Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 2

« 1 5 6 7 8 9 11 »
Odwróciła się na pięcie i weszła do wnętrza sklepu, a on podążył za nią. Panował tu półmrok, do którego oczy dopiero musiały się przyzwyczaić. Zza majaczącego w głębi kontuaru wyfrunął, zrzędząc cicho, Fossco. Boba nie znał Watto osobiście, ale podobno bratanek wdał się w niego, zarówno pod względem wyglądu, jak i zachowania. Fett uważał, że obaj po prostu przejawiali typowe dla swego gatunku cechy, ale przyparty do muru przyznałby, że zdarzało mu się czasem widywać uczciwych Toydarian. Tylko że oni zazwyczaj nie zajmowali się zawodowo handlem bronią i kradzionymi statkami.
– Panienka szanowna życzy…? – właściciel zmierzył Beyre wzrokiem.
– Życzy karabin. Między innymi – syknęła. – I bez poufałości, Fossco.
– Karabin? – spojrzał na nią uważniej, najwyraźniej szacując jej umiejętności strzeleckie i rozeznanie w cenach obowiązujących w Terytoriach Zewnętrznych.
Machnął niebieską dłonią, starając się bezskutecznie opędzić od dokuczliwych owadów. Dopiero wtedy jego wzrok padł na stojącego przy drzwiach Fetta.
– Pani raczy poczekać, mam klienta. Witam, Boba, witam! Co dla ciebie?
Toydarianin, trzepocząc skrzydłami, ruszył w stronę łowcy, ale Beyre zastąpiła mu drogę tak szybko, że aż zakołysał się w locie, przypominając rozhuśtaną w powietrzu baryłkę.
– Karabin – wycedziła.
Boba wiedział, że jedyne, co powstrzymuje ją od ostrzejszej reakcji lub choćby opuszczenia sklepu, to świadomość, że drugiego tak dobrze zaopatrzonego handlarza na Tatooine po prostu nie ma.
– O co się od razu gniewać? – Fossco zamachał gwałtownie rękami, odsuwając się od klientki na bezpieczną odległość. – Przywitać się chciałem ze starym znajomym! Proszę do drugiej sali. A czym tobie mogę służyć, Fett?
– Jesteśmy razem.
Właściciel sklepu spojrzał na niego i podrapał się po przypominającym trąbę nosie. Chyba właśnie obniżał w myślach ceny, które miał zamiar podać Beyre, do ogólnie uznanych wartości. Była to dla niego bardzo bolesna operacja.
Beyre, nie czekając na nich, zdążyła już wybrać sobie EE-11, dobry w sumie karabin będący na standardowym wyposażeniu imperialnych żołnierzy. Boba uważał, że podrasowana wersja tej broni, jego własny EE-3, jest dużo lepsza, ale postanowił zachować tę wiedzę dla siebie. To chyba nie były najlepsze okoliczności do omawiania błędów w uzbrojeniu szturmowców.
– Wypróbujemy go najpierw – powiedziała Beyre, bardziej do Fetta niż do Fossco.
– Mogę?
– Jak chcesz – wzruszyła ramionami i oddała mu karabin.
No, Boba, teraz albo nigdy. Niech tylko coś odwróci jej uwagę…
Wyszedł na próg sklepu, a ona niestety krok w krok za nim.
– Fett, prosiłem cię tyle razy! – rozległ się zza ich pleców lament Toydarianina.
– A ja ci mówiłem, żebyś kupił kawałek ziemi za magazynem i zrobił strzelnicę. Jak jesteś na to za skąpy, to teraz płać odszkodowania.
Błyskawicznie podniósł broń do oka i prawie bez celowania wpakował trzy dublety w szyld sklepu na końcu ulicy. Powietrze rozdarł wrzask handlarek chowających się za straganami, ktoś w ostrzelanym budynku przytomnie zasunął stalowe drzwi, a robot ciągnący rikszę skręcił w najbliższy zaułek z takim pośpiechem, że omal nie zgubił swoich pasażerów.
– Ideogram „rolnicze”. Miało być w ten ogonek najbardziej z prawej – powiedział Boba.
Pójdź sprawdzić, noo, idź…
Prośby Fetta zostały wysłuchane niestety jedynie częściowo. Beyre rzeczywiście poszła obejrzeć szyld, ale wcześniej sama do niego strzeliła i… zabrała broń ze sobą.
Niedobrze. Może jednak jakiś plan awaryjny?
Chwilowo nic nie przychodziło mu do głowy, więc zajął się omawianiem ciągu dalszego zamówienia.
– Poza tym będziemy potrzebowali czegoś do latania. Najlepiej skutera.
– Chwila. – Paser wycelował pazur prosto w niebo. – Muszę sprawdzić, ale chyba będę miał dla was specjalną ofertę.
Zniknął na zapleczu. Beyre tymczasem wróciła i zaczęła gromadzić na kontuarze całkiem pokaźny stos żelastwa, które planowała kupić. Fettowi rzuciły się w oczy przede wszystkim magazynki, ale też na przykład słuchawka do komunikatora i wtyczka sieciowa podobna do używanych przed roboty astronawigacyjne w myśliwcach starego typu.
Fossco wleciał do sali, zacierając ręce.
– Jest. Już dostarczyli. Myślę, Boba, że się spodoba twojej… – zawahał się
Uważaj, żebyś nie powiedział czegoś, za co każde z nas wyrwie ci po jednym skrzydełku.
– Twojej szefowej – dokończył handlarz.
To aż tak widać??
– Specjalna oferta, powiadasz? – spytała Beyre. – Prowadź.
Kiedy wyszli na zalany światłem słońc placyk na tyłach sklepu, pracujący dla Toydarianina Jawowie podstawili właśnie skuter pod same drzwi.
– No, no… – Beyre zaświeciły się oczy. – A skąd wy macie takie cudo? Wygląda jak prosto z fabryki.
– Jest prosto z fabryki – powiedział dobitnie Fossco.
– Chyba żartujesz? To skąd go wzięliście?
– Tajemnica handlowa.
Beyre parsknęła i przejechała pieszczotliwie dłonią po czarnej karoserii pojazdu.
– Jest świetny. Miałam kiedyś podobny, starszy model.
Nie odrywając wzroku od skutera, odruchowo oddała karabin Fettowi, żeby móc obiema rękami otworzyć obudowę antygrawitatora.
– Cholera, rzeczywiście nówka… – mruknęła, schylając się.
Boba tylko na to czekał. Jednym płynnym ruchem sięgnął po ukryty przy bransolecie swojego komunikatora miniaturowy nadajnik i umieścił go w rękojeści karabinu. Zajęło mu to jakieś dwie sekundy. Potem swobodnie zajrzał Beyre przez ramię, wraz z nią podziwiając pojazd, który miała zamiar za chwilę kupić.
Wisisz mi kupę szmalu, maleńka. Wolę cię mieć na oku.
• • •
Było późne popołudnie. Beyre już dłuższy czas spędziła na pustyni przed „Slave”, powoli i z namaszczeniem robiąc przegląd nowego nabytku.
Fantastyczna maszyna, pomyślała i położyła się na piasku, żeby mieć łatwiejszy dostęp do pokrywki statecznika.
Poczuła, że na trapie statku stanął Fett. Nie obejrzała się, ale po chwili pojawił się w jej polu widzenia. Podszedł nieśpiesznie, ciężkim, kołyszącym krokiem i oparł się o swój skuter.
– I jak, w porządku? – spytał.
– Taa… – odpowiedziała, wahając się, bo statecznik wydał jej się nie do końca wyregulowany.
Ale nie, to po prostu tak ma być. Kątem oka spojrzała na Fetta. Patrzył w stronę kanionu, mrużąc oczy, bo skośne promienie obu słońc mogły jeszcze razić. Machinalnie zawijał rękawy swojej błękitnoszarej bluzy, odsłaniając przedramiona. Na jednym miał wytatuowany mandaloriański symbol.
Zatrzymała na łowcy wzrok o tę chwilę za długo. Odwrócił się w jej stronę i wyczuła jego lekkie rozbawienie.
Pięknie, Beyre. Teraz jeszcze tylko się zarumień i będzie komplet.
Zatrzasnęła pokrywkę z taką siłą, że gdyby nie rękawica, skaleczyłaby sobie dłoń.
– Zbieraj się, Fett – warknęła, wstając i otrzepując się z piasku. – Jedziemy wypróbować skuter, a potem do Sebulby.
Wskoczyła na siodełko i wystartowała jak burza.
• • •
Zapadała noc. Ochrona wpuściła ich do twierdzy Sebulby bez zadawania jakichkolwiek pytań, uprzedzając tylko, że szef już poszedł spać. Przy słowie „spać” Dugowie zaśmiali się rechotliwie.
Beyre i Fett zeszli na dół do salonu.
– Pusto – skomentował Boba.
– I dobrze – wzruszyła ramionami.
W przeddzień ataku wszyscy powinni grzecznie spać w swoich łóżkach, a nie imprezować. Przyszła tu głównie po to, żeby rozpędzić ewentualne towarzystwo.
Humanoidalne dziewczęta Sebulby miały najwyraźniej przykazaną pracę do ostatniego gościa, więc teraz siedziały na fotelach w rogu i gadały. Jedna, ogniście ruda ślicznotka o zupełnie białej skórze, malowała paznokcie, druga popijała drinka, a trzecia, znudzona, już zaczynała przysypiać.
Gości było dwoje. Przy barze siedział jeden z szeregowych Rodian, którego imienia Beyre chyba nawet nigdy nie poznała. Skinął w stronę dziewczyn i ruda, charakterystycznym gestem susząc lakier na paznokciach, podeszła i nalała mu wódki.
Drugi gość to Guri Zantara, leżąca na kanapie pośrodku sali. Kompletnie naćpana.
« 1 5 6 7 8 9 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.