Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 2

« 1 3 4 5 6 7 24 »

Alan Akab

Więzień układu – część 2

– I co, Uber, gdzie twoja ochrona? – chłopiec z warkoczykami uderzył dłonią w spód konsoli, tak, by trafiła Ubera w twarz. Uber nie zdążył się uchylić; bezradnie zamachał rękoma, bezskutecznie próbując ją złapać nim spadnie na podłogę. Chłopiec z daszkiem przydusił go do ściany.
– Holuj się, kopalniaku – odpowiedział zaczepiony, zaciskając zęby. Iwen dostrzegł jak nerwowo splótł ze sobą dłonie, jak rytmicznie poruszał palcami. Oczekiwał, że będzie się bronił, lub chociaż się zasłoni, zrobi unik, cokolwiek, ale Uber tylko stał, gdy tamten uderzył go pięścią w twarz. Uber spojrzał na niego nienawistnie, oblizując rozciętą wargę. Przeciwnik mocno nadepnął piętą na cienką konsolę.
– Pożałujecie tego! – syknął jajcogłowy.
– Pewnie! – chłopiec z warkoczykami złośliwie się roześmiał. – Co mi zrobisz tym razem? Skasujesz jajcogłowcom moją pracę domową?
– Zawsze cię znajdziemy, szczurku – dodał ten z daszkiem nad czołem – i zapłacimy za wszystko, gdy nie będą cię pilnować!
Iwen uznał, że powinien zareagować. Byli w jednej grupie i to on był wojownikiem.
– Ja jestem jego ochroną – powiedział, podchodząc powoli. Starał się wyglądać na pewnego siebie. – Zostaw go.
– Kto? Ja? – chłopiec z warkoczykami spojrzał na niego z ironicznym grymasem na twarzy.
Zmierzyli się wzrokiem. Iwen nie miał złudzeń co do wyniku starcia. Bał się tego, czym się może skończyć, więc nadrabiał miną. Na dole zwykle to wystarczało, lecz nie tutaj.
Nie byli zainteresowani tym, co Iwen nazywał wstępem. Od razu przeszli do rzeczy. Chłopiec z daszkiem zareagował szybko, drugi zaraz po nim. Kilka ciosów i Iwen leżał skulony na podłodze.
– Coraz lepiej – odezwał się chłopiec z warkoczykami. – Kolejny jajcogłowy. Chyba mam dobre rozjaśnienie.
– Nie wiedziałem, że Jeźdźcy Smoków zmuszają jajcogłowych do samoobrony – kąśliwie dodał ten z daszkiem. Zwrócił się do Ubera: – Czas dołączyć do kolegi…
Iwen był pobity, lecz nie tak bardzo jak po walce z Bebrem, czy po nauczce od starszaków. Nie znali go, więc byli ostrożni. On nie zamierzał.
Zerwał się na nogi. Chłopiec z daszkiem natychmiast go podciął. Znowu wylądował na podłodze. Jego przeciwnik uśmiechnął się złośliwie. Iwen wpadł w gniew, lecz nim znów zdołał wstać, spostrzegł za ich plecami Arto. Bez ostrzeżenia kapitan kopnął chłopca z warkoczykami z półobrotu w plecy, aż jęknął i zwalił się prosto na Iwena. Drugi otrzymał cios w bok, w żebra. Nawet nie miał czasu, by się odwrócić. Skulił się, lecz nie upadł. Arto poprawił łokciem w kark. Chłopiec przyklęknął, niemal u stóp Ubera.
Chłopiec z warkoczykami spróbował wstać. Iwen, całkowicie odruchowo, zgiął prawą rękę w łokciu i uderzył, rozwalając mu nos na miazgę. Z satysfakcją pomyślał, że mógł go nawet złamać. Niczym słoneczne promienie, warkoczyki rozsypały się wokół jego głowy, gdy uderzył potylicą w podłogę. Zastanawiał się jeszcze nad kopniakiem kolanem w brzuch, lecz zrezygnował. Pozwolił mu uklęknąć. Mimo wszystko, to nie było jego rozjaśnienie.
Uderzony chłopiec zakrył dłonią silnie krwawiący nos i łypnął wściekle na Iwena. Arto schylił się. Chłopiec odwrócił się i spojrzał na niego z obawą, lecz Arto sięgnął tylko po uszkodzoną konsolę. Martwy, elastyczny ekran przecinało wyraźnie widoczne pęknięcie.
– Zapłacicie za to, całą grupą. Powiedz Pilpowi, że nie pozwolę na niszczenie sprzętu – ostrzegł chłodno, wręczając ją Uberowi. – Sprawdź, czy nic nie przepadło.
Obaj chłopcy spojrzeli z gniewem na Arto. Ten z warkoczykami obejrzał się na Iwena, jakby chciał oddać, lecz wstał tylko i odszedł, trzymając rękę na twarzy. Drugi chłopiec poszedł za nim. Żaden nic nie powiedział, jednak ich rzucone na odchodnym, milczące spojrzenia zrobiły to za nich. Jeszcze się spotkamy, mówiły.
Iwen nerwowo oblizał wargi. Bycie Nowym miało swoje dobre strony, lecz docenił to dopiero, gdy je stracił. Większość chłopców miała swoich zaprzysięgłych wrogów. Przyczyny były różne, ale wszystkie wypływały ze starych konfliktów, dziś będących powodem zarówno do żartów jak i bójek czy ucieczek.
Jeszcze wczoraj zastanawiał się, czy i jemu przytrafi się coś podobnego. Dziś miał własnych wrogów. Tydzień bez bijatyki był długim okresem czasu, ale nie miałby nic przeciwko jego przedłużeniu, nawet dziesięciokrotnie. Było za późno by się wycofać. Mógł przeprosić się z Bebrem, lecz z nimi… Niemal żałował, że uderzył tamtego chłopca, jednak to był odruch. Należało mu się, usprawiedliwił się w duchu, sam zaczął. W tej szkole mam prawo się bronić i mam prawo się zemścić.
Myśl, że bronił swoich interesów pojawiła się znacznie później. Wciąż nie myślał tymi kategoriami. Wiedział jedno. Może był słaby, lecz miał wolę walki. Nie zamierzał zostać bezwolnym popychadłem, byle jajcogłowym, jak Uber. Jeśli taka była tego cena, to trudno. Potrafił uderzyć i dobrze oddać, a w razie potrzeby wiedział, gdzie mierzyć na przyszłość, by nawet tacy jak oni poczuli to najbardziej. To powinno wystarczyć, by go sobie zapamiętali.
Lecz najbardziej dziwiło go, że jajcogłowy nie próbował mu pomóc. Cały czas stał z boku i obserwował. Nie zrobił nic, odsunął się tylko, pozwalając się bronić, pozostawiając go samego z dwoma przeciwnikami. A razem mogliby dać im radę…
Pamiętał, co powiedział Grejgy na jego pierwszym treningu, lecz żadna rozmowa nie uzmysłowiła mu tego, że jajcogłowi nie walczą. Nigdy. Nie widział, by kiedykolwiek się bronili. Dlaczego?
– Dobrze, że broniłeś swojego jajcogłowego – Arto przerwał jego rozmyślania. – To nasza funkcja. Ale spróbowałeś, choć wiedziałeś, że nie masz szansy. Marnujesz siły.
– Muszę bronić swoich ocen – odpowiedział.
– Jesteś za słaby. Zacznij oceniać swoje możliwości. To ważne. Bez tego…
Zrozumiał. Wstał z podłogi. Spojrzał na jajcogłowego. Uber kiwnął głową i odszedł. Jeśli Iwen spodziewał się podziękowania, musiał zadowolić się rozczarowaniem.
– Kim byli ci dwaj, kapitanie?
– To Rajza i Sochn, z Dzikiego Pazura. Czasem z nimi współpracujemy, ale ostatnio mamy mały problem. Uważaj na nich. Orfius powinien częściej z tobą chodzić.
– Miał coś do załatwienia – odparł krótko. Orfius wstydził się z nim chodzić, lecz Iwen wolał go kryć niż oskarżać. Nie miał tu zbyt wielu prawdziwych kolegów. – Ty też jesteś sam…
Arto splótł ręce i kiwnął głową, wskazując coś za plecami Iwena. Odwrócił się. Żimmy, Dert i Basakis czekali kilkanaście metrów dalej.
– Nigdy nie chodź sam. Nigdy. Nie mam czasu być twoją trzecią niańką.
Kolejne upomnienie. Iwen miał ich powyżej uszu, lecz milczał, bo było słuszne.
– Dlaczego napadli Ubera? – spytał po chwili. – Znają się, prawda? Zawsze go biją? – I czy zawsze Uber pozwala się im bić, pomyślał.
Arto skinął głową.
– To stara sprawa. Kiedyś pobili go na korytarzu, więc Uber i Lien włamali się do ich systemu i odcięli ich na sprawdzianie. Musieli go zdawać jeszcze raz, sami, bez pomocy jajcogłowych. Od tego czasu ciągle się ścigają. Uber mści się na lekcji, a oni na przerwie. Normalka.
Normalka…
Poczuł wstyd. Został obrońcą jajcogłowych, choć sam potrzebował ochrony kapitana. Był wdzięczny za pomoc, lecz jeśli to się zacznie powtarzać, stanie się obiektem drwin. Musiał zacząć radzić sobie sam.
• • •
Po zajęciach odbył się kolejny trening. Choć Grejgy jak zawsze wyciskał z niego wszystkie siły, Iwen spostrzegł, że choć Arto z początku sam prowadził ćwiczenia, to przerwał je godzinę wcześniej i oddał prowadzenie Żimmiemu. Zdziwiło go to tym bardziej, że kapitan nie wydawał się tak rozkojarzony jak wtedy, gdy zniknął. Mimo że był zajęty bardziej niż reszta grupy, Iwen był jedynym, który zdawał się dostrzegać bezczynność stojącego z boku kapitana. Poczuł, że jest oceniany. Nie przyłapał kapitana na spoglądaniu w jego stronę, lecz był pewien, że od czasu do czasu obserwuje on jego ruchy, analizując, oceniając dokonane postępy.
Wreszcie Grejgy go zwolnił. Minęło najgorsze zmęczenie. Iwen podszedł do kapitana. Inni wciąż ćwiczyli, lecz to nie na nich skupiała się uwaga Arto. Obserwował jajcogłowych. Czy Arto mógł wyjaśnić zachowanie Ubera? Skoro zmuszał ich do ćwiczeń, musiał wiedzieć, dlaczego są, jacy są.
Arto obserwował jak Żor zmuszał ich do wysiłku. Wydawał się zamyślony, przynajmniej na tyle, na ile ktoś tak czujny mógł sobie pozwolić. Spostrzegłszy zbliżającego się Iwena skinął lekko głową, lecz nie odwrócił jej w jego stronę. Mógł go dostrzec najwyżej kątem oka, jednak to wystarczyło, by go rozpoznał. On jest chyba po części jednym z nich, pomyślał wtedy. Tak jak on nie myślał żaden wojownik, nawet Dert czy Żimmy. Żaden z nich tak nie oceniał, nie przewidywał. Przypominało mu to dzielenie się strategią gry między jajcogłowymi. Obiecał sobie, że nie będzie więcej z nimi rozmawiał i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Mógł za to porozmawiać z Arto – jeśli mu na to pozwoli.
« 1 3 4 5 6 7 24 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.