęboki oddech, skoro pudło ma otwory przepuszczające powietrze, weź oddech i najlepiej nie myśl za dużo, bo jeszcze cię wykryją.
Tak, Beyre, wiem, że nie lubisz zamknięcia.
Czuła, że dłonie wewnątrz rękawic ma zupełnie mokre od potu.
Przecież, gdybyś chciała, możesz w każdej chwili wyjść, prawda? Ale nie chcesz. Chcesz się bezpiecznie dostać na statek.
Platforma ruszyła, a Beyre aż przygryzła usta z wrażenia. Chwila ruchu w przód, zakręt, drugi, potem zmiana nachylenia. Trap statku! Sprężyła się cała.
Pokrywa nad jej głową szczęknęła i w smudze słabego światła pojawiła się twarz Fetta. Beyre jednym susem wydostała się na zewnątrz, prawie przewracając łowcę, i rozejrzała się wokół. Byli w niedużej ładowni.
Starała się nie dać po sobie poznać olbrzymiej ulgi, ale chyba jednak jej się to nie udało. Schowała miotacz do kabury, przypięła miecz i jeszcze raz spojrzała dookoła, krzywiąc się z niesmakiem. Pomieszczenie wyglądało jak po przejściu huraganu, porozrzucane skrzynki, niektóre rozbite.
– Wybacz bałagan. Mała walka w kosmosie, później twarde lądowanie. A potem już się nie bawiłem w robienie porządków, chciałem cię jak najszybciej stąd zabrać.
Jeżeli spodziewał się grzecznościowego podziękowania, to się nie doczekał, więc zdjął zbroję i odwrócił się w stronę drabinki prowadzącej do włazu.
Beyre poczuła nagłe ukłucie Mocy i złowiła kątem oka ruch pod stopami łowcy.
– Nie ruszaj się! – wysyczała. – Kouhun!
Fett zamarł z jedną nogą na podłodze, drugą na szczeblu. Teraz on też go widział. Wielki, biały wij sunął wzdłuż ściany, skrobiąc o podłoże dziesiątkami odnóży.
– Surowica jest w kabinie medycznej. Szafka po lewej – wyszeptał ledwo dosłyszalnie Fett.
Beyre nieskończenie powolnym, płynnym gestem sięgnęła do pasa po szuriken. Równocześnie bardzo się pilnowała, żeby nadal nie używać Mocy.
Krocionóg przyspieszył i dotarł już do butów łowcy, który najwyraźniej resztką siły woli panował nad samobójczą w tej sytuacji chęcią rzucenia się do ucieczki.
Beyre obróciła pieszczotliwie w palcach metalową gwiazdkę i rzuciła. Kouhun rozpadł się przecięty na pół, a Fett oparł się ciężko o drabinkę.
– Wiozłeś tu robale? I po wylądowaniu nie sprawdziłeś, czy nie uciekły?!
– Sprawdziłem! Skrzynka wyglądała na całą. Poza tym, nie robale, tylko jednego robala.
Nagle zmienił się na twarzy i zaklął szpetnie po huttyjsku.
– Dziabnął mnie!
Schylił się gwałtownie do nogi, która musiała zacząć go palić.
– Zaczyna się, już jest mrowienie rąk, zaczyna się!
Beyre poczuła uderzenie adrenaliny, znów stłumiła odruch sięgnięcia po Moc. Gdy powstrzymywała się przed jej użyciem, czuła się tak, jakby nie mogła zbyt głęboko oddychać.
Schyliła się do cholewki po nóż i skoczyła do Fetta. Ciachnęła paski jego lewego nagolennika, potem drelichowe spodnie i wprawnym ruchem założyła mu opaskę uciskową powyżej kolana.
A jednak się przydała.
– Fett, na górę, do włazu! Póki możesz! Ja cię stąd sama nie wyciągnę! Na górę!
Oprzytomniał na tyle, że posłuchał i o własnych siłach wydostał się z ładowni.
Toś się urządził.
Była na niego wściekła i to działało prawie równie dobrze jak Moc. Fett oparty o Beyre dotoczył się do kabiny medycznej, ale do łóżka diagnostycznego już go musiała dowlec.
Robot medyczny stanowiący część mebla wyglądał, jakby czuwał u wezgłowia.
– Pomóż mi go podnieść! – rozkazała.
Automat obudził się z uśpienia, chwycił rannego teleskopowo rozciągniętymi ramionami i wciągnął na łóżko, którego amortyzatory aż jęknęły pod ciężarem łowcy i jego broni.
– Surowica przeciw jadowi kouhuna, dożylnie, natychmiast! – zakomenderowała lady Sith.
– Nie rozumiem.
– Czego nie… Do jasnej cholery! Kto lata z takim złomem! – zirytowała się Beyre, zapominając, że to raczej ona przywykła do innych standardów.
Szafka po lewej. Jest. Wbrew jej najgorszym przewidywaniom kabina medyczna Fetta była utrzymana w idealnym porządku. Wszystko opisane: półki, przegródki, same leki; w dodatku w aurebeshu. Wiedziała, czego szuka, tylko nie umiała tej nazwy prawidłowo wymówić.
– Pacjent stracił przytomność! – krzyknął robot.
Moment, ta kupa złomu zaczyna histeryzować?
Złapała ampułkę i wcisnęła robotowi w podajnik.
« 1 3 4 5 6 7 9 »

Komentarze

12 IV 2012   14:49:11

Cranberry w starej, dobrej formie, nie jestem co prawda fanem SW ale po przeczytaniu textu zastanawiam się co tę kobitkę tak doskonale konserwuje? jest jak wino...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.